artykuły kultura historia

Król się bawi, czyli o zgubnych skutkach nieprzemyślanych decyzji

Julia Trzcińska-Biskupska

Około 2000 lat temu wydarzyła się jedna z najbardziej uniwersalnych historii rodzaju ludzkiego. Wyobraźmy sobie lokalnego bonzę, podstarzałego i znudzonego, jego żonę i pasierbicę. Następnie ich otoczenie – rozmaitych totumfackich, zaufanych doradców, przyjaciół, którzy są przyjaciółmi tylko dlatego, że jeszcze się nawzajem nie pozabijali. Są zblazowani i obojętni na wszystko; nieliczne namiętności dotyczą ekstrawaganckich przyjęć, rozpustnych libacji i szemranych interesów. Na scenę wkracza nagle asceta i kaznodzieja, który mówi, że źle czynią. Rezultat może być tylko jeden – tragedia. Podobnie, jak miało miejsce na zupełnie innym balu, wiele wieków później.

Ta opowieść mogłaby być scenariuszem filmu o mafii sycylijskiej lub dowolnym światku na pograniczu władz publicznych i biznesu, o mniej lub bardziej wyraźnym zabarwieniu przestępczym. Mogłaby wydarzyć się wszędzie i w dowolnym czasie – tak bardzo bliska jest ludzkiej naturze i jej największej słabości, jaką jest władza.

Przypomnijmy sobie przebieg wydarzeń, tak jak go przedstawiają Ewangelie i apokryficzne legendy. Herod bezprawnie przyjął do siebie Herodiadę, która była wpierw żoną jego brata Filipa. Herod pozbawił go majątku, a także małżonki (za jej zgodą i współpracą). Jan napominał go surowo, a jego krytyka raz po raz poruszała otłuszczone Herodowe sumienie. Zupełnie nie wzruszała za to Herodiady, która nie zamierzała rozstawać się z królewskim pałacem, dworskim przepychem i górami złota. Kobieta znała swego męża na tyle, by wiedzieć, jakie są jego słabości. Słabość miała na imię Salome i pierwszorzędnie tańczyła. Namówiła córkę, by wykonała swój popisowy numer na urodzinowej uczcie u Heroda. W obecności rozmaitych notabli Herod przysiągł, że za swój występ Salome otrzyma, co tylko zechce. Matka namówiła Salome, by zażyczyła sobie głowy Jana.

Obraz pędzla Andrei Ansalda, ok. 1630
Obraz pędzla Andrei Ansalda, ok. 1630

To była chwila, w której Herod uświadomił sobie, jak ogromny błąd popełnił, oświadczając w obecności rozmaitych możnych, że da pasierbicy wszystko, czego sobie zażyczy. Duma i chęć utrzymania autorytetu nie pozwalały na odmowę; resztki sumienia nie pozwalały na zabicie Jana, do którego żywił swego rodzaju szacunek. Wiemy, co ostatecznie wygrało w Herodzie: potrzeba władzy, autorytetu, duma z bycia królem i wypaczone pojęcie na temat wierności raz danemu słowu. Kazał ściąć Jana, a Salome, otrzymawszy głowę nieszczęśnika, podała ją matce na tacy. Tylko Herodiada była zadowolona z przebiegu wydarzeń, bo dostała to, czego pragnęła najbardziej: pozbyła się człowieka, który zagrażał jej pozycji. Jej władza nad Herodem pozostała nienaruszona.

Tysiąc trzysta lat później, kilka tysięcy kilometrów od miejsca, gdzie tragiczny koniec dosięgnął najpierw Jana, potem zaś Heroda i jego rodzinę, rozegrał się inny dramat łączący władzę i taniec, choć jego okoliczności i przebieg były inne.

Na dworze Karola Orleańskiego wyprawiono bal uświetniający trzecie zaślubiny dwórki królowej, Izabeli Bawarskiej. Atrakcją miał być taniec dzikich ludzi, le bal des sauvages, czyli przebranych w stosowne kostiumy szlachetnych panów z dworu królewskiego oraz samego władcy, młodego i niezrównoważonego. Kostiumy uszyte z lekkich materiałów szczelnie okrywały sylwetki tańczących. Jako że zdawano sobie sprawę z ich łatwopalności – pokryte były wszak smołą i gałązkami – polecono wygaszenie wszystkich pochodni i świec. Brat króla, Ludwik Orleański, wbrew zakazom zapalił jednak łuczywo, by lepiej oświetlić widowisko. Niektóre kroniki, zwłaszcza późniejsze, twierdzą, że niechcący machnął nim zbyt blisko tancerza. Inne, przede wszystkim współczesne wydarzeniom, twierdzą, że pijany Ludwik rzucił łuczywem w jednego z tańczących. Zajęły się kotary i inne tkaniny zdobiące salę balową; kolejni tancerze zaczynali płonąć, wpadając w panice na swych towarzyszy. Kostiumy zasłaniały całkowicie ciała i twarze tancerzy, nie można więc było rozróżnić płonących – jedynie Karol głośno wołał, kim jest, a jedna z dam zdusiła suknią ogień trawiący jego kostium.

Na miniaturze z kroniki Froissarta widzimy miotających się, płonących tancerzy, lecz nie od razu dociera do nas groza sytuacji. W pierwszej chwili odnosimy wrażenie, ze to figury taneczne, nie rozpaczliwa walka o życie. Spod sukni jednej z dam wystaje głowa króla Karola, którego płonący kostium ugaszono ciężkim brokatem.
Na miniaturze z kroniki Froissarta widzimy miotających się, płonących tancerzy, lecz nie od razu dociera do nas groza sytuacji. W pierwszej chwili odnosimy wrażenie, ze to figury taneczne, nie rozpaczliwa walka o życie. Spod sukni jednej z dam wystaje głowa króla Karola, którego płonący kostium ugaszono ciężkim brokatem.

Tragiczny był los dzikich ludzi. Spłonęli w swoich kostiumach lub umierali w męczarniach od odniesionych obrażeń. Przeżył tylko król i jeden z hrabiów, na tyle przytomny, by wskoczyć do beczki z winem. Obrażenia odnieśli również widzowie, a bal spowodował w Paryżu wielką awanturę. Karola, jako człowieka nieodpowiedzialnego i bezmyślnego, próbowano usunąć z tronu; jeszcze większe cięgi zebrał jego brat, którego zepsucie i okrucieństwo stało się przedmiotem protestów, klątw, w końcu zaś – przyczyną skrytobójczej śmierci. W jej wyniku wywiązała się we Francji wieloletnia wojna stronnictw, burgundów i armaniaków.

Miniatura Mistrza od Antoniego Burgundzkiego umieszcza w centrum kotłowaninę płonących sylwetek, na przód wysuwa kadź z winem, którym próbowano gasić pożar, w tle zaś ukazuje rządek dam oraz Karola okrytego szatą jednej z nich.
Miniatura Mistrza od Antoniego Burgundzkiego umieszcza w centrum kotłowaninę płonących sylwetek, na przód wysuwa kadź z winem, którym próbowano gasić pożar, w tle zaś ukazuje rządek dam oraz Karola okrytego szatą jednej z nich.

Dwie powyższe historie dowodzą, jak daleko sięgnąć mogą skutki ludzkich uczynków i przedsięwzięć. Taniec Salome wydawał się tylko popisem umiejętności i emanacją urody tancerki, stał się jednak początkiem tragedii. Taniec dzikich miał być karnawałową zabawą, rytuałem związanym z zamążpójściem wdowy. Doprowadził do zmierzchu dynastii Walezjuszy we Francji, stał się wstępem do wojny domowej i rozprzężenia politycznego jednego z najpotężniejszych państw w Europie.

 

Zdjęcie główne: ilustracja z kroniki Froissarta, ok. 1470