artykuły kultura książki styl życia lente znaczy powoli

Sandor Marai, Księga ziół

Julia Wollner

Na wskroś śródziemnomorska książka, która pozwala mi rozpocząć dzień uważnie, świadomie. Dobrze.

Zioła są dla mnie jednym z synonimów Śródziemnomorza. Tam najpiękniej pachną, najrozłożyściej wzrastają, najlepiej leczą, łącząc swoją moc z potęgą słońca. I choć Sándor Márai jest autorem węgierskim, a nie włoskim czy greckim, jego słynna Księga ziół, opublikowana po raz pierwszy w roku 1943, jest lekturą na wskroś śródziemnomorską.

Czytam ją do śniadania, gdy w domu panuje rozgardiasz, a chwila skupienia nie może trwać dłużej, niż pięć minut. Tyle poświęcam jednej Sandorowej opowiastce, refleksji, przemyśleniu, których książka zbiera około setki. Jak dawny zielnik, miesza rośliny pospolite i egzotyczne; proste ludowe mądrości i rozważania godne największych filozofów. Pozwala mi rozpocząć dzień uważnie, świadomie. Dobrze.

zielnik marai

W Wielkim Tygodniu otwieram ją po raz kolejny, szukając wyciszenia przed Świętami i wypatrując wiosennej zieleni nie tylko za oknem, ale i w sobie.

*****

P.S. Jeśli ktoś jest ortodoksyjny i do śniadania czyta tylko teksty spisane przez rodowitych mieszkańców Śródziemnomorza, niech sięga po Rozmyślania Marka Aureliusza. Efekt będzie ten sam.