podróże sprawdzone adresy styl życia lente znaczy powoli

La Panella. Rzymskie śniadanie

Julia Wollner

Powiem Wam, gdzie udać się na leniwe sobotnie śniadanie, aby zachwycić nos aromatem pieczywa, wystawić twarz do słońca i po prostu pocieszyć się porankiem, który niespiesznie przekształci się w przedpołudnie. Najlepszy adres w Rzymie to zdecydowanie La Panella.

Jednym z moich najpiękniejszych rzymskich wspomnień, sprzed wielu, wielu lat, było mieszkanie tuż nad piekarnią. W gorące lipcowe poranki o świcie budził mnie zapach pieczywa i radosne okrzyki pracowników, tak pełne energii, że wstawałam z łóżka bez pomocy espresso. Przez uchylone okiennice do mojej sypialni zaglądało słońce, a aromat słodkich wypieków obiecywał, że czeka mnie kolejny cudowny dzień.

Podczas każdego prawie pobytu w Rzymie staram się wrócić do tamtych chwil. Zdarza mi się jednak mieszkać w lokum nad apteką, a nie piekarnią; zatrzymać w hotelu, a nie kameralnym mieszkanku. Dla chcącego jednak nic trudnego! Wiem bowiem, gdzie udać się na leniwe sobotnie śniadanie, aby zachwycić nos aromatem pieczywa, wystawić twarz do słońca i po prostu pocieszyć się porankiem, który niespiesznie przekształci się w przedpołudnie. Najlepszy adres to zdecydowanie La Panella. Blisko stuletnia piekarnio-kawiarnia, niedaleko stacji Vittorio Emanuele. Miejsce szykowne, a zarazem bez zadęcia, oferujące pyszne smaki, uroczą atmosferę i prawdziwie rzymską scenerię.

La Panella–L’Arte del Pane, bo tak brzmi pełna nazwa lokalu, znajduje się tuż obok ruin audytorium Mecenasa, przy ruchliwej Via Merulana. Wokół pysznią się eleganckie kamienice, a stonowane kolory ich fasad ożywiają liczne kwietniki z barwnymi roślinami. Przy chodniku masa samochodów, zaparkowanych oczywiście w zupełnie wariacki sposób; kilka skuterów i wiele, wiele spacerujących rzymian. Większość z nich bardzo elegancka, mimo że jest sobota rano; są też jednak zabiegani rodzice z dziećmi, a nawet kilku zupełnie swojsko wyglądających hipsterów, delektujących się swoim śniadaniem w spodniach od piżamy i nonszalancko zanurzających w cappuccino swoje podkręcone wąsy. Wszystko to skąpane w słońcu, bowiem stoliki ustawiono tu bezpośrednio na chodniku.


W środku, przy barze, tłum i hałas; za kontuarem uwijają się dwaj mistrzowie parzenia kawy, którymi zawiaduje fertyczna direttrice. Po rzymsku arogancka, po rzymsku urocza. Na moją prośbę sporządzenia mi cappuccino senza schiuma (ten pozorny kawowy oksymoron jest bardzo popularny w Wiecznytm Mieście!), niczym jej buchająca macchina da caffe’, funduje mi fuknięcie, a potem parsknięcie. Następnie rzuca – w bliżej nieokreślonym kierunku – że nie ma czasu na ceregiele. Jakieś 30 sekund później serwuje mi jednak idealnie gładką kawę bez grama pianki na wierzchu.

Zamawiam do niej jedno z wielu wspaniale wyglądających (i jeszcze lepiej smakujących) ciasteczek. Niestety cornetti już się skończyły, a w Panelli panuje zasada jednorazowego wypieku. Kto więc ma ochotę na rogalika, musi zawitać tu wcześnie rano. O jedenastej trzeba zadowolić się innymi smakołykami, jak czynią liczni goście, którzy w weekend schodzą się tu na śniadanie nawet w okolicy południa.

Czas w Panelli mija leniwie, ale jak wszystko, co dobre, rychło się kończy. O dwunastej trzydzieści stwierdzam, że czas pomyśleć o obiedzie…

La Panella, Via Merulana 59, 00185 Roma