artykuły styl życia osobiście lente znaczy powoli

O (nie)śmiałości

Julia Wollner

To, jak i kiedy odczuwamy wstyd czy zakłopotanie, jest silnie uwarunkowane kulturowo. Bez wątpienia więc osoby pochodzące z krajów śródziemnomorskich doświadczają go w innych sytuacjach, niż my, Słowianie; różna jest też skala tego odczucia.

Jestem okropnie nieśmiała. Mój mąż-południowiec wytyka mi to zawsze podczas wspólnych wojaży, ponieważ… nienawidzę pytać o drogę. Po raz kolejny dałam temu dowód w czasie tegorocznej majówki: prędzej bowiem spędzę długie godziny na szukaniu właściwego kierunku, niż zaczepię przypadkowego przechodnia. Jesteś jak majowa konwalia – mówi mój mąż i wcale nie jest to komplement. Cóż, przyznaję – wrodzona nieśmiałość, którą konwalie symbolizują, oraz towarzyszący jej brak pewności siebie to kiepskie cechy, gdy lubi się podróżować czy prowadzić intensywne życie zawodowe. I dobry powód, by na nowy tydzień oraz miesiąc złożyć sobie i Wam kolejne, bardzo konkretne życzenia.

 

Wstyd? Nie wiem, co to takiego

 

Oczywistością jest, że to, jak i kiedy odczuwamy wstyd, jest silnie uwarunkowane kulturowo. Bez wątpienia więc osoby pochodzące z krajów śródziemnomorskich doświadczają go w innych sytuacjach, niż my, Słowianie; różna jest też skala tego odczucia.

 

Przyjrzyjmy się dwóm nacjom, które znam najlepiej: Izraelczykom i Włochom. Czy codzienna interakcja z bliźnim, konieczność obrony własnego zdania, prośba o wskazówki czy pomoc może sprawiać im trudność? Wydaje się, że rzadko.

 

– Spoglądając wstecz na moje dzieciństwo, mogę śmiało powiedzieć, że nigdy nie czułem się wobec nikogo gorszy, a więc zawstydzony czy zakłopotany również. Zawsze miałem poczucie, że jestem zwycięzcą – mówi mi znajomy Izraelczyk z Tel Awiwu. – Moi dziadkowie przetrwali holokaust, mój naród stoczył i wygrał wiele wojen. To daje poczucie siły. Kolejnym czynnikiem jest fakt, że nasz kraj jest bardzo mały, więc na każdym polu kwitnie tu rywalizacja. Każdy musi pokazać, że jest lepszy od innych; wie więcej, wygląda lepiej. Te dwie okoliczności sprawiają, że większość Izraelczyków jest bardzo, bardzo pewna siebie. Naprawdę trudno jest nas czymkolwiek zakłopotać, zmieszać, skonsternować. Oczywiście czasami przybiera to kuriozalne rozmiary i staje się nieznośne. W codziennych sytuacjach jest jednak bardzo przydatne. Nie mam problemu z tym, by pokazać asertywność, walczyć o swoje w sprawach zawodowych, by porozmawiać z nieznajomym, wykonać trudny telefon, zapytać o radę, czy…

 

– …. zaczepić ładną dziewczynę – kończę za niego i od razu myślę o moich kolegach Włochach, którzy, choćby byli niezbyt atrakcyjni czy elokwentni, zwykle na każdym przyjęciu bez zażenowania podrywać będą najpiękniejszą z obecnych dziewcząt. Znam jednak mieszkańców Półwyspu Apenińskiego na tyle dobrze, by wiedzieć, że w ich przypadku często dużą rolę odgrywa kamuflaż. W kraju, w którym najważniejszym jest fare una bella figura, czyli robienie dobrego wrażenia, mało kto przyzna się do odczuwania mniej lub bardziej krótkotrwałego przeświadczenia o własnej ułomności. Jednak pewność siebie jest tam nierzadko przykrywką dla licznych kompleksów spowodowanych wymogami społeczeństwa. Społeczeństwa, które, pamiętajmy, wyznaje absolutny kult ciała, ale zarazem jest dumne z wiekowych tradycji kulturowych: poprzeczka postawiona jest więc wysoko na każdym polu. Na Półwyspie Apenińskim życie codzienne przypomina teatr; to właśnie tu powstało określenie gigione, oznaczające osobę – jak powiedzielibyśmy żartobliwie po polsku – zakochaną w sobie z wzajemnością; bardzo pewną siebie, upajającą się swoim własnym urokiem. Ktoś taki nigdy nie da po sobie poznać, że poczuł się przy nas zawstydzony czy skonfundowany; wewnątrz może jednak przechodzić prawdziwe katusze.

 

Za symbol nieśmiałości uważane są konwalie – kwiaty, które kwitną w maju.
Za symbol nieśmiałości uważane są konwalie – kwiaty, które kwitną w maju

 

Wrony, rzymianie i my

Jakie są wnioski z moich dzisiejszych rozmyślań? Jak zwykle najlepszy jest złoty środek, który też jest przecież wynalazkiem śródziemnomorskim, lepszym zresztą zapewne od zbytniej i często męczącej pewności siebie. Aura mediocritas proponowana przez Arystotelesa, a potem opiewana przez Horacego przyda się tak nam, bojaźliwym i skromnym Słowianom, jak i moim kochanym, ale momentami nieznośnym mieszkańcom Śródziemnomorza. A jednak, gdy przede mną i przed Wami kolejny dzień pracy i konieczność walczenia o swoje, życzę nam, byśmy wspomnieli słowa innego południowca, a dokładnie świętego Ambrożego, biskupa Mediolanu. Ukuł on przed wiekami popularne w wielu językach powiedzenie: si fueris Romae, Romano vivito more (“W Rzymie zachowuj się jak rzymianie”; po angielsku: “When in Rome, do as the Romans do”). Przekładając z łaciny na nasze: kiedy wejdziesz między wrony, musisz krakać tak jak one. W krajach śródziemnomorskich porzućmy swoją wrodzoną skromność i niechęć do wychodzenia przed szereg; spróbujmy naśladować mieszkańców Południa, którzy dużo rzadziej niż nasi rodacy wydają się zakłopotani i zmieszani. Nie wstydźmy się pytać, błądzić, prosić o pomoc.

 

Potem zaś, dla własnej korzyści, postarajmy się przenieść te nowe umiejętności na rodzimy grunt!