artykuły kultura historia podróże

“Przeznaczone do trwania przez wieki”. O mostach starożytnych

Karolina Janowska

Rzymscy budowniczowie pokryli powierzchnię Imperium siecią dróg, z których wiele zachowało się do dziś. Jednak o ile najstarsze drogi były kręte, aby ominąć przeszkody w postaci rzek czy przepaści, w późniejszym okresie „wyprostowały się” za sprawą cudu architektonicznego, jakim okazały się mosty. Na jednej tylko drodze, Via Claudia Valeria (Via Tiburtina), jednym z najstarszych traktów łączących Rzym z miejscowością Tibur, znajdowały się aż 43 mosty. Przez cały okres trwania republiki, a następnie cesarstwa, czyli niemal 1 300 lat, potomkowie Romulusa wznieśli około 900 kamiennych mostów, z których do dnia dzisiejszego, w całości lub we fragmentach, ostało się 400.

Jakkolwiek udoskonalony i doprowadzony do perfekcji, most jako konstrukcja nie jest tworem rzymskim. Już Egipcjanie, mieszkający nad największą i najdłuższą rzeką ówczesnego świata, opanowali umiejętność jego budowy. Rzecz jasna mosty w ich wykonaniu wznoszone były dużo bardziej prymitywną techniką. Od VI wieku p.n.e. nad Nilem stosowano prostą łukową konstrukcję, która przenosiła obciążenie na filary, dając w ten sposób możliwość zwiększenia ich rozpiętości. W kulturze egejskiej i minojskiej znane były mosty pod postacią zwykłego kamiennego bloku, który przerzucano nad rzeką lub nad przepaścią. Grecy zapoznali się z techniką łukową za pośrednictwem Persów, już po podbojach Aleksandra Wielkiego, nie zdołali jednak rozwinąć jej na tak wielką skalę, jak uczynili to Rzymianie.

Pierwsze stałe mosty na wielką skalę wznoszono w Babilonie, który w VII wieku p.n.e. pochwalić się mógł statusem najbardziej zaludnionego i de facto największego miasta ówczesnego świata. Wspaniała konstrukcja na siedmiu podporach z palonej cegły, kamienia i drewna spajanych żelazem i ołowiem, łączyła dwa brzegi Eufratu. Miała 115 metrów długości i, jak na owe czasy, stanowiła bez wątpienia cud świata. Mniej więcej w tym samym czasie w Rzymie powstał pierwszy most na drewnianych palach.

 

Umiejętność wznoszenia mostów przekazali Rzymianom, w ramach kulturowego dziedzictwa, inni wielcy budowniczowie i inżynierowie antyku, Etruskowie. Budowali je z kamienia, scalali za pomocą cementu i żelaznych sztab, a powierzchnię wykładali kamiennymi blokami. Mosty te z reguły miały od 3 do 20 metrów szerokości, a ich boki zabezpieczano kamienną balustradą. Co ciekawe, większość mostów posiadała wytyczoną część dla ruchu kołowego (iter) oraz chodniki dla pieszych (decursoria). Na zdjęciu: most etruski w Vulci
Umiejętność wznoszenia mostów przekazali Rzymianom, w ramach kulturowego dziedzictwa, inni wielcy budowniczowie i inżynierowie antyku, Etruskowie. Budowali je z kamienia, scalali za pomocą cementu i żelaznych sztab, a powierzchnię wykładali kamiennymi blokami. Mosty te z reguły miały od 3 do 20 metrów szerokości, a ich boki zabezpieczano kamienną balustradą. Co ciekawe, większość mostów posiadała wytyczoną część dla ruchu kołowego (iter) oraz chodniki dla pieszych (decursoria). Na zdjęciu: most etruski w Vulci

Poza mostami drewnianymi i kamiennymi starożytni znali także mosty pontonowe, stosowane najczęściej podczas kampanii wojskowych. Do najsłynniejszych należy bodajże konstrukcja Mandroklesa z Samos wzniesiona w 514 roku p.n.e. dla perskiego władcy Dariusza, który w ten sposób pokonał Hellespont i ruszył na Grecję. Mandrokles wykorzystał zapewne projekt mostu pontonowego, który zastosowano podczas kampanii wojskowych Cyrusa Wielkiego – tenże władca przeszedł do historii jako pierwszy użytkownik mostów pontonowych na rzece Syr-darii w 529 roku, o czym zaświadcza Herodot. Drugi najsłynniejszy most pontonowy przez Hellespont wykorzystał Kserkses w roku 480 p.n.e.

 

Most na Renie

Aby zrozumieć, czym była umiejętność konstruowania mostów, warto pokusić się o przywołanie relacji z kampanii Juliusza Cezara w Germanii. W latach 58–52 p.n.e. Cezar prowadził działania wojenne w Galii. W roku 55 p.n.e. doszło do większego konfliktu z jednym z plemion germańskich, Ubiami, którzy wbrew zakazowi Cezara uparcie osiedlali się w Galii, czyli po niewłaściwej, z punktu widzenia galijsko-rzymskiego, stronie Renu. Aby raz na zawsze nauczyć Germanów posłuszeństwa, Cezar postanowił przeprawić się przez Ren i poskromić Ubiów na ich własnej ziemi. Znamiennym jest fakt, że przed Cezarem żaden Rzymianin nie postawił nigdy stopy na prawym brzegu Renu, który stanowił niepisaną granicę między Galią, znajdującą się wówczas częściowo pod rzymską okupacją, a Germanią, stanowiącą rubieże znanego wówczas świata. Decydując się na taki wyczyn, Cezar ustanawiał nowy porządek świata. O swoim genialnym ze strategicznego punktu widzenia manewrze wielki wódz tak pisał  księdze IV Wojny galijskiej:

Cezar postanowił z wymienionych przyczyn przekroczyć Ren; ale był zdania, że przeprawa na statkach nie jest zbyt bezpieczna i nieodpowiednia dla godności zarówno jego własnej, jak i ludu rzymskiego. Chociaż przy budowie mostu mogły zaistnieć bardzo poważne trudności z powodu szerokości, bystrości i głębokości rzeki, uważał jednak, że należy podjąć ten wysiłek (…) (Caes. De bello gallico IV 17, 1-3).

Dzisiejszy widok na Ren w Niemczech
Dzisiejszy widok na Ren w Niemczech

 

Z przeprowadzonych w XX wieku szczegółowych analiz wynika, że historyczny most Cezara na Renie mógł liczyć 400 metrów długości i od 7 do 9 metrów szerokości przy głębokości rzeki sięgającej 9 metrów. Chodziło więc o solidną konstrukcję, jakkolwiek o prawdziwej wirtuozerii w budowaniu drewnianych mostów rzecznych nie może być jeszcze mowy. Na Germanach całe przedsięwzięcie wywarło jedno duże wrażenie, również ze względu na rekordowo krótki czas powstania – według Cezara cała budowa miała zostać ukończona w ciągu dziesięciu dni. Co więcej, dokonali jej zwykli legioniści, oczywiście pod kierunkiem doświadczonych inżynierów. Wznieśli most pod presją czasu, pod czujnym okiem wodza, w niesprzyjających warunkach środowiskowych i w obliczu ciągłego zagrożenia ze strony wroga. Jak wielce prestiżowym okazało się to wydarzenie oraz przekroczenie Renu świadczy fakt, że za to historyczne dokonanie Cezar otrzymał owację w Senacie, który na tę okoliczność (oraz z powodu poskromienia plemion germańskich na ich własnej ziemi) zarządził aż 14 dni świątecznych.

 

Most na Dunaju

Rzymianie wznosili wspaniałe mosty nie tylko na Tybrze. Przerzucali je przez większe i mniejsze rzeki Italii, a gdy granice Imperium sięgnęły daleko poza Półwysep Apeniński i na północy oparły się o Dunaj, również i ta rzeka została chwalebnie przekroczona przy wykorzystaniu najbardziej chyba zdumiewającego mostu w starożytnym świecie.

Gdy cesarz Trajan prowadził wojny przeciwko Dakom pod wodzą Decebala, stwierdził w pewnym momencie, że ze względów strategicznych należy powtórzyć sławetny wyczyn Cezara sprzed półtora wieku i pobić wroga na jego własnej ziemi. Dunaj do tej pory przekraczany był tylko przy użyciu mostów pontonowych, wzorowanych na wspomnianych już mostach perskich. Jednak podczas drugiej wyprawy w latach 103–105 n.e. cesarz doszedł do wniosku, że dużo lepszym rozwiązaniem będzie wzniesienie mostu z prawdziwego zdarzenia. Tak też się stało. Nadzór nad budową tego obiektu przypadł w udziale jednemu z największych inżynierów i architektów antyku, twórcy Forum Trajana i jego słynnej kolumny, Apollodorowi z Damaszku. Ów rzymski Fidiasz zatrudniony był na stałe przez cesarza jako jego nadworny architekt; Trajan zabierał go na wyprawy wojenne, gdyż jego umiejętności stanowiły nierzadko o zwycięstwie lub przegranej. Podczas wojny z Decebalem Apollodor dał przykład geniuszu, łącząc w kunsztowny i niezwykły sposób drewniane przęsła z kamiennym filarem.

Relief na kolumnie Trajana – w głębi widać omawiany most. Rekonstrukcję przęsła Mostu Trajana w postaci makiety można dziś obejrzeć w Muzeum Żelaznych Wrót w Turnu Severin. Cały most osiągał długość 1135 m długości, szerokość 13 do 19 metrów, a wznosił się około 46 metrów nad poziom Dunaju.
Relief na kolumnie Trajana – w głębi widać omawiany most. Rekonstrukcję przęsła Mostu Trajana w postaci makiety można dziś obejrzeć w Muzeum Żelaznych Wrót w Turnu Severin. Cały most osiągał długość 1135 m długości, szerokość 13 do 19 metrów, a wznosił się około 46 metrów nad poziom Dunaju.

Most, a raczej jego pozostałości, znajdują się obecnie w miejscowości Turnu Severin w Rumunii, tuż przy granicy z Serbią. Odkryto go w XIX wieku, a w 1909 roku postanowiono rozebrać 2 jego filary, gdyż zagrażały żegludze rzecznej pod Dunaju. Tym samym poznano niezwykłą technikę budowy tego dziwnego obiektu. Ponieważ była ona dość skomplikowana, powiemy jedynie, że same filary, będące połączeniem betonu z kamiennymi płytami, stanowiły potężną konstrukcję o wymiarach 18 na 33 metry każdy, a drewniane przęsła, znane jedynie z opisów Kasjusza Diona oraz z reliefu na Kolumnie Trajana, składały się z 3 równoległych łuków połączonych rozpórkami. Nawierzchnia mostu również była wykonana z drewna. Dlaczego Apollodoros z Damaszku zdecydował się na tak śmiałe i dziwne rozwiązanie? Odpowiedź brzmi: z przyczyn czysto strategicznych, aby w razie konieczności można było go szybko spalić i nie narażać się na kontratak ze strony Daków. Wojny z Decebalem okazały się zbyt wielkim wysiłkiem, a triumf zbyt wielką nagrodą, by cesarz mógł pozwolić sobie na ich zaprzepaszczenie.

Most na Tagu

Naszą opowieść o mostach kończymy w Hiszpanii, gdzie nad Tagiem do dziś wznosi się jedna z piękniejszych rzymskich konstrukcji tego typu. Warto wspomnieć, że mostów z czasów Imperium Romanum zachowało się na Półwyspie Iberyjskim znacznie więcej, jednak most w Alcántara jest wyjątkowy z kilku powodów. Przede wszystkim był (i jest) to most de facto niezniszczalny, jako że zburzenie jednego przęsła nie powodowało zawalenia się mostu i wszelkie próby jego zrujnowania, choćby w trakcie wojen napoleońskich, spaliły na panewce. Zachwyt budzić mogą imponujące rozmiary mostu, który pozostaje bez wątpienia największą tego typu rzymską budowlą w Hiszpanii – liczy sobie 194 metry długości, jezdnia była szeroka na 8 metrów, a wysokość wynosiła 47 metrów nad poziomem rzeki. Na środku mostu znajduje się 14-metrowy łuk triumfalny.

Nazwa hiszpańskiego miasta Alcántara (region Estremadura) pochodzi od arabskiego słowa  القنطرة al-kantara, oznaczającego most.
Nazwa hiszpańskiego miasta Alcántara (region Estremadura) pochodzi od arabskiego słowa
القنطرة al-kantara, oznaczającego most.

W starożytności most wyposażony był w obustronne chodniki dla pieszych, zwieńczone ażurowymi balustradami. Warto dodać, że 2 środkowe przęsła liczyły sobie 30 metrów rozpiętości, co było możliwe dzięki zastosowaniu cementu. Budowla na Tagu, wzniesiona w  w latach 104–106 n.e i dedykowana Trajanowi, po dziś dzień sprawia niesamowite wrażenie, chociaż liczy sobie już 2 000 lat. Jego budowniczy, Gajusz Juliusz Lacer, który do tego stopnia umiłował swe dzieło, że kazał się pochować w jego pobliżu, wyrył na jednym z łuków następujący napis: PONTEM PERPETUI MANSURUM IN SAECULA MUNDI FECIT DIVINA NOBILIS ARTE LACER, co znaczy „Most przeznaczony do trwania przez wieki nieskończonego świata sztuką boską wzniósł Lacer”. Czyż nie przypomina to pieści Horacego i jego słynnego Exegi monumentum aere perennius?

 

Istotnie, każdy z wielkich budowniczych rzymskich mostów pozostawił po sobie pomnik trwalszy niż ze spiżu – bo wzniesiony za pomocą cementu, drewna i kamiennych bloków, które nierzadko trwają po dziś dzień, pomimo upływu dwudziestu długich wieków.

Zdjęcie główne: most z Alcántara, fot. Dantla / Wikimedia, GFDL