kultura historia

Pytia z gaju laurowego. Kapłanka, która rządziła Grecją

Beata Zatońska

Przyszłość fascynuje do tego stopnia, że czasem przysłania teraźniejszość. W pogoni za szczęściem, które ma nadejść, nie doświadczamy tego, co jest tu i teraz. Nic więc dziwnego, że jasnowidze, wróżki i astrologowie cieszą się od wieków niesłabnącą popularnością, a nasze podejście do sprawy nie tak znowu bardzo różni się od tego, które wykazywali starożytni Grecy. Podczas gdy my czytamy horoskopy w prasie i internecie albo wydajemy fortunę na wróżbiarskie seanse, oni odczytywali przyszłość, wpatrując się w dym czy kształt kluczy ptaków.

Kobieta wijąca się w konwulsjach wyrzuca z siebie potok niezrozumiałych słów – taki obraz wieszczących przyszłość kapłanek ze świątyni Apollina w Delfach utrwalił się w powszechnej wyobraźni. Podobno były na nieustającym, jak byśmy dzisiaj powiedzieli, haju. Pytie, bo tak je nazywano, istniały naprawdę. Pisali o nich poeci i historycy, a pozostałości delfickiej świątyni przyciągają do Grecji, na zbocza góry Parnas, tłumy turystów i naukowców. Wiele pytyjskich tajemnic pozostaje jednak nieodkrytych. Kamienie milczą, a świadectwa sprzed setek lat bywają mylnie interpretowane.

Świat starożytności był przesiąknięty magią. Opowieści o wróżbach, wieszczach i przepowiedniach można znaleźć u twórców tej miary, co Platon, Cyceron i Horacy; wspominali o nich także antyczni dramatopisarze. Ze światowy scen teatralnych nadal rozbrzmiewają dramatyczne słowa Edypa spisane przez Sofoklesa. Król Teb opowiada, jak, dowiedziawszy się, że jest podrzutkiem, nie dał temu wiary, i udał się do Pytii w Delfach. A tam Apollo poraził mnie wróżbą, że z własną matką będę dzielił łoże, że spłodzę dzieci i gdzieś na rozstaju zabiję ojca. Uciekłem z Koryntu przed taką hańbą. (Król Edyp, tłum. K.Morawski). Jak wiemy, wieszczba spełniła się co do joty. Z natchnionymi przez bogów profetami nie ma bowiem żartów.

Wróżbiarstwo to nie czary
Nie znam doprawdy żadnego narodu ani tak dalece wykształconego i oświeconego, ani tak bardzo dzikiego i na tyle nieokrzesanego, iżby nie przejmował się, że przyszłość można przepowiadać i że niektórzy ludzie są w stanie widzieć ją i wieszczyć – pisał Cycero we wstępie do dialogu O wróżbiarstwie (tłum. W. Kornatowski). W starożytności wróżenie nie było uważane za sztukę magiczną – nie chodziło bowiem o zaklinanie tego, co ma nastąpić, ale o poznanie przyszłości  i odpowiednie się do niej przygotowanie. Wróżbiarstwo było sztuką oficjalną i demokratyczną – korzystali z niej zwykli ludzie, arystokraci, myśliciele, artyści i monarchowie. Nie do pomyślenia było, by wódz ruszył na wojnę, nie zapytawszy się uprzednio wieszcza lub wieszczki, co go czeka. Inna sprawa, że usłyszane słowa często interpretowano na swoją korzyść, a potem gorzko tego żałowano.
Tak było z jedną z najsłynniejszych przepowiedni, cytowaną przez Ryszarda Kapuścińskiego w Podróżach z Herodotem. Pyszny Krezus, król Lidii, wszczął w 574 r. p.n.e. wojnę z potężnym władcą Persji Cyrusem. Zanim wyruszył na front, zapytał wyrocznię delficką o powodzenie militarnego przedsięwzięcia, i usłyszał, że jeśli zaatakuje Persów, zniszczy wielkie państwo. Tak się też stało. Zniszczył… Lidię. Jak pisał Kapuściński, gdy poskarżył się na kłamliwą wróżbę, usłyszał zdanie, które stanowić będzie trzecie prawo Herodota: “Przeznaczonego losu nawet bóg nie może uniknąć”. Krezus odpokutował za grzech swojego prapradziada, który jako kopijnik Heraklidów, folgując zdradzie niewieściej, zamordował pana swego i posiadł jego godność, a wcale mu się nie należała. Aczkolwiek Apollo wysilał się, aby ciążące nad nim nieszczęście spełniło się dopiero na potomkach Krezusa, a nie na nim samym, nie zdołał jednak odwrócić przeznaczeń… To była odpowiedź Pytii dana Lidyjczykom… którzy obwieścili ją Krezusowi. On wysłuchał jej i poznał, że wina jest po jego stronie, a nie po stronie boga (Podróże z Herodotem, Czytelnik, 2016).

 

Najsłynniejszy bodaj wizerunek Pytii to zatroskana młoda dziewczyna o ładnej, delikatnej buzi. Namalował ją ponad 500 lat temu Michał Anioł na sklepieniu Kaplicy Sykstyńskiej. Jest najpiękniejszą i najmłodszą z pięciu Sybilli, czyli jasnowidzących, które artysta umieścił w bocznych partiach fresku. Jej cztery towarzyszki to Sybille Perska, Kumańska, Erytrejska i Libijska. Żadna z nich nie jest w stanie szału. Tak je widział renesansowy mistrz.
Najsłynniejszy bodaj wizerunek Pytii to zatroskana młoda dziewczyna o ładnej, delikatnej buzi. Namalował ją ponad 500 lat temu Michał Anioł na sklepieniu Kaplicy Sykstyńskiej. Jest najpiękniejszą i najmłodszą z pięciu Sybilli, czyli jasnowidzących, które artysta umieścił w bocznych partiach fresku. Jej cztery towarzyszki to Sybille Perska, Kumańska, Erytrejska i Libijska. Żadna z nich nie jest w stanie szału. Tak je widział renesansowy mistrz.

Wszystko przepowiada przyszłość
Antyczne wróżbiarstwo działało dwutorowo, dzieląc się na sztuczne i naturalne. Jak tłumaczył Stefan Oświecimski w książce pt. Zeus daje znak, Apollo wieszczy osobiście (Ossolineum, 1989), pierwsze posługuje się różnego rodzaju znakami, wymagającymi z reguły objaśnienia ze strony wyspecjalizowanych w tym zakresie interpretatorów; drugie zaś pochodzi bezpośrednio od samych bogów, czyli z boskiego natchnienia, bez udziału znaków zewnętrznych, a jeśli czasem takie zachodzą, to pełnią one wyłącznie uboczną rolę wieszczej podniety. Starożytni wróżyli więc m.in. z lotu ptaków (ornitomantyka); z szumu liści i gałęzi drzew (dendromantyka); z wnętrzności zwierząt (higroskopia) i z tego, jak one się paliły (empyromantyka); z wosku (keromancja); z ręki (chiromancja); z lustra (katoptromantyka), itp., itd. Wieszcze nie potrzebowali rekwizytów. Jak tłumaczy Oświecimski, starożytni wierzyli, że już w samej naturze człowieka tkwi jakaś pierwiastkowa zdolność do przeczuwania przyszłości, ale w stopniu na tyle niedoskonałym i niepełnym, że jej ujawnienie nie może się obejść bez dalszej i głębszej podniety boskiej wywołanej zazwyczaj w pewnej szczególnej sytuacji życiowej. Dusza ludzka wówczas, wchodząc w bliższy kontakt z bóstwem, wpada w stan uniesienia czy podniecenia, zwany ekstazą, a graniczący niekiedy wprost z szałem. Istniała grupa jasnowidzów, którzy wieszczyli spontanicznie, jak Terezjasz czy Kasandra. Inni, a właściwie inne, bo były to zazwyczaj kobiety – to kapłani i kapłanki związane ze świątyniami. Do tej drugiej grupy należały wszystkie Sybille, w tym te najsłynniejsze z sanktuarium w Delfach. Starogreckim bogiem wieszczącym był przede wszystkim Zeus, który zezwolił na to także Apollinowi; w jego ślady poszli Dionizos i Atena.

Wąż w pępku świata
Delfy, grecka stolica przepowiadania przyszłości, leżały w centrum hellenistycznego świata; starożytni uważali je wręcz za jego pępek. Nie bez powodu w delfickiej świątyni Apollina znajdował się stożkowaty kamień, opleciony siatką misternych płaskorzeźb, zwany omfalos, czyli pępek właśnie. Dziś możemy oglądać go w delfickim muzeum. To przy nim miały się spotkać dwa orły, wypuszczone przez Zeusa z przeciwległych krańców Ziemi, wyznaczając jej środek.

W epoce klasycznej Delfy były dobrze prosperującym, bogatym państwem-miastem. Leżą u stóp Parnasu, nieopodal Zatoki Korynckiej. Od Aten dzieli je 165 km. Mieszkańcy Delf czcili przede wszystkim Apollina i Dionizosa. Ten ostatni – dziki bóg płodności i wina przejmował władzę nad miastem podczas trzech zimowych miesięcy; pozostała część roku należała do pięknego boga światła, życia i sztuki, opiekuna muz.

 

Świątynia Apollina, gdzie wieszczyły Pytie, znajdowała się w głębokiej dolinie u stóp monumentalnego, pokrytego śniegiem Parnasu, uważanego za siedzibę tego boga i dziewięciu muz. Okolica tajemnicza i surowa, położona na terenie wulkanicznym. Ze szczelin w spękanej ziemi, według cześci antycznych pism, wydobywały się tam odurzające opary – współczesne badania wykazują, że zawierały prawdopodobnie etylen i jego pochodne. Miejsce to upodobali sobie bogowie. Apollo przejął je od bogini Gai – wg jednych wersji dostał, wg innych – odebrał siłą. Wcześniej zaś musiał pokonać węża, wieszczącego demona, zwanego Pytonem. Oto, jak o walce boga z potworem opowiadał Homer: Ta cała kompania artystów z Attyki wielbi ciebie nieopodal śnieżnoszczytej skały, synu wielkiego Zeusa, sławny [kitarzysto], który objawiasz wszystkim nieomylne i prawdziwe wróżby, gdy oto zdobyłeś wieszczy trójnóg [strzeżony przez obmierzłego węża] a [swymi strzałami] zraniłeś lśniącą i skręconą [bestię, aż potwór] z potężnym, dzikim sykiem [w końcu wyzionął ducha]. (Hymny delfickie za pantheion.pl). Według jednej z interpretacji, to właśnie od imienia bestii miało wziąć się miano kapłanek Apollina w Delfach. Niektórzy badacze szukają etymologii słowa “Pytia” w greckim czasowniku “pytać” lub w podobnie brzmiącym “gnić” – butwiejące zwłoki Pytona miały być źródłem oparów oszałamiających kapłanki.

Górska pielgrzymka
Delfy szybko stały się celem licznych pielgrzymek. Spragnieni wiedzy o przyszłości ludzie wędrowali przez malownicze i groźne tereny, pełne grot i jaskiń. Zanim dotarli do świątynnego kompleksu, obmywali się w przejrzystych, zimnych wodach źródła Kastalii. Ku Kastalii srebrzystym wodom idźcie i w czystych rosach wykąpani wchodźcie do świątyni – pisał Eurypides w tragedii Ion (cytat za książką Oświecimskiego – przyp. autorki). Potem należało złożyć ofiarę w świątyni; jeżeli wróżba z wnętrzności miała charakter pomyślny, można się było zwrócić do Pytii.

Dzisiaj Delfy to przede wszystkim hotelowe i restauracyjne zaplecze dla starogreckiego kompleksu świątynnego. Turyści jedzą tam i śpią, a w dzień tłoczą się wśród starożytnych ruin. Obejrzeć świątynię Apollina i przejść świętą drogą, która prowadzi do miejsca, gdzie siedząca na trójnogu kapłanka wygłaszała przepowiednie, można we względnym spokoju jedynie poza sezonem. Dodatkową zachętą jest fakt, że od 1 listopada do końca marca ceny biletów do muzeum i stanowiska archeologicznego spadają o połowę.

Wybranki Apollina
Cichy trans jest udziałem spowitej w pomarańczowo-czerwone szaty Pytii z obrazu prerafaelity Johna Colliera. Sportretowana przez niego kobieta siedzi na wysokim trójnogu nad szczeliną skalną, z której wydobywa się dym. W jednej ręce ma miskę z wodą, w drugiej – gałązkę wawrzynu. Trójnóg, woda ze źródła Kastalii i laurowe liście to wszak wróżebne atrybuty Pytii.
O Pytiach wiele pisał Plutarch, kapłan Apollina. Musiały być mieszkankami Delf. Początkowo wybierano je spośród córek szlachetnych rodzin, w czasach późniejszych wywodziły się także z ludu – to dlatego najstarsze wróżby wypowiadane były eleganckim heksametrem, a później pytyjskie wieszczby potrzebowały tłumaczy.

Pierwsze jasnowidzące były młodymi dziewczynami, które swoje dziewictwo składały w ofierze Apollinowi – do czasu, gdy jedna z nich została porwana i zgwałcona. Wtedy roztropni delfijczycy doszli do wniosku, że Pytiami będą kobiety dojrzałe, mniej pociągające dla młodzieńców o gorącej krwi. Boską służbę pełniły w majestatycznej świątyni Apollina, gdzie w adytonie, czyli miejscu dostępnym tylko kapłanom, w którym płonął wieczny ogień, znajdował się m.in. złoty posąg boga i symboliczny grób Dionizosa. Na nudę nie narzekały, bo do Delf nieustająco ciągnęły tłumy. Jak pisał Plutarch cytowany przez Oświecimskiego, w czasach największej popularności wyroczni petentów przyjmowały na przemian dwie Pytie, a bywało, że pracowała też trzecia, rezerwowa.

Pytia widziana oczami Jacka Malczewskiego (dziś we Lwowskiej Galerii Sztuki). Jest spokojna i uśmiechnięta. Co do wróżebnego szału i histerii wieszczek zdania są podzielone. Jak podkreśla Oświecimski: Najobszerniejszy i najbardziej szokujący obraz niesamowitego wręcz delirium Pytii dali dopiero pisarze chrześcijańscy: Klemens Aleksandryjski, Orygenes, Euzebiusz z Cezarei w Palestynie i przede wszystkim ojciec Kościoła Jan Chryzostom, arcybiskup Konstantynopola.
Pytia widziana oczami Jacka Malczewskiego (dziś we Lwowskiej Galerii Sztuki). Jest spokojna i uśmiechnięta. Co do wróżebnego szału i histerii wieszczek zdania są podzielone. Jak podkreśla Oświecimski: Najobszerniejszy i najbardziej szokujący obraz niesamowitego wręcz delirium Pytii dali dopiero pisarze chrześcijańscy: Klemens Aleksandryjski, Orygenes, Euzebiusz z Cezarei w Palestynie i przede wszystkim ojciec Kościoła Jan Chryzostom, arcybiskup Konstantynopola.


Trójnóg, wawrzyn i święta woda

Jak podają mity, z trójnogu zrzucił Pytię krewki Herakles, rozgniewany, że kazała mu iść do nielubianego kuzyna Erysteusza, który miał mu zlecić 12 pokutnych prac. Narozrabiawszy w świątyni, heros zabrał ze sobą święty stołek na trzech nogach. Apollin dogonił go jednak i odzyskał swoją i Pytii własność. Trójnóg obdarzony był mocą magiczną. W złoconej misie, która służyła Pytiom za siedzisko, przechowywano kiedyś zęby i kości pokonanego przez Apollina Pytona; nogi, na których stał trójnóg, oplecione były skórą węża. Wspomniana misa, zwana też holmosem, służyła nie tylko do siedzenia – palono w niej kadzidło i ciągnięto z niej wróżebne losy. Sygnałem wskazującym na to, że Pytia zaczynała wieszczyć, było drżenie trójnoga.

Drugim atrybutem kapłanek były aromatyczne liści laurowe, poświęcone Apollinowi. Drzewa bobkowe rosły na terenie całego kompleksu świątynnego. Pytia przed wieszczeniem przeżuwała liście – jedni twierdzą, że po to, by się oczyścić, inni, że zawarte w nich związki chemiczne pomagały wieszczce wprowadzić się w ekstazę. Potem potrząsała gałęziami lauru i tym samym wzywała Apollina. Laur pełnił też funkcję kadzidła i wypełniał aromatycznym dymem miejsce, w którym zasiadała wieszczka. Podczas seansu popijała ona świętą wodę z Kastalii – tę samą, w której obmywali się ludzie przybywający do Delf. Miała ona moc oczyszczenia i uspokajała; wzmagała też dar jasnowidzenia.

Dziś już w Delfach Pytii nie spotkamy; pozostała jednak wieczna tęsknota za poznaniem prawdy o przyszłości i liczne dzieła sztuki ukazujące delfickie kapłanki. Podróż ich śladami można rozpocząć w Polsce i ruszyć śladami cyklu obrazów Pytia, które malował Jacek Malczewski – jeden z nich zobaczyć można w Muzeum Narodowym w Kielcach, inny – w Krakowie. Potem obierzmy już kierunek “Rzym i Kaplica Sykstyńska”; dalej szlak niech wiedzie nas do Grecji, aż do Delf.

 

Zdjęcie główne: świątynia Ateny w Delfach, fot. Any Hay / Flickr, CC BY 2.0