kultura ludzie

Luciano Pavarotti. 4 rzeczy, których nie wiedziałeś o wielkim tenorze

Julia Wollner

W kinach lada dzień oglądać będzie można film o Pavarottim wyreżyserowany przez Rona Howarda; ja do 5 sierpnia goszczę co poniedziałek w radiu RMF Classic, opowiadając o artyście w audycji Magdy Miśki-Jackowskiej. Specjalnie dla Was zebrałam też 4 ciekawostki, które przybliżą postać modeńskiego Maestra.

1 Luciano Pavarotti miał trzy wielkie pasje: muzykę, jedzenie i piłkę nożną

O ile wszyscy znamy rezultaty miłości Pavarottiego do śpiewania, o tyle nie każdy wie, że wielki tenor pałał również gorącym uczuciem do sportu. Jako młody chłopak marzył o tym, by zostać zawodowym piłkarzem, co nie bardzo podobało się jego matce, która przekonywała, że rozsądniejszym wyborem będzie podjęcie pracy nauczyciela. Luciano postanowił więc połączyć przyjemne z pożytecznym – zatrudnił się w szkole jako instruktor wychowania fizycznego. W wolnych chwilach namiętnie śpiewał w chórze Corale Rossini. Po dwóch latach pracy z dziećmi uznał, że nie może opierać się dłużej swojemu zamiłowaniu do muzyki. Do końca życia interesował się jednak piłką; pozostał też wiernym kibicem Juventusu Turyn.

O pasji Pavarottiego do jedzenia świadczyła bez wątpienia jego tusza. Pochodzący z regionu uważanego za kulinarne serce Italii śpiewak nie wyobrażał sobie życia bez tradycyjnych produktów swojej ziemi – wina Lambrusco, parmezanu, octu balsamicznego, oliwy i makaronu. Zdarzało mu się występować w telewizji w roli kulinarnego eksperta, a jego asystent niejednokrotnie podkreślał, że podczas tras koncertowych zawsze zatrzymywali się w hotelach, w których istniała możliwość wynajęcia pokoju z kuchnią. Znana jest również zabawna anegdota o zamiłowaniu tenora do słodyczy. Kiedy, ze względów zdrowotnych, lekarz nakazał Pavarottiemu przejście na dietę, zezwalając, w ostateczności, na spożycie jednej bezy dziennie, śpiewak uznał, że jej rozmiar nie został sprecyzowany. U swojego cukiernika zamawiał więc nierzadko wielkie bezy o wadze… pół kilograma.

Luciano Pavarotti w 1972 roku.
Luciano Pavarotti w 1972 roku. Był przystojny, miał zaraźliwy śmiech i wielki apetyt na życie, a w jego głosie, jak pięknie powiedział José Carreras, słychać było słońce. Jako młody chłopak pomagał kolegom podrywać dziewczęta, śpiewając z ukrycia, schowany w modeńskich arkadach, podczas gdy oni udawali występ na ulicy

 

2 Najsłynniejszy włoski tenor miał mleczną siostrę – również śpiewaczkę

Luciano Pavarotti, jak zresztą większość Włochów, był osobą szalenie rodzinną. Przez całe życie pozostawał w bliskich relacjach z rodzicami, szczególnym podziwem darząc ojca, Fernanda – piekarza marzącego o śpiewaniu. Mówi się, że Fernando Pavarotti obdarzony był głosem lepszym, niż jego syn; niestety zabrakło mu szczęścia w zbudowaniu muzycznej kariery. Matka artysty pracowała w modeńskiej fabryce tytoniu. Jedna z jej bliskich koleżanek, również tam zatrudniona, urodziła dziecko – córeczkę Mirellę – w tym samym roku. Maluchy chowały się razem, oddawane przez kobiety do jednej mamki, która karmiła je piersią podczas matczynej nieobecności. Po latach wybitna śpiewaczka Mirella Freni – bo to ona była mleczną siostrą Luciana – wielokrotnie żartowała, że potężne gabaryty Pavarottiego wynikały z faktu, że mamka zawsze karmiła go jako pierwszego.

Fot. Kingkongphoto & www.celebrity-photos.com from Laurel Maryland, USA
Artysta był wielkim patriotą. Podczas dłuższego pobytu w USA tak bardzo tęsknił za Włochami, że zaczął uwieczniać ukochane zakątki na płótnie malarskim. Fot. Kingkongphoto & www.celebrity-photos.com / Wikimedia, CC BY-SA 2.0

 


3 Pavarotti był śpiewakiem-rekordzistą

 

Pavarottiego bez wątpienia zaliczyć należy do najbardziej kochanych artystów w historii. Bezgraniczne uwielbienie fanów to jednak nie jedyne “rekordowe” osiągnięcie tenora, który ma w swoim dorobku dwa najprawdziwsze rekordy Guinnessa! Pierwszy z nich dotyczy największej liczby tzw. curtain calls, czyli wychodzenia na scenę na życzenie publiczności, już po zakończonym występie. Po występie w Deutsche Oper w Berlinie w lutym 1988 roku oklaskiwano go przez godzinę i 7 minut, a zza kurtyny wywołano 165 razy (!). Drugi rekord przyznano mu za najlepiej sprzedający się album z muzyką klasyczną, The Three Tenors in Concert, który nagrał wraz z Placidem Domingo i José Carrerasem.

Z innych niezwykłych wyników Pavarottiego warto wspomnieć o jego częstym… odwoływaniu koncertów. Niektórzy nazywali go wręcz “królem odwoływania”. Jak nietrudno się domyślić, wycofywanie się z przedstawień i recitali spowodowało napięte stosunki z niektórymi domami operowymi. Dyrektorka Lyric Opera of Chicago, Ardis Krainik, wyjawiła, że w ciągu 8 lat współpracy Pavarotti odwołał aż 26 z planowanych 41 wystąpień!

Najpiękniejszym rekordem Pavarottiego była jednak jego działalność charytatywna i zebranie sumy przeszło półtora miliona dolarów na potrzeby uchodźców. ONZ nagrodziła go za to specjalnym wyróżnieniem.

Pavarotti ze swoją ulubioną białą chusteczką na otwarciu olimpiady w Turynie w 2006 roku
Pavarotti ze swoją ulubioną białą chusteczką na otwarciu olimpiady w Turynie w 2006 roku, fot. Mariomanias / Wikimedia, CC BY-SA 4.0, original photo in colors

 

4 Genialny śpiewak był bardzo przesądny


Pavarotti zdecydowanie podpisywał się pod popularnym włoskim twierdzeniem, że lepiej być przesądnym, niż nie być. Jak większość swoich rodaków, bał się przechodzenia pod drabiną, unikał rozsypania soli i nie przepadał za liczbą 17. Był głęboko przekonany o tym, że kolor fioletowy przynosi pecha – nie chciał występować z Mirellą Freni ubraną w sukienkę tej barwy, choć śpiewaczka zapewniała go, że tkaninie bliżej do różu niż fioletu. Pierwsza żona artysty, Adua Veroni, twierdziła, że ze względu na swą nieobecność przy szczęśliwym narodzeniu pierwszej córki (Pavarotti świętował wówczas sukces Rigoletta), nie zdecydował się towarzyszyć jej także podczas kolejnych porodów – skoro pierworodna urodziła się zdrowa, to nie należało nic zmieniać w przebiegu tych niezwykłych chwil. Mirella Freni twierdzi, że nawet uwielbienie śpiewaka dla jedzenia należy przypisać jego przesądności. – Kto wie, czy nie uważał, że skoro odniósł sukces jako osoba z nadwagą, to lepiej, żeby tak zostało – zastanawiała się głośno w jednym z filmowych dokumentów poświęconych artyście.

Najsłynniejszym scenicznym rekwizytem Pavarottiego była trzymana w dłoni biała chusteczka. Podobno po raz pierwszy sięgnął po nią, aby uniknąć nadmiernej gestykulacji; z czasem stwierdził jednak, że przynosi mu szczęście w występach, i bał się pokazać na scenie bez niej. Wielką wagę przykładał też do… zgiętych gwoździ znajdywanych przed występem. Przyjaciele nierzadko rozsypywali je dla niego w kuluarach jako dobrą wróżbę. Artysta skrupulatnie je zbierał i dołączał do swojej szybko powiększającej się kolekcji. Co ciekawe, ten konkretny przesąd wydaje się mieć związek z traumatycznymi wydarzeniami z dzieciństwa Luciana. Jako mały chłopiec zranił się gwoździem w stopę podczas gry w piłkę, którą lubił kopać boso. W ranę wdało się zakażenie, konieczna była operacja, a pacjent pozostawał później w śpiączce przez kilka tygodni. Jego stan był na tyle ciężki, że przyjął nawet sakrament namaszczenia chorych. Ozdrowiał cudem, a zaraz po tym, jak wyszedł ze szpitala, ojciec zabrał go po raz pierwszy do opery…

 

Zdjęcie główne: Stefano Mortellaro / Flickr, CC BY-ND 2.0