kultura książki

Wybór redakcji: ulubione książki o Rzymie

Redakcja

Zespół "Lente” przedstawia starannie wybrane lektury, które zabiorą Was do najpiękniejszego miasta świata – nie tylko w jego urodziny!


Julia Wollner

Gdybym mogła, czytałabym tylko o Rzymie – to zdecydowanie moja ulubiona tematyka! Ze względu na archeologiczno-historyczną pasję, najchętniej sięgam po publikacje traktujące o antyku – zarówno beletrystykę (na polskim rynku wyróżniają się tu powieści Michała Kubicza), jak i opracowania popularno-naukowe oraz stricte naukowe. Często kupuję je bezpośrednio we Włoszech – tam z wiadomych względów ukazuje się ich najwięcej. Uwielbiam na przykład Roma dentro Paola Casolariego – książkę, która pokazuje, jak blisko jest Rzymowi starożytnemu do tego, który znamy my. W tej samej kategorii prawdziwym mistrzem jest Alberto Angela, autor perełek takich, jak Jeden dzień w starożytnym RzymieUwielbiam spacerować po Wiecznym Mieście, przyglądając się miejscom przez niego opisanym – robi to w sposób filmowy, niczym operator kamery.

Jeśli chodzi o publikacje historyczne szersze tematycznie, wspaniałe wrażenie zrobił na mnie prawdziwie panoramiczny fresk Roberta Hughesa, zatytułowany po prostu Rzym.

Przed każdym wyjazdem do mojej ukochanej włoskiej stolicy zaopatruję się w notatki na temat nowych punktów wartych odwiedzenia – i choć znam to miasto całkiem dobrze, nadal odkrywam ich bardzo wiele. Kościoły zwiedzałam swego czasu trasą Ewy Bieńkowskiej i jej wspaniałych Spacerów po Rzymie; zupełnie inną, ale również bardzo przyjemną lekturą obfitującą w moje podkreślenia ołówkiem jest książka W Rzymie jak w domu Rosity Steenbeek (polecam wywiad z autorką!). Faworytem pozostaje jednak dzieło mojego serdecznego przyjaciela Jarosława Mikołajewskiego: Rzymska komedia. Opisano w niej miejsca mało znane, położone daleko od popularnych szlaków. Miejsca do odkrywania, smakowania, wspominania, przedstawione tak, jak tylko Jarek potrafi. Przepięknie.

Na koniec chciałabym wspomnieć o nowości wydawniczej, którą proponuje nam w tych dniach Fundacja Terytoria Książki: Wspaniałościach Rzymu Maria Praza, w doskonałym – jak zawsze – przekładzie Joanny Ugniewskiej. Nazwiska autora i tłumaczki, jak również renoma wydawnictwa, gwarantują lekturę najwyższej próby. Koniecznie po nią sięgnijcie.

Kamila Kowalska

Często powracam do książki Drogi prowadzą do Rzymu Jana Gawrońskiego. Wróciłam do niej także w tych dniach przymusowego zamknięcia, bowiem utkwił mi w pamięci fragment wstępu do niej, autorstwa  Zygmunta Kubiaka: Trudno wyobrazić sobie większą przyjemność niż podróże, a trzeba jeszcze dodać, że uciecha ta miewa różne formy. Można wsiąść do pociągu albo samolotu. Ale da się też wędrować, siedząc w fotelu.

Siedzę zatem w fotelu mojego rzymskiego mieszkania i daję się porwać na spacer po Rzymie, kartkując dobrze mi znaną treść. Inaczej teraz nie można. Gdyby jeszcze trzy miesiące temu ktoś powiedział mi, że, mieszkając w Wiecznym Mieście, będę oglądać jego piękno na zdjęciach, raczej bym nie uwierzyła. Teraz to fakt, dlatego też i spacer w wyobraźni wydaje się normalnością. Idę zatem prowadzona przez opowieść  Gawrońskiego po drogach antycznego, renesansowego, barokowego czy papieskiego Rzymu. Mijamy szlagiery, słyszę wspomnienia: “byłem, widziałem, pojechałem”. Ten spacer po mieście jest jak ożywiona rozmowa z bardzo dobrze przygotowanym w temacie przewodnikiem: przeplatają się elementy historii, sztuki, architektury, nieznane ciekawostki oraz dygresje o włoskich zwyczajach i społeczeństwie.

Drogi prowadzą do Rzymu to świetna propozycja na wirtualny wypad do stolicy Włoch w którymkolwiek momencie i skądkolwiek; to przysłuchiwanie się z niemym zaciekawieniem inteligentnej narracji, która kończy się znacznie wcześniej, niż byśmy sobie tego życzyli.

 

Izabela Frankowska

Moja rzymska historia doprawiona jest elementem goryczy, bowiem krąży wokół dwóch powieści Alberta Moravii: Nudy i Pogardy. Nie znajdziemy tu miłych widoków, pięknych zabytków i szczęśliwych ludzi, do których przyzwyczaiła nas popularna beletrystyka, ale atmosferę pełną niepokoju, niespełnionych ambicji, niejednokrotnie rezygnacji. Rzym jawi się jako miasto bogate i eleganckie, ale jednocześnie sztuczne, bezduszne, pozbawione skrupułów, nie wywołujące żadnych pozytywnych emocji. Służy jedynie do przetrwania i powolnej, monotonnej egzystencji. Może to dobry pomysł na lekturę teraz – aby mniej tęsknić?


Anna Cirocka

Im jestem starsza, tym bardziej doceniam w książkach piękny język. Zdarzało mi się czytać i tonąć w słowach, bo nagle język stawał się narzędziem ważniejszym od treści. O Rzymie przeczytałam dziesiątki książek. Co Wam dzisiaj polecić? Niezmiennie Pawła Muratowa i jego Obrazy Włoch. Rzym, bo to indywidualne spojrzenie podróżnika z celnymi uwagami, często wciąż aktualnymi. Jeszcze bardziej cenię Podróż włoską Johanna Wolfganga Goethego. Zapiski w formie dziennika, refleksje na temat Rzymu, ale też wewnętrzne rozterki autora, osobiste przemyślenia o sprawach mniej wielkich, niż rzeźba Michała Anioła, bo, na przykład, o sposobie sadzenia drzew pomarańczowych. Właściwie Rzym należy z opowieści Goethego wyłuskiwać, szukać swojego miejsca w tym tekście, albo stanąć obok… i nie próbować konfrontacji własnych wspomnień z dawnymi przemyśleniami autora.

Moimi ukochanymi lekturami o Rzymie są też dwie książki Kazimierza Chłędowskiego: Rzym. Ludzie odrodzenia  i Rzym. Ludzie baroku. Zachwyca tu zarówno język (zwroty dawne nie przeszkadzają, a wręcz oczekuję ich w kolejnych akapitach!), jak i treść, ułożona według słynnych postaci, biografii rodów arystokracji i papieży. Znajdziemy tu bardzo dużo informacji o codziennym życiu, wplecionych w opowieść o ważnych wydarzeniach historycznych; plotki z dworów papieskich i książęcych, awanturki, romanse, koronacje, święcenia, ceremonie, interesy… A wszystko to widziane przez pryzmat doskonale zbadanej historii i kultury tych dwóch epok.


Beata Zatońska

Po Wiecznym Mieście lubię przechadzać się  z książką Rzym. Wędrówki z historią w tle Bożeny Fabiani. Barwnie, ze swadą i w bardzo osobistym, czasem wręcz intymnym tonie, autorka dzieli się swą ogromną wiedzą o sztuce i mieście, które samo w sobie stanowi dzieło sztuki. Razem z Fabiani można więc wędrować np. śladami Caravaggia, genialnego mediolańczyka, który na 14 burzliwych i bardzo owocnych artystycznie lat osiadł w dzisiejszej stolicy Włoch.  Dzięki autorce dowiedziałam się, że dom, którego framugę uwiecznił malarz na obrazie Madonna pielgrzymów, nadal stoi przy vicolo del Divino Amore.

Z kolei Ewa Bieńkowska odkryła przede mną Rzym Michała Anioła – miasto, z którym artysta zmagał się, ale którego nigdy nie polubił. A przecież, jak napisała Bieńkowska w książce pt. Michał Anioł nieszczęśliwy rzymianin, szesnastowieczny Rzym, który dziś zwiedzamy, nosi piętno Anioła, chociaż towarzyszyli mu inni wielcy artyści (…). Turyści mogą wynieść z podróży niewiele nazwisk – najlepiej, gdy jest jedno, które ma streszczać całą rozmaitość. Bo do Muzeów Watykańskich idzie się z myślą o Sykstynie i naprawdę tylko na nią się czeka. Do Św. Piotra, poza atrakcją ogromu, wchodzi się dla Piety. Ludzie tłoczą się przy Mojżeszu w San Pietro in Vincoli. Rzadko zapamiętują udział Michała Anioła w budowlach miasta. Fontany barokowe są bardziej uderzające.


Karolina Janowska

 
Książek o Rzymie, które uwielbiam, jest cała drużyna, ale skupmy się na medalistach. Pierwszą lekturą dotyczącą Rzymu, po którą sięgnęłam jeszcze jako nastolatka, w szkole podstawowej, a zatem – zanim zaczęła się moja przygoda z językiem łacińskim – było Quo vadis. Sama nie wiem, co sprawiło, że zakochałam się w tej powieści i pochłonęłam ją, niczym ogień  Wieczne Miasto, w zaledwie dwa wieczory. Od tej jednak lektury datuje się moja fascynacja antykiem i Rzymem.
Książką, do której z nostalgią wracam, jest Rzym australijskiej pisarki Colleen McCullough. Autorka skupia się co prawda na romansie Cezara i Kleopatry, jednak Wieczne Miasto pozostaje milczącym, pomrukującym lub buntującym się obserwatorem politycznych i historycznych zawirowań. Samo ujęcie postaci Cezara nie przypadło mi do gustu, niemniej lektura sprawiła mi wiele przyjemności.
Nie sposób mówić o Rzymie, nie przeczytawszy genialnej powieści Ja Klaudiusz. Jest to, jak by powiedzieli Włosi, prawdziwe capolavoro. Czytając to arcydzieło, miałam wrażenie, jakbym przeniosła się w czasy pryncypatu. Powieść Roberta Gravesa w znakomity sposób oddaje ducha tego okresu; ukazuje mozaikę barwnych postaci, z których żadna nie jest jednowymiarowa, za to wszystkie są na swój sposób tragiczne.
Wisienką na torcie jest dla mnie Eneida. To dzieło, niewygładzone do końca pumeksem, przeznaczone na pastwę płomieni i cudem tylko ocalone przez Augusta, a następnie skończone przez obce pióro, jest jednym z największych osiągnięć rzymskiej literatury. Jakkolwiek wzorowane na dziełach Homera i poniekąd mogące stanowić plagiat, jest jednak dowodem na to, że Rzymianie nie stanowili wyłącznie narodu prawników i żołnierzy, i że Erato miała się nad Tybrem równie dobrze, jak w cieniu Parnasu. Poruszający jest wątek miłosny i nieuchronność przeznaczenia, któremu posłuszny jest główny bohater. Jak wiele musiał poświęcić Eneasz – swoje i swej ukochanej osobiste szczęście – by dać podwaliny Miastu, które trwa od niemal trzech tysięcy lat!
Pozwalając sobie na nieco uszczypliwości wobec Wergiliusza, dodam, że heksametr Eneidy jest bardzo skuteczną kołysanką, zwłaszcza, gdy się go nuci. Podobnie ma się sprawa z Iliadą i Odyseją, jednak łacina jest, bądź co bądź, bardziej dźwięczna i łagodna, niż chaotyczna greka. Także ten aspekt sprawia, że wśród książek dotyczących Wiecznego Miasta bezwarunkowo przyznaję Eneidzie pierwsze miejsce.

 

Ewa Nicewicz-Staszowska

Powszechnie wiadomo, że Wieczne Miasto to królestwo kotów. Ale kto by się domyślił, że wśród kotów na placu Argentina zaledwie połowa to koty-koty, z matki kocicy i ojca kocura? Reszta to… Żeby dowiedzieć się, kim tak naprawdę są pozostali mieszkańcy rzymskich ruin, trzeba koniecznie zajrzeć do zbiorku opowiadań i wierszy Gianniego Rodariego Kocia gwiazda. Wyjaśnienie zagadki zaskoczy niejednego czytelnika! Dodajmy, że autorem przekładu opublikowanego przez Wydawnictwo Literackie jest Jarosław Mikołajewski. 



Magdalena Brzeska

Przejdę Placem Hiszpańskim
Niebo będzie jasne.
Ulice otworzą się
na wzgórze z kamieni i pinii.
Zgiełk ulic
nie odmieni tej trwałej aury.
Wokół fontanny kwiaty
nakrapiane kolorami
będą trzepotać rzęsami jak roześmiane
kobiety. Schody
tarasy jaskółki
rozśpiewają się w słońcu.
Otworzy się ulica,
rozśpiewają się kamienie,
serce będzie biło, chlustając
jak woda w fontannach –
właśnie ten głos
wzleci po twoich schodach.
Okna poznają
zapach kamienia i porannego
powietrza. Otworzą się drzwi.
Zgiełk ulic
będzie zgiełkiem serca
w zabłąkanym powietrzu.

Nigdy tak bardzo jak teraz nie pragnęłam zacytować powyższego wiersza Pavesego. To Rzym, o którym dzisiaj marzę. Wieczny i otwarty. Taki, w którym mogłabym się poczuć – jak w ostatnim wersie, pominiętym przeze mnie w tym cytacie – trwała i jasna. Niech słowa poety stanowią teraz źródło, z którego bije nadzieja na piękne lato.