artykuły kultura książki

André Aciman, Wyjście z Egiptu

Karolina Janowska

To małe miasto, ale tracę je z bólem…

Sięgając po Wyjście z Egiptu znakomitego pisarza, eseisty i literaturoznawcy André Acimana, spodziewałam się sagi rodzinnej – gładkiej historii kilku pokoleń, lektury prostej, łatwej i przyjemnej. W kwestii ostatniego epitetu nie pomyliłam się ani odrobinę; co do pozostałych nie mogłam pomylić się bardziej.

Akcja tej niezwykłej powieści toczy się w Egipcie na przestrzeni niemal 70 lat. Autor przenosi nas do świata, którego już nie ma; świata, który odszedł wraz z rewolucją egipską i którego kres nastąpił w sposób brutalny i nieodwołalny. Jesteśmy w Aleksandrii: wśród wąskich zaułków, gdzie uliczni handlarze sprzedają swoje towary, a w tłumie kupujących spotkać można Egipcjan, Greków, Włochów, Turków, Francuzów,  Hiszpanów; na szerokich alejach, którymi przechadzają się eleganckie damy; w bogatych domach, w których mieszkają wielopokoleniowe rodziny; na plażach, gdzie fale Morza Śródziemnego załamują się o piaszczyste brzegi. Jesteśmy w mieście, w którym piękne panie i panowie pozdrawiają się w nienagannej francuszczyźnie, a na sukach dobijają targu w ladino. Doświadczamy ulgi po zakończeniu pierwszej wojny światowej, strachu przed wkroczeniem wojsk niemieckich do Egiptu; cieszymy się prosperity lat ’40 i zanurzamy powoli w mroki lat ’50, kiedy Egipt zrzucił z siebie europejskie „jarzmo”, stając się republiką.

Na tę zmieniającą się rzeczywistość patrzymy oczami dwóch rodzin połączonych na skutek małżeństwa: sefardyjskich Żydów i włoskich Turków, którzy w latach ’20 zeszłego stulecia przybyli do Aleksandrii w poszukiwaniu lepszego życia. Można pokusić się o stwierdzenie, że wybór bohaterów ma wymiar niemal symboliczny: wyjście Sefardyjczyków, potomków Żydów wygnanych 500 lat wcześniej z Hiszpanii, z Egiptu, będzie już ostatnim w historii. Nie dokonają tego bynajmniej z własnej woli; nie poprowadzi ich też prorok, ale wypędzą uciemiężeni jeszcze przed chwilą Egipcjanie – służący, szoferzy, tragarze. Ci, którzy dzień wcześniej kłaniali się w pas swoim panom. Tu, w Aleksandrii, zabrzmi ostatnia sefardyjska pieśń, jaka pojawi się na kartach historii kraju nad Nilem – wyjadą stamtąd na zawsze, rozproszą się, jak to robili od wieków. Zamiast ojczyzny znajdą znowu wygnanie, diasporę, niepokój. Ich aleksandryjska “ojczyzna” została im tylko pożyczona; gościła ich przez pewien, ścliśle ograniczony, czas. Nasi bohaterowie doskonale zdają sobie z tego sprawę, pozostając w stałej gotowości do podjęcia wędrówki. Ich pożegnanie z Egiptem, owo ostatecznie wyjście, przebiegające w trudnych okolicznościach, po skonfiskowaniu majątku, odebraniu godności, pełne jest zarówno dramatyzmu, jak i prostoty. Z całym dobytkiem w jednej walizce opuszczają Aleksandrię, by nigdy więcej do niej nie powrócić. Podejmują wędrówkę, której kresu i sensu nie znają.

Autor "Wyjścia z Egiptu" przedstawia świat widziany oczami dziecka, istoty niewinnej i nieświadomej, która dopiero pod koniec książki (lub w pojawiających się retrospekcjach) patrzy na minione wydarzenia z punktu widzenia dorosłego człowieka.  Czytelnik sam musi uporać się ze swoimi emocjami, a te mogą być niemałe, kiedy dostrzega się niuanse powieści – wewnątrzrodzinne konflikty, głuchotę matki, jawną niewierność ojca, przygody wuja-awanturnika, który w atmosferze skandalu wyjeżdża z Egiptu, wreszcie zderzenie z kulturą arabską. Wszystko to przyprawiono niemałą dawką nostalgii – niewypowiedzianej wprost,  a jednak wszechobecnej.
Autor “Wyjścia z Egiptu” przedstawia świat widziany oczami dziecka, istoty niewinnej i nieświadomej, która dopiero pod koniec książki (lub w pojawiających się retrospekcjach) patrzy na minione wydarzenia z punktu widzenia dorosłego człowieka.  Czytelnik sam musi uporać się ze swoimi emocjami, a te mogą być niemałe, kiedy dostrzega się niuanse powieści – wewnątrzrodzinne konflikty, głuchotę matki, jawną niewierność ojca, przygody wuja-awanturnika, który w atmosferze skandalu wyjeżdża z Egiptu, wreszcie zderzenie z kulturą arabską. Wszystko to przyprawiono niemałą dawką nostalgii – niewypowiedzianej wprost,  a jednak wszechobecnej.

Powieść André Acimana jest pozycją trudną z wielu powodów. Po pierwsze, przyczynia się do tego całe multum postaci – babcie, prababcie, ciotki, wujowie, wśród których, przynajmniej początkowo, nie sposób się rozeznać. Niełatwy jest też specyficzny język powieści – chaotyczny, jak gdyby autor chciał nas poczęstować aleksandryjską mieszanką językową tamtego okresu. Co więcej, akcja powieści toczy się w sposób raczej powolny, od jednego wydarzenia do drugiego, bez zachowania chronologii – raz jesteśmy świadkami rozmowy babci z wnuczkiem, a po chwili przechodzimy do momentu poznania się jego rodziców. Pogubić się nietrudno. A jednak taki styl pisania posiada też swój swoisty, niepojęty urok. Autorowi się nie spieszy – opowie wszystko w swoim czasie; czytelnik i tak zagłębi się w ów niepowtarzalny świat.

Wyjście z Egiptu to powieść o rodzinie, która, chcąc nie chcąc, została uwikłana w dramatyczne historyczne wydarzenia. Jest to książka o wojnie, o przemocy, o zależności człowieka od wydarzeń historycznych. Jest to powieść o tolerancji, o miłości i przyjaźni, o zdradzie i wybaczeniu, samotności wśród najbliższych, a nade wszystko o trudnych, czasem nieludzkich życiowych wyborach.  To książka o świecie, który przeminął, a który w naszej kulturze nadal pozostaje nieodkryty.

 

André Aciman, Wyjście z Egiptu, tłumaczyła Elżbieta Jasińska, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015