książki

Adam Wodnicki, Szuadit

Julia Wollner

Prawie wszystkie daty przytoczone w tej książeczce to daty majowe. A jednak nie jest to tekst lekki, wiosenny, przyjemny; to opowieść o śmierci języka, odejściu kultury i, by użyć słów Wodnickiego, o otchłani niepamięci.

Króciutka książeczka Adama Wodnickiego (pierwotna wersja tekstu ukazała się w Notatkach z Prowansji) opowiada o wymarłym języku romańskim: żydowsko-prowansalskim, znanym na południu Francji od XI wieku. Autor pokrótce przedstawia historię szuadit, w tym jego agonię i koniec; przytacza też związane z nim lokalne legendy, jak choćby tę, która dała początek majowemu świętu Trzech Świętych Marii, obchodzonemu 24 dnia miesiąca.

Według podań, gdy na rozkaz Heroda w Jerozolimie rozpoczęły się prześladowania pierwszych chrześcijan, uwięziono Marię Magdalenę, Marię – matkę Jakuba Młodszego oraz Marię Salomeę – matkę apostoła Jana. Wraz z nimi pojmano także, między innymi, Martę i Łazarza, Józefa z Arymatei oraz służebnicę trzech Marii, niejaką Sarę. Skrępowano ich sznurami i, w pięknym porcie w Jaffo, wsadzono na barkę bez żagli, która miała ponieść ich ku nieuchronnej śmierci. Po długim dryfowaniu, łódź wylądowała jednak bezpiecznie w delcie Rodanu, tam, gdzie dziś na urlopowiczów czeka kąpielisko Les-Saintes-Maries-de-la-Mer (dosłownie: Święte-Marie-z-Morza). Rozbitkowie dali początek wspólnotom żydowskim w Prowansji, zaś pomocnica Sara obrana została świętą patronką Cyganów. W jej święto, 24 maja, nie uznawane zresztą przez Watykan, do Les-Saintes-Maries-de-la-Mer zjeżdżają corocznie cygańskie tabory z Francji, Hiszpanii i innych krajów. Romowie koczują na plaży, paląc ogniska i muzykując, a następnego poranka, z figurą ukochanej świętej na ramionach, wchodzą daleko w fale, śpiewając i modląc się.

Słowa, słowa… Nasi sprzymierzeńcy, świadkowie, sędziowie; żyjemy z nimi, obok nich, widzimy, jak się rodzą, jak żyją, jak umierają. Jedne, choć czas ich minął, opierają się, walczą o przetrwanie, inne odchodzą cicho, niezauważenie. Ileż słów odprowadziliśmy na zawsze, ile pogrzebaliśmy na cmentarzyskach ¬pamięci. Słów, które umarły, nie da się przywrócić do życia, można je tylko opłakiwać. Ale cudem i tajemnicą jest to, że w ich miejsce rodzą się nowe. Prawdziwym dramatem jest śmierć języka, bo razem z nim w otchłań niepamięci zapada część naszej tożsamości, naszej historii, nas samych. Płacząc nad taką śmiercią, opłakujemy własne przemijanie. (fragment książki)

 

Francusko-żydowskich opowieści jest w Szuadit więcej; ich gwiazdą w miarę upływu stron staje się prowansalski poeta Frédéric Mistral, dążący do odnowy kulturowego dziedzictwa regionu. W 1904 roku uhonorowano go Nagrodą Nobla. Mistral walczył o odrodzenie rozbitego na wiele odmian dialektalnych języka oksytańskiego; wśród nich znajdował się oczywiście szuadit. Niestety jego starania przyniosły rezultaty tylko na krótką metę. Ostatnim użytkownikiem dialektu wydaje się być pisarz Armand Lunel, zmarły w 1977 roku. I tak oto dziś o szuadit i uciekinierach z Jaffo przypomina nam w swym króciutkim szkicu krakowski profesor, ocalając ich od zupełnego zapomnienia.

 

Adam Wodnicki, Szuadit, Austeria, Kraków 2019