styl życia

O śródziemnomorskich koszach

Julia Wollner

Kosze i koszyki wyplatano w Azji Mniejszej już w dziewiątym tysiącleciu przed naszą erą, co poświadczają chociażby znaleziska archeologiczne z Çatal Höyük w Turcji. Od najdawniejszych czasów pojawiały się w antycznych mitach – od opowieści o Dionizosie po legendę o założeniu Rzymu. Do dziś stanowią symbol macierzyństwa, kojarzony z kobiecym łonem; ze względu na swoją ważną rolę w przechowywaniu darów ziemi, sugerują dostatek i obfitość. Co jeszcze wiemy o śródziemnomorskich koszach?

Kosze od wieków służyły do przechowywania owoców, warzyw, ziaren zbóż czy przedmiotów codziennego użytku; prędko stały się też elementem wystroju wnętrz, w wypadku którego liczyły się nie tylko względy praktyczne, ale także barwa, wzór i dbałość o szczegóły. Naturalny materiał, z którego wyplata się kosze – wiklina, trawa morska, słoma czy korzenie drzew – sprawia jednak, że są one dla archeologów rzadkim znaleziskiem. Wiemy na pewno, że używano ich już w neolicie – z tej epoki pochodzą najstarsze odkryte kosze. Bez wątpienia były one ogromnie popularne w starożytnym Egipcie: w Fajum odkryto wiele pięknie plecionych pojemników datowanych na około 5 000 lat przed Chrystusem. Charakteryzowały się one bardzo wysoką jakością, co świadczy o tym, że stanowiły ważny element lokalnej tradycji.

Kosz egipski z pokrywką z okresu 18. dynastii (ok. 1492–1473 r.p.n.e.), ze zbioru Metropolitan Museum of Art

Kosze w Egipcie

Antyczni Egipcjanie kochali kosze: o różnych kształtach i rozmiarach, jedno- i dwuramienne, farbowane i naturalne, wyplatane rozmaitymi metodami. Najchętniej stosowanym do ich produkcji materiałem były liście palmy daktylowej i widlicy, a także papirus, len i miejscowe trawy, np. Desmostachya bipinnata. Ceniono kosze zdobione wzorami geometrycznymi, szczególnie w kolorze białym, czerwonym i czarnym.

Kosze w Egipcie pozostają w powszechnym użyciu także dzisiaj; stanowią też chętnie kupowaną pamiątkę z pobytu w tym kraju. Na ulicznych straganach w Kairze kupić można przede wszystkim tradycyjne wyroby z Fajum; warte uwagi są też kosze z południa kraju, przede wszystkim z Asuanu.

 

Kołyski dla dzieci z plecionej wikliny lub rattanu także dziś określa się mianem “kosza Mojżesza” (po ang. Moses’ basket). Na zdjęciu: kadr z filmu Dziesięć przykazań w reżyserii Cecila B. DeMille’a (1956)


Kosze w Izraelu

O koszach wielokrotnie wspomina Biblia. Podobnie jak w wypadku wyrobów egipskich, mogą one pełnić rozmaite funkcje i mieć różnorodną formę. Na kartach Starego Testamentu wymienia się m.in. kosz noszony na głowie przez piekarzy, którzy wypełniali go rozmaitymi ciastami i pieczywem, kosz do przenoszenia ofiar mięsnych do świątyni, kosz na ziarna zbóż przechowywane w domu,  kosz na cegły używany przez zniewolonych Izraelitów pracujących w Egipcie, a nawet kosz-klatkę, w którym trzyma się ptactwo hodowlane. Kosz ma także swoją symbolikę: nie tylko pozwala przechowywać pokarmy, ale także ratuje życie, które jest największym Boskim darem. Stało się tak w historii Mojżesza, którego rodzice włożyli do kosza i puścili z wodą Nilu.

W antycznej Grecji kosze kojarzono z bożkiem wina Dionizosem albo z bogactwem i obfitością. Na zdjęciu: kosz z trawy morskiej z dawnej oferty Lente 

 

Kosze w Grecji

W słowniku symboli J.E. Cirlota czytamy, że na dawnych greckich monetach kosz przykryty i spowity bluszczem stanowił aluzję do misteriów dionizyjskich; istnieje też legenda, według której Semele, gdy nosiła w łonie Dionizosa, została umieszczona w koszyku i wrzucona do rzeki. Kosze, z całą pewnością powszechnie używane w życiu codziennym, stały się też ważnym elementem greckiej sztuki: zarówno jako motyw dekoracyjny w malarstwie, jak i podpora architektoniczna w rzeźbie. Mowa tu o tzw. kaneforze (gr. κάνεον “kosz” i φέρω “niosę”) – postaci kobiety lub dziewczyny, wzorowanej na uczestniczkach procesji kultowych, niosącej na głowie lub ramionach kosz (kalatos) z kwiatami lub owocami. Sam kalatos miał w Grecji najczęściej kształt cylindra, a wyplatano go zwykle z wikliny. Szczególnie chętnie używały go kobiety, które przechowywały w nim wełnę oraz, oczywiście, owoce i warzywa, przez co do dziś kojarzony jest z obfitością.

 

Trudno wyobrazić sobie Neapol bez koszyków spuszczanych z najwyższych pięter kamienic. Fot. via Pinterest

 

Kosze w Italii

Kosz pojawia się już w historii o założeniu Rzymu. Westalka Rea Sylwia za sprawą boga Marsa poczęła dwóch synów, Romulusa i Remusa. Jako że kapłanki Westy powinny były bezwzględnie utrzymywać czystość, skazano ją na śmierć, dzieci zaś postanowiono utopić w rzece. Kat, który miał tego dokonać, ulitował się jednak nad chłopcami i wrzucił ich do Tybru w koszyku. Ten popłynął z prądem i utknął na mieliźnie w jednej z zatoczek. Kwilenie niemowląt usłyszała wilczyca – od tysiącleci symbol Rzymu – która zaczęła regularnie odwiedzać dzieci i karmić je własnym mlekiem.

Od kosza zaczyna się także historia Cesarstwa Rzymskiego. Wielka kariera Oktawiana Augusta, pierwszego cesarza imperium, zaczyna się przecież poniekąd od śmierci Kleopatry, ostatniej helleńskiej władczyni Egiptu. Nie chcąc trafić do triumfalnego pochodu Oktawiana jako jego wojenna zdobycz, królowa popełniła samobójstwo przez dopuszczenie do ukąszenia jadowitego węża przeszmuglowanego przez niewolników w koszu na figi.

Najstarszym koszem znalezionym na Półwyspie Apenińskim jest artefakt z groty Santa Croce di Bisceglie w Apulii – szacuje się, że powstał przed rokiem 6 555 przed naszą erą.

Rzymianie nie wyobrażali sobie życia bez koszy – zabierali je chociażby do pracy w polu. Ówcześni malarze chętnie wykorzystywali motyw kosza w swoich martwych naturach – do dziś zachowały się piękne pompejańskie freski ukazujące kosze pełne owoców.

Kosze pozostają także tradycyjnym wyrobem współczesnych włoskich rzemieślników. Słynie z nich chociażby miejscowość Ischitella w Apulii, gdzie produkowana jest tzw. cruedda, w dialekcie cruedd – słomiany kosz wykonany przy użyciu lnianego sznurka i trzciny. Bez koszy trudno wyobrazić sobie także uliczki starej części Neapolu – z okien kamienic spuszcza się tu cestino, który przechwytują urzędujący na parterze sklepikarze. Ten stary obyczaj nazywa się o’ panar i jest sprytną metodą załatwienia sprawunków stosowaną przez tych, którzy nie mogą bądź nie chcą wychodzić z domu. Koszyk, spuszczany z listą zakupów i drobnymi, jest zapełniany przez zaufanych sprzedawców i wciągany z powrotem na górę przez zadowolonego nabywcę. Jak nietrudno się domyślić, swój wielki renesans przeżył w czasie pandemii koronawirusa.