kultura historia książki

Judith Herrin, Bizancjum. Niezwykłe dziedzictwo średniowiecznego imperium

Agnieszka Jasińska

Zakłamanie polityków, niekompetencja i nieudolność biurokracji. Czy tak wyglądało Bizancjum?

Judith Herrin, brytyjska badaczka zajmująca się historią Bizancjum, została kiedyś zapytana przez dwóch robotników pracujących w pobliżu jej gabinetu w londyńskim King’s College, czym właściwie jest „bizantynistyka”. Wtedy też zdała sobie sprawę, że mimo bogatej literatury na temat tysiącletniego imperium, wielu dekad badań i publikacji, nie jest w stanie przekazać istoty sprawy w kilku zdaniach. Rozmowa ta zainspirowała Herrin do napisania książki – popularno-naukowej syntezy fenomenu tego politycznego i cywilizacyjnego tworu. Autorka zdecydowała, że ograniczy w książce opis historii politycznej na rzecz dziejów społeczeństwa. Tak powstało Bizancjum. Niezwykłe dziedzictwo średniowiecznego imperium.

Przeciętnemu odbiorcy kultury Bizancjum kojarzy się z autokratycznym państwem rządzonym przez brutalnych władców, z ogromnym bogactwem elit, przepychem w architekturze i sztuce, z rozdętą administracją i skomplikowaną biurokracją. Wszystko, co ma związek z Bizancjum, uważa się za nadmierne: władzę, polityczne wpływy, barbarzyństwo, majątki, stosunek do religii i pracę urzędników.  Przymiotnik „bizantyjski” w słowniku języka polskiego opisany jest jako „charakteryzujący się przepychem, bogactwem”. Mówi się o „bizantyjskim rozmachu”; w jednej z instytucji unijnych padła kiedyś wypowiedź o „przepisach podatkowych o bizantyjskiej zawiłości”. Herrin nie zgadza się na takie stawianie sprawy; uważa, że cechy te nie są znakiem rozpoznawczym Bizancjum, lecz były i są typowe dla wielu społeczeństw. Zakłamanie polityków, niekompetencja i nieudolność biurokracji, nielegalne poczynania wielkich korporacji, pusty blichtr celebrytów, których sława przybiera karykaturalne rozmiary – to wszystko nie jest opis średniowiecznego Bizancjum, to nasze czasy i współczesne realia. Autorka postawiła sobie za cel pokazać Bizancjum od innej strony: jako fenomen, którego trwałość i imponująca długowieczność nie wzięła się znikąd.

Według badaczki mieszkańcy Cesarstwa Wschodniego byli przede wszystkim społeczeństwem wykształconym. Edukacja miała charakter powszechny i nie ograniczała się jedynie do nauki czytania i pisania. Wykształcenie stanowiło drogę do szybkiego awansu społecznego, więc w Bizancjum było wielu wysoko wykwalifikowanych urzędników państwowych, pracowników służby wojskowej i kościoła. W przeciwieństwie do ówczesnego Zachodu, gdzie wykształcenie zarezerwowane było dla kleru, w Bizancjum mógł je otrzymać niemal każdy. Bizantyjski system edukacji opierał się na tradycji klasycznej, a językiem nauczania była greka. U podstawy leżało 7 sztuk wyzwolonych: gramatyka, retoryka, logika, arytmetyka, geometria, harmonika (muzyka) i astronomia. W całym procesie nauczania obecna była naturalnie filozofia, a najbardziej zaawansowani czytali regularnie Arystotelesa i Platona. Warto dodać, że dzieci w szkołach czytały bajki Ezopa i uczyły się gramatyki Dionizjusza Traka – autora podstaw opisu języka greckiego, który stał się punktem wyjścia do opracowania innych gramatyk europejskich. Dzięki niemu i jego kontynuatorom, Donatowi i Prycjanowi, wszystkie gramatyki Starego Kontynentu posługują się takimi samymi terminami (np. rzeczownik, czasownik, przymiotnik, przysłówek, przyimek, a także rodzaj, liczba, osoba). Cechy tych kategorii gramatycznych definiuje się jednakowo w każdym z języków europejskich, podobnie opisuje się ich właściwości, odmienia się według takiego samego albo podobnego paradygmatu.

W jednej z instytucji unijnych padła kiedyś wypowiedź o „przepisach podatkowych o bizantyjskiej zawiłości”. Herrin nie zgadza się na takie stawianie sprawy

Owiana złą sławą biurokracja bizantyjska to według Herrin nieporozumienie i niesprawiedliwość. Urzędnik bizantyjski odebrał staranne wykształcenie, miał szacunek dla zasad wiary. Był skrupulatny i sumienny. Dokumentacja prowadzona przez biurokratów bizantyjskich nie miała sobie równych na kontynencie. Każda decyzja prawna spisywana była w 3 egzemplarzach – dla  cesarskiej kancelarii i obu zainteresowanych stron. Dotyczyło to zarówno spraw spornych, których rozstrzygnięcie odbywało się w sądzie, jak i umów dyplomatycznych, a także kwestii fiskalnych. System prowadzenia i archiwizacji dokumentacji przez wykształconych urzędników i wyszkolonych skrybów był filarem Cesarstwa i gwarantem jego trwania, choć należy dodać, że egzekwowanie prawa na mocy dokumentów pisanych to spuścizna, którą Bizancjum przejęło od Rzymu.

Podejmując temat kultury prawnej i fiskalnej, nie sposób nie wspomnieć o systemie podatkowym Bizancjum. Głównym źródłem dochodu Cesarstwa były daniny gruntowe i podatki od osób. Stosunkowo niewiele czerpano z handlu.  Bizantyjczycy nie mieli dla handlu wielkiego szacunku, elity uważały zajmowanie się nim za poniżające, zaś wywóz towarów za granicę starano się ograniczyć do minimum: nie chciano eksportować rzeczy cennych dla funkcjonowania państwa (takich jak złoto sól, żelazo, drewno), stąd niewielki udział podatków z tej gałęzi gospodarki w dochodach Cesarstwa. A ponieważ Bizancjum stale poszerzało swoje terytoria od zachodnich Bałkanów po Azję Mniejszą, od Peloponezu po Krym,  można przypuszczać, że to właśnie podatki od ziemi były znaczące.  Najniżej opodatkowane były grunty mało żyzne, znajdujące się np. na terenach górskich, najwyżej zaś winnice, gaje oliwne i plantacje morwy oraz pastwiska. Wsie płaciły podatki ryczałtem. Pod koniec sezonu poborcy odwiedzali wieś i pobierali opłaty w złocie i ułamkach złotych monet. Za przygotowanie właściwiej opłaty podatkowej odpowiadała wiejska starszyzna. Na jej barkach spoczywało także wyrównanie ewentualnych braków w opłatach. Braki te wynikały na ogół z przyczyn losowych. Przykładowo, jeśli umarł właściciel gospodarstwa, pozostawiając żonę  i dzieci, wdowa niezdolna do uprawiania ziemi mogła być z podatku zwolniona, a deficyt powstały w wyniku tego zdarzenia losowego wypełniano poprzez zrzutkę zorganizowaną przez sąsiadów. Możliwe było też zwolnienie podatkowe albo przyznanie wdowie pewnej ulgi. Zachowały się jednak dokumenty świadczące o tym, że wiele gospodarstw w Bizancjum prowadziły właśnie kobiety. To one były głowami rodzin, one zarządzały majątkiem, zajmowały się organizacją pracy w polu, dzierżawiły ziemie, stały na czele wielopokoleniowych rodzin. I to one figurują w spisach podatników jako płatniczki.

Bardzo ważną cechą bizantyjskiej kultury prawnej i administracyjnej było respektowanie niepisanych umów oraz pielęgnowanie tradycji ludowych, które były związane z życiem codziennym, a które przekazywano ustnie. Niewykształcona biedota nie miała możliwości zapisania informacji na temat rolnictwa, położnictwa, uprawy roli, tkactwa, gotowania, kowalstwa i innych tego typu zajęć. Tymczasem umiejętne propagowanie w przekazach ustnych wiedzy ludowej było korzystne dla wszystkich: zarówno dla tych, którzy nie mieli dostępu do np. fachowej wiedzy medycznej, jak i dla samych medyków, którzy z wiedzy ludowej i doświadczenia ludu chętnie czerpali. A więc z jednej strony Bizancjum to poszanowanie spuścizny Rzymu w zakresie kultury pisma i jego roli w budowaniu systemu prawnego i fiskalnego, z drugiej – pielęgnowanie tzw. mądrości ludowej przekazywanej ustnie.

Ciekawostkę stanowi fakt, że w Bizancjum żyło najwięcej piśmiennych kobiet na całym kontynencie. Ich poziom podstawowego wykształcenia był wyższy niż w pozostałych krajach średniowiecznej Europy. Wiele z tych kobiet, nauczywszy się czytać i pisać, zajmowało się czynnościami, które dziś kojarzone są z pracą notariatów, a więc spisywały testamenty i akty darowizn, mogły też aktywnie uczestniczyć w życiu zakonnym. Należy dodać, że edukację kobietom zapewniał najczęściej kler, a celem ich kształcenia było oddanie się życiu zakonnemu. Stąd najwięcej wyedukowanych kobiet wśród mniszek. Niektóre z nich zajmowały się nie tylko zapisywaniem i archiwizowaniem dokumentów, lecz także twórczością literacką. Najważniejszą przedstawicielką poezji w IX wieku w Bizancjum była mniszka Kasja – autorka hymnów, wierszy, sentencji i epigramów.

W IX wieku w Bizancjum pojawiła się minuskuła, czyli zapis małą literą. Nie wiadomo, czy był to „wynalazek” bizantyjski, bo w tym samym czasie minuskuły zaczęli używać też skrybowie łacińscy, jednak według Herrin zjawiska te wystąpiły równolegle, co może oznaczać niezależne decyzje  o tym bardziej funkcjonalnym zapisie. Minuskuła przyczyniła się do rozwoju literatury i piśmiennictwa w ogóle, gdyż pisanie wielkimi literami, czyli majuskułą, uznawano za mozolne i zbyt czasochłonne. Upowszechnienie minuskuły miało jeszcze jedną, istotną dla nas, współczesnych, wartość: szybsze kopiowanie z papirusu na bardziej trwały pergamin. Dzięki temu przetrwało więcej dokumentów, dzieł literackich i tych, które były związane z naukami ścisłymi. Kto wie, czy gdyby nie sprawne kopiowanie, znalibyśmy dzieła Archimedesa, Euklidesa czy Ptolemeusza. Kopiowanie oznaczało wzmożony przepływ informacji, wymianę naukową i intelektualną, a także możliwość przechowywania dokumentów i wiedzy dla potomnych.

W Bizancjum żyło najwięcej piśmiennych kobiet na całym kontynencie

Za symbol intelektualnej i naukowej świetności Bizancjum uważa się Focjusza, wielkiego teologa Wschodu, patriarchę Konstantynopola. Nie sposób wymienić wszystkich jego zasług dla Bizancjum, skupmy się więc na dwóch: popularyzowaniu czytelnictwa i pierwszego w Cesarstwie alfabetu słowiańskiego zwanego głagolicą. Największym dziełem Focjusza była Biblioteka – streszczenie 280 ksiąg przeczytanych przez autora. Herrin uważa, że mówimy tu o pierwszych w historii recenzjach czytelniczych, jednak praca ta jest istotna z jeszcze innego powodu. Większość przedstawionych dzieł nie przetrwała do czasów współczesnych, dlatego Biblioteka jest ważnym świadectwem historii.

Drugi niezwykły dowód na intelektualny geniusz i wizjonerstwo Focjusza stanowiła inicjatywa związana z nowym językiem liturgii dla mniej wykształconych wiernych ze słowiańskiej części Bałkanów. Focjusz wiedział, że pozyskiwanie tej grupy wiernych Kościoła Wschodniego np. w Macedonii będzie bardziej skuteczne, jeśli liturgia odprawiana będzie w zrozumiałym dla nich języku. Nakłonił więc salonickich braci Cyryla i Metodego do opracowania alfabetu oddającego dźwięki języka słowiańskiego. Kolejnym etapem ich pracy było przetłumaczenie na język słowiański tekstów liturgicznych. Tak powstała głagolica – pierwszy słowiański alfabet. Dzięki nowemu językowi i alfabetowi ewangelizacja przebiegała szybciej i miała większy zasięg. Cyryl i Metody z Salonik wyruszyli w głąb Bałkanów, ponadto ich alfabet znany był na Półwyspie Arabskim oraz na Krymie. W 862 roku trafili na tereny dzisiejszej Słowacji i Czech, czyli do Państwa Wielkomorawskiego. Głagolica była pierwszym zapisem języka słowiańskiego, z którego czerpała cyrylica – największy i najważniejszy dziś alfabet całej prawosławnej Europy.

W podsumowaniu swojej książki Judith Herrin pisze, że Bizancjum to pomysłowość, wykształcenie, zaradność i wytrwałość społeczeństwa od budowniczych po eunuchów, od mnichów po cesarzowe, od tkaczy jedwabiu po intelektualistów. Dzięki okrzepłej administracji kolejne bizantyjskie rządy mogły przetrwać wiele zawirowań historii. Władcy się zmieniali, a procedury biurokratyczne i fiskalne pozostawały takie same. Bizantyjskie monety miały ogromną wartość i cieszyły się wielkim szacunkiem długo po upadku Cesarstwa. Kunszt rzemieślników tworzących jedwabne tkaniny i ozdoby ze złota stał się inspiracją dla innych. Uczeni bizantyjscy zostali szybko docenieni przez świat zachodni. Zamiast więc skupiać się na sukcesach i porażkach bizantyjskich władców i nudnym, monotonnym ceremoniale dworskim, Herrin zdecydowała się napisać więcej o bohaterach codzienności, których wkład w potęgę imperium jest według autorki bezsporny.

 

Judith Herrin, Bizancjum. Niezwykłe dziedzictwo średniowiecznego imperium, tłumaczył Norbert Radomski, Rebis, Poznań 2009