kultura ludzie styl życia

Kilka słów o islamie

Renia Respondek

Co łączy chrześcijan z muzułmanami? Jakie są podobieństwa między dwoma monoteistycznymi religiami? Jak zapatrywać się na najczęstsze stereotypy dotyczące wyznawców islamu? Oto krótkie zestawienie opatrzone komentarzem Nurittina Saydamliego prowadzącego vlog „Kawa po turecku” oraz Jakuba Katulskiego i Dominiki Zębali, twórców strony "Stosunkowo Bliski Wschód".

Chrześcijaństwo i islam to dwie największe religie monoteistyczne świata – wierzy się w nich w jednego Boga. Muzułmanie nazywają go Allahem; warto przy tym zauważyć, że tego samego słowa używają chrześcijanie posługujący się językiem arabskim – „Allah” znaczy po prostu Bóg. Najważniejszą różnicę stanowi tu kwestia Jezusa. Dla chrześcijan jest On jedną z trzech Osób Boskich, a dla wyznawców islamu – prorokiem, podobnie jak Mahomet. Obaj byli śmiertelnikami, którzy urodzili się, aby przekazywać Boże orędzie.

Ważną cechą wspólną, która bez wątpienia stanowić może bramę do dialogu, jest fakt, że zarówno islam, jak i chrześcijaństwo, są religiami księgi. – Wszystko, co spisane w wybranych tekstach, jest wyznacznikiem zasad moralnych. Stały się one fundamentem życia religijnego, ale też społecznego. Znacząca część regulacji ma swoje źródło w zasadach religijnych – podkreśla Jakub Katulski, politolog, orientalista, dziennikarz.

Innym bardzo ważnym punktem stycznym jest fakt, że trzy wielkie religie monoteistyczne opierają się na oczekiwaniu. – Wszyscy czekają na przyjście Mesjasza. To fundament, na którym można pracować i rozmawiać – wskazuje Katulski, współtwórca bloga “Stosunkowo Bliski Wschód”.


Jeden Bóg, wielu proroków

W Koranie, który dla wyznawców islamu stanowi uzupełnienie i wypełnienie Biblii oraz ostatni element wiedzy zesłanej przez Boga ludziom, czytamy: Przestań mówić trzy. Bóg jest jedyny. Nie ma syna Bożego. Bóg nie rodzi lub się nie rodzi. Co ciekawe, mahometanie dysponują przy tym osobnym rozdziałem Koranu poświęconym matce Jezusa – Al Maryam.

Mahometanie uznają wszystkich proroków, których chrześcijanie znają z Biblii; łączy ich także święte miasto Jerozolima. Stanowiła ona pierwszą kiblę, czyli kierunek, w którym muzułmanie powinni zwracać się podczas modlitwy. – Prorok Mahomet wzniósł się do nieba właśnie z tego miasta. Wydarzenie to nazywa się miradż i jest jedną z 5 świętych nocy w islamie – tłumaczy Turek Nurittin Saydamli prowadzący vlog „Kawa po turecku”. Podczas miradżu archanioł Dżibril oprowadzał Mahometa po niebie. W czasie wędrówki przekazano prorokowi podstawowe zasady muzułmańskie, w tym obowiązek odmawiania modlitwy 5 razy dziennie.

Post pomaga w zrozumieniu sytuacji osób potrzebujących i skłania do empatii

Podobieństwa – jak widać, liczne w kwestiach fundamentalnych – znajdziemy także w kulcie religijnym. Jednym z podstawowych filarów islamu jest modlitwa, do której dużą wagę przywiązuje się także w chrześcijaństwie. Muzułmanie mają również nakaz odbycia pielgrzymi do Mekki. Tego rodzaju praktykom poddaje się także wielu chrześcijan, o czym najlepiej świadczy chociażby popularna od wieków droga świętego Jakuba, której punktem docelowym jest sanktuarium w Santiago de Compostella.

Przedstawiciele obu religii zachęcani są również do dawania jałmużny oraz poszczenia w wyznaczonym czasie. W przypadku islamu jest to ramadan. Choć przebiega on nieco inaczej niż chrześcijański Wielki Post, i tu można doszukać się podobieństw co do samych założeń. – Pościmy przez miesiąc – wyjaśnia Saydamli. – Każdego dnia sahur to ostatni posiłek, który spożywamy przed świtem, przed wezwaniem do porannej modlitwy. Później niczego nie jemy ani nie pijemy aż do zachodu słońca, czyli do czasu iftaru. Równocześnie poszczący ma obowiązek normalnie funkcjonować w ciągu dnia. Nie należy postu przesypiać – podkreśla. – Post w ramadanie można interpretować jako znak naszej bezradności wobec Boga. Ma on też pomóc w zrozumieniu sytuacji osób potrzebujących, skłonić do empatii i chęci niesienia pomocy. Mówi się też o zaletach zdrowotnych postu.

Oczywiście można w tym miejscu wskazać także znaczące różnice, m.in. to, że islam, podobnie jak judaizm, większą uwagę poświęca kwestiom ciała, choć w żaden sposób nie dyskwalifikuje to tych religii w kwestiach duchowych. – Duża część rytuału jest oparta na fizycznie wykonywanych gestach. Weźmy na przykład kłanianie się podczas modlitwy – wskazuje Jakub Katulski. Zdaniem Dominik Zębali różnica ta jest jednak wtórna, gdyż pierwotnie wszystkie religie opierały się na analogicznych założeniach. – Kiedyś formy kultu we wszystkich trzech religiach były bardzo podobne; później świat Zachodu na tyle się zlaicyzował, że poszła za tym także religia, która pewne rzeczy przestała interpretować dosłownie, a na formy kultu zaczęto patrzeć w inny sposób – ocenia współtwórczyni “Stosunkowego Bliskiego Wschodu”.

Meczet Skały w Jerozolimie
Meczet Skały w Jerozolimie

Brudas i terrorysta

W chrześcijańskim świecie przez wieki narodziło się sporo mitów związanych z muzułmanami; jak to z mitami często bywa, nie przystają one do rzeczywistości. Pokłosiem wydarzeń z 11 września 2001 roku jest powszechne przekonanie, że synonimem muzułmanina jest terrorysta. To stereotyp szczególnie krzywdzący dla dobrze żyjących wyznawców islamu, którzy stanowią przecież absolutną większość. Co ciekawe, argumentacja islamskich ekstremistów, wywodząca się z zapisów w Koranie i nawołująca do tzw. świętej wojny z innowiercami, jest, opisując sprawę subtelnie, wielką nadinterpretacją. Jak patrzy na to nasz rozmówca? – W różnych częściach świata dzieją się różne rzeczy. Zwykle, gdy w mediach pojawi się informacja, że sprawca jakiejś tragedii jest muzułmaninem, to natychmiast określa się go jako terrorystę. Jeśli nie wyznaje religii islamu, to już nie ma wzmianki na temat religii; mówi się, że jest po prostu chory psychicznie. Myślę, że każdy, kto umyślnie odbiera życie innym, jest terrorystą! – podkreśla Saydamli. – Terroryści tak naprawdę nie wyznają żadnej religii, tylko wykorzystują ją do swoich niskich celów. Terrorysta to nie muzułmanin, nie chrześcijanin. Terrorysta to terrorysta – dodaje z pełną stanowczością.

Kolejnym mitem, z którym należałoby się rozprawić, to ten, że muzułmanie to lenie, którzy przez cały dzień tylko się modlą. Jak wygląda w praktyce to pięciokrotne wznoszenie modłów do Allaha? Saydamli uważa, że obowiązek ten nie zaburza planu dnia ani nie wpływa na jakość pracy. Wypełnienie go zajmuje w sumie około godziny dziennie; najdłużej trwa modlitwa, którą należy odmówić wieczorem, tuż przed snem. Zupełnie inną sprawą jest to, jaki procent osób, które nazywają się muzułmanami, w ogóle ten obowiązek wypełnia. Można tu znaleźć dość jednoznaczną analogię do tzw. wierzących, a nie praktykujących katolików.

Traktowanie kobiet ma więcej wspólnego z kulturą czy polityką danego miejsca niż z samą religią

Zupełnym pomyleniem faktów jest z kolei przeświadczenie, że muzułmanie nie przywiązują wagi do higieny. Osoba przestrzegająca zasad Koranu odwiedza bowiem łazienkę bardzo często, co wynika z zasad ablucji, czyli obmycia rytualnego. – W islamie mówi się, że połowa wiary to czystość. Jeśli ktoś jest nieczysty, to nie jest w pełni muzułmaninem. Przed każdą modlitwą dokonujemy ablucji; usta, nos, stopy, twarz i dłonie myjemy więc 5 razy dziennie. Wszystko to dlatego, że przed Allahem chcemy stanąć czyści i bez grzechu – zaznacza z pełną stanowczością współtwórca vloga „Kawa po turecku”.

W świadomości wielu wyznawców chrześcijaństwa powszechne jest również przekonanie, że wszyscy muzułmanie źle traktują kobiety. Zmusza się je do zakrywania się, nie pozwala wychodzić z domu, zakazuje pracy zawodowej, bije i wykorzystuje. Z perspektywy praktykującego wyznawcy Allaha, a naszego rozmówcy, wygląda to zupełnie inaczej. – Nasz Prorok powiedział, że najlepszym muzułmaninem jest ten, ten, kto najlepiej traktuje swoją żonę. Przed nadejściem islamu dziewczynki palono żywcem i grzebano; później mężczyzn i kobiety zaczęto traktować na równi. Religia nie stanowi też o niepracujących kobietach. Oczywiście kobiety mogą być aktywne zawodowo i wykonują pracę, jeśli chcą – podkreśla Saydamli. Turek wskazuje, że traktowanie kobiet ma więcej wspólnego z kulturą czy polityką danego miejsca niż z samą religią. Za przykład może posłużyć tu jego ojczyzna, która jest krajem świeckim. Burka została w Turcji zakazana po raz pierwszy w okresie osmańskim, w 1892 roku. Obecnie każdy może swobodnie wybrać, w co się ubrać. – Są dziewczyny, które się zakrywają, a są też takie, które nie odbiegają ubiorem od innych Europejek – przypomina. W naszej rozmowie szybko pojawia się zresztą kwestia mierzenia wszystkich muzułmanów jedną miarą. Tymczasem jest to bardzo rozległa i zróżnicowana grupa, zarówno jeśli chodzi o interpretację Koranu, jak i sposób realizacji jego założeń. Można wskazać środowiska bardziej i mniej fundamentalne. Islam wyrastał w różnych kulturach, stąd liczne różnice między poszczególnymi formami kultu i tradycjami. W efekcie bardzo trudno w kilku słowach określić, jaki jest i jak żyje każdy muzułmanin. Dla przykładu, zupełnie inaczej wygląda codzienność wyznawcy islamu w europejskiej części Turcji, a inaczej zamieszkującego Arabię Saudyjską.

Wspólny dialog utrudniają również wyobrażenia, które muzułmanie mają na temat chrześcijan. – Ludzie Zachodu są zimni, trzymają dystans i trudno się z nami zaprzyjaźnić – to najczęściej słyszany na Bliskim Wschodzie stereotyp – wskazuje Jakub Katulski. – Jesteśmy w ich oczach indywidualistami, nie żyjemy rodziną i wspólnotą – dodaje Dominika Zębala, podając za przykład fakt, że na Zachodzie znacznie rzadziej spotyka się rodziny wielopokoleniowe, a seniorów częściej oddaje się do domów starców. – Po bliskowschodniej stronie mamy jeszcze jeden zasadniczy problem: często występuje tam przekonanie, że chrześcijanie nie rozumieją islamu i nie mogą, nie są w stanie go zrozumieć. Nie ma więc sensu w ogóle nic tłumaczyć i prowadzić dialogu, bo nie pojmą tej nauki – diagnozuje Katulski.

Mężczyzna w czasie modlitwy, Stambuł, Turcja, fot. Imad Alassiry / Unsplash
Mężczyzna w czasie modlitwy, Stambuł, Turcja


Złe religie czy źli ludzie?

Czy więc współistnienie chrześcijaństwa i islamu jest w ogóle możliwe? Zdaniem Dominiki Zębali nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. – Często zapominamy, że w wielu miejscach na Bliskim Wschodzie jest to po prostu codziennością: obok siebie żyją na przykład Arabowie chrześcijanie i Arabowie muzułmanie – zaznacza kulturoznawczyni i politolożka. – Sama religia nie jest źródłem problemu; stanowi raczej jest pretekst do niechęci, której przyczyny leżą zupełnie gdzieś indziej. To właśnie niechęć i uprzedzenia powodują, że doszukujemy się dodatkowych różnic, a nie szukamy podobieństw.

Nieco inaczej na te kwestie spogląda Jakub Katulski, choć i on źródła problemu nie upatruje w różnicach stricte religijnych. – Napięcia zdarzają się zarówno na poziomie fundamentalnym, jak i politycznym. Mieliśmy tego dobry przykład podczas wojny domowej w Libanie, gdzie tarcia religijne przeszły na poziom polityczny. Moim zdaniem prawdziwe przyczyny tych konfliktów leżą jednak w kwestiach społecznych i ekonomicznych, a nie w aspektach fundamentalno-religijnych – podkreśla.

Nurittin Saydamli ma za sobą etap, w którym mieszkał w Polsce. Jak podkreśla, podczas pobytu nie spotkały go żadne nieprzyjemności związane z wyznawaną religią. Sytuacja działa również w drugą stronę – jego żona Magda, katoliczka, od kilku lat mieszka na wschodzie Turcji, gdzie dominują bardziej konserwatywni wyznawcy islamu niż chociażby w Stambule. Mimo to czuje się w pełni akceptowana. – Obchodzimy tutaj wspólnie Boże Narodzenie i Wielkanoc. Kiedyś zaprosiliśmy nawet naszych przyjaciół. Jedynym problemem jest to, że w okolicy nie ma aktywnego kościoła. Najbliższy jest w mieście Mardin, około 400 km od Van, gdzie mieszkamy – relacjonuje Turek.

Religia często stanowi pretekst do niechęci, której przyczyny leżą zupełnie gdzieś indziej

Brak odpowiedniego wychowania religioznawczego, który znacząco zuboża postrzeganie innowierców, pozostaje jednak częstym problemem. – Religia jest istotnym elementem rozumienia świata. Trudno ogarnąć go bez jakiejkolwiek choćby próby zrozumienia buddyzmu, konfucjanizmu, hinduizmu czy islamu. Rozumiem, że do innych religii można podejść swobodniej, bo mają one mniejsze znaczenie w skali świata, ale trudno wyciągać globalne wnioski nie wiedząc, jak patrzy na życie i jakie zasady moralne wyznaje znaczna część mieszkańców globu – podkreśla Jakub Katulski. Idealnym rozwiązaniem byłaby powszechna edukacja w tym zakresie. – W szkołach dzieci powinny uczyć się  o wszystkich religiach, o podstawowych zasadach w nich obowiazujących. Szczegóły powinny być omawiane przy instytucjach religijnych – kościele, synagodze czy meczecie. W ten sposób dzieci od małego dowiadywałyby się o pewnych zasadach i uczyły akceptacji. To bardzo poszerzałoby ich horyzonty.

Przykład Nuriego i Magdy Saydamli jest doskonałym dowodem na to, że współistnienie dwóch religii – nawet pod jednym dachem! – jest możliwe. Żadne z nich nie wyrzekło się swojej, a mimo to są w stanie tworzyć szczęśliwy związek. – Jesteśmy małżeństwem od 6 lat, znamy się od 10. Religia nigdy nie stanowiła dla nas problemu. Minęło 6 lat, a Magda nadal jest katoliczką, a ja muzułmaninem. Nigdy nie narzucam jej nic w kwestii religii ani do niczego nie zmuszam. Ona też szanuje moją wiarę – wskazuje Nurittin. Refleksja narzuca się sama: problemem są nie tyle religie, co ludzkie podejście ludzi do nich. Szacunek, który należy się przecież każdemu człowiekowi, niezależnie od wyznania, wyraża się także w chęci poznania i zrozumienia. – Na świecie żyją tak naprawdę tylko dwa typy ludzi: dobry i zły – kwituje Saydamli. – Kiedy kogoś poznaję, nie patrzę na niego przez pryzmat religii, koloru skóry czy narodowości. Gdyby wszyscy patrzeli w ten sposób, może świat byłby inny?

Zdjęcie główne: przechodnie w Stambule