artykuły styl życia

Jak pomagam zwierzętom

Filip Łobodziński

Zadań stojących przed potencjalnym dobroczyńcą jest naprawdę mnóstwo. Niejedno z nich może się nam objawić dosłownie za progiem własnego domu.

Żeby czynić dobro, pomagać wykluczonym lub działać na rzecz dobra wspólnego – wcale nie trzeba należeć do fundacji, działać w zorganizowanym wolontariacie, pełnić ściśle wyznaczonych dyżurów. Wystarczą spostrzegawczość i myślenie.

Zadań stojących przed potencjalnym dobroczyńcą jest naprawdę mnóstwo. Niejedno z nich może się nam objawić dosłownie za progiem własnego domu. Tak jest ze zwierzętami na tzw. swobodzie, którym regularnie pomagam ja. Nie muszę jeździć do schroniska czy stowarzyszenia, by realnie pomagać bezdomnym kotom albo ptakom.

karmienie ptaków

Ptaki to jeden z najbardziej podstawowych składników naszej ekosfery. Te, które mieszkają w miastach, są wyjątkowo już uzależnione od naszego wsparcia. Zimą zatem sypię im w stałym miejscu ziarno, które pobieram każdej jesieni w dużych worach z gminnego Wydziału Ochrony Środowiska. Pszenica, słonecznik plus kukurydza – i naprawdę wyżera jest znakomita. A na krzakach czy niskich gałązkach drzew – dodatkowo słonina dla tych, które nie siadają na ziemi. Latem w foremce po jakimś produkcie spożywczym codziennie lub co dwa dni zmieniam wodę. Żeby foremka nie wywróciła się, gdy na jej krawędzi siądzie kilka ptaków – obciążam jej dno kilkoma kamykami. Przy każdej zmianie wody nieco przepłukuję dno, bo stojąca woda pozostawia śliski nalot.

Koty wolnożyjące – to poważniejsza sprawa. Wspieram karmicieli (najczęściej karmicielki), dostarczając im pojemniki i karmę. Jestem zarejestrowany w WOŚ jako karmiciel i też dostaję co jakiś czas deputat karmy. Na zimę otwieramy im specjalnie zbudowane budki ze strzępkami polaru, żeby mogły się tam schronić przed śniegiem, wiatrem i mrozem. Ale najistotniejsze to sterylizacja. Bezdomniaków jest stanowczo zbyt wiele. Znacznie więcej, niż wymaga tego konieczność trzymania szczurów z dala od posesji naszych domów. Dlatego, gdy w okolicy pojawi się nowy kot, stawiam klatkę-łapkę z przynętą. Jeśli złapie się do niej kot nie wykastrowany (dowolnej płci), transportuję go do lecznicy, która ma podpisaną umowę z WOŚ na sterylizację bezdomniaków, i wręczam uzyskany wcześniej w WOŚ talon. Zwierzę jest poddane zabiegowi, po czym, po kilkudniowej kwarantannie, odbieram je i wypuszczam w tym samym rejonie, w którym się złapało. Teraz jest już wolne od rui, przymusu rozmnażania, wolne od pewnej liczby chorób.

kot

Aktywna pomoc zwierzętom to tylko element – najważniejszy, ale nie jedyny. Bo trzeba też wykazać czujność: gdy gdzieś trwają roboty wyburzeniowe albo podziemne, zwracam uwagę kierownictwu tych robót, by zorientowali się, czy gdzieś w zakamarkach nie ma zwierząt – kotek z kociętami, psów bezdomnych, ptaków. Śmierć pod gruzami albo zwałami ziemi jest straszna.

I ostatnia rzecz, choć też bardzo ważna – wspieram inne osoby pomagające. Staram się, by wizerunek publiczny osoby pomagającej zwierzętom był jak najbardziej pozytywny. I żeby osoby te czuły, że nie są same.