artykuły styl życia zapachy

Carner Barcelona El Born: Born in Barcelona

Magdalena Maciejewska

El Born – dzielnica Barcelony barwna jak mozaikowa jaszczurka z Parku Güell, która stała się jednym z symboli miasta. Jedna z najbardziej atrakcyjnych destynacji turystycznych, a także wielce pożądany adres zamieszkania. Cóż takiego ma w sobie ta okolica, że tyle osób chce uczynić ją swoim domem? I czy marce Carner Barcelona udało się uchwycić to "coś" w perfumach?

Artykuł z serii: Perfumy pachnące Śródziemnomorzem

Zapachy, podobnie jak książki, opowiadają historie i odkrywają tajemnice. Czynią to językiem innym od powieści, a jednak równie przekonującym, trwale zapadającym w pamięć, grającym na emocjach, a zarazem przekazującym wiele konkretnych informacji. W niniejszej serii przedstawiam wybrane przeze mnie perfumy, które zamknięto we flakonach razem z opowiadanymi przez nie sekretami Śródziemnomorza.

Magiczna El Born ma duszę, w której współgrają sięgająca średniowiecza historia i nowoczesność. W wąskich uliczkach słychać rozmowy o sztuce inspirowane wizytami w pobliskich galeriach, niezobowiązujące pogawędki przy mocnej kawie i apetycznych tapas oraz, w modnych butikach i sklepikach, westchnienia nad przedmiotami vintage, czekającymi, aż ktoś da im drugie życie. Czuć aromat palonych kawowych ziaren, tradycyjnych hiszpańskich ciastek, głęboką woń wina, a gdzieś pomiędzy tym wszystkim – zapach przeszłości.

Czas w El Born płynie nieśpiesznie, choć po zmroku nieco nabiera tempa – i być może to właśnie wtedy, w ciepłym świetle latarni, miejscowe zakamarki mają najwięcej uroku. W perfumach Carner Barcelona El Born uchwycono właśnie atmosferę wieczoru zapadającego nad tym niezwykłym skrawkiem miasta. Są ciepłe, miękkie i smakowite. Otulają jak kocyk, dają poczucie bezpieczeństwa i pozwalają zapomnieć na moment o troskach. Pachną jak kieliszek gęstego likieru, zagryzany lokalnymi smakołykami w niewielkiej kawiarni wciśniętej w mury pamiętające XIV wiek. W malutkim ogródku, gdzie nad głowami gości rozciągnięto sznur kolorowych lampek, życie zdaje się zatrzymywać się w miejscu. Chwila trwa.


Otwarcie pachnidła czaruje rozkoszną, ciemnozłotą barwą miodu. Grube plastry sycylijskich cytryn zawisły w nim jak słońce na popołudniowym niebie. Odrobinę goryczki dodają im kalabryjska bergamotka i zielony dzięgiel. W przytulnym jak ulubiony sweter sercu króluje benzoes. Na jego słodkim żywicznym kobiercu leniwie przeciągają się heliotrop, figa i jaśmin. Cicho mruczą jak puchaty rudy kot, prężący się na parapecie jednego z okien pobliskiej kamienicy…

Niepostrzeżenie pojawiają się nuty bazy, a nad miastem zapada waniliowa noc. Zamiast gwiazd na niebie połyskują aromaty balsamu peruwiańskiego, sandałowca i piżma. Gwar powoli cichnie, śmiechy zamieniają się w szepty, zwiedzanie – w romantyczne spacery. A Ty, obserwując to wszystko pod swoim tymczasowym adresem, okrywasz się szczelniej puszystym pledem i bierzesz ostatni łyk kojącej herbaty przed snem.