podróże styl życia

Viganella. O sole mio!

Julia Wollner

We włoskich Alpach jest sobie miejscowość położona w dolinie, gdzie w okresie zimowym, dokładnie przez 83 dni, zupełnie nie zagląda słońce. Aby temu zaradzić, w styczniu 2007 roku na szczycie góry w pobliżu wioski zamontowano specjalne lustro o wymiarach 5x8 m. Za jego pośrednictwem do miejscowości dociera teraz światło słoneczne.

W krótkie zimowe dni, które nie wiadomo kiedy zamieniają się w noc, przywykliśmy do marudzenia. Że szaro, że chce się spać, że budzik dzwoni rano w nieskończoność, a my musimy ratować się hektolitrami kawy. Że naszemu organizmowi brakuje witaminy D. Że niby wszystko dobrze, idą święta, tylko szkoda, że ktoś wyłączył słońce…

Oczywiście trawa jest zawsze bardziej zielona na trawniku sąsiada. W ramach wątpliwej autoterapii pogrążamy się więc w marzeniach o pełnych światła włoskich uliczkach; o renesansowych placach zalanych słońcem; o błękitnym niebie nad malowniczymi wioskami, gdzie życie toczy się radośnie i energicznie bez względu na porę roku.

Na szczęście i u rzeczonego, szczęśliwszego od nas sąsiada jest miejsce, w którym trawa zieleńsza nie jest. Można by wręcz pokusić się o stwierdzenie, że nasz trawnik w porównaniu z jego trawnikiem jest zielony jak szczypiorek na wiosnę! Miejsce to nazywa się Viganella i jest niewielką wioską położoną we włoskich Alpach, tuż przy granicy ze Szwajcarią.

W Viganelli od 13 listopada do 2 lutego słońce nie świeci… w ogóle. Przesadą byłoby powiedzieć, że panuje zupełnie czarna noc (do wioski dociera tzw. promieniowanie rozproszone), ale poparzenia słonecznego raczej nie uświadczymy. Kres ciemnych dni mieszkańcy osady, w liczbie około 200, świętują hucznie i z rozmachem, nazywając ten radosny moment La Candelora (Il giorno della Luce).

Na szczęście Włoch, jak i Polak, potrafi. Od 2006 roku w Viganelli słońca odrobinę przybyło, bowiem na pobliskiej wysokiej górze zamontowano wielkie lustro, które odbija promienie słoneczne w kierunku głównego placu miejscowości. Jak łatwo się jednak domyślić, lustrzane odbicie to nie to samo, co oryginał. Kawa dalej musi lać się obficie, a myśli krążyć muszą wokół trawnika sąsiada.

Wygląda więc na to, że w pewnych wypadkach to u nas trawa jest bardziej zielona, a światła mamy więcej, niż w tzw. słonecznej Italii.

Nawet, albo szczególnie, w listopadzie.

Tekst ukazał się drukiem w magazynie “La Rivista” w listopadzie 2014 r.

Krótki film dokumentalny o lustrze w Viganelli: