Pod słońcem Toskanii. Majolika
Monika Utnik-StrugałaJednym przypomina lukrowane ciasteczka, innym glazurę - tak pięknie lśni jej powierzchnia. Vasari określał ją przymiotnikiem bellissima. Majolika mieni się kolorami włoskiej ziemi: zielenią, żółcieniami i zgaszonym różem.
Na placu Santissima Annunziata we Florencji stoi jedna z pierwszych budowli renesansowych – Szpital Niewiniątek. Wolne pola między łukami arkad zdobią biało-kobaltowe medaliony przedstawiające niemowlęta. Zrobił je Luca della Robbia z gliny pokrytej cynowym szkliwem. To majolika – odmiana ceramiki malowana ręcznie. Od XV wieku niewiele zmienił się sposób jej wytwarzania. Doszły tylko nowe ornamenty i kolory: zielenie, pomarańcze, żółcienie. Dziś w całej Toskanii kupimy ceramiczne miseczki, talerze i dzbanki zdobione gałązką oliwy czy słonecznikami. Ale żeby poznać prawdziwe majolikowe cuda i zobaczyć, jak są wypalane, najlepiej wybrać się do Montelupo Fiorentino.
To mało znane miasteczko leżące na zachód od Florencji liczy zaledwie 10 tysięcy mieszkańców i aż 120 pracowni ceramicznych. Jedną z nich od dwudziestu lat prowadzi Marco Tombelli, który chętnie oprowadza po swojej niewielkiej fabryce, pokazując, jak powstaje majolika. Czym różni się od tradycyjnej ceramiki? Przede wszystkim wypalana jest dwa razy. Uformowane na kole garncarskim naczynie wędruje do pieca, a następnie do kadzi z rozrobionym szkliwem. Gdy wyschnie, Marco przykłada do niego papierowy szablon ponakłuwany wzdłuż linii rysunku i odciska go małym woreczkiem z węglem drzewnym (podobną metodę stosowano przy malowaniu fresków). Wreszcie przychodzi czas na malowanie, a kiedy wzór jest skończony, naczynie wypalane jest ponownie. Chropawe, matowe i mało atrakcyjne wizualnie szkliwo pod wpływem wysokiej temperatury topi się i zmienia w błyszczącą, gładką jak szkło powłokę o bardzo intensywnych kolorach, która przez lata nie traci nic ze swojego połysku. Najlepszy dowód znajdziemy w niedalekim Museo della Ceramica di Montelupo, gdzie wśród trzech tysięcy cennych skorup przechowywany jest najstarszy zachowany przedmiot z majoliki: rudo-żółty talerz Il Rosso di Montelupo z 1509 roku (zobacz tutaj), zdobiony groteskami i firmowany inicjałami „LO” znanego warsztatu Lorenza di Piero Sartoriego.
Majoliką nazywa się wyłącznie wyroby z Włoch: naczynia, wazy, lampy, płytki. Podobne przedmioty, ale z Holandii, Francji czy Niemiec to fajans. Majolika znana była już w Persji. Do Włoch trafiła w XIII w. przez Majorkę, od której wzięła swoją nazwę (po raz pierwszy użył jej w 1548 roku niejaki Cyprian Piccolpasso – to on opracował techniki wyrobu majoliki obowiązujące do dziś).
Jednym z pierwszych i najsłynniejszych twórców majoliki był wspomniany Luca della Robbia, renesansowy artysta z Florencji. Pisze o nim Vasari: Luca długo zastanawiał się, co zrobić, by przedmioty z gliny nie kruszyły się. Wreszcie po wielu próbach doszedł do wniosku, że trzeba ją pokryć szklaną polewą z cyny, kredy, antymonu i innych minerałów topionych w piecu. Pierwsze majoliki della Robbi – płaskorzeźby, kapliczki, ołtarzyki – do złudzenia przypominały marmur, bo szkliwo miało kolor kości słoniowej. Z czasem artysta nieśmiało zaczął dodawać niebieskie tło, które stało sie jego znakiem rozpoznawczym. Kolorowa terakota tak bardzo się spodobała, że warsztat Luki nie nadążał z zamówieniami. Wkrótce również inni rzemieślnicy wzięli się do pracy – zaczęły powstawać naczynia i kafle.
Przez długi czas dekoracje na naczyniach nawiązywały do ornamentyki mauretańskiej. Potem rozwinął się styl istoriato, czyli narracyjny – przedmioty zdobiono scenami mitologicznymi, historycznymi i biblijnymi, często inspirowanymi dziełami Rafaela.
Montelupo leżące nad rzeką Arno, głównym szlakiem handlowym Toskanii, szybko stało się centrum produkcji ceramiki dla zamożnej florenckiej klienteli. Serwisy z majoliki, zwykle zdobione rodowymi herbami, zamawiały najsłynniejsze książęce rody Wenecji i papieże; od XIII w. naczynia były też eksportowane do Holandii i na dwory królewskie Europy. Bogato dekorowane płytki zamówiła m.in. królowa Francji Maria Medycejska, aby ozdobić nimi podłogę Pałacu Luksemburskiego.
Ciekawostką jest, że majolika w końcu XVI w. trafiła też do Polski. Przywiózł ją do Krakowa Antonio Destesi, który od Stefana Batorego otrzymał przywilej wyłącznej produkcji tego kruszcu. Niestety, pierwsze wyroby z majoliki nie przyniosły większych rezultatów: włoscy mistrzowie narzekali, że choć polskiej glinie na niczym nie zbywa, to piasek jest za gruby, sól mocniejsza niż zamorska, a ogień z tutejszych drew nie tak dobry jak z włoskiej trzciny. Mimo tego również następcy Batorego podejmowali próby budowania majolikowego imperium – Jan Kazimierz w listach do Marii Ludwiki wspomina o wyborze miejsca na fabrykę faiseur de mayolica. Wreszcie własną manufakturę włoskiej ceramiki, działającą zresztą do dziś, założył w 1881 r. właściciel Nieborowa, Michał Piotr Radziwiłł. Widać wziął sobie do serca modną wówczas filozofię pracy u podstaw, bo zatrudnił okolicznych rzemieślników, zdolnych młodych artystów ze zubożałego ziemiaństwa i uczniów słynnej warszawskiej Szkoły Rysunkowej Wojciecha Gersona. W nieborowskiej fabryce powstawały ozdobne piece, kominki, amfory, żardiniery, talerze sygnowane znakiem fabrycznym MPR (od inicjałów właściciela majątku) oraz książęcą mitrą. Początkowo dekoracje nawiązywały do tradycyjnych wzorów włoskich, ale po tym, jak w prasie ukazała się krytyka Bolesława Prusa, książę sięgnął po tematy narodowe. W czerwcu 1884 roku w warszawskim Hotelu Europejskim została otwarta wielka wystawa wyrobów majolikowych z Nieborowa, która spotkała się z dużym zainteresowaniem stołecznej publiczności. Ale i tak, gdziekolwiek nie powstałaby majolika, nie dorówna ona tej z Montelupo. Bo w końcu tylko pod słońcem Toskanii najpiękniej iskrzą się ochry, zielenie i kobalty.