Polacy w Opatii
Agnieszka JasińskaOpatia znana jest wielu naszym rodakom zmierzającym na wakacyjny wypoczynek do Chorwacji. Nie wszyscy wiedzą jednak, że ten popularny kurort ma długą tradycję; można wręcz powiedzieć, że "nasi" byli tam niemal od jego narodzin.
Rozwój turystyki kuracyjnej w Europie obserwowano szczególnie w drugiej połowie XIX wieku. Na ziemiach polskich popularne były przede wszystkim Zakopane na południu i Sopot na północy. Ten drugi, ze względu na opresyjną politykę Prus, bywał jednak bojkotowany przez elity, które rozglądały się za alternatywą dla nadmorskiej miejscowości. Poszukiwaczom nowych kierunków i morskiego wybrzeża przyszedł w sukurs rozwój kolei; wyprawa do kurortu nad Adriatyk nie wydawała się już tak uciążliwa jak wcześniej. W 1873 roku otwarto linię Wiedeń–Fiume, która umożliwiała dostanie się nad Adriatyk w ciągu zaledwie 14 godzin. Fiume czyli dzisiejsza Rijeka, miasto w zatoce Kvarner, oddalone było od Opatii o zaledwie 15 kilometrów. Można było wysiąść ciut wcześniej w miejscowości Matuglie (dzisiaj chorwackie Matulji) albo dojechać do końca. Z Fiume do Opatii płynęło się stateczkiem, a na początku XX wieku powstała linia tramwajowa łącząca obydwa miasta.
Należy zaznaczyć, że nazwa “Opatia” (Opatija) upowszechniła się dopiero po II wojnie światowej. Austro-węgierski kurort, o którym mówimy, zwany był wcześniej Abacją. Abacja to spolszczona nazwa włoskiej Abbazii (Opactwa); Opatia jeszcze wyraźniej odnosi się do pozostałości miejscowego klasztoru benedyktynów. Początkowo nie była jedna szczególnie lubiana, kojarząc się z pobliskim półwyspem Istria, uważanym wówczas za miejsce latem spalone słońcem, a zimą smagane zimnymi wiatrami. Słaba baza hotelowa, brak rozrywek, nudna pustka z kilkoma pieczarami do zwiedzania – takie opinie pojawiają się w zapiskach ówczesnych bywalców tego regionu. Nie wyglądało to na wymarzone miejsce wypoczynku i rekreacji.
Jak to się stało, że Abacja rozkwitła? W połowie XIX wieku pewien kupiec z Fiume, niejaki Iginio Scarpa, wybudował tam pałacyk i nazwał go imieniem swojej przedwcześnie zmarłej żony: Angiolina. Do willi udało mu się zaprosić cesarzową Marię Annę Sabaudzką, która, zachwycona tym miejscem, nakłoniła do przyjazdu do Abacji wielu swoich prominentnych znajomych, w tym samego cesarza Ferdynanda I. Drugim skutecznym promotorem wypoczynku w Abacji był Fryderyk Schüler, dyrektor Austriackiej Kolei Południowej. Schüler wykupił “Angiolinę”, zainwestował w kolejne obiekty wypoczynkowe oraz przepiękny zespół parkowy.
Od lat osiemdziesiątych XIX wieku aż do II wojny światowej Istrię i sąsiadujące z nią kurorty w Abacji i Lovranie coraz częściej odwiedzało też polskie ziemiaństwo i bohema artystyczna. Polacy brali przykład z europejskiej arystokracji, przedstawicieli świata polityki, biznesu i bohemy artystycznej, którzy, mimo pierwotnie kontrowersyjnej reputacji, tłumnie przybywali do Abacji. Wypoczywali tu wspomniany wcześniej Franciszek Józef I, cesarz Prus Wilhelm Hohenzollern II, pisarze James Joyce i Antoni Czechow. Ten drugi napisał na riwierze kwarnerskiej opowiadanie Ariadna. Gustaw Mahler skomponował w Abacji wiele swoich symfonii. Na początku XX wieku gościł tu Włodzimierz Lenin ukrywający się pod pseudonimem “dr Jerzonkiewicz”. W Zatoce Kvarner, w tym w Abacji i Rijece, bywała też ekscentryczna tancerka Isadora Duncan. Spośród naszych rodaków odwiedzających Abację należy wyróżnić kilka nazwisk; są to przede wszystkim Maria Konopnicka, Stefan Żeromski i Stanisław Witkiewicz (choć ten ostatni wolał wypoczynek w sąsiadującym z Abacją Lovranie). Sporo czasu spędził tu Józef Piłsudski.
Najbardziej znanym bywalcem Abacji był jednak Henryk Sienkiewicz. Wprawdzie w korespondencji z podróży narzekał na trudy przemieszczania się pociągiem i ceny na wybrzeżu, jednak Abacja ogromnie mu się podobała; spędził tam sporo czasu między 1887 a 1909 rokiem. Powietrza i ciszy nie brak – pisał do swojej szwagierki Jadwigi Janczewskiej. – Park, bardzo piękny i bardzo obszerny, przypomina ogrody w Monte Carlo, ale ładniejszy od nich, bo cienisty i bardziej zarosły. Schodzi on do samego morza. Tu i ówdzie budynki, altany, kawiarnie bardzo eleganckie, ale pełne miejsc zacisznych. To w Abacji Sienkiewicz napisał Pana Wołodyjowskiego i przygotował wstępną wersję Quo vadis. To tu świętował też otrzymanie Nagrody Nobla.
W Abacji, jak już wspomniano, bywała też Maria Konopnicka. Nie przyjeżdżała tam, niczym jak bohaterka Boya-Żeleńskiego, “po temat do konwersacji”, nie szukała też innych rozrywek. Na wybrzeże adriatyckie trafiła przede wszystkim w celu podratowania zdrowia. Mieszkała skromnie, wynajmowała najtańsze pokoje, odżywiała się biednie. Dużo czasu poświęcała na kąpiele, inhalacje i pisanie. Sama Abacja jej nie zachwycała. W liście do córki w grudniu 1895 roku pisała: Nie sezon, (…) drogo; pokoiczyna taki mały i lichy, a 10 guldenów tygodniowo – bez usługi – bez światła – bez opału – no i oczywiście bez żadnego jedzenia. (..) Abacja to tylko wąski pas ziemi pomiędzy morzem i górami, które ją od północy osłaniają. Na stoku gór domki, potem błotnista droga i potem znów domki ku morzu, nad sam brzeg. Niezbyt pochlebnie wyrażała się o miejscowej ludności: Tu wszyscy po kroacku mówią. Kroatów łatwo zrozumieć, ale oni są mało inteligentni, żeby podobieństwo językowe pochwycić i tylko rozdziawiają gębę. Po miesiącu czuła się tam jeszcze gorzej; pisała, że ma dość i że planuje „zaryzykować” 18 godzin drogi i pojechać do Rzymu. Wiadomo, że ten plan wyjazdu na południe udało się jej zrealizować. Co ciekawe, mimo niechęci wracała do Abacji, odwiedzając ją w latach 1907– 1909.
Abacja nie zrobiła też pozytywnego wrażenia na innym naszym rodaku, Stanisławie Witkiewiczu. Od modnego i zatłoczonego kurortu wolał pobliski Lovran. W Abacji należało się pokazać, a Lovranie można było się leczyć – podkreśla Tomasz Bocheński w eseju Witkiewiczowie w Lovranie. Witkiewicz trafił nad Adriatyk pod koniec życia, dzięki stypendium ufundowanemu przez Sienkiewicza. Cierpiący na gruźlicę, wyniszczony i osłabiony, w Lovranie znalazł spokój i korzystny klimat. Lovran opisywał tak: W morzu przegląda się zieleń gór, która z sadzami błękitu gra jak te ptasie skrzydła, na których przez seledyn i szmaragd przechodzą metaliczne tony w ciemny granat. Kwitną bzy, kosaćce, zwykłe kasztany i kapryfolium. Ale morze nie ma tych jesiennych świetnych barw. Leży ciągle gładkie – wielka filiżanka nalana po brzegi niebem. Tęsknił za górami i Zakopanem, jednak Lovran, położony u stóp malowniczego masywu górskiego Ućka (po włosku Monte Maggiore), łagodził mu poniekąd tęsknotę za ukochanymi Tatrami.
Na wybrzeżu adriatyckim gościł też dwukrotnie sławny krewny Stanisława Witkiewicza, Józef Piłsudski. W Opatii i Lovranie „leczył” się z lęków i rozterek sercowych. Pierwsza przypadłość wiązała się z silnym stresem po napadzie na rosyjski pociąg, współorganizowanym z bojówkarzami PPS-u; druga – z kryzysem małżeńskim i romansem z Aleksandrą Szczerbińską.
W okresie międzywojennym Abacja, podobnie jak wiele innych uzdrowisk, przeżyła kryzys; II wojnie światowej wydawało się, że nie wróci już do dawnej świetności. Od 1945 roku znalazła się w granicach Jugosławii. Komuniści początkowo nie byli zainteresowani rozwojem turystyki. Na szczęście niedługo potem, bo już w latach ’50, rząd w Belgradzie postanowił zostawić wiele swobody poszczególnym republikom wchodzącym w skład federacji, co umożliwiło Chorwacji i Słowenii intensywnie odbudowanie zaplecza turystycznego w regionie. Na przełomie lat ’50 i ’60 powstało wiele biur turystycznych. Jedno z najsłynniejszych to „Kvarner Express”, dynamicznie zarządzające transportem w zachodniej części kraju. Do Jugosławii zaczęli przyjeżdżać licznie Włosi, Austriacy i Niemcy; jugosłowiański system polityczny postrzegany był przez przybyszy z Zachodu jako “socjalizm z ludzką twarzą”. Turyści z demoludów, także liczni Polacy, uważali Jugosławię za najbardziej “zachodni” z krajów bloku wschodniego. Kolejny kryzys turystyczny miał miejsce po rozpadzie Jugosławii w wojennych latach ’90, ale już pod koniec XX wieku miłośnicy chorwackich plaż wrócili tłumnie w okolice Opatii, Lovranu i na Istrię.
Dzisiaj Opatia to jedno z najprzyjemniejszych miejsc na mapie Chorwacji. Miasteczko jest niewielkie, liczy niecałe 7 tysięcy mieszkańców, lecz w sezonie tłumnie odwiedzają je obcokrajowcy i miejscowi. Nasi licznie przybywający do Chorwacji rodacy znajdą tu wiele śladów pobytu Polaków, w tym tablice upamiętniające Sienkiewicza, Piłsudskiego, wille, w których mieszkali, a także miejsca, w których bywali. Mogą zajrzeć do najsłynniejszego pałacyku w mieście, który dał początek słynnemu kurortowi, czyli „Angioliny”. W tej chwili znajduje się tam Muzeum Turystki ze wspaniałymi wystawami godnymi najlepszych placówek tego typu w Europie. Opatia zdecydowanie zasługuje na odwiedziny. A może… nie? Może jest tak, jak pisał Stanisław Witkiewicz przed kolejną wyprawą na wybrzeże adriatyckie? Nie mam żadnego do krain południowych, jako takich, interesu – uważam to za straszną konieczność życia, którą trzeba mądrze odrobić – nic więcej.
Źródła:
Tomasz Bocheński, Witkiewiczowie w Lovranie, Poznań 2010
Izabela Gass, W drodze do wód, kurorty belle époque, Abacja i Lovran, Warszawa 2017
Kazimierz Karolczak, Moda na Abację, Polacy na Istrii w drugiej połowie XX wieku, Kraków 2010
Uwe Rada, Adriatyk, Miejsca, ludzie, historia, Kraków 2016