kultura historia ludzie

Święte z kręgu kultury śródziemnomorskiej

Izabela Frankowska

Dzieli je niemal wszystko: czas, pochodzenie, wykształcenie, doświadczenie życiowe. Łączy jedno – żarliwa miłość do Boga.

Twoją jestem na zawsze,
Od Ciebiem życie wzięła,
Powiedz mi więc, o Boże,
Co chcesz, abym czyniła? 

Święta Teresa z Ávila

Święta Agata na obrazie Bergognone
Święta Agata na obrazie Bergognona


Św. Agata

Pierwsze przekazane przez tradycję życiorysy wyglądają podobnie: piękne, młode i dobrze urodzone niewiasty ulegają w młodości fascynacji Chrystusem, któremu ślubują miłość i zachowanie czystości aż do śmierci. Tak irracjonalne decyzje wywołują niezadowolenie środowiska, w tym najbliższej rodziny i niedoszłych małżonków, którzy próbują odwieść je od niepopularnych zamiarów, poddając licznym próbom zniesławienia. Odporne na pokusy świata doczesnego, ostatecznie giną w okrutny sposób. Życie św. Agaty nie odbiega od tego schematu. Urodzona ok. 235 roku w Katanii na Sycylii w utytułowanej rodzinie szlacheckiej, miała wyróżniać się tak zjawiskową urodą, że zwróciła uwagę samego namiestnika sycylijskiego Kwintinianusa. Oświadczyny spotkały się z odmową, bowiem dziewczyna wraz z przyjęciem chrztu postanawia służyć do końca życia Chrystusowi, ślubując tym samym dziewictwo. Odrzucenie spotkało się z wielką nienawiścią i chęcią zemsty. Na początku tyran usiłował pozbawić świętą niewinności, oddając ją pod opiekę Afrodyssie, znanej właścicielce domu publicznego. Gdy okazało się, że pozostała niewzruszona w swej wierze, skazano ją na tortury, podczas których odcięto jej piersi. W tym momencie nastąpiło trzęsienie ziemi, co przerażony namiestnik zinterpretował jako karę za prześladowania. Zaprzestano tortur, jednak nie ocaliło to życia dziewczyny, która, rzucona na rozżarzone węgle, poniosła śmierć na miejscu. Zmarła w 251 roku ze słowami na ustach: „Panie, któryś raczył mnie strzec od dzieciństwa, któryś z serca mojego wyrwał miłość tego świata i dał przezwyciężyć tak wiele mąk, przyjmij mego ducha”.

Wkrótce po męczeńskiej śmierci chrześcijanie otoczyli grób Agaty wielką czcią. Gdy po roku wybuchła Etna i Katanii groziło zalanie lawą, mieszkańcy modlili się o ocalenie miasta od zagłady, prosząc swoją patronkę o wstawiennictwo. Dla powstrzymania niebezpieczeństwa posłużyli się wtedy jej welonem, który zatrzymał rozpędzoną magmę, ratując tym samym miasto od zniszczenia. Swoje podziękowania wyrażają po dziś dzień w rocznicę śmierci świętej, 5 lutego. Tego dnia blisko milion ludzi (zarówno mieszkańców, jak i gości) podąża ulicami miasta w barwnym korowodzie za srebrną statuą świętej. Jest to także jedyny dzień w roku, kiedy można skosztować minni di virgini – małych okrągłych bułek owocowych zwieńczonych wiśnią, do złudzenia przypominających… obcięte piersi.

 

Maria Egipska na XVII-wiecznej ikonie
Maria Egipska na XVII-wiecznej ikonie

Eremitki 

W czasach Konstantyna Wielkiego nastał szczególny czas dla eremitek – ascetek, które z pobudek religijnych wycofują się z życia społecznego, aby żyć w izolacji. Scenariusz życia, jak w przypadku pierwszych męczenniczek, jest zwykle podobny. Większość z nich to pobożne świeckie kobiety, które ukrywają, zwykle przed rodziną, swoje zamiłowanie do ascezy. Dlatego uciekają z domu i w męskim przebraniu wstępują do klasztorów lub znajdują schronienie na pustyni. Opowieści o ich życiu stają się popularne między V a VII wiekiem i prawdopodobnie za każdą z tych legend kryje się prawdziwa postać, taka chociażby jak Synkletyka – jedna z trzech matek pustyni (obok Sary i Teodoryki) żyjąca na przełomie IV i V wieku.  Urodzona w Aleksandrii, podobnie jak wiele innych egipskich chrześcijanek, praktykowała z początku ascezę w domu rodziców. Po ich śmierci rozdała cały majątek i zamieszkała w grobowcu wraz z siostrą. Z czasem przeniosła się na pustynię, gdzie jej sława przyciągnęła inne kobiety pragnące ją naśladować. Święta została matką duchową wspólnoty i pozostawała nią do śmierci w wieku ok. 84 lat. Zachowało się 27 jej apoftegmatów (powiedzeń), w których to zalecała między innymi, by w przypadku pokusy pod postacią pięknej twarzy, wykłuć w obrazie oczy. Dodawała: „na pewno byłoby dobrze wyobrażać sobie piękne ciało kogoś, kogo kochasz, jako trupa, jak gdyby było pełne ran i ropy albo jakby przypominało bliskie rozkładu zwłoki”. 

Nie mniej znaną aleksandryjską pustelniczką była św. Maria Egipska. Ta dosyć popularna przedstawicielka najstarszego zawodu świata wyruszyła pewnego dnia wraz z karawaną pielgrzymów do Ziemi Świętej, początkowo nie mając specjalnie pobożnych zamiarów, chcąc jedynie po drodze uwodzić pątników. Podobnie postępowała przebywając w Jerozolimie. Dopiero gdy nie mogła przekroczyć progu bazyliki Grobu Pańskiego podczas święta podwyższenia krzyża, doznała olśnienia. Zaczęła pokutować i żałować za dotychczasowe grzeszne życie, a po ucałowaniu relikwii drzewa krzyża opuściła miasto i z trzema bochenkami chleba udała się na pustynię, przechodząc po drodze przez rzekę Jordan, co symbolizuje chrzest i obmycie z grzechów. Wiele lat spędziła w samotności na pokucie, umartwieniach i postach. Żyła w harmonii z naturą i czasem widywano ją z oddali, jak przechadzała się po wodzie. Rok przed śmiercią spotkała przypadkowo mnicha Sozyma, prosząc go o radę, jak dalej żyć, żeby uzyskać zbawienie. Ten podpowiedział jej, aby zostawiła wszystko i powtarzała nieustannie słowa: „Ty, który mnie stworzyłeś, zmiłuj się nade mną!”. Maria posłuchała mnicha: powtarzała ciągle słowa krótkiej modlitwy, po kilku latach stając się czysta niczym płomień ognia. Zmarła samotnie na pustyni, powtarzając do końca modlitewne westchnienie. Ludzie, którzy ją znali, byli przekonani, że aniołowie zabrali jej duszę do Boga.

 

Katarzyna Aleksandryjska widziana oczami Caravaggia
Katarzyna Aleksandryjska widziana oczami Caravaggia


Św. Katarzyna Aleksandryjska

Legendarne, na wpół baśniowe historie, do dzisiaj budzące pewne niedowierzanie uczonych, opiewają żywot jednej z najsławniejszych i najbardziej pracowitych (z uwagi na liczbę patronatów!) męczennic, świętej Katarzyny Aleksandryjskiej. Według tradycyjnej narracji była piękną i wykształconą córką Konstusa, gubernatora Aleksandrii za panowania cesarza Maksymiana. O jej rękę starało się wielu przedstawicieli możnych rodów, lecz żaden kandydat nie sprostał wysokim wymaganiom dziewczyny – potencjalny małżonek musiał dorównywać jej w czterech przymiotach: współczuciu, bogactwie, mądrości i urodzie. Żaden prócz jednego: Jezusa Chrystusa. Trafność wyboru szybko się potwierdziła: Jezus, w towarzystwie swej matki, pojawił się we śnie Katarzyny i założył jej na palec pierścionek zaręczynowy. 

Kiedy rozpoczęły się prześladowania chrześcijan, Katarzyna udała się do cesarza i zganiła go za okrucieństwo. Władca wezwał 50 najlepszych pogańskich filozofów i mówców, aby w trakcie dyskusji wytknęli jej błędy. Tak się jednak nie stało – Katarzyna okazała się bieglejsza w wytrącaniu argumentów. Niezadowolony z takiego obrotu sprawy cesarz nakazał jej wyrzec się wiary. Gdy odmówiła, została pojmana i poddana torturom, m.in. łamaniu kołem, z którego szybko zrezygnowano z powodu zniszczenia narzędzia. Widok fruwających fragmentów, które ponoć zabijały przypadkowych widzów, zainspirował późniejszych twórców „koła Katarzyny”, czyli wirujących petard, używanych obecnie podczas różnych uroczystości. Po kolejnych nieudanych próbach ścięto ją mieczem, a z jej szyi zamiast krwi wypłynęło mleko. 

Nie wiadomo, co stało się ze zwłokami. Według licznych chrześcijańskich podań zostały zabrane przez anioły, które przeniosły je na najwyższą górę półwyspu Synaj, nazwaną w późniejszych latach górą św. Katarzyny. Kult świętej stał się popularny w Europie już po wyprawach krzyżowych, osiągając szczyt w XV wieku we Francji. Św. Katarzyna miała się ponoć ukazać Joannie d’Arc, wraz ze św. Michałem, i stać się jej doradczynią. Współcześnie katoliccy badacze odrzucają powyższą legendę, argumentując to brakiem dowodów na jej istnienie, wysuwając jednocześnie teorię, jakoby była wyobrażoną postacią inspirowaną historią pogańskiej filozofki Hypatii z Aleksandrii, żyjącej w późniejszych czasach.

J. A. Calvi "Ekstaza św. Małgorzaty"
J. A. Calvi “Ekstaza Małgorzaty”

Małgorzata z Kortony

Obszerne i tym razem bardziej prawdopodobne dzieje kolejnej bohaterki możemy prześledzić dosyć dokładnie dzięki legendzie spisanej u schyłku XIII wieku przez jej spowiednika, opata Giunta Bevegnatiego. Małgorzata urodziła się około roku 1247 w toskańskiej miejscowości Laviano w wieśniaczej rodzinie. Była ślicznym, acz rozpieszczonym dzieckiem, które wyrastało na egocentryczną i upartą dziewczynę, przyzwyczajoną do wygód i wiecznej zabawy. Sytuacja zmieniła się po śmierci matki i ponownym ożenku ojca. Macocha, niczym zła królowa z bajki o Kopciuszku, nie darzyła pasierbicy miłością. Co więcej, szukała jedynie okazji, aby ją upokorzyć i zniesławić. Złe traktowanie i poczucie odrzucenia przerodziły się u dziewczyny w bunt. Gdy miała szesnaście lat, wszyscy kawalerowie we wsi starali się o jej rękę, a wśród amantów pojawił się bogaty młody szlachcic, Arseniusz z Montepulciano. Oszołomiony pięknością Małgorzaty, zabrał ją do swojego zamku, obiecując rychłe małżeństwo. Niestety, tak się nie stało – kochanek nie poślubił jej nawet po pojawieniu się na świecie ich wspólnego syna. Gdy po dziewięciu latach wspólnego życia został napadnięty, obrabowany i zamordowany, „wdowa” zmuszona była oddać rodzinie zmarłego wszystkie otrzymane od niego kosztowności i wynieść się z majątku, którego z powodu braku legalnego związku nie mogła odziedziczyć. Postanowiła powrócić do domu rodzinnego, lecz czekał ją gorzki zawód. Ojciec po raz kolejny uległ despotycznej małżonce i nie wpuścił córki marnotrawnej do domu. Dziewczyna udała się zatem do Kortony, gdzie franciszkanie słynęli ze swej życzliwości wobec skruszonych grzeszników. Choć początkowo bracia nie chcieli jej przyjąć w swoje progi (z uwagi na wiek i urodę nie traktowali jej poważnie), z czasem przekonali się o sile jej wiary. Małgorzata porzuciła bowiem wytworne stroje i przywdziała łachmany, spała na podłodze i surowo pościła. Biła się po twarzy, żeby się oszpecić i posiniaczyć. Była przekonana, że jedynie karcąc swoje ciało może odpokutować za grzechy, które popełniła. Rozpoczęła trzyletni okres próbny, podczas którego pracowała jako opiekunka chorych i umierających. Po przyjęciu do zakonu otworzyła szpital dla ubogich, gdzie zmarła w aurze świętości w 1297 roku. Na łożu śmierci doświadczyła wizji, w której ujrzała tłum dusz schodzących z nieba, by ją zabrać. Były to dusze, które wykupiła z czyśćca poprzez swe umartwienia i modlitwy.  

Jej ciało do dziś pozostaje w stanie nienaruszonym w Kortonie, w kościele wzniesionym ku jej czci. Znajduje się tam również krucyfiks, z którego miał przemówić do niej Chrystus słowami: „Czego pragniesz ode mnie, biedaczko?”. „Nie szukam i nie pragnę niczego innego, tylko Ciebie, Panie mój Jezu”– odpowiedziała Małgorzata.

Ève Lavallière około 1890 r.
Ève Lavallière około 1890 r.

Ève Lavallière

Jedna z najbardziej rozchwytywanych aktorek belle époque i ikona mody z przełomu wieków – to właśnie dla niej arcymistrz fryzjerstwa Antoine wymyślił w 1909 roku fryzurę „na chłopczycę”. Samorodny talent dramatyczny i komediowy. Cała Europa i znaczna część USA znała ją jako Ève Lavallière. Ten sceniczny pseudonim przyjęła na progu kariery, pożyczając go od kochanki Ludwika XIV, która zakończyła życie jako pokutująca karmelitańska mniszka. Przypadek? A może przeznaczenie, które w ciągu zaledwie kilku lat zmieniło żywiołową i dosyć frywolną diwę w pokutującą misjonarkę.

Naprawdę nazywała się Eugenie Marie Pascaline Fenoglio. Urodziła się w 1866 roku w Tulonie, małej miejscowości pomiędzy Marsylią a Cannes. Nie miała łatwego dzieciństwa: ojciec, tyran i nałogowy pijak, systematycznie znęcał się nad żoną i dwójką dzieci. Matka faworyzowała brata, który czerpał dziką satysfakcję z dręczenia młodszej siostry. Sąsiedzi z radością przyglądali się seansom lania, z podekscytowania bijąc brawo („to był pierwszy publiczny aplauz, jaki w życiu otrzymałam”, notowała później Lavallière). Jedynym pocieszeniem stały się małe przedstawienia, które organizowała dla wąskiego grona kolegów ze szkoły. Gdy skończyła 18 lat, stała się świadkiem rodzinnej tragedii: ojciec postrzelił matkę (która zmarła po kilku dniach), a następnie popełnił samobójstwo na oczach córki. Osierocona dziewczyna tułała się po dalszych krewnych, nigdzie nie zostając dłużej niż przez kilka miesięcy, aż trafiła do Paryża, by pod skrzydłami dyrektora Théâtre des Variétés, Fernanda Samuela, rozkwitać zarówno jako artystka, jak i kobieta.

Ève od razu zachwyciła talentem i niepohamowaną żywiołowością. Recenzenci rozpływali się nad jej urokiem; mówiono, że jest najwybitniejszą artystką rewiową swojej ery i kwintesencją paryskości. La Vie parisienne, La Belle Hélène, Barbe-bleue, Miss Helyett – występowała w najważniejszych operetkach epoki, deklasując dotychczasową gwiazdę scen, Jeanne Granier. Po śmierci kochanka i mentora w 1914 roku wpadła w depresję, z której nie mogła pozbierać się przez następne lata. Punkt zwrotny nastąpił w 1917 roku podczas wiejskich wakacji w wynajętej posiadłości w Touraine, zaraz po podpisaniu kontraktu na trasę po Stanach Zjednoczonych. Na miejscu wiejski proboszcz, ksiądz Chasteigner, wypytał ją o życie religijne, wierząc, że jest odpowiedzialny za każdą duszę błąkającą się po terenie jego parafii. Wręczał jej książki o Marii Magdalenie i opowiadał o kojącym działaniu modlitwy. Podczas jednego z letnich spacerów letniczka zwierzyła mu się z dotychczasowego życia – licznych kochanków, paktu z diabłem zawartym podczas seansu spirytystycznego w Paryżu (diabeł obiecał jej dwadzieścia lat młodości w zamian za nowych rekrutów, ale nie dotrzymał słowa) i trudnym dzieciństwie. Otrzymała rozgrzeszenie i tak oto rozpoczęła nowy etap życia.

Po cudownym oczyszczeniu duszy z dotychczasowych rozterek spaliła za sobą wszystkie mosty: zerwała amerykański kontrakt, sprzedała paryskie mieszkanie, antyki i książki, a pieniądze rozdała biednym. Zgłosiła chęć wstąpienia do karmelitanek, które nie podzieliły jednak jej entuzjazmu ze względu na słabe zdrowie i złą reputację. Ostatecznie wstąpiła do trzeciego zakonu franciszkańskiego. Postanowiła służyć jako wolontariuszka podczas kilkumiesięcznych misji afrykańskich, co pogorszyło i tak nadwątlone zdrowie. Straciła resztki dawnej urody (już kilka lat wcześniej zrezygnowała z makijażu i farbowania włosów): wypadły jej zęby, spuchła twarz i trwale zaszyto jej powieki, lecz odzyskała egzystencjalny spokój i radość. Umarła 10 lipca 1929 roku. Pochowano ją w skromnym grobie przy kościele parafialnym w Thuillières, gdzie kazała wyryć na nagrobku następujące słowa: „Zostawiłam wszystko dla Boga. On sam jest wystarczający dla mnie”. Słowa, które mogłyby wygłosić jej poprzedniczki w wierze.