podróże lente znaczy powoli

Zobaczyć pazia na Korfu

Paweł Czapczyk

Wędrując po krętych, stromych drogach Korfu, spotkać można istoty obdarzone gracją baletnicy.

A. czyta najnowszą powieść Tomasz Różyckiego i nieznacznie uśmiecha się pod nosem. Książka jej się podoba.
– Ma klimat – mówi. – Ale korekta z przecinkami sobie nie poradziła – dodaje, profesjonalnie marszcząc czoło.

Jest późny wieczór. Siedzimy na balkonie małego hoteliku w Acharavi, który wychodzi na wąską uliczkę z widokiem na Morze Jońskie. Jest zacisznie, a woda ma tu ten niepowtarzalny śródziemnomorski walor – a to lazuru, a to błękitu. Przyzywa szumem, wilgocią, bryzą.

Morze Jońskie po zachodzie słońca, fot. Paweł Czapczyk
Morze Jońskie po zachodzie słońca, fot. Paweł Czapczyk

Następnego ranka idziemy powoli, przystając co kilkadziesiąt metrów, by złapać oddech w półcieniu. Czerpiemy po łyku wody z dwuipółlitrowego baniaka.

Zdążymy wejść czy wyparujemy? Sczeźniemy czy doczłapiemy się na wzgórze? – oto jest pytanie.

Owocujące opuncje, fot. Paweł Czapczyk
Owocujące opuncje, fot. Paweł Czapczyk

Kręta i miejscami stroma droga do Sunset Taverna wiedzie wśród zapuszczonych gajów oliwnych, wysokich zarośli, drzew cytrusowych, pagórków i dolin znaczonych strzelistymi cyprysami. Mijamy nieliczne białe zabudowania, z których większość stanowią przerwane jakiś czas temu budowy i pustostany z kawałkiem ogrodzonej ziemi i wywieszką „for sale”. Gdzieniegdzie szczeka pies. Wyżej scenerię tworzą obficie owocujące opuncje i nieliczne łąki, na których słońce operuje do woli, wysysając z traw i ziół ostatnie pigmenty soczystej zieloności.

A. dzieli się wodą z przydrożnym kotem, łaciatym, chudym, małym i przerażonym, który niedawno stracił mamę na szosie.

Widok z Sunset Taverna na Rodę i Acharavi, fot. Paweł Capczyk
Widok z Sunset Taverna na Rodę i Acharavi, fot. Paweł Capczyk

Jeszcze godzina uporczywego marszu, jeszcze litr wypoconej wody i oto stajemy na szczycie. Przed nami rozpościera się rozległy widok na pasma górskie Albanii – z prawej, a na greckie wioski Acharavi i Rodę – z lewej strony. Roda to typowa osada rybacka, która w sezonie letnim zamienia się w kolonię angielską: knajpki oferują wówczas typowe „English breakfast” – z fasolką w sosie pomidorowym i kiełbaskami oraz podsmażanym bekonem i sadzonymi jajkami, a w sklepie spożywczym, prócz okolicznościowych pamiątek, znajdziemy klasyczne biszkopty z dżemem i czarne herbaty, których rdzenni mieszkańcy Korfu raczej nie piją.

Wschód słońca widziany z cypelka w Rodzie, fot. Paweł Czapczyk
Wschód słońca widziany z cypelka w Rodzie, fot. Paweł Czapczyk

My tymczasem sączymy zmrożoną colę i odpoczywamy od zgiełku letników. Jesteśmy jedynymi gośćmi najwyżej na północnym zakątku Korfu położonej tawerny i tak będzie aż do popołudnia, kiedy zamówimy tzatziki, sałatkę i grillowane sardynki. W międzyczasie właścicielka przyniesie nam kawę i ociekające lepkim sokiem ciemnożółte owoce opuncji, które przed chwilą wycinała i ociosywała w ogrodzie. Ja zaś do upojenia fotografować będę pazia żeglarza, mitycznego motyla mojego dzieciństwa, którego nigdy nie miałem szczęścia spotkać w Polsce, a podczas dotychczasowych wojaży po Grecji i Chorwacji widywałem go jedynie przelotnie.

Paź żeglarz spijający nektar z kwiatów jeżyny
Paź żeglarz spijający nektar z kwiatów jeżyny, fot. Paweł Czapczyk

Paź żeglarz lubi oświetlone kotliny górskie i skały, na wietrze porusza się z gracją smukłej i wiotkiej baletnicy. Szczególnie eterycznie wygląda, kiedy słońce prześwietla jego subtelne barwy. Ale już jego kosmate gąsienice, które wszak urodziwe nie są, z lubością żerują na drzewach owocowych i przed agresorami chronią się tym, że przypominają ptasie odchody. Pulchne i najedzone do syta przedzierzgają się potem w imitujące zrulowane liście poczwarki.

Paź żeglarz z profilu, fot. Paweł Czapczyk
Paź żeglarz z profilu, fot. Paweł Czapczyk

 

Paź żeglarz w całej okazałości, fot. Paweł Czapczyk
Paź żeglarz w całej okazałości, fot. Paweł Czapczyk

Na tyłach tawerny nad krzewem jeżyny tańcują trzy osobniki, trzy dorodne imago. Różowe nektarodajne kwiaty okazują się mieć wielką moc przyciągania: pazie na nich siadają, rozwijają ssawki, spijają nektar.

Po sesji i ja siadam, przeglądam zdjęcia, i niczym przaśna Bronka, pierwsza miłość Leszka z popularnego w PRL-u serialu telewizyjnego „Daleko od szosy”, spluwam pestkami opuncji (w jej przypadku były to czereśnie).

A. załamuje ręce:

– Jak ty się zachowujesz? Ja tego nie przeżyję.

Pluję dalej, myśląc, że niewiele jej trzeba.

 

Korfu, sierpień 2024

 

Zdjęcie główne: widok z Sunset Taverna na wybrzeże Albanii, fot. Paweł Czapczyk