Centrum Języków Śródziemnomorskich Sensapolis. Z dobrych połączeń rodzą się piękne historie
Julia WollnerO wrażliwości na świat, nauce języków śródziemnomorskich i przenoszeniu myślenia na południe rozmawiam z Magdaleną Turbańską, właścicielką Centrum Języków Śródziemnomorskich Sensapolis, gdzie właśnie rusza nowy semestr kursów.
Julia Wollner: Zwykło się mówić, że Śródziemnomorze to kolebka naszej cywilizacji. Ja chciałabym posłuchać opowieści o Waszej kolebce, czyli o tym, jak narodziło się Centrum Języków Śródziemnomorskich Sensapolis. Jesteście chyba jedyną taką instytucją w Polsce.
Magdalena Turbańska: Jak to często bywa w wypadku tego, co związane z Południem, pomysł narodził się zupełnie spontanicznie. Jestem z wykształcenia iberystką; przez jakiś czas studiowałam także italianistykę, choć prędko, bo już po 2 latach, zorientowałam się, że najważniejsze miejsce w moim sercu zajmuje Hiszpania, nie Włochy. Zawsze lubiłam tworzyć, organizować; chciałam też robić zawodowo coś własnego. Po różnych życiowych doświadczeniach związanych z pracą w rozmaitych miejscach, postanowiłam, razem z moim ówczesnym partnerem arabistą, otworzyć szkołę. Wydawało mi się, że będzie to sympatyczna przygoda, niezbyt trudna w realizacji (śmiech). Wyzwań nie brakowało, ale finalnie przedsięwzięcie rzeczywiście doskonale się udało. Prowadziliśmy szkołę stacjonarnie w klimatycznym miejscu na Krakowskim Podgórzu. I choć tematyka naszej działalności wydawała się dość niszowa, a lokal nie mieścił się w samym centrum miasta, udało się ją wspaniale rozwinąć. Działy się tam piękne rzeczy, zaczynały piękne znajomości.
Ludzie kochający Morze Śródziemne mają podobny sposób odczuwania świata…
Zdecydowanie coś w tym jest! Niedawno zastanawiałam się na własny użytek, kim są nasi odbiorcy, klienci, przyjaciele. W większości mamy tu do czynienia z osobami, które przed rozpoczęciem kursu przeżywają pewną fascynację wybranym krajem i jego kulturą. Oczywiście trafiają się też tacy, którzy patrzą tylko na użyteczność języka, ale dzieje się tak stosunkowo rzadko. Nie mam wątpliwości, że łączy nas pewna wrażliwość – duża wrażliwość! – a także otwartość na innych, umiłowanie przyjemnego życia, kuchni, klimatu. Powiem więcej. Zdarza nam się zauważyć – i czasem dyskutujemy o tym z lektorami! – że nasi kursanci wydają się mieć różne osobowości w zależności od tego, czy są akurat w Polsce, czy w ukochanym kraju śródziemnomorskim. Tam jakoś na wszystko inaczej się patrzy.
Kłania się nam relatywizm językowy! Bardzo bliska jest mi hipoteza Sapira-Whorfa, wedle ktorej nasz obraz świata, a jeszcze wcześniej – percepcja rzeczywistości – zależą w dużej mierze od struktury języka, w którym ten obraz, także w myślach, werbalizujemy.
Gdyby spojrzeć na rzecz statystycznie, na obraz świata naszych kursantów wpływa więc przede wszystkim język włoski, następnie hiszpański, a na trzecim miejscu portugalski. Zmienia się to oczywiście z semestru na semester; trochę inaczej kształtowało się na kursach stacjonarnych, inaczej jest teraz on line. Z pewnoscią wszystkich łączy pasja do Południa i życia w śródziemnomorskim stylu. Nawet jeśli nie zawsze mamy możliwość na Południe wyjechać, to przemycamy śródziemnomorskie elementy w polskiej codzienności: w kuchni, w lekturach, w muzyce, w wystroju wnętrz. Wracając zaś do relatywizmu – myślę, że, ucząc się nowego języka, faktycznie stwarzamy sobie w głowie jakąś nową przestrzeń; zyskujemy nowe zasoby, do których zaczynamy sięgać. Słynny jest przykład Eskimosów, którzy, otoczeni śniegiem i lodem, rozróżniają wiele słów określających rozmaite odcienie bieli. Ucząc się języka, poznajemy to nowe spojrzenie na świat i możemy przyjąć je jako swoje.
Pani zaś zarządza szkołą, w której tych języków – i spojrzeń na świat – uczy się aż kilka. Macie w ofercie włoski, hiszpański, portugalski, francuski, turecki, grecki i arabski.
Może się to wydawać miszmaszem, ale podkreślam, że wspólny śródziemnomorski mianownik stanowi bardzo silną podstawę. Pamiętajmy, że w krainie tej wszystko nieustannie się przenika. O ile nie muszę tłumaczyć wspólnych cech języków romańskich oraz krajów, w których się nimi mówi, o tyle pewnie ciut zaskakujący może być fakt, że wielu naszych kursantów zaczynało uczyć się hiszpańskiego, a zaraz potem rozpoczynali przygodę z arabskim – lub odwrotnie. Kulturowy tygiel Półwyspu Iberyjskiego okazywał się nadal wywierać swój wpływ. O wahaniach między włoskim i hiszpańskim nawet nie wspomnę – one są na porządku dziennym.
Kulturowo, jak powiedziałam, wszystko to się pięknie łączy i uzupełnia, o czym doskonale wie pani sama, prowadząc śródziemnomorski magazyn. Dla mnie jako osoby zarządzającej szkołą największe wyzwanie stanowi znalezienie dobrych lektorów: osób z pasją, otwartych, zaangażowanych. Bardzo pomaga nam tu don de gentes – szczęście do ludzi.
Na Waszej stronie internetowej znalazłam dźwięczne zdanie: w szkole Sensapolis odbywa się przenoszenie myślenia na Południe.
Tak, i to jest kolejna cecha wspólna wszystkich kursów. Oczywiście każdy z nich ma pewne cechy indywidualne, jednak łączy je wykorzystanie tzw. metody naturalnej, wedle której uczymy się języka jak małe dziecko, poprzez powtarzanie i korygowanie, bez odnoszenia się do języka ojczystego. Na zajęciach z arabskiego na przykład, przez pierwsze dwa semestry skupiamy się na przyswojeniu alfabetu, ale w komunikacji ustnej już od samego początku wprowadzamy krótkie dialogi. Mówimy. Takie podejście wymaga odpowiedniej postawy lektora, ale jest jak najbardziej możliwe. I działa. Zresztą to przeniesienie myślenia nie odnosi się tylko do kompetencji językowej, poznania słownictwa i możliwości opisywania świata za jego pomocą. Potrzebne jest także zdobycie wiedzy pozajęzykowej, koniecznej, by móc funkcjonować w rzeczywistości danego kraju.
Śródziemnomorska żywiołowość on-line: szkolenie dla lektorów w 2022 r.
W tej chwili wszystkie Wasze kursy odbywają się on line. Udaje się przenieść myśli na dalekie Południe, siedząc przed zimnym ekranem komputera? Nie kłóci się to ze śródziemnomorską bezpośredniością, żywiołowością?
Absolutnie nie, wręcz powiedziałabym, że doskonale się sprawdza. Staramy się mądrze korzystać z technologii, używać jej tak, by stymulować zmysły i dobrze się bawić. Weźmy najprostszy przykład: mapy Google. Dzięki nim, podczas nauki dialogów w restauracji, możemy poznać konkretny lokal na drugim końcu Europy. Idziemy do wybranej knajpy w Maladze czy Rzymie. Przechadzamy się ulicą, oglądamy witrynę, czytamy menu. Oglądamy realne życie. To jest nie do przecenienia.
Co więcej, mimo faktu, że naszą działalność przenieśliśmy do internetu, bardzo zależy nam na zachowaniu autentycznych relacji z kursantami. Rozpoczęliśmy więc cykl spotkań Naturalnie Wirtualnie. Przykłady? Zapraszamy naszych uczniów do zwiedzania Krakowa z przewodnikiem mówiącym po włosku; lektor greckiego organizuje spotkania joggingowe, gdzie podczas biegu rozmawia się w języku Kawafisa.
Coś wspaniałego! I doskonale pasuje do Waszej nazwy, która, jeśli się nie mylę, podkreślać ma udział wszystkich zmysłów w procesie nauki języka.
Sensapolis rzeczywiście znaczy “Miasto zmysłów”. Nazwa ta odnosi się do wybranej przez nas metody, do angażujących spotkań, o których powiedziałam przed chwilą, ale także do wspomnianej już technologii, z której korzystamy. Naukowcy już dawno udowodnili, że stymulacja zmysłów wpływa pozytywnie na zapamiętywanie, podobnie, jak robią to dobre emocje odczuwane podczas zajęć. Gdy miło się bawimy, gdy działa zmysł ruchu, dotyku – po prostu lepiej się uczymy.
Brzmi świetnie, ale przyznam, że ja na dźwięk słowa “technologia” mam już trochę ochotę uciekać. Zdarza mi się, że, by przeprowadzić rozmowę on line albo wykonać inne podobne zadanie, muszę prosić o pomoc jedną z moich córek. Komputer obsługuję biegle, ale nie ze wszystkimi aplikacjami jestem za pan brat.
Osoby, które mają obawy podobne do pani, chciałabym uspokoić: dbamy o to, by lektor nie tylko uczył języka, ale był też prawdziwym menadżerem grupy. Jego zadaniem jest sprawić, by wszyscy czuli się w niej swobodnie, także pod względem technicznym. Pomoże, pokaże, wyjaśni, przeprowadzi przez proces. Warto też dodać, że komputerowe narzędzia nie są w ciągłym użyciu – nie spędzamy całych zajęć na rozwiązywaniu quizów przez aplikacje! Zwracamy jednak uwagę na co innego: chcemy, by słuchacze uczyli się już na zajęciach, a nie tylko robili notatki do przyswojenia w domu. Najlepiej uczymy się zaś w akcji, poprzez udział i doświadczanie. Jak powiedział Konfucjusz: Powiedz mi, a zapomnę, pokaż mi, a zapamiętam, pozwól mi zrobić, a zrozumiem.
Przeglądając Waszą ofertę, zwróciłam uwagę na jeszcze jeden termin używany do opisywania kursów: design thinking. Co to takiego?
Design thinking jest popularną metodą wykorzystywaną w biznesie i w projektowaniu – zarówno produktów, jak i usług; może też służyć do rozwiązywania każdego w zasadzie problemu. Oznacza, że staramy się cały czas dostosowywać nasze działania do realnych potrzeb, w tym wypadku do potrzeb kursantów. Robimy, co możemy, by zrozumieć ich trudności. Nie fiksujemy się na raz skonstruowanym planie nauczania, na rozpisce z podręcznika. Uczenie jest ciągłym procesem – stworzonym na podstawie badania potrzeb, ale też potem ciągle dostosowywanym do bieżących okoliczności.
W pierwszej chwili rzeczywiście kojarzy się biznesowo, ale podskórnie czuję, że wiele w tym uważności na drugiego człowieka.
Lubię mówić, że w Sensapolis stawiamy na dobre łącza – i zdecydowanie nie chodzi tylko o światłowody, choć dzięki internetowi rzeczywiście znikły granice, na zajęcia dołączają do nas słuchacze z małych podkarpackich wiosek, a lektorzy prowadzą zajęcia wprost z Maroka, Pirenejów czy Sycylii. Z połączeń powstają jednak przede wszystkim piękne historie, a wspólne postrzeganie świata, o którym tyle już powiedziałyśmy, zbliża i pozwala rozpocząć wspólną drogę – zarówno kursantów jako grupy, jak i lektora i poszczególnych słuchaczy.
Lekcja języka staje się czymś o wiele większym; rodzą się na niej prawdziwe ludzkie relacje. W ostatnich dniach, tak bardzo dla wszystkich przykrych, ze wzruszeniem obserwowaliśmy, jak na zajęciach nasi kursanci znajdowali przestrzeń na wyrażanie swoich emocji – w językach śródziemnomorskich. To dla nas wielkie wyróżnienie: czuć, że tworzymy razem taką bezpieczną przestrzeń, otwartą na to, co trudne. Jestem przy tym przekonana, że wszystkich nas łączy także czynienie dobra. W zeszłym tygodniu organizowaliśmy akcję Termosy ciepła, z której dochód przeznaczony został na gorące napoje dla uchodźców oczekujących na przejście przez granicę. Uruchomiliśmy też zakładkę na stronie, gdzie 10 PLN z ceny kursu językowego przeznaczyć można na wsparcie wybranej organizacji niosącej pomoc. To dla nas ważna część działalności. Chcemy przyczynić się do tego, by Śródziemnomorze pozostawało symbolem dobrego. Jednocześnie zachęcamy Was do zapisów na kursy ruszające od 14 marca – idziemy razem do przodu, a świat pełen różnych języków, wolności i wymarzonych podróży jest światem, którego wszystkim nam życzymy.
Semestr jesienny – start 17 października
Połącz się z nami!
https://sensapolis.com.pl/zapisy/
Naturalnie&wirtualnie
Na hasło LENTE uzyskasz 20% zniżki na kursy językowe.