Irene Vallejo, Nieskończoność w papirusie
Julia WollnerFilolożka klasyczna Irene Vallejo pochodzi z Saragossy; studiowała w rodzinnej Hiszpanii, a także we Florencji. Jej esej Nieskończoność w papirusie. Fascynujące dzieje książki od czasów starożytnych stał się bestsellerem na całym świecie. Uważam ten fakt za naprawdę zaskakujący.
Termin bestseller kojarzy mi się z tekstami, które nie wymagają zbyt wiele od czytelnika; ja zaś lubię czuć, że lektura stanowi dla mnie jakiś rodzaj wyzwania: każe zadać sobie pytania, pogłębić wiedzę, zmienić punkt widzenia. Sięgając po obszerny, bo kilkusetstronicowy esej Vallejo, nie spodziewałam się zbyt wiele – wiedziałam wszak, że prawa do jego publikacji sprzedano do ponad 40 krajów.
Okazuje się jednak, że źle oceniłam nie tylko samą książkę, ale także liczne grono czytelników, dzięki którym Nieskończoność w papirusie bestsellerem się stała. Jakże piękna to pomyłka, ileż daje nadziei na przyszłość! Okazuje się bowiem, że tysiące ludzi na całym globie chcą czytać o historii starożytnej; chcą spędzać czas, uczestnicząc w dialogu bogatym i zachęcającym do głębokiej refleksji; wreszcie: kochają książki i wszystko, co się z nimi łączy. To w końcu o książkach właśnie traktuje ta wspaniała publikacja.
Podzielono ją na dwie zasadnicze części: pierwszą, poświęconą starożytnej Grecji, i drugą, skupiającą się na Rzymie. Z tych antycznych krain trafiamy nierzadko do Wenecji, Filadelfii czy Londynu, podróżując zarówno w przestrzeni, jak i w czasie. Przyglądamy się pierwszym książkom w historii; obserwujemy teksty spisywane w kamieniu i glinie, na skórze, jedwabiu czy drewnie, ale też na papierze i ekranach komputerów. Odwiedzamy dawne biblioteki, gładzimy zwoje ułożone na tamtejszych półkach i siadamy przy biurkach wraz z największymi mędrcami w historii. Ruszamy też na pola bitwy pełne krwi, bo o książki toczono wojny, ryzykując życie, dobytek i reputację. Czy tego chcemy, czy nie, naszą cywilizacją od wieków rządzi przecież słowo…
To, co w opowieści Vallejo zachwyca najbardziej – obok wiedzy, skrupulatnie przeprowadzonej kwerendy, gawędziarskiej swady i potoczystości stylu – jest nieustanne odnoszenie dawnej historii do współczesności. Z warsztatów skrybów wielokrotnie przenosimy się do znanych europejskich czytelni, Safona inspiruje nas do rozważań o kobiecych głosach w literaturze, a Seneka prowadzi wprost do dyskusji o postprawdzie. Dochodzą do tego wspomnienia samej autorki, która dzieli się refleksją z niejednej lektury, wspomnieniami z dzieciństwa, studiów czy podróży. Dzięki temu wyprawa do świata sprzed wieków przestaje być akademickim ćwiczeniem czy nudną szkolną lekcją, a staje fascynującą, wielowątkową przygodą. Aby ją przeżyć, wystarczy lubić czytać.
Nieskończoność w papirusie okazała się książką, którą przeczytałam jednym tchem zaraz po jej zakupie. Teraz, kilka miesięcy później, nadal trzymam ją pod ręką, by zaglądać do niej raz po raz. Okładka jest już sfatygowana, nosi ślad spotkania z kawą… Czytam na wyrywki, fragmentami: a to o Aleksandrii i Kleopatrze, a to o procesach sądowych pisarzy ironistów. Serwuję sobie kilka stron o Owidiuszu i cenzurze albo wypisuję cytaty o niebezpieczeństwie, które czyha na pożyczających książki. Z radością odkrywam porównanie mojego ukochanego Levinasa do Herodota albo przenoszę się myślą do renesansowej florenckiej biblioteki, której budowę sfinansował Kosma Medyceusz. Jak już mówiłam, rzadko czytam bestsellery. Tym razem ogromnie cieszę się, że to uczyniłam.
Irene Vallejo, Nieskończoność w papirusie. Fascynujące dzieje książki od czasów starożytnych, tłumaczyła Zofia Siewak-Sojka, Post Factum (G.W. Sonia Draga), 2021