Piotr Kępiński, W cieniu Gran Sasso. Historie z Abruzji
Julia WollnerPoprzednia książka Piotra Kępińskiego, Szczury z Via Veneto, została entuzjastycznie przyjęta zarówno przez czytelników, jak i krytyków. Wśród wyróżnień, jakie otrzymała, znalazła się Nagroda Literacka im. L. Staffa. Czy publikacja o Abruzji zatytułowana W cieniu Gran Sasso powtórzy ten sukces?
Leżąca w centralnej części Półwyspu Apenińskiego skalista Abruzja od XIX wieku określana jest przymiotnikami forte e gentile. Ziemia twarda i uprzejma; surowa, zdystansowana, ale, po szeregu podjętych przez przybysza prób, przyjmująca, że oto z obcego stał się swoim.
Takim swoim stał się dla Abruzyjczyków Kępiński, związany z regionem poprzez stosunki rodzinne i odwiedzający go regularnie od wielu lat. Mieszkający na co dzień w Rzymie autor opisuje więc Abruzzo z dwojakiej perspektywy: zarówno zewnętrznego obserwatora, jak i prawie-miejscowego, który wydeptał już swoje ulubione ścieżki i poznał dogłębnie lokalne historie tworzące delikatną tkankę tamtejszej tożsamości. To bardzo ciekawe połączenie, pozwalające przeplatać erudycyjne refleksje na temat krajobrazu, ludzi, historii i tradycji z fragmentami rozmów od serca, autorefleksyjnym humorem i próbami uchwycenia istoty abruzyjskiej duszy.
Mieszkańców regionu określa Kępiński mianem innego narodu – odmiennych od stereotypowego Włocha, niezwykle pracowitych, skromnych, pragmatycznych i zdystansowanych. Jednocześnie zauważa, że ta wymagająca ziemia niczym w soczewce skupia najważniejsze problemy Italii: załamanie gospodarcze, zależność od mafii, walkę z myślowymi schematami i przyrodę, której piękno zapiera dech w piersi, stanowiąc zarazem nieustające zagrożenie. Wszystkie te elementy budują opowieść zawartą w książce. Spotykamy w niej emigrantów, bandytów, literatów, górskich wędrowców, ratowników, którzy walczą o ludzkie życie podczas trzęsień ziemi, a nawet abruzyjskie niedźwiedzie, którym zdarza się wpadać na ciastko do lokalnej curkieni.
Czas spędzony z książką Piotra Kępińskiego wydaną przez Czarne to kolejna okazja do poznania Włoch nielukrowanych, odmiennych od tych prezentowanych w folderach biur podróży. Mamy tu do czynienia ze świetnie napisanym, przemyślanym, mądrym tekstem. Z całą pewnością zasługuje on na uwagę – chociaż mnie podczas lektury brakowało jakiegoś bliżej nieokreślonego je ne sais quoi, które sprawiłoby, że, jak wypadku Szczurów z Via Veneto, książka porwie mnie i dogłębnie poruszy. Czyżby była to wina Abruzji, twardej i uprzejmej, ale niekoniecznie charyzmatycznej i intrygującej? Sprawdźcie sami.