kultura historia podróże

Pompeje. Zatrzymane w czasie

Małgorzata Członkowska-Naumiuk

W Pompejach, zasypanych wulkanicznym popiołem, czas jak gdyby się zatrzymał. Na tym polega wyjątkowość tego miejsca. I nie chodzi tylko o budowle i przedmioty. W stwardniałym wulkanicznym popiele pozostały odciski ofiar wybuchu i namacalne ślady ich codziennego, zwykłego życia. Nigdzie nie jesteśmy tak blisko ludzi z tamtej epoki.

Możemy zobaczyć uwiecznioną w zastygłym popiele agonię ludzi i zwierząt: leżących obok siebie uciekinierów, którzy nigdzie nie dotarli; skulone postacie, usiłujące zakryć twarz przed trującym, gorącym gazem i zaklejającym gardło pyłem; małą dziewczynkę kurczowo przytuloną do matki, skręconego w straszliwej konwulsji uwiązanego psa. W 1975 roku w jednym z okazałych domów natrafiono na szczątki całej rodziny wraz z niewolnikami, zgromadzonej wokół młodej kobiety w dziewiątym miesiącu ciąży. Zapewne nie chciano jej pozostawić samej…
Około południa 24 sierpnia 79 roku n.e. w Pompejach dał się słyszeć potworny huk. Wierzchołek Wezuwiusza, który starożytni uznawali za zwykłą górę, został rozerwany przez gigantyczną eksplozję. Nad szczytem wyrosła pionowa chmura gazów, pyłów i fragmentów skalnych, wyrzucanych z krateru pod ogromnym ciśnieniem. W ciągu kilku godzin kolumna osiągnęła kilkanaście kilometrów wysokości, a u jej szczytu utworzył się charakterystyczny pióropusz. Pliniusz Młodszy, który wraz ze swoim wujem Pliniuszem Starszym, znanym uczonym, obserwował zjawisko z przylądka Misenum, porównał ów kształt do wielkiej pinii. Zdaniem wulkanologów, w szczytowej fazie kolumna gazów i innych materiałów wulkanicznych mogła sięgnąć nawet 30 kilometrów.

Wybuch zwiastowały niezbyt silne wstrząsy ziemi i pewne zjawiska hydrogeologiczne, które sugestywnie opisał Robert Harris w powieści Pompeje. Drżenie ziemi nie przeraziło specjalnie mieszkańców, przywykłych – jak potwierdza Pliniusz – do tego typu zjawisk, choć możliwe, że część z nich, pamiętając groźne trzęsienie z 62 roku, opuściła miasto. Nikt jednak nie przeczuwał, co się wkrótce stanie.

Erupcja trwała ponad dobę. Podczas wybuchu rejon Wezuwiusza ogarnęły ciemności spowodowane rozproszonym w powietrzu pyłem. Deszcz lapilli, kawałków magmy i popiołów wulkanicznych, który ze względu na kierunek wiatru opadł przede wszystkim w rejonie Pompejów i Stabii, trwał około dwudziestu godzin. Początkowo na miasto mogły spadać „bomby wulkaniczne”, ale największe zniszczenia powodował – paradoksalnie – stosunkowo lekki wulkaniczny pumeks. Ciężar szybko narastającej, ogromnej masy lapilli stawał się zabójczy dla konstrukcji dachów i chroniących się pod nimi ludzi.

W nocy, czy może nad ranem, 25 sierpnia, deszcz pumeksu ustał, a chmura ponad wulkanem zaczęła opadać. Najgorsze miało jednak dopiero nastąpić. W drugiej fazie wybuchu po zboczach, z prędkością ponad 150 kilometrów na godzinę, spłynęła mieszanina gazów, pyłów, pary wodnej i kawałków kamieni o temperaturze kilkuset stopni. Ta właśnie „fala”, nazywana naukowo lawiną piroklastyczną lub – bardziej sugestywnie – chmurą gorejącą, w ułamku sekundy spopieliła setki mieszkańców Herkulanum, którzy wylegli na plażę z nadzieją ucieczki na statkach. Niszcząca, gorąca lawina, zapewne o nieco mniejszej mocy, dotarła również do Pompejów, gdzie uśmierciła kolejnych ludzi i zmiotła górne części budynków wystające sponad szarej warstwy lapilli.

 

Wybuch Wezuwiusza, który nastąpił po ok. 1800 latach braku aktywności, był jednym z najgwałtowniejszych i najsilniejszych wybuchów wulkanicznych w historii. Naukowcy obliczyli, że jego łączna energia termiczna była sto tysięcy razy większa niż energia wybuchu atomowego w Hiroszimie, a objętość wyrzuconej w powietrze magmy – w postaci pumeksu i popiołów – wyniosła ok. 3,6 kilometrów sześciennych. Popioły wulkaniczne opadły w promieniu 70 kilometrów od krateru. W Pompejach grubość materiałów wulkanicznych, które pokryły miasto, wynosiła 6-7 metrów. Herkulanum znikło zaś pod ponad 20-metrową warstwą „błota wulkanicznego”, które w ciągu wieków przeistoczyło się w litą skałę.

W ciągu jednej doby zostały pogrzebane kwitnące kampańskie miasta u stóp Wezuwiusza. Nie znamy liczby ofiar. Na odkopanym obszarze Pompejów zidentyfikowano dotychczas szczątki około 1150 osób, ale ile kości i śladów ciał w popiele przeoczono, zwłaszcza we wczesnym okresie odkrywania miasta, nigdy się nie dowiemy. Trudno też powiedzieć, jaki procent ludności zginął podczas wybuchu, ponieważ niemożliwe jest ścisłe ustalenie liczby mieszkańców Pompejów. Najczęściej przyjmuje się, że w 79 roku wynosiła ona od 10 do 20 tysięcy osób. Ponieważ wybuch trwał długo, spora część ludności mogła zdążyć uciec, ale wielu uciekinierów zginęło prawdopodobnie na otwartym terenie, poza miastem. W Herkulanum, tylko na krótkim, 23-metrowym odcinku plaży, odkryto szczątki 332 osób zabitych przez rozżarzoną falę trujących gazów i pyłu.


Rzut oka na wcześniejszą historię

Tak, jak inne miasta starożytnej Italii, Pompeje nazywa się zwykle „rzymskim miastem”, co jest pewnym uproszczeniem. Długa przedrzymska historia Pompejów i ich wspaniały rozwój urbanistyczny przed formalnym włączeniem do Imperium Romanum kazałyby raczej określać je mianem miasta italsko-rzymskiego. Przez kilka wieków jego rdzennymi mieszkańcami byli potomkowie miejscowych Osków i przybyłych z Apeninów Samnitów, którzy razem tworzyli ludność Kampanii – Kampańczyków (Campani). Do początku I stulecia p.n.e. status rzymskiego sprzymierzeńca pozwalał miastu zachować lokalną autonomię i używać języka oskijskigo. W II wieku p.n.e. Pompeje przeżywały pełen rozkwit i mogły się poszczycić nie tylko starymi świątyniami, monumentalnymi budowlami publicznymi czy rozległym forum, lecz także wieloma okazałymi domami prywatnymi ze wspaniałymi malowidłami ściennymi i mozaikami. Dość regularny plan miasta, który nie był efektem spontanicznego rozrastania się zabudowy, lecz wynikiem decyzji podejmowanych przez oskijsko-samnickie władze miasta, nie został zmodyfikowany przez przybyłych później Rzymian.

Podczas wojny italskiej (90-88 r. p.n.e.) Pompeje stanęły w szeregach zbuntowanych przeciw Rzymowi sprzymierzeńców, którzy mimo przegranej otrzymali to, czego się domagali: obywatelstwo rzymskie. Italia weszła formalnie w skład rzymskiego państwa. Ale faktycznie Rzymianie pojawili się w Pompejach – lub raczej „wprowadzili się” – w roku 80, po założeniu tam kolonii dla weteranów przez Lucjusza Korneliusza Sullę, który podczas niedawnej wojny oblegał zaciekle broniące się miasto.

Kampania, nazywana przez Rzymian „szczęśliwą” (Campania felix), była od zarania dziejów regionem atrakcyjnym ze względu na żyzność ziem, łagodny klimat i liczne porty. Stąd pochodziło dorodne zboże, doskonałe wina i oliwa. Sąsiedztwo greckich kolonii, jak Neapol czy Kume, sprzyjało rozwojowi handlu, kultury i sztuki. Pompeje, położone nad morzem i u ujścia żeglownej rzeki Sarnus, były niewątpliwie miastem żyjącym dostatnio. Wyraźnie się jednak różniły od wielu miejscowości „wypoczynkowych” nad Zatoką Neapolitańską, do których tłumnie ściągali bogaci Rzymianie. Pompeje nigdy nie były „kurortem”, lecz miastem handlowo-portowym, korzystającym jednocześnie ze swego rolniczego zaplecza.

 

Wydobyte spod popiołów

Z biegiem lat lokalizacja zasypanych popiołami Pompejów całkowicie popadła w zapomnienie. Kiedy w roku 1748, za panowania Karola III Burbona, króla Obojga Sycylii, rozpoczynano tam pierwsze prace wykopaliskowe, nie wiedziano, co to za miasto. Początki odkrywania Pompejów były okresem polowania na skarby – cenne znaleziska, które wzbogacały królewskie kolekcje. Jednak od roku 1763, w którym stanowisko zostało zidentyfikowane jako starożytne Pompeje, rozpoczyna się ich naukowa eksploracja pod patronatem władzy. Wcześniej po wydobyciu wartościowych przedmiotów zasypywano rozkopane punktowo miejsca, teraz odsłania się na stałe większe fragmenty zabudowań. Dzięki temu zostają odkryte między innymi oba teatry i amfiteatr.

Prace w Pompejach nabierają rozmachu w okresie napoleońskim, dzięki energicznemu patronatowi Karoliny Bonaparte, żony Joachima Murata, króla Neapolu. Teren Pompejów wykupuje państwo, a do pracy przydziela się setki cywilnych robotników i półtora tysiąca żołnierzy, aby odkopać większe połacie miasta oraz zlokalizować jego granice, czyli przebieg murów obronnych. Do sporządzenia dokumentacji zostaje powołany architekt Charles-François Mazois, niestrudzony rysownik, autor imponującego zbioru rycin pt. Les ruines de Pompéi.

Przez cały XIX wiek archeolodzy zmagają się z masami popiołów i lapilli, by odsłonić kolejne obszary miasta i poznać nie tylko poszczególne obiekty, lecz także ogólne rozplanowanie, strukturę urbanistyczną. Wykopaliska są prowadzone coraz skrupulatniej, opracowuje się i publikuje obszerną dokumentację, sporządza się szczegółowe plany i rejestruje się wszystkie starożytne napisy.

Po zjednoczeniu Włoch, w 1860 roku, dyrektorem wykopalisk zostaje mianowany Giuseppe Fiorelli, autor dzisiejszego podziału miasta na regiones,insulaei domy, inicjator systematycznej eksploracji archeologicznej „warstwami” i wynalazca słynnej metody odlewów gipsowych. Polega ona na wypełnianiu gipsem pustych przestrzeni w stwardniałym popiele, który przykrył ciała ludzi, zwierząt, a także przedmioty z nietrwałych materiałów. Ten prosty i genialny sposób stosowany jest do dziś, a jego efekty wciąż bywają wstrząsające.

W XX wieku zostają odsłonięte nowe partie miasta, ale coraz bardziej palącą koniecznością staje się konserwacja i zabezpieczenie wszystkiego, co dotąd wydobyto na światło dzienne. W latach 1910-24 dyrektor wykopalisk, Vittorio Spinazzola, chcąc połączyć rejon amfiteatru z resztą miasta leżącą na zachód, odsłania całą via dell’Abbondanza, wzdłuż której rekonstruuje fasady, niekiedy łącznie z balkonami i górnym piętrem.


Amedeo Maiuri, dyrektor stanowiska w latach 1924-61, który całe swoje zawodowe życie poświęcił miastom Wezuwiusza, kontynuuje odkopywanie zabudowań na południe od via dell’Abbondanza i rekonstruowanie budynków; całkowicie odsłania mury obronne i odkrywa wiele nowych obiektów, między innymi Willę Misteriów i Dom Menandra. Maiuri jako pierwszy zaczyna też badać – za pomocą punktowych sondaży – warstwy położone pod poziomem z roku 79.Dotąd dążono do ukazania miasta, które „zastygło” w chwili zagłady. Maiuri zwraca uwagę na jego wcześniejszą historię i starsze fazy zabudowy. Zapoczątkowane przez niego badania prowadzi się do dziś.


Zagrożone i ratowane

W 1943 roku najlepiej zachowane starożytne miasto zostaje dwukrotnie zbombardowane przez siły alianckie. Powodem są fałszywe doniesienia, jakoby na terenie wykopalisk Niemcy ukrywali działa i amunicję. Szkody są ogromne. Najbardziej zniszczone jest pompejańskie muzeum. Częściowemu zniszczeniu ulega między innymi Wielki Teatr, najstarsza grecka świątynia (Tempio Greco), Dom Fauna, Dom Wettiuszów, odcinek samnickich murów obronnych (których nie zdołała naruszyć armia Sulli). W wielu budynkach bezpowrotnie giną malowidła.

W latach powojennych wykopaliska prowadzone są jako prace publiczne, a wydobywane zwały lapilli i popiołów wykorzystują budowniczowie autostrady. Odsłonięte w dwóch trzecich miasto wymaga jednocześnie odbudowy, nie tylko po bombardowaniach. Niezbędna jest dalsza rekonstrukcja dachów, by zabezpieczyć wnętrza domów. Wzmacnia się ściany i tynki, ustawia się kolumny. Pompejańskie rekonstrukcje wykonywane są z wyjątkowym znawstwem.

 

Większość pompejańskich domów w chwili odkrycia jest w fatalnym stanie: górna część ścian i dachy są zawalone, malowane tynki rozbite na kawałki. Prawie w każdym przypadku konieczna jest rekonstrukcja górnych partii murów i wzmocnienie ich struktury, a także umieszczenie na właściwych miejscach fragmentów pokrytego freskami tynku i jego specjalne zabezpieczenie.

Po okresie dyrekcji Maiuriego zaprzestaje się odsłaniania dużych fragmentów zabudowy miejskiej, głównie ze względu na trudności w utrzymaniu i konserwacji ogromnej liczby wcześniej odkrytych obiektów. Dziś prowadzi się jedynie badania pojedynczych budynków, od razu restaurowanych i zabezpieczanych. Jednocześnie skrupulatnie bada się warstwy popiołów i ziemi w poszukiwaniu drobnych śladów organicznych (żywności, nasion itp.), które rzucają światło na życie codzienne mieszkańców.

Pompeje niszczeją dzisiaj w szybkim tempie, do czego przyczynia się zanieczyszczenie środowiska. Płowieją malowidła ścienneoraz napisy. Osunięcia ziemi powodują zawalanie się ścian niektórych budynków, bujna roślinność rozsadza mury. Mimo że środki na utrzymanie stanowiska archeologicznego są pokaźne, a na odnowienie niektórych domów pozyskuje się fundusze unijne, sumy te nie wystarczają na odpowiednią konserwację wszystkich zabytków. Obecnie usiłuje się lepiej zabezpieczyć jeszcze nieodkryty obszar miasta, wzmocnić i odnowić ściany budowli oraz dekoracje, a także wprowadzić skuteczny monitoring zapobiegający wandalizmowi.

Przykład Pompejów chyba najbardziej wyraźnie ilustruje twierdzenie, że wydobywając zabytki spod ziemi, przyspieszamy ich zniszczenie. Czy jednak rzeczywiście byłoby lepiej pozostawić je pod ziemią?

 

 


Znane-nieznane

W Pompejach czas jak gdyby się zatrzymał. Na tym polega wyjątkowość tego miejsca. I nie chodzi tylko o budowle i przedmioty. W stwardniałym wulkanicznym popiele pozostały odciski ofiar wybuchu i namacalne ślady ich codziennego, zwykłego życia. Nigdzie nie jesteśmy tak blisko ludzi z tamtej epoki. Możemy zobaczyć uwiecznioną w zastygłym popiele agonię ludzi i zwierząt: leżących obok siebie uciekinierów, którzy nigdzie nie dotarli; skulone postacie, usiłujące zakryć twarz przed trującym, gorącym gazem i zaklejającym gardło pyłem; małą dziewczynkę kurczowo przytuloną do matki, skręconego w straszliwej konwulsji uwiązanego psa. W 1975 roku w jednym z okazałych domów natrafiono na szczątki całej rodziny wraz z niewolnikami, zgromadzonej wokół młodej kobiety w dziewiątym miesiącu ciąży. Zapewne nie chciano jej pozostawić samej.

Jakie naprawdę były Pompeje? Czy znamy mieszkańców tego miasta? W dużej mierze tak, ale mimo wielu lat badań archeologicznych nadal istnieją zagadki i niejasności. Wciąż odkrywamy, że nie wszystko było takie, jak nam się wydaje.

Wchodząc do miasta, stąpamy po tych samych ulicach, wysokich chodnikach, „przejściach dla pieszych”, po których chodzili tamci ludzie. Nie zawsze jednak łatwo jest wyobrazić sobie prawdziwe oblicze tych zatłoczonych, hałaśliwych ulic, na których tu i ówdzie zalegały nieczystości i gdzie czuć było mieszaninę ostrych zapachów. Przeważnie jednopiętrowe domy miewały balkony i drewniane „markizy”, ulice były więc ciemniejsze i wydawały się węższe. Po obu stronach ciągnęły się sklepiki, bary, piekarnie, różne zakłady, w tym folusznicze, gdzie do oczyszczania wełnianych tkanin używano m.in. ludzkiej uryny.

 


Natomiast dobrodziejstwem, którego możemy Pompejom zazdrościć, były studzienki-źródełka z bieżącą, czystą wodą z akweduktu, znajdujące się niemal na każdym rogu. Dotąd odkryto ich ponad czterdzieści. W różnych miejscach miasta były też wspaniałe termy, publiczne i prywatne, tłumnie odwiedzane ze względu na brak łazienek w większości domów. W jakim stopniu korzystanie z nich było higieniczne, to już inna kwestia.

Uderzające jest to, że domy ludzi zamożnych i biednych były w Pompejach przemieszanie. Nie było „dzielnic biedoty” ani „dzielnic bogaczy”. Znamy domy, w których elegantszą część zajmowali bogaci właściciele, a pokoje i apartamenty na piętrze były wynajmowane. Nawet w zamożnych domach małe pomieszczenia od ulicy najczęściej zajmowały sklepiki.

Z Pompejami kojarzy nam się „typowy rzymski dom”. Wprawdzie możemy obejrzeć wiele pięknych atriów i perystylów, lecz plany pompejańskich domów są niezwykle zróżnicowane i przeważnie wymykają się wszelkim typologiom. Jednym z bardziej dla nas nietypowych budynków jest kilkupoziomowy dom Fabiusza Rufusa z ogromnymi oknami wychodzącymi na morze, usytuowany na zboczu po zachodniej stronie miasta.

Mimo że gruntownie przebadane, starożytne domy kryją jeszcze wiele zagadek. Nie jest na przykład jasne, gdzie właściwie spożywano zwykłe, codzienne posiłki. Poza tradycyjnymi trikliniami, w których w bogatszych domach urządzano przyjęcia i gdzie goście leżeli na sofach, trudno zidentyfikować miejsca, w których jedzono np. śniadanie. Czy w dziwnie małych kuchniach domów bogaczy można było przygotować wystawne przyjęcie? Może też dziwić, że w kuchni lub tuż obok mieściła się domowa latryna, ale sądzę, że korzystali z niej głównie niewolnicy. Codzienne pożywienie mieszkańców Pompei było – w przeciwieństwie do tego serwowanego na ucztach – proste i zdrowe. Najczęściej jedzono chleb, ser (podobny do naszego białego), oliwki, owoce, trochę warzyw i ryb, rzadziej mięso wieprzowe lub drób.

 

 

 

Pełne kolorów

Starożytne miasta zaskakują jaskrawymi barwami. Nawet szlachetna pompejańska czerwień była najprawdopodobniej jaśniejsza i bardziej ostra niż ta, którą znamy. Dzięki zrekonstruowanym dachom możemy się przekonać, że wnętrza były dość mroczne. Intensywne kolory miały je ożywiać. Przepiękne iluzjonistyczne malowidła, ukazujące fantazyjne architektoniczne perspektywy, powiększały optycznie pomieszczenia, co było mile widziane zwłaszcza w niedużych domach, których było w Pompejach najwięcej.

Co ciekawe, dekoracje malarskie nie były przywilejem zamożnych. Wszędzie w ten sposób ozdabiano ściany, stosowano podobne motywy i „style”, a malowidła u bogaczy wyróżniały się jedynie jakością i stopniem artyzmu.

Odległe i bliskie

Oprócz oficjalnych inskrypcji rytych w kamieniu, w mieście na każdym kroku widać było napisy malowane na ścianach: hasła wyborcze, ogłoszenia, reklamy, wiersze i fragmenty znanych utworów; jak również te całkiem prywatne, często wydrapywane na tynku – wyzwiska, obelgi, wyznania miłosne, dosadne opisy seksualnych wyczynów, kpiny z sąsiadów lub znanych osobistości. Najwyraźniej umiejętność czytania i pisania była dość powszechna i to nie tylko w czasach rzymskich, czego dowodzą wcześniejsze napisy oskijskie. W mieście ogółem znaleziono ponad 10 tysięcy napisów. W tych bezpośrednich komunikatach natrafiamy na zwykłych ludzi z ich przywarami i wadami, ale i bardziej poczciwymi cechami.

W handlowo-portowym mieście, jakim były Pompeje, nie zaskakuje ani liczba barów i knajpek, ani świadectwa pijaństwa, hazardu i rozpusty. W barze Salwiusza w centrum miasta namalowano, w formie niemal komiksowej, „scenki z życia knajpy”. Dwóch ludzi gra w kości. Jeden woła: Wygrałem, drugi zaś protestuje: To nie jest trójka, to dwójka. W końcowej scence przechodzą do ciosów i wyzwisk: Ty bydlaku, miałem trójkę, wygrałem, To ja wygrałem, sukinsynu. Tego jest już za wiele dla właściciela, który wyrzuca ich. Jeśli chcecie się bić, wyjdźcie na zewnątrz, oświadcza zwyczajem wszystkich gospodarzy[1].

W napisach i rysunkach znajdujemy dużą dozę poczucia humoru. Weźmy karykatury: w podmiejskiej rezydencji, Willi Misteriów, na ścianie atrium ktoś zręcznie wydrapał zabawną podobiznę bliżej nam nieznanego Rufusa, może pana domu – „łysego faceta w wieńcu i z nochalem” (Calvo, laureato e nasuto, jak go opisał Maiuri). W jednym z barów nabazgrano zaś pozdrowienie dla niejakiego Amarantusa (Amarantho salutem, salutem!) i opatrzono je schematycznymi „portrecikami”. Zdumiewa mnie, że nie runęłaś, ściano, pod bazgraniną, jaką cię obsmarowano– oto reakcja na wszechobecne napisy – ironiczna rymowanka, która pojawia się w kilku miejscach miasta.

Wiele pompejańskich napisów wydaje się nam dziwnie znajomych. Są wśród nich oczywiście i „wyznania miłosne”, niektóre typu „Kocham Jolkę” (w wersji pompejańskiej: Marcus kocha Spenduzę), inne być może nieco bardziej poważne, choć nigdy nie jesteśmy tego pewni. Czy prawdziwą miłość wykrzykiwano w napisach na murach? Nie wiemy też, kto te napisy pozostawiał. Młodzieńcy z bogatych domów? Rzemieślnicy? Marynarze? A może i niewolnicy? Jedno jest pewne: uczucia i namiętności w Pompejach buzowały. A niekiedy ktoś westchnął: Zakochani, jak pszczoły, miodowe życie wiodą(napis z jednego z barów).

Chyba nic tak dobrze jak napisy i rysunki nie oddaje ducha Pompejów.

 

 

 Czy wiesz, że…?

 

Amedeo Maiuri był nie tylko archeologiem i badaczem, lecz także autorem zbiorów refleksyjnych esejów i wspomnień. W książce Pompei ed Ercolano. Fra case e abitanti (1949) często opisywał wrażenie „przenikania się czasu”, jakiego doznawał w Pompejach. O zniszczeniach z 1943 roku pisał między innymi: W muzeum leżały odlewy ciał tych, co zginęli dwa tysiące lat temu – poprzewracane, poskręcane, okaleczone – niczym ofiary niedawnego bombardowania. Miejscowi robotnicy odbudowujący ściany starożytnych domów wydawali mu się tymi samymi ludźmi, którzy porzucili swe narzędzia podczas wybuchu Wezuwiusza i właśnie powrócili do pracy…

 

Wynajem mieszkań, a nawet domów, był w Pompejach powszechna praktyką. Oto ogłoszenie, a zarazem reklama na ścianie budynku należącego do Julii Feliks: Eleganckie łaźnie dla poważnych klientów, tabernae, kwatery na antresoli i apartamenty na piętrze na pięć lat. Jak widać treść ogłoszeń niewiele się zmieniła przez wieki.

 

Pompejański amfiteatr, wybudowany około 70 roku p.n.e., jest najstarszą albo jedną z najstarszych budowli tego typu (być może starszy był ten w niezbyt odległej Kapui). Na ścianach pompejańskich domów nie mogło oczywiście zabraknąć zapowiedzi walk gladiatorów ani rysunków ze scenami z areny.

 

Wirtualne Muzeum Archeologiczne w Herkulanum (Museo Archeologico Virtuale)

Wszyscy, którzy chcieliby przenieść się na jakiś czas do starożytności i na własne oczy zobaczyć, jak zniszczone przez Wezuwiusz miasta wyglądały w rzeczywistości, powinni odwiedzić Museo Archeologico Virtuale w Herkulanum. W tym całkowicie realnym obiekcie, usytuowanym niedaleko wykopalisk, można odbyć wirtualną podróż w czasie. Ponad 70 instalacji multimedialnych ukazuje odtworzone budowle i całe rejony Pompejów, Herkulanum, Bajów, Stabii oraz wyspy Capri. Dzięki zastosowaniu scenograficznych rekonstrukcji, interfejsów wizualnych oraz hologramów, zwiedzający są prowadzeni poprzez wirtualną rzeczywistość. Pod koniec zwiedzania można przeżyć wybuch Wezuwiusza, oglądając wyjątkowy seans 3D.

Strona muzeum: http://www.museomav.it/

 

Wszystkie zdjęcia: Julia Wollner

Artykuł ukazał się drukiem w magazynie o Włoszech “La Rivista” latem 2014 roku.

 

 

 

 

 

[1]Mary Beard, Pompeje. Życie rzymskiego miasta, Poznań 2010, s. 273