kultura ludzie wywiady

Uciekał za słońcem. Rozmowa z Izabelą Kopeć o Ludomirze Michale Rogowskim

Julia Wollner

We wrześniu ukazała się nowa płyta polskiej mezzosopranistki Izabeli Kopeć zatytułowana Songs&Fantasmagories. Utwory tam zgromadzone wyszły spod pióra kompozytora wybitnego, choć mało w Polsce znanego – Ludomira Michała Rogowskiego (1881–1954). Tworzył on w pierwszej połowie XX wieku, a ostatnie 27 lat swojego życia spędził nad Adriatykiem, w ukochanym Dubrowniku, który uważał za swój drugi – a może najważniejszy – dom.

ARTYKUŁ Z CYKLU: LUDZIE ŚRÓDZIEMNOMORZA

 

Ukazała się właśnie Twoja nowa płyta nagrana z Ewą Pelwecką (fortepian), Michałem Lisiewiczem (skrzypce) i Orkiestrą Teatru Wielkiego Opery Narodowej pod batutą Łukasza Borowicza. Pokazaliście Polakom utwory zupełnie nieznanego artysty. Nie mogę nie zapytać: dlaczego Rogowski? Pamiętam do dziś swoje zaskoczenie, kiedy kilka lat temu – Twoje prace nad płytą trwały przecież dosyć długo – usłyszałam o projekcie od zaprzyjaźnionych Chorwatów. Wydawali się doskonale zaznajomieni z twórczością kompozytora, ja zaś nie bardzo wiedziałam, o kim jest mowa.

 

Lubię podejmować wyzwania, zajmować się tematami, których nikt wcześniej dogłębnie nie studiował. Na nazwisko Rogowskiego natknęłam się około 5 lat temu i, szczerze mówiąc, dosyć szybko odniosłam wrażenie, że jestem mu winna uwagę. Zaczęłam szukać informacji na jego temat – odwiedzałam biblioteki, studiowałam rękopisy, zwracałam się do różnych towarzystw. Znalezienie materiałów nie było proste: stworzona przez niego muzyka wokalno-instrumentalna nie została nigdy wcześniej nagrana, a jego postać najczęściej łączona jest nie z Polską, a z Dubrownikiem, gdzie spędził pokaźną część swojego życia. Wydawał mi się jednak niezwykle intrygujący, a jego wrażliwość bliska mojej. Bardzo interesował się zjawiskami pananormalnymi – kto wie, może zadziałała tu jakaś wyższa siła?


Zależało mi ogromnie, by przypomnieć jego twórczość. Wybrałam więc najciekawsze artystycznie pieśni – francuskie (Rogowski przez długi czas mieszkał także we Francji), chorwackie i polskie. Dziś, 63 lata po jego śmierci, ukazują się one po raz pierwszy i dla wielu będą prawdopodobnie pierwszą okazją do spotkania z nim. Jest to o tyle zaskakujące, że Rogowski był wielkim patriotą, także w sensie artystycznym: pragnął stworzyć styl narodowy w oparciu o folklor polski.

W czasach, gdy polscy twórcy hołdowali kosmopolityzmowi, walczył o propagowanie polskiej muzyki i wykonywanie dzieł polskich kompozytorów na naszych scenach. W dwudziestoleciu międzywojennym uważano go za jednego z najzdolniejszych kompozytorów.

 

I, jak większość ponadprzeciętnych artystów, różnił się znacznie od sobie współczesnych.

 

Przede wszystkim bardzo czynnie poszukiwał inspiracji, także w kulturach innych krajów. Pisał np. pieśni do francuskich tłumaczeń tekstów poetów chińskich z XVIII wieku. Fascynowało go malarstwo – utrzymywał kontakty z École de Paris, przyjaźnił się z Mojżeszem Kislingiem, zwanym “Księciem Montparnasse”. Był także wielce utalentowanym publicystą; zajmował się teorią muzyki oraz wpływem charakteru narodu na sztukę muzyczną danego kraju. Wzruszają jego osobiste zapiski – weźmy choćby te o jaskółczych gniazdach i mieszkających w nich ptakach. Świadczą o wielkiej wrażliwości, także na słowo; widać po nich, że był niebywale czuły i delikatny. Muzyka była w jego przypadku elementem większej układanki.

 

On sam, jak to często z geniuszami bywa, łączył chyba w sobie sporo sprzeczności. Mawiał, że urodził się w Polsce, ale, choć jest wielkim patriotą, dobrze czuje się tylko na Południu. Podkreślał, że tylko w Dubrowniku jest tak naprawdę wśród swoich. Jak to tłumaczyć?

 

Prym w naszym kraju wiódł wówczas Szymanowski; dzieła Rogowskiego, początkowo chwalone, szybko zaczęto poddawać krytyce. W swoich pamiętnikach podkreślał, że w pewnym momencie coraz bardziej pogłębiało się w nim poczucie izolacji. Poczułem, że muszę uciekać za słońcem. – napisał, a za słowem niedługo poszły czyny. W pierwszej kolejności zdecydował się na wyjazd do Paryża, szybko jednak zasmakował w śródziemnomorskim pejzażu, przenosząc się na Południe Francji: dyrygował m.in. w Nicei i Monte Carlo. Ostatecznie, w drugiej połowie 1926 roku, osiadł w Dubrowniku, który poznał podczas wcześniejszych podróży koncertowych. Zatrzymywał się wówczas w hotelu Grand Imperial, dzisiejszym Hiltonie – to z tamtejszego tarasu po raz pierwszy widział panoramę miasta, w której zakochał się bez pamięci. Później od władz miasta otrzymał kwaterę w dawnym klasztorze św. Jakuba. Rogowski widział w Chorwatach południową wersję Polaków; czuł się tu jak w domu, ale bez ciężaru układów i intryg. I miał słońce, co jest nie do przecenienia.

Izabela Kopeć
Izabela Kopeć


Ale to francuskie mu nie wystarczało.

Rogowski postulował wykorzystanie muzyki ludowej jako źródła twórczości muzycznej, zarówno w sferze inspiracji, jak i materiału. Chciał związków ze słowiańszczyzną – pamiętajmy, że jednym z jego osiągnięć było m.in. stworzenie tzw. skali słowiańskiej. Pragnął żyć na Południu, ale z dostępem do takich impulsów dla swojej twórczości, jakie były mu bliskie. Podobno jego nianią była Ukrainka – jako małe dziecko słuchał jej wschodnich, foklorystycznych pieśni; te same tematy eksplorował potem w pieśniach chorwackich. Chorwacja była dla niego po prostu idealna.

W Dubrowniku jestem wśród swoich, którzy mnie lubią najpewniej dlatego, że i ja ich lubię, którzy mówią językiem zbliżonym do polskiego, których rozumiem, gdyż są bardzo podobni psychicznie do Słowian mojego szczepu. Zdobyłem tu niejako drugą ojczyznę, którą kocham nieomal tak samo gorąco, jak pierwszą… – pisał.

Nie dziwi, że został tam i tworzył aż do swojej śmierci w latach ’50. Bez wątpienia Dubrownik dawał mu szczeście. Chłonął tam południową kulturę, a jednocześnie nigdy nie popadł w niebezpieczną przesadę. Na pewno nie bez znaczenia były też względy praktyczne: nadmorski klimat doskonale służył jego zdrowiu.

 


Czy myślisz, że Rogowskiemu była bliska cała kultura śródziemnomorska? Są jakieś ślady fascynacji nią w jego twórczości?

 Tak, jak najbardziej. Wśród tytułów jego kompozycji zwracają uwagę nawiązania do greckiej mitologii; wiemy, że dążył do realizacji ideału sztuki dionizyjskiej.

Chętnie i często portretował śródziemnomorską florę – za przykład może posłużyć coś w rodzaju zielnika, który stworzył, opisując w swoich pieśniach śródziemnomorską florę. Rogowski mocno podkreślał też w swoich pismach związek życia twórcy z jego dziełami; wierzył, że biografia jest nierozerwalnie związana z efektami naszych działań. Morze Śródziemne było mu więc koniecznie potrzebne, by tworzyć: kochał i chłonął jego piękno, aby oddawać je w swoich kompozycjach.

 

Dziś, sięgając po Twoją płytę, mamy szansę je poznać.

Bardzo serdecznie do tego zapraszam. Tą miłością można się zarazić.

 

Izabela Kopeć dziękuje dr Ewie Wojtowicz i dr Jolancie Guzy-Pasiak za materiały źródłowe o M.L. Rogowskim.