Wenecja, moja miłość Renaty Pawłowskiej. Nowa publikacja o mieście na lagunie
Julia WollnerWenecja, moja miłość Renaty Pawłowskiej to przewodnik, który czyta się niczym opowieść o uważnej, dojrzałej relacji. Jak autorka pisze o Serenissimie i w jaki sposób jej podejście może zainspirować każdego z nas?
Materiał powstał we współpracy z wydawcą.
Czy to jest miłość, czy to jest kochanie? – chciałam zapytać, zabierając się za lekturę najnowszej książki Renaty Pawłowskiej. Wiedziałam, że autorka od wielu lat prowadzi stronę Kalejdoskop Renaty, że mieszka we Włoszech i pisze świetnie sprzedające się przewodniki po tym kraju. Nie miałam jednak pojęcia, że jej miejscem na Ziemi wiele lat temu stał się region Wenecji Euganejskiej i że to właśnie Wenecja jest miastem, które zna najlepiej. Zastanawiałam się, na ile obszerny tekst, który miałam przed sobą, wynika z fascynacji, na ile z zauroczenia… O takowe przecież w Wenecji nietrudno. Prędko jednak przekonałam się, że relacja Renaty z Wenecją to coś więcej niż przysłowiowe fajerwerki czy motyle w brzuchu; to raczej związek oparty na cierpliwości, lokalności i wielkiej ciekawości w stosunku do obiektu uczuć. To właśnie w oparciu o nie powstał ten bardzo interesujący przewodnik, który dla mnie – osoby niekoniecznie zainteresowanej wszelkimi wskazówkami praktycznymi – okazał się naprawdę inspirującą i rozwijającą lekturą.

Po czym poznałam, że tytułowa miłość do Wenecji to nie puste słowa i marketingowy slogan? Renata udowadnia to na wiele sposobów. Po pierwsze wraca do miasta na lagunie regularnie – i to nie po to, by ponownie przeżyć podniosłe chwile wypełnione zachwytem, ale po to, by pogłębić znajomość z Serenissimą. Po drugie: widzi jej wady i słabości: od tłoku i szokująco wysokich cen, przez wilgoć, nieprzyjemne zapachy i kiczowatość pamiątek. A jednak nie tyle psują one obraz całości, co pięknie go urealniają. Wszak prawdziwa miłość nie jest ślepa, a uczciwa i pełna wyrozumiałości! Po trzecie: Renata ma wiele czułości dla weneckiej codzienności. Rozpoznaje wartość pozornych drobiazgów; dostrzega urok tam, gdzie oko turysty rzadko dociera. Po czwarte: szanuje granice. Jest wobec Wenecji troskliwa, a jej losy leżą jej bardzo na sercu. Już we wstępie do książki podkreśla, że jest to niezwykle kruche miasto, stojące przed wyjątkowymi wyzwaniami, miejsce, w którym turystyka jest w dużej mierze destrukcyjna, a podróżowanie do niego stanowi próbę znalezienia jakże delikatnej równowagi pomiędzy zwiedzaniem a zachowaniem dziedzictwa miasta.

W efekcie dostajemy bardzo obszerny tekst, w którym, razem z autorką, szukamy sposobu, jak cieszyć się z tego, czego się doświadcza, i zarazem to szanować. Połączyć zachwyt pierwszego zakochania i głęboką pokorę ucznia. Renata trafnie wypunktowuje najczęstsze błędy popełniane przez turystów, tłumaczy, czego w mieście i okolicy robić nie wolno albo nie wypada. Przedstawia swoje ulubione miejsca, w tym sporo mało znanych; dzieli się opowieściami, ciekawostkami, anegdotami. Opisując pałace, przedstawia historię weneckich kominów (dziś jest ich około 7 000, a w XVI stuleciu naliczono ich ponad 10 357!); tłumaczy, jak rozpoznać dwa rodzaje lokalnych mew i czego spodziewać się po weneckich kotach. Jak na przewodnik przystało, są tu też trasy zwiedzania i najlepsze punkty widokowe, z których podziwiać możemy Wenecję z lotu ptaka; opisy celebracji najważniejszych świąt, listy atrakcji, które zachwycą najmłodszych, i wskazówki dla osób niepełnosprawnych. Na spragnionych kultury czekają informacje o miejscowych zwyczajach (np. kwietniowym bocolo di rosa, o którym opowiadali mi wszyscy weneccy przyjaciele); na smakoszy – rozdział o jedzeniu i kawie. Po lekturze nie będziecie mieli wątpliwości, czym campo różni się od campiello, czym są sestieri, fondachi i barene.

Jestem przekonana, że Wenecja, moja miłość sprawdzi się znakomicie jako przewodnik – nie brakuje jej nic, czego można by spodziewać się po publikacji tego typu. Przyznam jednak, że dla mnie, osoby zajmującej się na co dzień popularyzacją kultury, dużo ważniejszy jest inny aspekt tej książki: uczenie Wenecji i dzielenie się miłością do niej. Miłością, nie zakochaniem. Uczuciem, które nie każe „zdobywać”, a pozwala po prostu razem „być”.
Swój egzemplarz książki kupić możecie tutaj: Wenecja, moja miłość