Andrzej Ćwiek, Hieroglify egipskie. Mowa bogów
Julia WollnerHieroglify stanowiły formę opisu świata, a jednocześnie narzędzie wpływania na rzeczywistość. Dzięki nim Cheopsa znamy lepiej niż Mieszka I, a myśli sygnalizować możemy przez wiadomości tekstowe. Poznawszy pismo starożytnych Egipcjan przekonamy się jednak, że od nowoczesnych wynalazków ciekawiej mogą mówić do nas wielowiekowe kamienie.
Nie oceniam książek po okładkach, ale po przedmowach już tak, przynajmniej czasami. Przekonujące wstępy nie trafiają się często, jeszcze rzadziej takie, które sprawiają, że od pierwszych stron zaczynam notować zagadnienia do własnych studiów.
Zobaczmy, jak będzie z Tobą, drogi Czytelniku, droga Czytelniczko.
Czy słyszałeś, że komputerowy program Adobe nosi nazwę pochodzącą od staroegipskiego terminu oznaczającego cegłę? Czy wiedziałaś, że podział dnia i nocy na 24 godziny zawdzięczamy faraońskim kapłanom? Czy zdajesz sobie sprawę, że popularne dzisiaj imię Zuzanna, które być może nosi Twoja córka, pochodzi znad Nilu, podobnie, jak słowo chemia, heban czy bazalt?
Bez względu na odpowiedź, już sam fakt, że czytasz tę recenzję, każe mi podejrzewać jedno: mimo triumfującego dzisiaj lenistwa i powierzchowności, miewasz ochotę na podjęcie pewnego wysiłku, na próbę poznania, nauczenia się. O tym lenistwie i tej powierzchowności archeolog Andrzej Ćwiek również zresztą we wstępie wspomina, dając do zrozumienia, że mający po nim nastąpić tekst nie jest dla wszystkich – a tylko dla tych, którym się chce.
Nie oznacza to bynajmniej, że książka Hieroglify egipskie. Mowa bogów, której nowa edycja ukazała się właśnie nakładem Wydawnictwa Poznańskiego, jest publikacją specjalistyczną, zrozumiałą tylko dla wąskiego grona zainteresowanych. Wręcz odwrotnie – to fascynujące opracowanie popularno-naukowe, które w sposób niezwykle przystępny, a miejscami absolutnie porywajacy, przedstawia genezę i rozwój egipskiego pisma, rozszyfrowanego dopiero w XIX wieku.
Autor zdecydował się podzielić tekst na kilka części. Po efektownym jednostronnicowym wstępie otrzymujemy dość obszerne, a przy tym bardzo czytelne wprowadzenie do kultury, religii i historii starożytnego Egiptu; następnie poznajemy intrygującą historię samego pisma. W trzeciej części mamy możliwość odbycia prawdziwego mini-kursu hieroglifów, po nim zaś czeka nas mały hieroglificzny tezaurus. W ostatniej, szóstej części publikacji udajemy się na wycieczkę po najważniejszych egipskich zabytkach, próbując, pod czujnym okiem autora, rozszyfrować zachowane na nich napisy. Później pozostaje już tylko marzyć o prawdziwej wyprawie do kraju nad Nilem.
Książka obfituje w przykłady; sporo w niej także barwnych fotografii oraz cytatów z autentycznych tekstów staroegipskich. I choć można potraktować ją z pewnością jako podręcznik tzw. świętych znaków (od stgr. ἱερογλυφικά – hieroglyphiká), to przede wszystkim uświadamia nam ona, jak mocno kultura Zachodu zakorzeniona jest w starożytnym Egipcie. Przypomina też, że to właśnie tam narodził się najważniejszy wynalazek w dziejach naszego gatunku. Bez niego nie byłby możliwy dalszy rozwój cywilizacji; nie powstałyby wszystkie późniejsze osiągnięcia. Od pióra do ołówka, od druku po komputer, od gazety po transmisję danych – wszystkie, poniekąd, zawdzięczamy dawnym mieszkańcom północno-wschodniej Afryki. Aż wstyd nie dowiedzieć się, jak się to wszystko zaczęło.
Andrzej Ćwiek, Hieroglify egipskie. Mowa bogów, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2022