Bartek Kieżun, Hiszpania do zjedzenia
Julia WollnerNajważniejsza, poza smakiem, cecha kuchni hiszpańskiej? Wspólne celebrowanie jedzenia. Czy Bartek Kieżun potrafi zapewnić towarzystwo wtedy, gdy siedzimy sami w czterech ścianach?
Kulinarne przewodniki Bartka Kieżuna to jedyne książki kucharskie, które, nawróciwszy się w czasie pandemii na minimalizm i starając nie gromadzić w domu nadmiaru przedmiotów, trzymam dumnie na mojej półce. Wiem, jak doskonale Bartek gotuje, bo miałam okazję pałaszować cuda, które wyczarował osobiście na moim talerzu. Ufam, że jego przepisy są sprawdzone i doskonale opracowane. Podziwiam, jak piękne książki tworzy wraz z ekipą wydawnictwa Buchmann oraz mistrzami kreacji wizualnej to/studio. Ale to nie wszystko. Bo i jedzenie to nie tylko rozkosz podniebienia, dokonale wyważone proprocje i przyjemność dla wszystkich zmysłów.
Dla mnie, miłośniczki słowa i podróży, równie istotna jest historia – z drogi, która, do smaków, prowadzi przez spotkania z ludźmi, naturą i sztuką. Bartek kreśli ją doskonale – lekko, dowcipnie, bezpretensjonalnie. Nowocześnie. To nie są poetyckie rozważania, tylko opowieść dobrego kolegi, który wrócił z udanego wyjazdu i przywiózł nam walizkę frykasów do wspólnego próbowania przy winie i slajdach. Bardzo miło jest z nim te frykasy, to wino i te slajdy smakować.
Oczywiście, to, co powyżej, tyczy się wszystkich książek Kieżuna, jednak mam wrażenie, że w wypadku ostatniej – wydanej właśnie Hiszpanii do zjedzenia – ma znaczenie szczególne. Kuchnia hiszpańska charakteryzuje się niezwykłą prostotą i różnorodnością; to jednak, co w niej najistotniejsze, to jej nierozerwalny i chyba bliższy niż gdziekolwiek indziej związek z życiem społecznym. W Hiszpanii je się razem. W Hiszpanii je się w towarzystwie. W Hiszpanii jedzenie trzeba dzielić i okraszać opowieścią, ważniejszą może nawet od najlepszej przyprawy.
Bartek Kieżun to towarzystwo i tę opowieść zapewnia nam w pakiecie ze swymi przepisami. Gotując i jedząc z Hiszpanią do zjedzenia, czujemy się, jak po wizycie na gwarnym andaluzyjskim mercado, jak na uczcie pełnej tapas podanej w jadalni u wesołych znajomych. A bez gwaru i radości najlepsze nawet paella czy churros nie będą smakować tak samo! Jeśli zaś do tego, co szczodrze zapewnia nam Bartek, dodamy jeszcze prawdziwe spotkanie z kimś, kto gotowaniem i konsumpcją będzie cieszyć się z nami – wówczas Hiszpanię schrupiemy naprawdę. I do to ostatniej kruszynki.
Magazyn “Lente” jest patronem medialnym publikacji.