Italia do zjedzenia Bartka Kieżuna
Julia WollnerJednym z moich ulubionych określeń, których używam, gdy ktoś lub coś ogromnie mi się podoba, jest: "do zjedzenia". Czasami mówię też, że mogłabym kogoś lub coś "łyżkami" (brak czasownika zamierzony – nie chodzi przecież o popadanie w dosłowność!). Książka Bartka Kieżuna Italia do zjedzenia rzeczywiście jest... do zjedzenia. I, w rzeczy samej, mogłabym ją łyżkami, ale nie tylko. Nożem i widelcem też.
Z książką Bartka jest jak z wjazdem do Rzymu – najwspanialszego miasta na świecie. Patrząc na okładkę, spodziewać by się można wyłącznie elegancji, przepychu, wyniosłości i wyrafinowania. Złote litery i chłód marmuru przypominają o włoskich cudach architektury, o skarbach skrywanych w rzymskich muzeach. Tak jak wytworne fasady Palazzo Farnese sąsiadują w Rzymie ze swojskim i hałaśliwym Campo de’ Fiori, tak za marmurową oprawą książki czekają na nas ciepłe i smakowite opowieści, bezpośrednia i pełna pasji narracja autora, fotografie Italii dystyngowanej i tej zupełnie oswojonej. I podobnie jak na niejednym rzymskim placu współistnieją szykowne restauracje i skromne trattorie, tak u Bartka znajdziemy przepisy na dania proste i niekłopotliwe, ale również takie, które zaskoczą niejednego doświadczonego kucharza.
Italia do zjedzenia stanowi połączenie książki kulinarnej i subiektywnego przewodnika po Włoszech. Prowadzi nas po wybranych włoskich zaułkach i po meandrach włoskich smaków, pokazując Italię w wersji najbardziej przez wszystkich kochanej: aromatycznej, radosnej. Cieszącej oko, nos i podniebienie.
Mam nadzieję, że w tym roku Mikołaj podaruje Wam wszystkim właśnie książkę Bartka. Trudno przecież o prezent lepszy niż taki, który można – wręcz trzeba! – łyżkami. Taki, który określa się mianem “do zjedzenia”. I który, oblizawszy się smakowicie, będzie się chciało schrupać od początku.
Bartek Kieżun, Italia do zjedzenia, Buchmann, Warszawa 2017