Błękitny wąż o siedmiu głowach. Nil – granica między życiem a śmiercią
Karolina JanowskaPozdrawiamy cię, Nilu, który wynurzasz się z ziemi, który przybywasz, by dać życie ludowi Egiptu. Hymn do Nilu skomponowany w czasach Średniego Państwa (ok. 2050–1750 p.n.e.)
Jedną z niewątpliwych atrakcji, jakie zafundował sobie Juliusz Cezar podczas swego pobytu w Państwie Faraonów, notabene cokolwiek przedłużonym na skutek nieoczekiwanego konfliktu zbrojnego, a następnie nieco bliższej znajomości z egipską królową Kleopatrą, był rejs wzdłuż Nilu. Wycieczkę tę odbył w towarzystwie swej boskiej kochanki. Królowa, będąc wówczas w siódmym miesiącu ciąży, pełniła niejako rolę przewodnika: osobiście udzielała Rzymianinowi wszelkich informacji na temat zwiedzanych obiektów, które już wówczas, ponad dwa tysiące lat temu, mogły poszczycić się mianem starożytnych. Cezar miał okazję oglądać z pokładu statku wszystkie te cuda w stanie niemal niezmienionym. Być może nawet Sfinks nie zdążył jeszcze zapaść w swój długi sen pod tonami piasku Sahary, ale wznosił się majestatycznie ponad Gizą jako strażnik jej piramid. Z pewnością oczom Cezara ukazały się wspaniałe świątynie w Luksorze, kompleks świątynny w Edfu, świątynia na Elefantynie czy wreszcie wielka świątynia Ramzesa II w Abu Simbel, istna perła wśród egipskich budowli sakralnych. Być może zmęczony wieloletnimi działaniami wojennymi dyktator miał wówczas okazję nacieszyć się spokojem i majestatem ogromnej, statecznej rzeki przypominającej morze. Być może doświadczył cudu wschodzącego słońca, które z nieprzeniknionych niemal ciemności odrywa się od nieruchomej tafli wody i nadaje jej przez moment jedyną w swoim rodzaju barwę roztopionego złota. Być może na pokładzie starożytnej feluki uśmiechał się, słysząc niosące się nad wodą odgłosy porykiwania osłów, tak charakterystyczne dla egipskich wsi. Być może w zachwyt wprawiły go miriady ptaków zrywających się naraz do lotu, przepłoszonych z gęstych sitowi. A może – w przeciwieństwie do współczesnych turystów – mógł również podziwiać krokodyle, święte gady wylegujące się na wysepkach na rzece, które dzisiaj oglądać można w wersji zmumifikowanej w świątyni w Kom Ombo, gdzie niegdyś oddawano im boską cześć… Pewne jest, że płynąc w górę rzeki, a następnie wracając przez Deltę do Aleksandrii, dyktator mógł w pełni poznać uroki Egiptu – państwa, które swoje istnienie zawdzięczało tej potężnej, życiodajnej rzece.
Chwała tobie, o Nilu, chwała ci, Apisie,
Ty, który jesteś władcą i królem ziemi naszej
I który jesteś źródłem żyzności Egiptu,
Z nieznanego mroku wypływasz tajemnicą osłonięty
Hymn do Nilu skomponowany w czasach Średniego Państwa (ok. 2050–1750 p.n.e.)
Nil w rzeczy samej wyłania się z mroków. Do dziś nie odkryto jego geograficznych źródeł. Doszukiwano się ich w kilku miejscach, między innymi w okolicach jeziora Wiktorii, gdzie swoje badania w drugiej połowie XIX wieku prowadził angielski podróżnik John Hanning Speke. Jego teorię po niedługim czasie zweryfikował Henry Stanley, walijski poszukiwacz przygód, dowodząc, że w wodach Wiktorii nie mogła brać początku rzeka, która na swej drodze przekształciłaby się w potężny Nil. Źródeł szukano zatem dalej, między innymi w jeziorze Tanganika, co również okazało się nieprawdą. Jakkolwiek do samych źródeł nie dokopano się nigdy, część uparcie drążących temat badaczy doszła do wniosku, że muszą się one znajdować w niewielkim afrykańskim państwie – Republice Burundi. Tam właśnie, przez część Wielkiego Rowu Wschodniego, przepływa rzeka Kagera, która stopniowo przechodzić ma w Nil Biały. Drugie źródło Nilu – tak, są aż dwa! – bije najprawdopodobniej w górach Etiopii, a ściślej mówiąc w jeziorze Tana, które leży na Wyżynie Abisyńskiej na wysokości 1200 m. n.p.m. Nil Błękitny, bo o nim mowa, płynie sobie dość burzliwie, grzmiąc i pieniąc się w rozlicznych wodospadach, aż do Chartumu, stolicy Sudanu, gdzie jego niespokojne wody zlewają się z Nilem Białym. Tak połączone płyną dość wąską doliną przez katarakty, czyli górskie progi wodne, a w międzyczasie zasilane są dopływem rzeki Atbara. Możemy śmiało powiedzieć, że w tym właśnie punkcie ma swój początek uformowany Nil, który od tej pory będzie zdążał na Północ, do Morza Śródziemnego, sunąc przez żółte piaski pustyni niczym lśniący błękitno i zielonkawo wąż o siedmiu głowach.
Nil wyłania się również z mroków dziejowych, już jako istota w pełni ukształtowana. Z punktu widzenia rozwoju cywilizacji jest to jedna z najstarszych rzek na świecie. Wzmianki o niej należą do najwcześniejszych w historii ludzkości. Nie wiadomo, co działo się na terenach dzisiejszego i starożytnego Egiptu przed rokiem mniej więcej 5500 p.n.e. – naukowcy snują przypuszczenia bardziej lub mniej prawdopodobne – jednak pewne jest, że już wówczas Nil toczył swe wody przez Saharę, dzięki czemu tak zwana kultura fajumska zdołała przekształcić się w wysoko rozwiniętą cywilizację. We wcześniejszym okresie obszar dzisiejszej Sahary stanowił najpewniej żyzną dolinę, która na skutek zmian zachodzących w klimacie powoli zmieniła się w nieprzyjazne pustynne tereny. Możemy sobie wyobrazić, że Nil istniał również wtedy. Pewne jest natomiast, że gdy Herodot w ramach swych podróży naukowo-badawczych przybył do Egiptu w celu opisania tego fascynującego kraju, Nil wywarł na nim tak ogromne wrażenie, iż słusznym wydało się greckiemu historykowi stwierdzić: Egipt jest darem Nilu.
Gdy Nil rozszerza swą potęgę i swój ogrom –
Gdy przenika swą wilgocią w sąsiednie czarnoziemy
Wszystko się zmienia, gdyż wówczas Nil jest jak Num (stwórca).
Po całym rozlewa się Egipcie,
Napełnia wszystkie spichrze
I strzeże dobrobytu nędzarzy.
Hymn do Nilu skomponowany w czasach Średniego Państwa (ok. 2050–1750 p.n.e.)
Skoro o dopływach mowa, to właśnie one powodowały coroczne wylewy rzeki. Atbara i Nil Błękitny, pędząc z wyżyn, niosły ze sobą wodę z topniejących latem śniegów z najwyższych partii gór, także z obfitych monsunowych deszczy. Tak zaopatrzone wlewały się do Nilu, powodując wzrost jego poziomu w okresie od września do czerwca. Gdy wody wielkiej rzeki stopniowo opadały, odsłaniały naniesiony życiodajny muł, na którym czym prędzej dokonywano zasiewów. Cykl ten powtarzał się rokrocznie przez pięć tysięcy lat, aż w wieku XX postanowiono rozpocząć pracę nad regulacją rzeki, gdyż nazbyt często zdarzały się powodzie. W parze z wylewami Nilu szły – oprócz dobrodziejstw – również nieco mniej przyjemne przypadki, kiedy to do mieszkań wpływały sobie np. krokodyle i urządzały wystawny obiad składający się z całej egipskiej rodziny. W starożytności religijny lud egipski tłumaczył te incydenty – wierzono, że to bóg rzeki, ukazujący się pod postacią krokodyla, odbierał w ten sposób swoją ofiarę za przyznawane dotychczas życiodajne dary. Śmierć poniesioną poprzez ofiarowanie życia bóstwu uznawano wówczas za błogosławieństwo – na umierającego spływała wtedy boża łaska, która miała się przysłużyć do ogólnie panującego szczęścia. W wodach Nilu dokonywało się naturalne prawo.
Co ciekawe, system irygacyjny w Egipcie pozostał praktycznie niezmieniony od tysięcy lat, a większość prac – nawet w XXI wieku – wykonywana jest ręcznie. Gdy przyjedzie się do Egiptu w okresie od sierpnia do kwietnia, w porze dawnych wylewów Nilu, obecnie regulowanych dzięki potężnej tamie w Asuanie, można ujrzeć na podmokłych polach zgiętych wpół mężczyzn w tradycyjnych brunatnych galabijach, uprawiających ziemię za pomocą motyki. Najwięcej tego rodzaju obrazków zaobserwować można na południu kraju, w Asuanie, czy Luksorze, gdzie pola ciągną się po obu brzegach rzeki przez wiele kilometrów. Na południu Nil wyznacza granicę między życiem a śmiercią – tak daleko jak sięga system irygacyjny, zielenią się pola uprawne, które nagle zmieniają się w pustynię. Mniej więcej od Asuanu do Luksoru dolina rzeki jest stosunkowo wąska i rozciąga się na kilka kilometrów po obu brzegach, jednak im bardziej na Północ, tym robi się szersza, aby w okolicach Gizy osiągnąć maksimum szerokości. Przed samą Deltą Nil nieznacznie się zwęża, a następnie rozlewa w szereg kanałów, przez które traci swój majestat i przekształca się w stosunkowo wąskie odnogi, obecnie regulowane sztucznie. Nie sposób porównać Nilu z okolic Luksoru czy Kairu do kanału w Mansurze, Samanud czy Tancie, ponieważ odnogi stanowią jedną trzecią rzeki w jej górnym biegu. Z drugiej zaś strony bogactwo roślinności w Delcie i jej specyficzny, już zdecydowanie śródziemnomorski klimat, rekompensują utratę majestatu przez rzekę. Zdumiewające może wydać się to, że wśród drzew porastających obszar Delty spotkać można, co prawda nad samymi kanałami, okazy całkowicie niepasujące do egzotycznego krajobrazu Egiptu, za to jak najbardziej przywodzące na myśl swojskie europejskie rejony. W wody starożytnej rzeki zanurzają swe gałązki płaczące wierzby.
Ty niezmienne ogłosiłeś wyroki
Dla Egiptu Górnego i Dolnego –
Czuwasz, aby śmiertelny nie płakał,
Aby dobytek jego w nicość nie zapadał
Hymn do Nilu skomponowany w czasach Średniego Państwa (ok. 2050-1750 p.n.e.)
Nil stanowił granicę między życiem a śmiercią nie tylko dlatego, że z powodu wylewów użyźniał ziemię i ograniczał niszczące działanie pustyni, która nie mogła wedrzeć się na wilgotne tereny. Egipcjanie wierzyli, że na zachodnim brzegu rzeki znajduje się mitologiczna Kraina Umarłych, do której podążają dusze po śmierci. Ich wierzenia miały swe źródło w nieubłaganej logice. Skoro słońce budziło się do życia na wschodnim brzegu, a umierało na zachodnim, nie inaczej, jak podejrzewano, postępowały dusze – rodziły się na wschodzie, a na zachodzie gasły. Takie podejście do cyklu życia i śmierci wyznaczało szlak świątyń i grobowców, które położone są odpowiednio na prawym i lewym brzegu Nilu. Doświadczeni podróżnicy i egiptofile na pewno zdążyli się przekonać, że wszelkie świątynie wznoszone ku czci bogów, faraonów czy też jednych i drugich (jako że faraonowie byli boskimi potomkami, o czym nie należy zapominać), znajdują się z reguły na prawym brzegu, natomiast grobowce rozlokowane są na brzegu lewym, czego najznakomitszym przykładem są piramidy w Gizie. Te fascynujące obiekty, stanowiące cel pielgrzymek turystów z całego świata, a które należały do zabytków już w epoce Kleopatry, są przecież niczym innym jak grobowcami właśnie. Budowle tego typu powstawały niegdyś na znacznie większą skalę, a w pewnym okresie istnienia egipskiego państwa każdy władca chciał zostać szczęśliwym posiadaczem imponującego grobowca. Nieoficjalne zawody w tej dziedzinie wygrał bez wątpienia Cheops, którego grobowiec stanowi ostrosłup o boku 230 m i o wysokości 147 m. Paradoksalnie to nie jego piramida jest jednak najczęściej udostępniana turystom, ale grobowiec faraona Chefrena, niższy o dziesięć metrów, lecz bez wątpienia nie mniej wspaniały. Największe wrażenie robią w nim komnaty grobowe, do których dostać się można przez niemożliwie ciasne i niskie korytarze przyprawiające o klaustrofobię. Dostępu do piramid strzeże wspaniały Sfinks, którego na szczęście udało się wydostać spod wydm Sahary. Jako ciekawostkę warto nadmienić, że egipski Sfinks jest bez wątpienia osobnikiem płci męskiej, podczas gdy jego greckie krewniaczki, nawiedzające między innymi Teby, były postaciami kobiecymi (słowo Σφίγξ w języku greckim jest rodzaju żeńskiego).
Kompleksem grobowym na większą skalę jest położona na lewym brzegu Nilu Dolina Królów (Deir el-Bahari). Jest to bez wątpienia miejsce, w którym nadal czuje się ducha starożytnego Egiptu, jakkolwiek mieszkańcy Doliny znajdują się dziś w większości w różnych muzeach, a pozostałością po nich są puste, aczkolwiek wspaniałe grobowce. Początek istnienia tego skupiska wyznacza przełom XVI i XV wieku p.n.e., kiedy to faraon Tutmosis nakazał zbudować dla siebie grobowiec w odosobnionym, ukrytym pomiędzy skalnymi ścianami miejscu. Przez kolejne pół tysiąclecia władcy Egiptu odprowadzani byli na wieczny spoczynek właśnie do tego górskiego wąwozu, przy czym zapotrzebowanie na robotników wykuwających grobowce w górskich ścianach było tak wielkie, że obok Doliny Królów powstała wioska robotników, której ruiny podziwiać można po dziś dzień. Mieszkały tam dożywotnio całe rodziny pracowników, którzy wbrew obiegowej opinii nie należeli bynajmniej do klasy niewolników, ale byli wolnymi ludźmi, wynagradzanymi za swoją pracę. Zwieńczenie doliny stanowi Świątynia Milionów Lat, czyli grobowiec jednej z najpotężniejszych władczyń (a de facto – władców, jako że była ona królem) Egiptu, Hatszepsut. Obiekt ten został wzniesiony w XV wieku p.n.e. przez budowniczego Senenmuta w postaci trzech, ułożonych kaskadowo, połączonych ze sobą rampami tarasów. Świątynia ta wznosi się nad grobowcami w Dolinie Królów, a z jej górnego tarasu rozciąga się widok na Nil i jego wschodni brzeg. Doskonale widać z niego zakres życiodajnego oddziaływania rzeki, jako że za pasmem zieleni zaczyna się niespodziewanie królestwo Sahary.
Do najwspanialszych świątyń usytuowanych na wschodnim brzegu Nilu należy bez wątpienia Karnak. W języku egipskim świątynia ta nosiła nazwę Ipet-sut – Najbardziej Dobrane z Miejsc. Znajdował się tam kompleks świątyń poświęconych różnym bogom, z których najwspanialszy przybytek posiadał bez wątpienia Amon-Re. Jest to tak zwany „Wielki Hypostyl”, do którego prowadziła Aleja Sfinksów, czyli aleja procesyjna z 40 sfinksami o głowach barana. Podczas Święta Opet posąg Amona w Karnaku odwiedzał świątynię w Tebach (Luksor) – był niesiony w barce kultowej wzdłuż alei, a wracał drogą wodną, czyli Nilem.
My – dzieci twoje, my, synowie Nilu
Hołd ci składamy, wysławiamy ciebie,
Ty jesteś ozdobą świata
Hymn do Nilu skomponowany w czasach Średniego Państwa (ok. 2050-1750 p.n.e.)
Płynąc na północ, Nil napotyka na swej drodze katarakty. Jest ich w sumie sześć, ale tylko jedna znajduje się w Egipcie, pozostałych pięć leży zaś na terytorium Sudanu, który za czasów faraonów wchodził wszakże w skład Górnego Państwa pod nazwą Nubia. Dziś mianem tym określa się obszary Egiptu wysunięte najbardziej na południe. Druga katarakta znajduje się w pobliżu dzisiejszego jeziora Nasera, jednego z największych sztucznych zbiorników wodnych na świecie. Jego powstanie wiąże się z budową Wielkiej Tamy Asuańskiej w latach 1960–1970, która z kolei wynikała z dążenia egipskiego rządu do uregulowania poziomu wody w rzece, ponieważ rokrocznie wylewy doprowadzały do większych lub mniejszych powodzi (oraz, podobnie jak w starożytności, do ataków krokodyli na domostwa znajdujące się w pobliżu rzeki). Budowa tamy niosła ze sobą dobrodziejstwa w postaci rozwoju żeglugi rzecznej, a co za tym idzie, handlu oraz turystyk, a także budowy elektrowni wodnej, która doprowadziła prąd do wcześniej niezelektryfikowanych wiosek i miast, jednak przysparzała również ogromnych problemów, do których należała konieczność przesiedlenia ponad 100.000 osób, aby zrobić miejsce na zalew, który potem zapełniono wodą. Dodatkowym kłopotem był fakt, że wskutek uregulowania poziomu wód Nil stracił zdolność dostarczania odpowiedniej ilości żyznych nanosów, co spowodowało wyjaławianie i w efekcie erozję części uprawnych gleb. Największej jednak trudności nastręczyła konieczność uratowania bezcennych zabytków starożytnej sztuki, którym groziło zalanie.
Mowa tu o jednej z najpiękniejszych egipskich świątyń – przybytku Ramzesa II w Abu Simbel, tuż za Zwrotnikiem Raka. Jest to świątynia niezwykła z wielu powodów, a jednym z nich jest fakt, iż dwa razy w roku, 21 marca i 21 września, dokładnie o godzinie 5:58 promienie słońca rozświetlają posągi znajdujących się w jej wnętrzu bogów. Kompleks ten powstał z polecenia jednego z największych i chyba najbardziej znanych egipskich władców, Ramzesa II (1303–1213 r. p.n.e.), który w ten sposób pragnął złożyć hołd swej małżonce Nefertari, a także przy okazji zapewnić sławę sobie i oddać cześć bogom. Nakazał zatem wykuć w litej skale pośrodku Pustyni Nubijskiej ogromne budowle o wymiarach 30 x 65 metrów. Pierwsza z nich to Wielka Świątynia wzniesiona ku czci bogów Słońca: Amona-Ra, Re-Horachte i boga Ciemności Ptaha. Druga, oparta o sąsiednie wzgórze, to Świątynia Mniejsza wykuta jako miejsce kultu bogini Hathor oraz miejsce pamięci jego boskiej małżonki. W związku z budową tamy ów cud architektoniczny i kulturowy został podzielony na ponad tysiąc bloków, ważących po 30 ton każdy, po czym całość przeniesiono na zbocze góry, dziewięćdziesiąt metrów powyżej ich pierwotnego położenia. Na szczęście świątynię udało się zrekonstruować w odpowiedniej pozycji wobec słońca, dzięki czemu posągi nadal cieszą się promieniami słońca dwa razy do roku. Co ciekawe, kierownikiem prac z ramienia UNESCO był polski archeolog Kazimierz Michałowski. W wyniku prac świątynia nie znajduje się już bezpośrednio nad brzegiem Nilu, więc podróżując wzdłuż jego biegu nie możemy jej dostrzec z pokładu statku, czego zapewne miał okazję doświadczyć w swoim czasie Cezar.
Bywaj, Nilu, niechaj bogowie okryją cię swym dobrodziejstwem
Hymn do Nilu skomponowany w czasach Średniego Państwa (ok. 2050-1750 p.n.e.)
Ulegając namowom biur turystycznych i decydując się na rejs po Nilu, fundujemy sobie bez wątpienia jedną z najwspanialszych atrakcji w życiu. Nie bez powodu Cezar dał się na to namówić swojej królewskiej kochance. Rzeka, która od zarania dziejów toczy swe wody przez niegościnne pustkowia Sahary, zamieniając jej przybrzeżne tereny w bujną oazę, stanowi szumiący pomost między ukrytą w mrokach przeszłości starożytnością a współczesnością. Trzciny szumiące u jej brzegów opowiadają historię minionych wieków, świątynie wyłaniające się zza jej zakoli świadczą o potędze dawnego Państwa Faraonów, białe feluki mknące po jej wodach nadają charakter dzisiejszemu Egiptowi. Nad statecznymi wodami także i dziś niosą się porykiwania osłów, nawoływania dzieci, śmiech młodych dziewcząt, szepty zakochanych par. Słońce, wschodząc, zmienia rzekę w płynne złoto, zachodząc – w roztopioną miedź. Słodki zapach wody unosi się nad sitowiem, najintensywniejszy jest tuż po zachodzie słońca, zanim jeszcze wzejdzie księżyc. W tej magicznej godzinie czuć, jak Egipt pulsuje życiem, którym napełnia go rzeka, niezmienna, wieczna, potężna.