Egipt: haram halal Piotra Ibrahima Kalwasa
Julia WollnerPiotr Ibrahim Kalwas – pisarz, dziennikarz, Polak, który przeszedł na islam. Polak, który wyprowadził się do Egiptu. Polak, który napisał książkę o swoim nowym domu – i nie jest to książka apologetyczna. A ty, czytelniku, bądź tu dalej Polakiem w Polsce, wszechwiedzącym i o jasno sprecyzowanych poglądach. Przeczytaj i, do cholery, zrozum, o co w tym wszystkim chodzi.
Egipt: haram halal to reportaż Polaka, muzułmanina i Egipcjanina z wyboru, który, zamieszkawszy w Aleksandrii, próbuje zgłębić arabską mentalność. Co najbardziej przyciąga jego uwagę? Kaleczone kobiety, religijny fanatyzm, antysemityzm, kasty, brud i smród. Opisuje je tak, że każdemu, kto barykaduje się bliżej dowolnego końca światopoglądowej osi, ręce trzęsą się z podniecenia. Tym z prawej, bo wreszcie ktoś powiedział głośno, co to za dzicz; nawet on, muzułmanin, dowala im z całej siły! Tym z lewej, bo mogą sobie poużywać: to bzdura, że krytykuje, bo kocha. Takie książki wyrządzają wielką szkodę, nakręcając spiralę nienawiści, a trzeba nieść pokój, miłość, zrozumienie, choć mielibyśmy je wtykać w usta siłą, bez sprawdzenia, czy smakuje. Głowa puchnie od tych dyskusji czarno-białego świata, który udaje, że widzi przekrój tęczy.
Kalwas natomiast, precyzyjnie i kunsztownie, rzeczywiście ją przekroił, a potem opisał soczystą, dosadną i żywą polszczyzną. Sprowokował obie strony: opisywanych i szukających opisu, rozmówców i czytających. Pokazał, że można kochać – wielokrotnie podkreśla wszak swą miłość do Egiptu – ale nie zawsze akceptować w każdym calu; że można odrzucać, ale najpierw, przede wszystkim, trzeba poznać, zgłębić, wysłuchać. Opisał pełną zakłamania i kuriozalnych kontrastów, nierzadko przerażającą egipską rzeczywistość: świat, w którym co innego mówi się cudzoziemcom, a co innego zachowuje dla bliskich; lud, który walczy o wolność, aby zaraz rozwieszać plakaty z wizerunkiem kolejnego dyktatora; Orient, który panicznie boi się Innego, w tym także Ciebie i mnie. Przy okazji – choć nie wiem, na ile celowo – Kalwas pokazał jednak zakłamanie Zachodu; równie paskudne, choć kwitnące w innych dekoracjach. Jego książka oburza nas i złości; jej bohaterowie odrażają, a ich świat przeraża. Boimy się ich tak samo, jak oni nas, zapominając, że autor, choć opisał tak wiele okropieństw, nadal, świadomie, tam właśnie buduje swój dom. Czy podobnej książki oby na pewno nie dałoby się napisać o Polsce? O Europie? Czy tragiczne sprzeczności i tu nie czekają na nas na każdym kroku? Może po prostu przywykliśmy do nich tak bardzo, że zupełnie ich już nie zauważamy…
Kalwas, dzięki przenikliwemu spojrzeniu i reporterskiej dociekliwości, udowodnił, że zakłamanie i lęk przed innością ma się dobrze zawsze i wszędzie. I w “nich”, i w “nas”, i we Wschodzie, i w Zachodzie. Z prawej i z lewej. By świat przetrwał, konieczna jest zmiana z obu stron, choć, podobnie jak do sprzątania aleksandryjskich ulic, brakuje chętnych do jej przeprowadzenia. A jednak trzeba szukać drogi, choćby szlak znajdował się pod hałdami śmieci. Trzeba założyć gumowe rękawiczki i odgarnąć cuchnącą masę – by znaleźć to, czego nie zobaczą biało-czarni, a co znalazł Kalwas. Coś, co nie zawsze jest zrozumiałe, ale żyje, pulsuje, fascynuje, wzbogaca. Parafrazując autora – cudowny, nieodgadniony, pojebany świat.
Piotr Ibrahim Kalwas, Egipt: haram halal, Dowody na Istnienie, Warszawa 2015