Cyprysy i cytrusy. Hermés Un Jardin en Méditerranée
Magdalena MaciejewskaJean-Claude Ellena, tworząc pachnący portret śródziemnomorskiego ogrodu, postanowił wyjść poza najbardziej oczywiste skojarzenia geograficzne i, zamiast skupić się na ogródkach włoskich czy greckich, względnie francuskich bądź hiszpańskich – postawił na tunezyjskie.
Artykuł z serii: Perfumy pachnące Śródziemnomorzem
Zapachy, podobnie jak książki, opowiadają historie i odkrywają tajemnice. Czynią to językiem innym od powieści, a jednak równie przekonującym, trwale zapadającym w pamięć, grającym na emocjach, a zarazem przekazującym wiele konkretnych informacji. W niniejszej serii przedstawiam wybrane przeze mnie perfumy, które zamknięto we flakonach razem z opowiadanymi przez nie sekretami Śródziemnomorza.
Un Jardin en Méditerranée, czyli Ogród śródziemnomorski. Śródziemnomorski, czyli jaki? Jean-Claude Ellena, tworząc jego pachnący portret, postanowił wyjść poza najbardziej oczywiste skojarzenia geograficzne i, zamiast skupić się na ogródkach włoskich czy greckich, względnie francuskich bądź hiszpańskich – postawił na tunezyjskie.
Tak, tak, są i po tamtej stronie wielkiej wody. Flora Tunezji jest mocno zróżnicowana, ale u północnych wybrzeży przypomina tę znaną z europejskich brzegów Morza Śródziemnego. Rosną tam drzewa oliwne, drzewka cytrusowe, cyprysy, figowce i palmy. Kwitną oleandry, bugenwille i pelargonie. Swoją woń rozsiewają aromatyczne zioła: rozmaryn, tymianek, oregano…
Najpiękniejsze ogrody śródziemnomorskie kryją się pewnie w prywatnych enklawach otoczonych kamiennymi murami, bezpieczne od zaczepiających je turystów. We własnym zaciszu rośliny wzbijają się w górę pośród alejek z misternie układanej mozaiki, niektóre tkwią wdzięcznie wyprostowane w donicach z gliny i terakoty spłowiałych od słońca. Jeśli gdzieś obok bije mokre serce fontanny, wystawiają ku niej swoje spragnione listki. Jeśli stoją ławki, oplatają je dyskretnie i nadstawiają uszu, zaciekawione ludzkimi szeptami.
Jean-Claude Ellena namalował dla Hermésa śródziemnomorski ogródek swoimi słynnymi akwarelami. W Un Jardin en Méditerranée czuć nie tylko ogorzałą florę, lecz także szmer fontanny i cichy wiatr, potrącający gałązki. Jest siódma rano, alejkami przechadza się smukła kobieta w luźnej pasiastej sukience z cienkiego lnu. Jej ciemne, gładkie włosy splecione są w wysoki kok, na śniadej skórze pobłyskuje drobna złota biżuteria. Jak wróżka z dziecięcych bajek pochyla się z troską nad każdą rośliną; wypowiada czułe zaklęcia, przechyla delikatnie konewkę i śledzi bieg połyskujących kropel… Kap, kap, w powietrze wzbija się zniewalający aromat wilgotnej zieleni i parujących kamieni. Krew zaczyna krążyć w łodygach coraz szybciej.
W każdym ogródku Hermésa czuć tę charakterystyczną woń mokrej ziemi. Tu jest subtelna, choć niebieskie zabarwienie flakonika może sugerować co innego. Un Jardin en Méditerranée nie jest wodny, jest zielony, rześki i chwilami dość ostry. Przywodzi na myśl zapach Voyage d’Hermés, stworzony trzy lata wcześniej przez tego samego autora. W odróżnieniu od niego nie inspiruje, by wyruszyć w nieznane – inspiruje, by wyruszyć nad Morze. Nad Morze Śródziemne, rzecz jasna. Nie namawia do przeżywania przygód, a podpowiada, by zwolnić i cieszyć się chwilą.
Te perfumy to opowieść o sąsiedzkiej sielance. W tym zakątku z donic w kolorze płowej ochry swoje żółte główki wystawiają do słońca cytryny. Tuż obok, w spękanej kamionce, figowiec rozpościera senne jeszcze ramiona. Nieopodal, w cieniu ogrodzenia, poranne rytuały rozpoczęły już cyprys i jałowiec. W skupieniu układają igły, a kilka kroków dalej przycupnął nieśmiały oleander i ukradkiem im się przygląda, pąsowiejąc na płatkach. Panuje nastrój spokojnego poranka. Gdzieś za murami chłodny jeszcze wiatr popycha fale w stronę pustych plaż, w kawiarniach parzy się pierwsze kawy…