Czarnogóra. Dzika piękność
Olga Bialer-YoungCzarnogóra jest młodym państwem o poetyckiej nazwie, bajecznym krajobrazie i ogromnych aspiracjach, umożliwiającym jednocześnie powrót do coraz rzadszego, zgodnego z naturą rytmu życia. Byron pisał, że przypadło jej najpiękniejsze na świecie połączenie ziemi z morzem, a wielu określa ją mianem „dzikiej piękności”. I rzeczywiście – odwiedzając Montenegro, dzięki jej niepowtarzalnym, surowym pejzażom, wracamy także do zapomnianej w innych zakątkach Śródziemnomorza prostoty i surowości.
Tekst ukazał się drukiem w Lente #03.
Wyobraźmy sobie, że skrawek ziemi o powierzchni niemal trzy razy mniejszej od województwa mazowieckiego kryje całe bogactwo różnorodnych darów natury: dzikie i potężne masywy górskie schodzące prosto do morza, długie plaże nad ciepłym i nadal krystalicznie czystym Adriatykiem, najgłębszy w Europie kanion i najwyżej położone miasto, największe jezioro na Bałkanach, a nawet jedyny w Europie Południowej fiord, czyli Bokę Kotorską. Wśród gajów oliwnych (to w Czarnogórze, w Mirowicy, znajduje się najstarsze drzewko oliwne na świecie!) i ogrodów cytrusowych kryją się światowej klasy zabytki, częstokroć wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Są wśród nich monastery i kościoły, starożytne twierdze i średniowieczne osady, a także charakterystyczne pozostałości panowania weneckiego. Nie bez powodu Czarnogórcy z dumą przytaczają słowa wypowiedziane kiedyś przez lorda Georga Byrona: …w momencie powstawania naszej planety najpiękniejsze połączenie ziemi z morzem przypadło wybrzeżu Czarnogóry.
Jednocześnie, w porównaniu z innymi państwami Południa, Czarnogóra to nadal kraj nieodkryty; idealny dla tych, którym plażowanie szybko się nudzi, pragnących poczuć zew prawdziwej bałkańskiej przygody. Znajdziemy tu idealną równowagę pomiędzy spontanicznym temperamentem a spokojnym, wręcz leniwym rytmem życia, odrobiną szaleństwa a bezpieczeństwem, kulturą a naturą, dzikością a cywilizacją. Wydawać by się mogło, że to do Montenegro, a nie Chorwacji, odnosi się slogan reklamowy sprzed lat – „Przyjedź tu, zanim pojawią się tłumy”. Trzeba się jednak spieszyć, bo niełatwa sztuka przyciągania turystów chyba jednak się Czarnogórcom udała. Według prognoz Światowej Rady Podróży i Turystyki, Czarnogóra jest obecnie jednym z najszybciej rozwijających się obszarów turystycznych na świecie.
Waleczna i sprytna
Choć historia niezależnej państwowości Czarnogóry liczy zaledwie 16 lat – w referendum niepodległościowym zorganizowanym w 2006 roku jej mieszkańcy ostatecznie zadecydowali o odłączeniu się od Serbii – to jednak początki kraju sięgają czasów starożytnych. Pierwszym ludem, który w VII wieku p.n.e. zamieszkiwał tereny obecnej Czarnogóry, było iliryjskie plemię Dokleatów, od których wzięło nazwę antyczne czarnogórskie miasto Duklja. Później, za czasów rzymskich, tereny Czarnogóry wchodziły w skład prowincji Dalmacji, a po rozpadzie Cesarstwa Rzymskiego należały do Bizancjum. Następnie zasiedlający Bałkany Słowianie stworzyli na czarnogórskich terenach Księstwo Zeta, asymilując się stopniowo z miejscową ludnością. W czasie wielowiekowego panowania tureckiego na Bałkanach, Czarnogóra wykorzystała swój największy geograficzny atut – wysokie, niedostępne góry, stając się jedynym państwem regionu, którego nie udało się nigdy do końca podbić. W XIX stuleciu Czarnogóra uzyskała suwerenność, zaś po II wojnie światowej weszła w skład Republiki Jugosławii.
Dzisiejsza Czarnogóra stawia przed sobą ambitne, ale całkiem realne cele: liberalizuje gospodarkę i unowocześnia infrastrukturę, tak, aby jak najdobitniej potwierdzić swoją europejską przynależność i zapewnić sobie pełnię bezpieczeństwa. Dość szybko stała się członkiem ONZ i Rady Europy, a także kandydatem do NATO i Unii Europejskiej. Zapewne z akcesem będzie musiała jednak jeszcze trochę poczekać, szczególnie, że na wstępie negocjacji akcesyjnych podpadła instytucjom unijnym: wykazując się właściwą sobie determinacją, wprowadziła walutę euro tuż przed ogłoszeniem przez Unię zakazu podobnych procederów, choć nie spełnia wymaganych do przyjęcia euro kryteriów ekonomicznych.
Tak zielona, że aż czarna
Nazwę Montenegro (Czarnogóra), która obowiązuje w większości krajów zachodnich, stworzyli ponoć Wenecjanie, zachwyceni oszałamiającymi miejscowymi widokami. Surowe, majestatyczne górskie szczyty, tak gęsto porośnięte zielonym lasem, że z daleka wydają się prawie czarne, ostro kontrastują z błękitnymi wodami północnej części Morza Śródziemnego. Nic dziwnego więc, że Czarnogóra często jest określana jest mianem Czarnej Perły Adriatyku, której wyjątkowość tkwi właśnie gdzieś na styku dwóch jakże odmiennych sił natury.
Sezon turystyczny w Czarnogórze trwa okrągły rok. Późna wiosna i całe lato zachęcają do plażowania na rozległej riwierze, gdzie mamy niemal stuprocentową gwarancję, że pogoda nie spłata nam figla: jest upalnie i prawie bezchmurnie, a temperatura powietrza i wody utrzymuje się powyżej 20 stopni nawet do końca października. Jesień to najlepszy czas na piesze wędrówki, rowerowe wycieczki, zdobywanie górskich szczytów czy intensywne zwiedzanie zabytków. Fascynująca jest także czarnogórska zima – na wybrzeżu panuje łagodny, śródziemnomorski klimat, zaś w górach z hukiem otwierany jest sezon narciarski.
Rolling Stones i milionerzy
Ciągnąca się wzdłuż niemal całego 300 km wybrzeża Riwiera Czarnogórska błyskawicznie stała się najlepszą wizytówką kraju, choć tu i ówdzie enklawy luksusu przeplatają się z dobrze nam znaną, siermiężną „prowizorką” rodem z minionej epoki. Jest jednak w czym wybierać: od „wyspy milionerów” i „europejskich Hawajów” po mniejsze miejscowości do złudzenia przypominające włoskie nadmorskie miasteczka czy porty rybackie; schowane zatoczki, dzikie plaże i małe, skaliste wyspy z ruinami średniowiecznych zamków; od pięciogwiazdkowych hoteli, poprzez prywatne kwatery i rodzinne pensjonaty, po kempingi i pola namiotowe. Niezależnie od tego, gdzie i jak będziemy wypoczywać, dzielimy te same krajobrazy: plaże w otoczeniu gór, pachnące modrzewiem, sosną i świerkami, oraz historyczne zabudowania. W Czarnogórze nie stworzono sztucznych kurortów, ale raczej rozwinięto potencjał miejscowości najpiękniej położonych.
Największym i najbardziej popularnym kurortem, porównywanym nieco na wyrost z Monako czy Miami, jest zarazem jedną z najstarszych osad na całym wybrzeżu Morza Adriatyckiego, z historią sięgającą 2500 lat wstecz: Budva. Odkryli ją starożytni Grecy i Rzymianie, ale to dopiero obdarzeni kreatywną inwencją i dobrym smakiem Wenecjanie, do których miasto należało przez blisko 400 lat, stworzyli tu w XV wieku prawdziwe dzieło sztuki architektonicznej: położone na skalistym cyplu Stare Miasto z charakterystycznymi kamienicami o czerwonych dachach. Nie bez powodu Budva nazywana jest „miniaturą Dubrownika”. Podobieństwo jest rzeczywiście uderzające: zachwyca wysunięta na półwysep Starówka, otoczona potężnym średniowiecznym murem obronnym. Nad nią góruje antyczno-średniowieczna cytadela, z której można podziwiać okolice i w której latem, podczas corocznego Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego, odbywają się spektakle teatralne. To jednak nie chorwacką perłę, lecz budviańską plażę Jaz wybrał na swój koncert w 2007 roku zespół The Rolling Stones. W ten sposób Budva przeszła do historii jako najmniejsze miasto, w którym kiedykolwiek zagrała ta legendarna grupa, gromadząc 35 tysięcy fanów, czyli… dwukrotnie więcej, niż wynosi liczba jej mieszkańców.
Budva to nie tylko najbardziej zabytkowy i najpiękniej położony kurort, ale również miejsce najgłośniejsze i najbardziej rozrywkowe na całym wybrzeżu. Tuż za murami miasta rozciąga się długa na 1600 metrów plaża Slovenska z tętniącą życiem ekskluzywną promenadą. Domy i ziemię lubią tu kupować milionerzy z całego świata: już obecnie Budva może się pochwalić jednym z najwyższych wskaźników milionerów na świecie. W niespełna 15-tysięcznym miasteczku mieszka ich ponad 500!
Kraina luksusu
Niedaleko Budvy znajduje się wyspa św. Stefana. Jest to bez wątpienia najczęściej uwieczniany na pocztówkach i folderach reklamowych kurort, przypominający jednocześnie zamknięty elitarny klub i bajkową krainę – na tyle sławny i luksusowy, że za wstęp tutaj trzeba płacić! Ściśle rzecz biorąc, nie jest to nawet prawdziwa wyspa, ponieważ łączy ją z brzegiem cienki przesmyk, na którym odnosi się nieodparte wrażenie wkraczania do innego świata. Na szczycie góry wznosi się przepiękna, kameralna XV-wieczna cerkiew, otoczona potężnymi murami, służącymi niegdyś do obrony przed piratami, a całe miasteczko stanowi labirynt wąskich i krętych uliczek, kamiennych schodów i studni. Na wyspie św. Stefana znajduje się też, niezmiennie niedostępny dla zwiedzających, najdroższy hotel w Europie, pełen międzynarodowych gwiazd.
Piasek i spokój
Ci, którzy wolą wypoczywać z dala od nocnych klubów, przepychu i zgiełku miasta, powinni koniecznie popłynąć łodzią lub rowerem wodnym na bliską Budvie wyspę św. Mikołaja, nazywaną przez mieszkańców „europejskimi Hawajami”, choć prawdziwą nazwę zawdzięcza XVI-wiecznemu kościółkowi św. Mikołaja. Z najwyższego klifu wyspy roztacza się wspaniały widok na Budvę i okolice; w gęstym, świerkowym lesie żyją jelenie, a większość plaż nadal pozostaje dzika i odludna. Równie spokojnym miejscem jest również pobliskie miasteczko Petrovac, z czterema fantastycznymi plażami, wenecką fortecą z XVI wieku i mozaikami liczącymi sobie prawie 1800 lat. Amatorów nielicznych w Czarnogórze piaszczystych plaż przyciąga natomiast położona tuż przy albańskiej granicy „Adriatycka Copacabana”, czyli 13-kilometrowa plaża Velika oraz drugi co do wielkości kurort kraju – Ulcinj. Wyróżnia go charakterystyczny orientalny klimat, który najsilniej odczuć można podczas dni targowych, gdy miejscowość zdaje się buzować emocjami.
Śladami Byrona
Odległości w Czarnogórze są na tyle niewielkie, że grzechem byłoby nie ruszyć z się z plaży w inne rejony tego kraju, tym bardziej, że bez względu na obrany kierunek zbyt daleko od morza nie uciekniemy. Najlepszym rozwiązaniem jest podróżowanie samochodem, samo w sobie stanowiące nie lada atrakcję i prawdziwe wyzwanie dla kierowców – wąskie kręte drogi, strome zjazdy i podjazdy, serpentyny i niesamowite widoki w dole dostarczą niemałej dawki adrenaliny. Podróż warto rozpocząć od wspomnianej już, położonej tuż przy granicy z Chorwacją Boki, czyli Zatoki Kotorskiej. Zdaniem wielu jest to najbardziej malowniczy punkt nad Adriatykiem: w miejscu, gdzie tafla wody styka się z lądem, nagle zaczynają piąć się wysokie góry, wcinając się w zatokę i tworząc jedyny na południu Europy fiord. Co ciekawe, nazwa tego cudu natury pochodzi od włoskiego rzeczownika bocca, czyli „usta”, bo taki właśnie zmysłowy kształt przybiera zatoka widziana z lotu ptaka.
W zatoce tej znajdziemy zabytkowe, a mniej skomercjalizowane i bardziej kameralne miejscowości, które przycupnęły u wybrzeża Morza Adriatyckiego. Pierwsze z nich, Herceg Novi, nazywane jest często „miastem kwiatów”: dzięki cyprysom, palmom i drzewkom cytrusowym ma zdecydowanie śródziemnomorski charakter; na całym świecie znane jest jednak przede wszystkim ze wszechobecnej tu żółtej mimozy. Na końcu fiordu czeka nas deser: wpisany na światową listę UNESCO, jeden z najlepiej zachowanych średniowiecznych grodów Europy – Kotor. Stare miasto, które tworzy labirynt uliczek i placów, a także zabytkowe świątynie i budynki w różnorodnych stylach (romańskim, gotyckim, renesansowym i barokowym) otaczają warowne, szerokie średniowieczne mury miejskie, łączące się z twierdzą położoną na wysokim Samotnym Wzgórzu. Warto poświęcić trochę czasu na wspięcie się na szczyt, aby zobaczyć panoramę miasta czy zwiedzić katedrę św. Tripuna z XII wieku i kościół Mihovila z renesansowymi freskami.
Po drodze zaś warte zatrzymania się są trzy mniejsze miasteczka. W Risanie, najstarszej osadzie Zatoki, podziwiać możemy ruiny willi rzymskiego patrycjusza z II wieku n.e. z antyczną mozaiką; maleńki, bo liczący sobie około 300 mieszkańców, Perast urzeka nieco sennym, dekadenckim klimatem, wenecką architekturą oraz widokiem na jedyną sztuczną wyspę na Adriatyku (Matka Boska na Skale). Tivat, nazywany najbardziej słonecznym miastem Zatoki, słynie natomiast z malowniczo położonego na półwyspie lotniska, portu z zabytkowymi okrętami i licznych plaż.
Dary natury
Nie zapominajmy jednak, że Czarnogóra to przede wszystkim różnej wysokości góry, zajmujące przeważającą cześć powierzchni, nadal nie do końca poznane i tajemnicze. Z tych niższych, najlepszych na piesze wędrówki i dla początkujących narciarzy, godny uwagi jest park Biogradska Gora w porośniętym pięciusetletnimi borami paśmie Bjelasica oraz położony niedaleko Zatoki Kotorskiej w Górach Dynarskich Park Narodowy Lovćen, w którym schronienie znalazło wiele rzadkich gatunków zwierząt i ponad 2000 gatunków roślin. To również jedno z najważniejszych miejsc dla mieszkańców Czarnogóry. Tu, na skalistej górze Jezerski, wznoszącej się prawie 1700 metrów n.p.m., pochowano największego czarnogórskiego poetę okresu romantyzmu – Petara Petrovića Njegoša.
Jednak zdecydowanie unikatowe na miarę światową są przede wszystkim niezwykle malownicze góry masywu Durmitor, należące do rezerwatu biosfery UNESCO. Bazą wypadową do wspinaczki wokół polodowcowych jezior i jaskiń jest Žabljak – najwyżej położone miasto w Europie. Rozciąga się tu majestatycznie najgłębszy na naszym kontynencie kanion, liczący ponad 1300 m głębokości i ustępujący tylko amerykańskiemu Kolorado. Dla lubiących adrenalinę, rafting kanionem rzeki Tara jest obowiązkowy, tym bardziej, że to właśnie z tej perspektywy podziwiać można najpiękniejsze widoki – pionowe ściany skał mają czasem ponad kilometr wysokości. Miłośników ornitologii zachwyci najgłębszy na Bałkanach zbiornik wodny – krystalicznie czyste i prawie bezwietrzne Jezioro Szkoderskie. Jest to ostatnie w Europie miejsce, gdzie naturalnie żyją pelikany i hipopotamy; znajduje się tu także ogromny rezerwat ptaków. Wśród obecnych nad jeziorem 280 gatunków wypatrzeć można objęte ochroną kormorany małe, czaple, ibisy czy pliszki.
Mistrzowie lente
A co ze współczesną stolicą kraju i zarazem największym, najbardziej rozwiniętym miastem Czarnogóry, Podgoricą? Niestety oprócz rzymskiego akweduktu, ruiny twierdzy i wieży zegarowej nie zachowało się w nim zbyt wiele zabytków. Jednak ze względu na swoje położenie stanowi idealne miejsce wypadowe we wszystkie rejony kraju: od Gór Dynarskich po Adriatyk. Tu też produkowane jest najsłynniejsze czarnogórskie wino Vranac, wyrabiane ze szczepu winogron o tej samej nazwie – czerwone, wytrawne i tak gęste, że prawie czarne. Nadal kosztuje ono jedynie 2 euro za butelkę, choć trunek, którego nazwa oznacza karego rumaka, etykietuje się i patentuje. Czarnogórcy są także mistrzami w pędzeniu domaća rakija, czyli rakii domowej roboty, wytwarzanej ze wszystkich dostępnych owoców (śliwki, kiwi, jabłka, gruszki, pomarańczy, cytryny), często z dodatkiem ziół, np. rozmarynu. Rakiję robi się podobnie jak wino: najpierw w wielkiej kadzi owoce muszą sfermentować, potem lądują w kotle nad ogniskiem, a cienka rurka łączy ją z drugą beczką, gdzie po niecałej godzinie zaczyna bardzo wolno kapać. Aby była mocniejsza, dodaje się doń spirytusu; nie pijemy jej tradycyjnie jednym łykiem, lecz sączymy powoli w ramach aperitifu.
Każdy czarnogórski gospodarz ma na rakiję własną, oczywiście najlepszą recepturę, którą z chęcią przedstawi swoim gościom. Wspólne spędzanie czasu w większym gronie jest tutaj nieodłącznym elementem kultury, podobnie jak dosyć beztroskie, zrelaksowane nastawienie do świata. W krajach bałkańskich krąży żart, wedle którego typowy Czarnogórzec po przebudzeniu siada przed domem na stołeczku, żeby… odpocząć po przespanej nocy.
Sami powiedzcie: czy można być bardziej lente?