artykuły kultura historia podróże osobiście

Keramejkos

Julia Wollner

Dziś przeszłość Keramejkos tonie zapomniana wśród kwitnących tu na wiosnę maków i szumiących palm. Mało kto rozmyśla nad faktem, jak bardzo wymowna, jak wiele ucząca jest nazwa tej antycznej nekropolii.

Dziś przeszłość Keramejkos, terenów położonych na północny zachód od Akropolu, a także najważniejszego cmentarza starożytnych Aten, tonie zapomniana wśród kwitnących tu na wiosnę maków i szumiących palm. Mało kto rozmyśla nad faktem, jak bardzo wymowna, jak wiele ucząca jest nazwa nekropolii, odnosząca się do funkcjonujących tu przed wiekami warsztatów garncarskich.

Fot. Monika Kostera
Fot. Monika Kostera

 Symbolika koła. Symbolika gliny. Garncarze przy pracy, ciepły materiał formowany przez dłonie, twórcza gorączka, ale i rutyna codzienności. Tak wygląda odległe, ale ciągle wymowne “wczoraj” jednego z najpiękniejszych cmentarzy na świecie, który odwiedzam raz na kilka lat, w ważnych momentach mojego życia.

Fot. Monika Kostera
Fot. Monika Kostera

Keramejkos po raz pierwszy, 2 maja 2009 roku. Świat to miękka glina, którą uformujemy, jak nam się spodoba. Jesteśmy młodzi, zakochani po uszy, pijemy retsinę wprost z butelki i trzymamy się za ręce. Bawimy się w chowanego wśród wysokich traw. Śmieszy nas posąg potężnego byka, symbolu witalności, który zdecydowanie bardziej przystaje do naszych studenckich żartów, niż do powagi wiekowego cmentarza. Nie rozmyślamy o tym jednak zbyt długo, nie ma dla nas potem, czy zawsze, czy nigdy, a marmurowe stele nie mają zupełnie nic przeciwko.

 

Fot. Julia Wollner
Fot. Julia Wollner


Keramejkos po raz drugi
10 kwietnia 2010 roku. Koło fortuny, dwie strony tego samego medalu. Mój pęczniejący brzuch, w chowanego już się nie uda. Minął tylko rok, ale beztroskę zastępuje delikatny niepokój maskowany matczynymi krągłościami. Jesteśmy na spacerze, gdy świat wstrzymuje oddech ze słowami “Polska” na ustach. Szaleńczy bezsens śmierci wielu, radość z rozwijającego się jednego, małego życia. Koło kręci się, umiera i wzrasta. Z Keramejkos wiodła droga do Eleusis, gdzie celebrowano kult Demeter i Persefony, a Hades przypominał corocznie, że nie ma życia bez odchodzenia.

Fot. Julia Wollner
Fot. Julia Wollner


Keramejkos po raz trzeci, 2 maja 2011 roku.
 Glina porzuca brak kształtów, odszukuje formę, wybiera imię. Rodzina odnajduje swój pierwszy wzór, który zmieni się jeszcze, ale już rysuje się leciutko i uparcie. Delikatnie stawia pierwsze kroki. Już wiemy, że gliny nie da się układać dowolnie, że stawia ona granice, przedstawia wymagania. Że to ręce garncarza muszą dopasować się do niej, nie odwrotnie.

Fot. Julia Wollner
Fot. Julia Wollner


Karamejkos po raz czwarty, 16 października 2016 roku
. Koła wózka, już drugiego z kolei, suną po żwirowej powierzchni. Dziecięcy śmiech pod rozłożystym figowym drzewem, żartobliwe potyczki. A starożytni słuchają, tak kiedyś, jak dziś. Na tutejszym wzniesieniu przemawiał przed wiekami Perykles. Jego dźwięczny głos uleciał z wiatrem; uleci i nasz, choć na razie ma moc i siłę zuchwałej młodości. Rzeka Iridanos komu innemu zapewni złoża gliny, czyjeś inne koło toczyć się będzie to w górę, to w dół.

Keramejkos. Memento mori.