Na straży ogniska domowego. Hestia i Westa
Izabela FrankowskaPierwszej z nich nie wznoszono świątyń, bowiem jej ołtarzem był każdy szczęśliwy dom. Druga żądała wielkich ofiar, ale i odpłacała się swym służebnym z nawiązką. Dwie boginie świętego ognia, opiekunki rodziny i ojczyzny – kochane, czczone, pamiętane do dzisiaj.
Wielki Słownik Języka Polskiego podaje, że ognisko to miejsce, w którym doświadczamy ciepła, spokoju, poczucia bezpieczeństwa i bliskości ze strony najbliższych. Stanowi kwintesencję domu rodzinnego, z którym wiążą nas najcieplejsze wspomnienia. W antycznej Grecji pojęcie to miało wymiar fizyczny i, co za tym idzie, bardziej praktyczny. Po środku główne izby czy, w późniejszych czasach, dziedzińca domu, zwyczajowo znajdowało się palenisko. Gdy spośród suchych gałęzi strzelał jasny płomień, starożytni nie tylko grzali się w jego cieple, ale szukali weń także opiekuńczej siły o nadprzyrodzonym charakterze i kobiecej fizjonomii. Oto bogini Hestia, pierwsza córka tytanów Kronosa i Rei, jedna z dwunastu najważniejszych mieszkańców Olimpu. Spośród swoich braci i sióstr wyróżniała się niezwykłą skromnością i łagodnością. Nigdy nie brała udziału w żadnej wojnie, nie wspierała herosów; jako jedyna nigdy nie wzięła oręża do ręki, brzydząc się rozlewem krwi. Nie była również bohaterką miłosnych historii: nie została nigdy uwiedziona ani nie zakochiwała się namiętnie, co sprawiło, że rzadko pojawia się w mitycznych opowieściach. Mimo tego była powszechnie szanowana, a sam Zeus, zwołujący narady bogów, niezwykle cenił jej opinie. W dowód ogromnego szacunku postanowił, że to właśnie jej, podczas uroczystości i świąt, ludzie składać będą pierwsze ofiary.
Do Hestii modliły się przede wszystkim helleńskie gospodynie domowe, powierzając jej opiece dzieci i wnuki. Wyjeżdżając z domu, modliły się do niej o szczęśliwą podróż, a wracając – dziękowały za szczęśliwy powrót. Wokół jej świętych ołtarzy obnoszono 5-dniowe niemowlęta, sadzając je w popiele ogniska z prośbą o błogosławieństwo. Temu uroczystemu obrzędowi, nazywanemu amphidromia (z greckiego: “bieg dookoła”) towarzyszyło nadanie imienia: dziecko oficjalnie stawało się częścią rodziny. Hestia patronowała również zaślubinom. Małżeństwo stawało się ważne wobec bogów i ludzi w momencie, gdy matka oblubienicy zapaliła nowe ognisko pod dachem narzeczonego córki, używając do tego celu płomienia gorejącego w jej własnym domostwie. Zarówno w zamożnych posiadłościach, jak i w ubogich chatach każdy wygnaniec czy żebrak, który usiadł na skraju świętego ogniska bogini, szukając jej obrony i opieki, mógł liczyć na gościnę. Niezwykle rzadko zdarzało się, by ktoś odważył się sprzeciwić woli bogini. Jak pisała Wanda Markowska, kochali ją przecież wszyscy, tak jak się kocha dom rodzinny i ojczystą ziemię. I chociaż nie stawiano jej wspaniałych świątyń i posągów, każdy czcił ją w swym sercu i patrząc na jasny, oczyszczający wszystko płomień unoszący się w górę do nieba, widział dobrą i przyjazną ludziom boginię (W. Markowska, Mity Greków i Rzymian, Warszawa 1968).
Bardziej publiczny kształt przyjął kult Westy, opiekunki narodu rzymskiego. Jej świątynia i należący do niej gaj znajdowały się na stoku Palatynu, tuż przy Via Sacra – miejscu triumfalnych pochodów zwycięskich wodzów. Tuż obok znajdowało atrium Vestae, dom westalek – kapłanek podtrzymujących wieczny ogień płonący w świątyni. Służbę pełniło 6 dziewcząt pochodzących z arystokratycznych rodzin, wybieranych osobiście przez króla, a następnie najwyższego kapłana rzymskiego (pontifex maximus). Kandydatki wstępowały do zgromadzenia między 6 a 10 rokiem życia i pozostawały w nim przez kolejne trzydzieści lat, ślubując czystość i wyrzeczenie się świata zewnętrznego w imię służby najwyższej bogini. Przez pierwsze dziesięć lat uczyły się wszelkich niezbędnych obrzędów, przez kolejne dziesięć samodzielnie pełniły służbę świątynną, a w ostatnim dziesięcioleciu stawały się nauczycielkami nowo przybyłych nowicjuszek. Po upływie tego czasu westalka mogła powrócić do świeckiego życia, a nawet wyjść za mąż i założyć własną rodzinę. Tylko nieliczne kobiety korzystały jednak z tego prawa, bowiem utrzymywało się przekonanie, że westalka, która opuszcza świątynię, nie zazna już nigdy szczęścia.
Kapłanki bogini Westy przekraczały ograniczenia nałożone na kobiety w społeczeństwie greko-romańskim. Cieszyły się wielkim szacunkiem – nawet sam konsul był zobowiązany ustępować im z drogi. Jeśli któraś z nich napotkała przestępcę prowadzonego na śmierć, mogła zadecydować o darowaniu mu życia. Mogły korzystać z licznych swobód społecznych i politycznych, zarezerwowanych poza nimi wyłącznie dla mężczyzn, i to tych o wysokim statusie społecznym. Ich autonomia dotyczyła isfery finansowej, podróżowania i życia społecznego. Uczestniczyły w senatorskich ucztach, w trakcie przedstawień teatralnych siadały w pierwszych rzędach, wśród najwyższych kapłanów, obok konsulów. Stały na straży najważniejszych dokumentów państwowych. Do ich zadań należało również przechowywanie świętych przedmiotów, takich jak palladion, czyli drewniany posążek Pallas Ateny. Rzymianie byli przekonani, że został on wyniesiony z płonącej Troi i przywieziony do Italii przez samego Eneasza; wierzyli też, że zapewnia on Imperium bezpieczeństwo i pomyślność. Niestety, tak liczne przywileje i szacunek otoczenia miały swoją cenę: zniedopatrzenie obowiązków skutkowało dotkliwymi karami. Jeśli święty ogień z jakiegoś powodu zgasł, sprawującą przy nim służbę kapłankę natychmiast podejrzewano o utratę cnoty. Jeśli potrafiła dowieść swej niewinności, zostawała wychłostana. Jeżeli natomiast kolegium kapłańskie uznało ją za winną, zasłaniano jej twarz, sadzano do szczelnie zamkniętej lektyki i niesiono w kierunku Porta Collina, gdzie znajdowało się miejsce stracenia. Był to duży, otwarty dół wyposażony w łoże, lampkę oliwną, nieco chleba, wody i oleju. Liktor otwierał lektykę, a tymczasem arcykapłan, wypowiadając słowa tajemnej modlitwy, nakazywał skazanej zejść po drabinie do przygotowanego dołu. Następnie drabinę wyciągano z powrotem, a wejście zasypywano ziemią. Westalka umierała w ciągu kilku dni w ogromnych męczarniach. Po ukaraniu winnej, pośród błagalnych modlitw i ofiar składanych zagniewanej bogini, na ołtarzu Westy zapalano uroczyście nowy ogień. Uroczysta ceremonia odnowienia ognia odbywała się także 1 marca, kiedy Rzymianie świętowali nadejście kolejnego roku. Płomień uzyskiwano przez potarcie dwóch kawałków drewna pochodzącego z pnia owocującego drzewa. Zwyczaj ten wygasł dopiero po 394 r. n.e. – cesarz Teodozjusz Wielki zakazał wówczas wszelkich pogańskich kultów.