artykuły kultura sztuki piękne architektura historia

Grecki cud

Michał Głombiowski

Na spieczonej słońcem ateńskiej ziemi greccy artyści ruszyli przed wiekami w drogę, którą wszyscy nadal podążamy. To właśnie tu po raz pierwszy twórcom udało się uchwycić prawdę.

Obok filiżanki kawy kelner postawił na stoliku butelkę białego żywicznego wina retsina. Była siódma rano, Ateny budziły się dopiero do życia, a ja pomyślałem, że wino będzie dobrym sposobem na rozpoczęcie dnia. Zastąpi mizerne greckie śniadanie sprowadzające się do kawy i koulurii, obwarzanka obsypanego sezamem. Nada nadchodzącym godzinom odświeżającej ostrości. Przede wszystkim wydawało mi się jednak dobrym towarzyszem podczas przerzucania stron albumu, który kupiłem ostatniego wieczora w Muzeum Akropolu. Na połyskliwych i przyjemnie śliskich stronach kryła się niemal cała historia Grecji oraz całe mnóstwo zachwycających detali, których pojawienie się zmieniło Europę nieodwracalnie.

Przerzucałem strony, unosząc co jakiś czas wzrok, by zderzyć się z gęstniejącym strumieniem ludzi płynącym po chodniku wokół Syntagmy, głównego placu Aten. Na ulicach tłoczyły się samochody i poobijane skutery obklejone chmurą jazgotliwego dźwięku klaksonów. Za nimi tkwiła w bezruchu bryła parlamentu, neoklasycystyczna budowla wzniesiona na życzenie pierwszego króla niepodległej Grecji, Ottona I. Czuwający przy niej gwardziści mieli niebawem rozpocząć swój kuriozalny taniec – zmianę warty – unosząc absurdalnie wysoko nogi i budząc wesołość turystów.

Zmiana warty przy placu Syntagma. Fot. Julia Wollner
Zmiana warty przy placu Syntagma. Fot. Julia Wollner

Goniąc prawdę

Zanim miało się to jednak zdarzyć, miałem nieco czasu, by pić żywiczne wino i patrzeć na kobietę na jednej ze stron albumu. Kilkanaście godzin wcześniej przypatrywałem się jej w chłodzie muzealnej sali. Przesuwałem wzrokiem po ciele pozbawionych głowy, lewej dłoni i części przedramienia. Marmurowa płaskorzeźba wyrwana została z balustrady ateńskiej Świątyni Zwycięstwa. Okaleczona, nie straciła nic z harmonijnego piękna. Bogini zwycięstwa nachyla się, by poprawić wiązanie sandała. Jej luźna szata spływa po ciele kaskadą draperii. Pod materiałem rysuje się kształt brzucha, linia jego zgięcia, a wyżej trójkątny zarys piersi. Z nagiego ramienia szata ześlizguje się swobodnym ruchem, poddając się sile grawitacji i gładkości skóry.

Nike poprawiająca sandał. Fot. Marsyas / Wikipedia Commons
Nike poprawiająca sandał. Fot. Marsyas / Wikipedia Commons

Uważnie spojrzenie na to mające ponad 2400 lat dzieło pozwalało zrozumieć, że jego pojawienie się nie było zwykłym zrządzaniem losu. Stało się możliwe dzięki zupełnie nieprawdopodobnej przemianie ludzkiej mentalności, z której zrodziła się cała europejska kultura. Marmurowa bogini zwycięstwa, podobnie jak setki dzieł rozsianych po całym mieście lub muzealnych salach, jest dowodem na to, że w pewnym momencie naszej historii zrzuciliśmy z siebie krępujące nas ograniczenia. Zyskaliśmy umiejętności pozwalające przedstawić ruch, oddać z finezją miękkość ciała, jego proporcje, detale. Poznaliśmy tajniki skrótu perspektywy. Grecki artysta doszedł do momentu, w którym potrafił uczynić, co tylko zechciał. To właśnie tu, na greckiej ziemi, po raz pierwszy twórcom udało się uchwycić prawdę.

Forma świata

Zostawiłem opróżniony kieliszek, schowałem album pod pachę, zdając sobie przy tym sprawę, że paradując z nim w ten sposób po Atenach muszę wyglądać na snobującego się pyszałka, i ruszyłem ku wzgórzu Akropolu. Z Syntagmy dzieliło mnie do niego nie więcej niż dwa kilometry.

Ateńska ulica. Fot. Ignacy Heringa
Ruchliwa ateńska ulica u stóp Akropolu. Fot. Ignacy Heringa

Gdy w 1821 r. Turcy wycofali się z Grecji, Ateny były mieściną zamieszkałą przez zaledwie 7 tys. osób. Wiek później było ich już pół miliona. Miasto przyciągało ludzi szukających pracy i życiowych perspektyw. By ich pomieścić, stolica zamieniła się w plac budowy. Postmodernizm nie przybrał tu jednak zbyt pięknego oblicza. Eleganckie kamienice wyburzono, by zrobić miejsce szerokim ulicom otoczonym sześciopiętrowymi szarymi budynkami. Ateny zaczęły wyścig o zwycięstwo w rankingu najbardziej szpetnych miast Europy. Przed olimpiadą w 2004 r. starano je upiększyć, sadząc tysiące drzew i próbują oddać ulice pieszym i spacerowiczom. Stolica wzięła głębszy oddech, wciąż jednak, chodząc jej ulicami trudno sobie wyobrazić, że to właśnie w tym miejscu ponad 2 tys. lat temu nastąpił największy przełom w historii europejskiej kultury.

Okolice Muzeum Akropolu. Fot. Ignacy Heringa
Okolice Muzeum Akropolu. Fot. Ignacy Heringa

Panujące bez większych zmian przez tysiące prostota stylu i klarowny przekaz, na greckiej ziemi przybrały niespodziewanie nową formę. Aż do tego momentu artyści trzymali się precyzyjnie określonych zasad. Przedstawiali świat, szukając jego najbardziej charakterystycznych przejawów. Ludzka głowa najlepiej prezentuje się z profilu – na tysiącach egipskich i asyryjskich dzieł sztuki niemal zawsze przedstawiana jest więc od boku. Ramiona i klatka piersiowa swój charakter ujawniają oglądane frontalnie – w ten sposób więc je pokazywano nie przejmując się, że ujęta z profilu twarz oraz przedstawione w całej długości stopy zestawione z widzianą od przodu klatką piersiową sprawiają, że postać staje się płaska i dziwnie skręcona. Dla twórców nie było ważne wierne oddanie rzeczywistości, lecz przedstawienie jej w sposób jak najbardziej dla niej charakterystyczny. Nie operowali skrótem perspektywy. Zdawali sobie sprawę, że człowiek nie do końca wygląda tak, jak na ich malunkach i rzeźbach. Uważali jednak również, że ich zadaniem jest przedstawienie elementów rzeczywistości tak, by były od razu rozpoznawalne w swej najbardziej typowej formie. Ten system sprawdzał się doskonale przez wieki. Egipscy i asyryjscy artyści wykonywali swą pracę sumiennie i nikt nie oczekiwał od nich niczego więcej.

Akropol. Fot. Julia Wollner
Akropol i drzewa oliwne. Fot. Julia Wollner

Wbrew regułom

Aż ok. VI w. p.n.e. Grecy, korzystając obficie z dziedzictwa innych kultur, zaczęli nagle poszukiwać prawdy. Z powodów, których dziś możemy się jedynie domyślać, gotowe recepty przestały wystarczać. Opracowane przez poprzedników reguły – jak oddać kształt kolana lub jak zarysować kształt stopy – stały się zaledwie punktem wyjścia. Grecki rzemieślnik siadł nad bryłą kamienia, mając w głowie pytanie, które wcześniej nikogo nie zajmowało: jak kolano lub stopa wyglądają naprawdę? Jak je ożywić? Jak nadać im wrażenie ruchu? W całej naszej historii nigdy wcześniej nie zdarzyło się coś podobnego. Grecy posiedli umiejętność oddania wnętrza przestawianej postaci. Schylająca się postać bogini zwycięstwa w Muzeum Akropolu jest jednym z setek śladów początku rewolucji, której nic już nie mogło zatrzymać.

O ósmej rano tęgawy mężczyzna, nie spiesząc się, otworzył bramy Akropolu. O porannej godzinie najsłynniejsze miejsce Aten było jeszcze opustoszałe. Większość zwiedzających pojawia się tu nie wcześniej niż o dziesiątej. Ruszyłem alejką ku górze, widząc na jej szczycie otoczony rusztowaniami Partenon, którego renowacja trwa już dobre 40 lat.

Antyczne pozostałości w Nowym Muzeum Akropolu można dziś oglądać przez szklaną podłogę. Fot. Julia Wollner
Antyczne pozostałości w Nowym Muzeum Akropolu można dziś oglądać przez szklaną podłogę. Fot. Julia Wollner

Patrząc na niego, myślałem o tym, że zaprojektowane przez architekta Iktinosa, otoczone fryzem rzędy doryckich kolumn były jednym z pierwszych przystanków prowadzących Europejczyków do nowego świata. Kolejne lata przynosiły coraz śmielsze eksperymenty. Budowle zyskiwały na optycznej lekkości i wyrafinowaniu, a porządek dorycki ustąpił jońskiemu. W ciągu zaledwie dwustu lat ranga sztuki zmieniła się diametralnie. Wraz z nią nastąpił rozkwit cywilizacji, którą dziś uważamy za tak oczywistą. To właśnie tu, na tej spieczonej słońcem ateńskiej ziemi, greccy artyści wprowadzili nas w świat piękna. Wysłali w drogę, którą wciąż podążamy.

 

Zdjęcie główne: Akropol widziany z dołu (Acropolis from below), Liz Lawley/Flickr na licencji CC BY-SA 2.0