Najlepiej
Julia WollnerSłoneczne Toskanie i ziemie obiecane? Też. Bliżej jednak śródziemnomorskim krainom do największych ludzkich dramatów, mimo których znajduje się siłę, by iść dalej.
Już od wielu lat odnoszę wrażenie, że moje pobyty we Włoszech to nie tylko ładowanie baterii słonecznych, ale także spłacanie długu, jaki ładując te baterie zaciągam. Pozostający miesiącami bez pracy włoscy znajomi wymagają moralnego wsparcia i dobrego słowa. Trochę później poznaję bliżej problem Lampedusy. Fale mojego ukochanego morza przestają być synonimem kojącego objęcia, a stają symbolem ludzkich tragedii. W Izraelu, gdzie mieszka cała rodzina mojego męża, ludzie giną w lubianych przez nas restauracjach oraz w kawiarni, do której zaglądamy podczas zakupów na głównej telawiwskiej ulicy; latem, zamiast na ogrodowe przyjęcia, jeździmy na spotkania, podczas których wspomina się znajomych poległych pod obstrzałem karabinowych kuli. A jednak, mimo wszystko, godzę się na narrację podkreślającą jasne strony życia nad Morzem Śródziemnym. Bo przecież jeśli tu, w Polsce, tak bardzo jest ona komuś potrzebna, to trzeba się nią dzielić – daje odrobinę radości, która cieszy i mnie.
Raz po raz warto jednak przypomnieć, że najjaśniejszy jest ten blask, który wyłania się z ciemności; że brak jest soli lepszej, niż dualizm, który pozwala docenić cień w pełnym słońcu. Warto podziwiać siłę odnalezioną wśród najcieższych życiowych trudów: wojny, głodu, biedy. Wiarę, że jeszcze ciągle nie wolno się poddawać, że, mówiąc słowami najprostszymi, będzie dobrze. Zgodnie z łacińską – a więc śródziemnomorską – etymologią, optymizm to pogląd, według którego istniejący świat jest najlepszy z możliwych; filozoficzny śródziemnomorski wynalazek, który DOBRZE przyjąć za swój.
Dobrze… albo wręcz najlepiej.