O oleandrze
Julia WollnerPięknie kwitnie, słodko pachnie, czaruje i… truje. Jego nazwa znaczy tyle, co “ja zabijam”, choć jednocześnie symbolizuje miłość i przywiązanie. Oto jedna z najbardziej charakterystycznych śródziemnomorskich roślin: oleander.
Leander, który mieszkał w Abydos, na azjatyckim brzegu Hellespontu, pokochał bez pamięci Hero, kapłankę Afrodyty. Dziewczyna służyła w świątyni po drugiej stronie cieśniny. Poświęciwszy życie bogini, nie mogła poślubić Leandra. Pałała do niego jednak gorącym uczuciem i zdecydowała się przyjmować go codziennie w swojej komnacie na szczycie wysokiej wieży. Każdego wieczora zawieszała w oknie lampkę oliwną, której światło prowadziło Leandra przez morze, wprost w ramiona ukochanej. Rankiem młodzieniec płynął z powrotem do Abydos. Niestety pewnej wietrznej nocy lampka zgasła, a Leander stracił orientację. Nie mogąc dotrzeć do brzegu, wyczerpany, zachłysnął się wodą i utonął. O poranku Hero znalazła ciało ukochanego wyrzucone na brzeg przez morze i, zrozpaczona, odebrała sobie życie, rzucając się w otchłań ze swojej wieży. Dołączyła tym samym do Leandra w zaświatach. Według niektórych wersji tej smutnej legendy, chłopak zbierał feralnego wieczora kwiaty dla ukochanej; gdy znalazła go na piasku, nadal trzymał ich pęk w zaciśniętej dłoni. Na pamiątkę tego zdarzenia nazwano je podobnie do niego samego: oleandry.
Opowieść o Leandrze i Herze pochodzi z przełomu IV I V roku naszej ery; w swym poemacie przytoczył ją grecki poeta Muzajos. W kolejnych stuleciach mnożyły się wersje tekstu w innych językach, m.in. po francusku, angielsku i polsku. Włoch Alessandro Scarlatti w końcu XVII wieku skomponował operę Leander. Jednak podobnie brzmiącą nazwę botaniczną znano zdecydowanie wcześniej, niż świat zachwycił się legendą o zakochanych po dwu stronach Hellespontu. O roślinie określanej mianem oleandra pisał chociażby Pedanios Dioskurides, grecki lekarz, farmakolog i botanik działający w Rzymie za czasów cesarza Nerona, a więc w I wieku naszej ery.
Dzisiejsi językoznawcy skłaniają się raczej do teorii, jakoby słowo oleander pochodziło od łacińskiego arodandrum, lorandrum lub rhododendron, połączonego z rzeczownikiem olea (oliwka). Oleander przypomina wszak oliwkę i uprawiany jest w podobnych warunkach, kwitnie zaś w sposób zbliżony do rododendronów. Niektórzy są jednak przekonani, że w nazwie rośliny ukryte jest ostrzeżenie przed jej zabójczą mocą: οllyo (ὀλλύω) to po grecku “zabijam”, połączone tu z aner, andros (ἀνήρ, ἀνδρός) – człowiek. I rzeczywiście, jest oleander śmiertelnie trujący: zawarta w jego kwiatach, łodygach, korzeniach i liściach oleandryna wywołuje brak czucia w ustach, mdłości, wymioty, zaburzenia pracy serca, rozszerzenie źrenic i duszności; w dużych dawkach może prowadzić do śmierci. Na wschodzie od wieków z pokolenia na pokolenie przekazywane są opowieści o żołnierzach Aleksandra Wielkiego, którzy zmarli po uczcie przy ognisku, gdzie mięso opiekano za pomocą patyków z oleandra. Z punktu widzenia dzisiejszej toksykologii zdaje się to całkowicie możliwe. Trujący jest też dym ze spalonej rośliny, z którym chętnie eksperymentowali starożytni – niewykluczone, że używały go wyrocznie, by wprowadzić się w trans przed ogłoszeniem swoich przepowiedni.
Oleander w krajach śródziemnomorskich występuje powszechnie od tysięcy lat. Jego ukwiecone gałęzie zdobiły rzymskie posiadłości – wielokrotnie malował je na swych obrazach Lawrence Alma-Tadema, pokazujący życie w starożytnej Italii. Dziś nadal zdobią ogrody, ale szumią też na poboczach autostrad, oczyszczając powietrze i, jednocześnie, nierzadko ograniczając widoczność. Uważa się go za roślinę mało wymagającą – rośnie nawet na suchych glebach, co potwierdzać może nazwa pustynnego marokańskiego miasta Volubilis, pochodząca zapewne od berberyjskiego alili lub oualilt, oznaczającego kwiat oleandra. Jego wizerunek widnieje w herbie miasta Hiroszima – po wybuchu bomby atomowej to podobno jego kwiaty pojawiły się w mieście jako pierwsze. Za naturalne środowisko oleandra uznać należy jednak okolice rzek i strumieni, co podkreśla drugi człon nazwy: Nerium, od greckiego nẽros (νηρός) – woda. Kto wie, może ma ona przypominać także o losach zakochanego Leandra, któremu życie odebrały morskie fale?