podróże

Północna Korsyka

Tomasz Skowronek

Północna Korsyka ma wszystko: przepiękne plaże, gęste lasy, urocze miasteczka, cudne góry i ciekawe zabytki. Mimo że od ponad 200 lat stanowi część Francji, zachowała swoją wyjątkową kulturę i charakter. Dodatkowo ciągle żywe są tutaj tendencje niepodległościowe.

Podróż promem z włoskiego Livorno na wyspę trwa około 4-5 godzin. Jedno spojrzenie na pasażerów i od razu można domyślić się, jak wiele do zaoferowania ma Korsyka. Wśród nich uwagę zwraca spora grupa motocyklistów – w końcu wyspa słynie z malowniczych tras, oferujących widoki zapierające dech w piersiach. Są też miłośnicy wypraw górskich – zapewne wybierają się na jeden z najtrudniejszych w Europie górskich szlaków GR20. Liczy on ponad 200 km, w sumie trzeba pokonać kilkanaście dwutysięczników. Przejście całego szlaku zajmuje około 14 dni. Wymarzone miejsce na odpoczynek znajdą tu też turyści spragnieni piaszczystych plaż i leniuchowania w słońcu. Jednym słowiem – prawie każdy znajdzie tu coś dla siebie.

Wkrótce ze statku dojrzeć można duży masyw górski, a wśród gór kręte uliczki, wybladłe budynki, cytadelę. To Bastia: główne miasto handlowe i przemysłowe na wyspie. Czeka w nim już na zwiedzających Place Saint-Nicolas – serce miasta i jeden z największych placów we Francji, położony naprzeciwko portu handlowego. Promenada wysadzona jest palmami daktylowymi i platanami. Koło nas buzuje ruch uliczny, ale i morski – ogromne promy pełne turystów odpływają do Livorno, Genui, Marsylii czy Nicei. Co chwila mijają nas samochody i brzęczące skutery. Po drugiej stronie placu, nad stolikami należącymi do tutejszych restauracji, niosą się zapachy miejscowej kuchni, mieszając się ze spalinami i morskim powietrzem. Ot, typowe śródziemnomorskie klimaty.

Lista potęg i mocarstw, które chciały podbić i skolonizować Korsykę, tworzy wręcz litanię. Byli to m.in. starożytni Grecy, Rzymianie, Maurowie z północnej Afryki, Genueńczycy, Pizańczycy, Francuzi, Brytyjczycy. Najdłużej, prawie przez 5 stuleci, wyspą rządziła Republika Genui ­– panująca tu od roku 1282 aż do 1768, kiedy Korsyka stała się francuską kolonią. Jednak nawet gdy wyspa zaczęła należeć do Francji, Korsykańczycy nadal pozostawali pod wpływem włoskiej kultury: tamtejsza burżuazja wysyłała dzieci na studia do Pizy, w języku włoskim spisywano oficjalne akty i wydawano książki. Dziś jedną z pierwszych rzeczy, która rzuca się w oczy na tej francuskiej wyspie, jest… włoska architektura. Wiele korsykańskich miast czy miasteczek kojarzy się z włoskimi miejscowościami, przypominając, że z Korsyki znacznie bliżej jest do Toskanii czy Sardynii niż do francuskiego Lazurowego Wybrzeża. Korsykański, czyli corsu, jest blisko spokrewniony z mową Toskańczyków i Sardyńczyków. W restauracjach królują dania rodem z Italii: makarony, pizza, panini, tiramisu. Popularną potrawą są cannelloni ze szpinakiem i miejscowym serem brocciu.

Korsykański (lingua corsa) jest językiem romańskim, którym posługuje się ponad ćwierć miliona mieszkańców Korsyki, ale także Korsykanie zamieszkujący Boliwię, Kanadę, Kubę, Portoryko, USA, Włochy i inne kraje. Na Korsyce używane są dwa dialekty  języka korsykańskiego. Pierwszy z nich, północny, uważany za dialekt języka włoskiego, a dokładnie – odmianę toskańskiego. Drugi, południowy, zbliżony jest do dialektu sardyńskiego. W centrum wyspy używa się formy przejściowej między dwoma dialektami. Na zdjęciu: stary port w Bastii
Korsykański (lingua corsa) jest językiem romańskim, którym posługuje się ponad ćwierć miliona mieszkańców Korsyki, ale także Korsykanie zamieszkujący Boliwię, Kanadę, Kubę, Portoryko, USA, Włochy i inne kraje. Na Korsyce używane są dwa dialekty  języka korsykańskiego. Pierwszy z nich, północny, uważany za dialekt języka włoskiego, a dokładnie – odmianę toskańskiego. Drugi, południowy, zbliżony jest do dialektu sardyńskiego. W centrum wyspy używa się formy przejściowej między dwoma dialektami. Na zdjęciu: stary port w Bastii

Bastia, stolica Górnej Korsyki, była pierwotnie wioską rybacką; dopiero szlachta z Genui rozpoczęła budowę murowanego miasta. Większość znajdujących się tu kościołów, kaplic i pałaców wybudowano na przełomie XVI i XVII wieku. Na placu Saint-Nicolasa stoi pomnik Napoleona, który spogląda na Morze Śródziemne. Posąg zaprojektował włoski rzeźbiarz Lorenzo Bartolini. Co prawda Bonaparte nie urodził się w Bastii, jednak rzeczywiście pochodził z Korsyki, a konkretnie z miasta Ajaccio, obecnej stolicy. Francuzi do dziś uważają cesarza za wielkiego męża stanu; wśród wyspiarzy większym szacunkiem cieszy się natomiast Pasquale Paoli, bohater narodowy Korsyki i… przeciwnik Napoleona Bonaparte. Jego imię nosi wiele placów, ulic i budynków. Paoli był przywódcą Republiki Korsykańskiej – pierwszego i jedynego niepodległego państwa korsykańskiego. W 1755 roku wyspa proklamowała niepodległość i uchwaliła pierwszą na świecie konstytucję; jej ogłoszenie poprzedza zarówno konstytucję amerykańską z 1787 roku, jak i Konstytucję 3 maja z 1791 r. Państwo przetrwało zaledwie 14 lat. Genueńczycy postanowili sprzedać wyspę Francuzom, ci natomiast dokonali inwazji na nią, a Paoli uciekł do Londynu. Nowa konstytucja Francji z 1789 r. deklarowała, że Korsyka związana jest z Imperium Francuskim, i tak pozostało do dziś.

Tupiąc w rozgrzanym letnim powietrzu po chodnikach miasta, gubię się w wąskich, małych uliczkach. Niektóre budynki i miejsca wyglądają, jakby nigdy nie widziały światła. Sporo z nich jest prawie czarnych od brudu i spalin. W niektórych zaułkach panuje półmrok. Pewna część miasta została już odnowiona; reszta niestety straszy. Obok ładnych kamienic stoją szare, mocno odrapane domy z rozpadającymi się ścianami. Trzeba by worków złota, żeby zakończyć remonty budynków za życia obecnego pokolenia. Nie wszystkim wydaje się to przeszkadzać. Krążąc po Bastii, mijam lokalnych mieszkańców przesiadujących w barach albo przy stolikach rozstawionych pod własnymi  domami. Popijają piwo, wermuty (godny polecenia jest zwłaszcza korsykański L.N. Cap Mattei) albo Pastis, słynny mocny marsylski likier anyżowy. Ze spokojem patrzą na podążających w różnych kierunkach przybyszów. Są znakiem codziennego życia toczącego się niespiesznie na wyspie, która spokoju w swych dziejach wcale tak często nie zaznawała.

O trudnej historii miejsca przypominają wszechobecne graffiti, często o separatystycznej lub rewolucyjnej symbolice: murale wyrażające solidarność z Katalonią, malunki korsykańskich bojowników, napisy na ścianach informujące o tym, że Korsyka to nie Francja, albo wychwalające FLNC – Front Narodowego Wyzwolenia Korsyki. Ta powstała w 1975 roku organizacja postawiła sobie za cel wywalczenie niepodległości wyspy, uciekając się do metod partyzanckich i terrorystych. Przez prawie 4 dekady wysadzała w powietrze banki, budynki rządowe, pojazdy wojskowe i policyjne; ostrzeliwała francuskich polityków i żołnierzy. Członkowie FLNC skutecznie odstraszali zarówno inwestorów, jak i turystów (choć tych ostatnich nie atakowali). W 2014 roku partyzanci postanowili złożyć broń, ale dążenia i sympatie proniepodległościowe wcale nie zanikły. Na Korsyce mit Paoliego i FLNC jest ciągle żywy. Francuskie wersje nazw miejscowości na znakach drogowych często zostają zamazane farbą albo podziurawione; czytelne są tylko te w języku korsykańskim. Flagi francuskie wiszą w zasadzie tylko przy budynkach rządowych; wszędzie indziej powiewają natomiast białe chorągwie z czarną głową Maura – oficjalnym symbolem narodowym Korsyki, który pojawia się też na herbie, tablicach rejestracyjnych aut, magnesach, pocztówkach, ręcznikach. Sądząc po częstotliwości, z jaką się go spotyka, poparcie dla niepodległości bądź przynajmniej autonomii jest tu naprawdę spore.

Pomnik Napoleona, fot. Renia Respondek
Pomnik Napoleona, fot. Renia Respondek

Po paru minutach spaceru dochodzę w końcu do Vieux Port, czyli malowniczego starego portu, wokół którego rozciąga się labirynt zabytkowych uliczek. Stanowią one część dzielnicy Terra Vecchia. Port otoczony jest łukiem starych i zaniedbanych domów; pełno tu lodziarni, kawiarni i restauracji, które wieczorami odwiedzają tłumy turystów i miejscowych. Choć okręty floty genueńskiej ustąpiły miejsca statkom wycieczkowym i rybackim, miejsce zachowało swoją dawną duszę. Porozmyślać o niej można, wdrapując się na wzgórzę z górującą nad miastem cytadelą. Powstała ona między XIV a XVII w. dzięki Genueńczykom. Na terenie cytadeli znajduje się brama Ludwika XVI, barokowa katedra Świętej Marii oraz Pałac Gubernatorów, w którego wnętrzu mieści się muzeum przybliżające historię nie tylko miasta, ale i całej wyspy. Pałac zbudowany pod koniec XV w. był rezydencją Agostina Spinolego, gubernatora Korsyki. Mieścił się tu również m.in. sąd i więzienie. Naziści używali lochów do więzienia i torturowania bojowników ruchu oporu podczas II wojny światowej. Przede wszystkim jednak można stąd nacieszyć oko pięknym widokiem, który rozciąga się na stary port.

Następnym kierunkiem, który wybieram po Bastii, jest górskie miasto Corte. Najlepiej dostać się tam kolejką – od wielu dziesięcioleci jednym z lepszych sposobów poznania tych pięknych górzystych i wysokogórskich terenów. Już w 1877 r. mieszkańcy Korsyki uznali, że podróże od wybrzeża do wybrzeża, od miasta do miasta, osiołkiem lub konno, są bardzo męczące. Budowa kolei jednotorowej zajęła 22 lata; brało w niej udział aż 20 000 robotników. W skałach wykuto 38 tuneli (najdłuższy ma 4 kilometry) i wybudowano 12 mostów. Cały system został ukończony do 1899 roku. Trasy otwierano etapami: pierwszy odcinek, który łączył Bastię i Corte, uruchomiono w 1888 roku. Dziś przejażdżka kolejką wydaje się obowiązkową atrakcją zwłaszcza dla miłośników Orient Expressu i dzikiej przyrody. Pociąg jedzie wolno (podróż z Bastii do oddalonego o 62 km Corte trwa 2 godziny, do Ajaccio aż 4), zatrzymując się na wielu małych, malowniczych stacyjkach. Sceneria rozwijająca się wzdłuż krzywych dróg wyspy i zmieniający się nieustannie krajobraz sprawiają, że człowiek co chwilę wyciąga aparat. Wzrok ślizga się po sięgających horyzontu górskich pejzażach, przeskakuje od jednej ukrytej w dolinie wioski do drugiej, wyszukuje w oddali strumyki, drzewa i… zwierzęta. W górach po drogach przechadzają się kozy, krowy, osły i świnie.

Pierwszą rzeczą, na którą zwracam uwagę w Corte, to kapitalny widok na góry i wymowne napisy na murach. Focha Francia! oznacza po korsykańsku “Francjo, wynocha!”. Corte uchodzi za kolebkę narodu korsykańskiego i bastion separatystów. To w tym górskim miasteczku swój sukces wyborczy świętowali politycy i zwolennicy Pè a Corsica (w ostatnich wyborach regionalnych z 2018 r. ugrupowanie opowiadające się za większą autonomią uzyskało aż 56% poparcia). Za czasów Pasqualego Paoli Corte było stolicą Korsyki, a do dziś zachowało podniosłą atmosferę, potęgowaną przez otaczające je monumentalne góry. Z okresu Republiki zachował się m.in. Pałac Narodowy (ówczesna siedziba rządu) i plac Paoli, gdzie wznosi się brązowy posąg bohatera narodowego Korsyki. W jego czasach, a dokładnie w roku 1765, na wyspie otwarto uniwersytet, który został zamknięty przez Francuzów i otwarty ponownie ponad 200 lat później. Rzeszom studentów miasto zawdzięcza swoją kwitnącą, kosmopolityczną atmosferę. Jedną z najbardziej tętniących życiem części jest obszar przy Fontaine des Quatre Canons i Rampe Sainte Croix, gdzie mieszczą się liczne restauracje i bary, doskonałe na chwilę relaksu po dniu spędzonym na zwiedzaniu. Wart zobaczenia jest też w Corte kościół Sainte Croix oraz… najstarszy sklep spożywczy w Europie. Jeśli wierzyć informacjom z tablicy przy jego siedzibie, działa on od 1800 r. Przy okazji dodajmy, że na Korsyce nie ma restauracji sieciowych typu McDonald’s. Wszystkie, które próbowały się tu utrzymać, wyleciały w powietrze. Korsykańczykom zależy na tym, żeby pieniądze zostawały u nich na wyspie, żeby nie sprzedawać ziemi obcokrajowcom; sprzeciwiają się modyfikowanej żywności, dzięki czemu jedzenie uchodzi tutaj za zdrowe i ekologiczne. Dawna stolica może pochwalić się sporą liczbą sklepików skutecznie opierających się sieciom handlowym i międzynarodowym markom.

Cytadela w Corte, fot. Jean Paul Romani / Wikimedia, CC BY-SA 4.0
Cytadela w Corte, fot. Jean Paul Romani / Wikimedia, CC BY-SA 4.0

Z górskich klimatów czas przenieść się do rajskich – wyspa wielu z nas kojarzy się przecież z palmami, plażami i turkusową wodą, którymi cieszyć się można w eleganckim kurorcie. Miejscowość Saint-Florent, przypominająca hiszpańską Marbellę czy francuskie Saint-Tropez, jest właśnie takim ośrodkiem. Doskonałym miejscem do spacerów są nabrzeża przystani; otaczają je liczne restauracje i kawiarnie. Turyści miotają się od tu zabytku do zabytku, wpadają do sklepików z pamiątkami, by po chwili wyjść z siatkami pełnymi upominków i lokalnych przetworów. W lecie panuje tutaj bardzo żywa, wakacyjna atmosfera. Molo biegnące wzdłuż przystani oferuje piękny widok na cytadelę genueńską, a także na kolorowe domy starego miasta. Na wodzie kołyszą się luksusowe jachty sporych rozmiarów. Nierzadko okazuje się, że należą do międzynarodowych gwiazd. Wakacje swego czasu spędzał tu chociażby George Clooney.

W takim miejscu człowiek nie tylko ma ochotę zanurzyć się w śródziemnomorskich falach, ale i napić czegoś wakacyjnego, z parasolką i plastrem pomarańczy, w szklance podzwaniającej kostkami lodu. Jednak będąc na Korsyce, warto sięgnąć po coś lokalnego. Poza winami czy wermutem obowiązkowo trzeba skosztować miejscowego specjału, jakim jest piwo Pietra. Wytwarza się je z kasztanów, a konkretnie z mąki kasztanowej, dodawanej do słodu w trakcie procesu zacierania. Dzięki temu napój zyskuje piękną bursztynową barwę oraz niezwykły, bardzo charakterystyczny aromat. Kasztany są dla Korsyki jak ryż dla Chin: robi się z nich kremy, lody, polentę, ciasteczka. Warto dodać, że tradycja uprawy kasztanów na Korsyce sięga średniowiecza, ale według archeologów drzewa kasztanowe rosły tu już przed milionami lat. W 2006 roku mąka kasztanowa (kors. farina castagnina corsa) dostała odznaczenie AOC stanowiące potwierdzenie wysokiej jakości oraz konkretnego pochodzenia. Sam Pasquale Paoli głosił zresztą, że dopóki wyspa będzie miała kasztany, będzie miała też chleb.

 

Zdjęcie główne: Bastia