Robert Byron, Europa w zwierciadle
Magdalena BrzeskaPatos i bunt, wrażliwość i cynizm, idealistyczne rozmarzenie i protekcjonalny ton należący do kogoś, kto pozjadał wszystkie rozumy – to wcale nie są sprzeczności.
Zanim zaczęłam pisać te słowa, przez przypadek natrafiłam na pewne zdjęcie. Opublikowała je na swoim facebookowym profilu Dorota Kozińska, tłumaczka Europy w zwierciadle. Autorem książki – i tej niezwykłej fotografii – jest Robert Byron, a patrzymy na jego ukochanego. Trwa 1933 rok w jakimś mieście. Nie wiem, w jakim. Nie ma to żadnego znaczenia.
Podążam tropem skojarzeń tłumaczki. Myślę o tym, że chciałam zobaczyć tę fotografię, chociaż nie miałam o tym pojęcia. Gdyby to ode mnie zależało, pod jakimś pretekstem zamieściłabym ją w tej książce, nawet na ostatniej stronie. Czytelnik mógłby raz po raz zerkać na nią podczas lektury.
W pewnym momencie życia bowiem nasze własne porywy serca, szalone ambicje, poszukiwanie własnej tożsamości narzucają się każdej podróży, tej rzeczywistej i tej wyobrażonej. Nie ma w tym nic złego. Wzmagają wrażliwość, zmieniają nas w czułych obserwatorów i pozwalają na wszystko. Patos i bunt, wrażliwość i cynizm, idealistyczne rozmarzenie i protekcjonalny ton należący do kogoś, kto pozjadał wszystkie rozumy – to wcale nie są sprzeczności. Młodość się na to wszystko godzi. I o tym, moim zdaniem, jest ta książka.
Zapiski Byrona z dandysowskiej podróży samochodem po Europie, odbytej z dwójką przyjaciół tuż po ukończeniu studiów, czyta się z uśmiechem na twarzy. Mają w sobie młodzieńczą brawurę, ironię i gorycz. Są jak kieliszek wina wypijany pod wieczór. Rozrzewniają i poprawiają humor, by po chwili wprawić w zamyślenie.
Lubię w tych notatkach przede wszystkim to, że są pisane z perspektywy człowieka, któremu z jednej strony się wydaje, że wie już wszystko, a z drugiej – nie ma żadnej pewności, czy cokolwiek z tego rozumie. W gruncie rzeczy jednak zupełnie mu to nie przeszkadza, bo wciąż pozostaje w drodze, w sensie metaforycznym i dosłownym. Co innego przecież być w Niemczech, co innego być we Włoszech, a co innego – być pomiędzy.
W automobilu Diana zmieściło się tak wiele rzeczy, że ta niezniszczalna maszyna zamieniła się niemal w mieszkanie. Stanowiła dach nad głową dla trzech mężczyzn-chłopców, którzy nie znali jeszcze swojego domu. Prawda tej spisanej historii wybrzmiewa jeszcze silniej, gdy uświadomimy sobie, że Byron zmarł tragicznie w wieku 36 lat. Gdy trzymamy w rękach jego książkę, możemy pomyśleć, że jego młodość nigdy się nie skończyła.