Sant’Antuono. Najbardziej rytmiczne włoskie święto
Małgorzata Członkowska-NaumiukGrają na beczkach, baryłkach i kosach. W czasie styczniowych uroczystości ku czci Świętego Antoniego Opata część mieszkańców kampańskiego miasteczka Macerata Campania przeistacza się w niezrównanych perkusistów. To oni – i bottari – muzycy-amatorzy, tworzący owe jedyne w swoim rodzaju sekcje perkusyjne, są bezsprzecznie bohaterami tego niezwykłego wydarzenia, nazywanego la festa più ritmata in Italia – najbardziej rytmicznym włoskim świętem.
Obchody ku czci świętego Antoniego, opata i eremity z Egiptu, który żył w III i IV wieku, celebrowane są w miejscowości Macerata Campania w okolicy Caserty przez kilka dni, zaś ich kulminacja ma miejsce 17 stycznia. Główną ulicą przechodzi wówczas procesja z figurą świętego, później zaś następuje najbardziej wyczekiwana część święta. Około czterokilometrową trasą przez miasteczko z wolna przejeżdżają, ciągnięte przez traktory, specjalne platformy stylizowane na okręty, które wiozą grupy bottari. Łodzie te mają upamiętniać podróż Antoniego z Egiptu do Italii. Co prawda legenda o jego wyprawie nie ma pokrycia w faktach, ale stała się częścią tradycji. „Wozy świętego Antoniego” – carri di Sant’Antuono – często określa się także terminem battuglie di Pastellessa, który oznacza jednocześnie ich „załogi”, czyli muzykujące zespoły. Pastellessa, wieloznaczne słowo-klucz, to nazwa typowego lokalnego dania, przyrządzanego na uroczystość świętego Antoniego, czyli makaronu z gotowanymi kasztanami (pasta’e’llessa – pasta con le castagne lesse). Od tego dania nazwano całe święto, a także jeden z trzech wybrzmiewających wówczas charakterystycznych rytmów (a Pastellessa).
Okazałe wozy dawnej były mniejsze; początkowo ciągnęli je ludzie, później woły albo konie. Dzisiejsze, ciągnięte przez traktory battuglie miewają po kilkanaście metrów długości i około 3.5 do 4 metrów szerokości. Tradycyjnie ozdabiane są gałęziami palm, konopnymi tkaninami i przedziwnymi wielkimi maskami, które kojarzą się z galeonami okrętów. Często są to szarobrązowe twarze, jakby wyłaniające się z ziemi i trawy – wizerunki tajemniczych demonów albo duchów ziemi.
O wspomnianych już rolniczych korzeniach tych charakterystycznych obrzędów i muzyki świadczą zmienione w instrumenty przedmioty, od dawien dawana używane na co dzień przez miejscową ludność: botti, tini (lub tinelle) e falci – beczki, baryłki i kosy. Święto jest poświadczone w XVIII-wiecznych miejscowych archiwach królewskich, ale jego początki sięgają dużo wcześniej, bo aż XIII wieku. Miał się wtedy przyjąć zwyczaj specyficznego reklamowania przez lokalnych rzemieślników wytworów ich pracy. Na targu, aby przyciągnąć uwagę przybyłych rolników i podkreślić solidność swych beczek czy ogromnych kadzi, bili w nie drewnianymi młotami albo pałkami. Wytwórcy kos natomiast uderzali w nie żelaznymi prętami. Kakofonia ta miała z czasem przekształcić się w rytmiczne, skoordynowane „granie”. Czy to jednak nie nazbyt prozaiczne i zracjonalizowane wytłumaczenie?
Wypędzanie zła
W ciągu kolejnych kilku dni, pod koniec stycznia, świętuje także pobliskie Portico di Caserta, kultywujące podobne zwyczaje, jednak to Macerata Campania jest uznawana za ich kolebkę i rości sobie do nich główne prawa. Dla większości mieszkańców miasteczka, jak i dla licznego grona zainteresowanych, rytuał Pastellessa jest przede wszystkim echem starych wierzeń, sposobem na wypędzanie zła z najbliższej okolicy, wzorem Opata z Egiptu. Podobno święty Antoni także używał instrumentów, aby odpędzać szatana, stąd chrześcijański sens tego święta.
Jest jednak jeszcze inne, rolnicze – zapewne pogańskie – źródło tego zwyczaju. Dawni chłopi egzorcyzowali w ten sposób złe moce. Głośnym biciem w beczki, kadzie i kosy wyganiano złe duchy z zakamarków piwnic, a na polach i w winnicach zapewniano dobre zbiory. W jednym z video-reportaży młody wokalista grupy muzycznej opowiada, jak jego dziadek „za pomocą uderzania w beczułki wyganiał złe duszki i demony, które mogły zepsuć wino”, i jak miejscowi rolnicy risvegliavano la natura – chodzili po polach, bijąc metalowymi prętami w kosy, aby pobudzić przyrodę do wydania dobrych plonów. Z punktu widzenia antropologii kulturowej wyjaśnienie to jest całkiem przekonujące. Głośne dźwięki i uderzenia w różne przedmioty miały działanie apotropaiczne. Wierzono, że hałas i głośna muzyka, podobnie jak ogień, odstrasza złe moce i demony.
Bottari grają jednak nie tylko po to, by tradycyjnie uczcić Świętego Antoniego z Egiptu, a nawet nie tylko po to, by, zgodnie ze starymi wierzeniami, odpędzać złe moce. Uderzające jest – tak, to naprawdę najwłaściwsze tutaj słowo! – ogromne zaangażowanie, pasja i zgranie tych zespołów. Wydaje się, że kiedy przez wiele tygodni, godzinami razem ćwiczą, a potem, grając, przejeżdżają przez miasteczko na swoich battuglie, sami nabierają mocy, czerpią z tej specyficznej muzyki jakieś witalne siły, które jednocześnie przekazują innym. Dzięki temu wszyscy jeszcze bardziej się jednoczą. Niektórzy grają w grupach bottari od dziecka. Ci najmłodsi zaczynają od najmniej męczącego „bicia w kosy”, przypominającego rodzaj inicjacji. Oglądając nagrania z prób, odnoszę wrażenie, że wspólne tradycyjne muzykowanie jest też sposobem na złagodzenie stresów i naładowanie się ogromną dawką pozytywnej energii. W tych rytmach jest jakaś magiczna moc.
Zespoły i ich liderzy
Przez wiele tygodni ćwiczą bez wytchnienia, z pasją i wytrwałością. Porozumiewają się tylko w miejscowym dialekcie, po neapolitańsku. Każda grupa ma swojego lidera-dyrygenta, nazywanego capobattuglia albo capitano, który dyryguje zespołem i prowadzi próby. Używa on specyficznych znaków i gestów oraz gwizdka. Jak w każdej orkiestrze czy zespole, bez lidera skoordynowanie rytmu byłoby niemożliwe. Tak jak reszta muzyków, liderzy grup są ochotnikami, przeważnie niemającymi żadnego przygotowania muzycznego poza kilku- lub wieloletnim udziałem w lokalnym święcie. Muszą jednak posiadać szczególne zdolności przywódcze, wyjątkowe wyczucie rytmu, muszą też być muzykalni i potrafić improwizować. Capobattuglia poddaje rytm i pilnuje go. Dyryguje. Za pomocą gestów, ruchu ciała, całym sobą, emocjonalnie. Doskonale widać to na filmach pokazujących próby i występy bottari. W jednym z nagrań lider zespołu pochyla się, opuszcza ręce do ziemi – i wszystko cichnie. Potem powoli prostuje się, unosi ramiona – dźwięki są coraz głośniejsze, aż do apogeum hałasu. Następuje chwila pauzy, zawieszenia i wreszcie, na jego energiczny znak, rozlegają się potężne, rytmiczne uderzenia w ogromne beczki.
W ciągu ostatnich dziesięcioleci muzyka oczywiście się zmieniła. Dawniej amatorskie zespoły nie były tak rozbudowane, a wybijanym rytmom towarzyszył przede wszystkim tradycyjny śpiew. Dzisiaj oprócz grających na beczkach, baryłkach i kosach (botti, tini e falci) w skład zespołów wchodzą sekcje muzyczno-wokalne, wyposażone w nieodzowne wzmacniacze. Wśród instrumentów pojawiają się gitary, mandoliny, akordeony, harmonijka ustna, kastaniety czy skrzypce. Battuglie tworzą często własne kompozycje perkusyjne oraz pieśni i piosenki. „Staramy się wyrażać swoje emocje”, mówi jeden z capitani, „tworzyć nasze własne rytmy, ale zawsze nawiązujące do rytmów tradycyjnych”. Część utworów stanowi więc adaptację tradycyjnych pieśni ludowych regionu, część natomiast jest nowa, choć ściśle nawiązuje do tematyki i nastroju święta.
Sant’Antuono jednoczy
W wielotygodniowych próbach uczestniczy około 1500 osób (około 15% mieszkańców), głównie młodych mężczyzn i chłopców. Wynika to z tradycji – dawniej to wszak mężczyźni zajmowali się wytwarzaniem beczek, zaś uderzanie w nie wymaga sporej siły fizycznej. Jednak dzisiaj do zespołów wstępują także kobiety i dziewczynki. Ci z mieszkańców, którzy nie grają w grupach Battuglie di Pastellessa, również aktywnie włączają się w organizację święta: przede wszystkim przygotowują serwowane w czasie obchodów potrawy i pomagają przy budowaniu i dekorowaniu wozów. Celebracjami Sant’Antuono żyje cała społeczność. „Nasze dzieci rodzą się z Sant’Antuono w DNA” – mówi jedna z mieszkanek. To wydarzenie łączy, zbliża, buduje więzi. A wybijane rytmy porywają wszystkich.
Obrzędy w czasie święta Sant’Antuono w Macerata Campania zostały ostatnio zaliczone przez UNESCO do przykładów dobrej praktyki w kategorii niematerialnego dziedzictwa kulturowego.