Dalí w Materze. Roztopienie w czasie
Beata ZatońskaSalvador Dalí przybywa właśnie do Sassi – wykutej w skale części Matery. Dzieła rzeźbiarskie legendarnego Katalończyka, w tym jeden z jego rozpływających się zegarów, odwiedzają kamienne miasto, ponieważ w 2019 r. jest ono Europejską Stolicą Kultury.
Wystawa nosi tytuł Salvador Dalí – trwanie przeciwieństw (Salvador Dalí – La persistenza degli Opposti). W ramach ekspozycji pokazywane są trzy duże rzeźby: Taniec czasu (ulica Madonna delle Virtù), Przestrzenny słoń (między placem Vittorio Veneto i ulicą San Biagio) oraz Surrealistyczny fortepian (plac San Francesco d’Assisi). Oficjalne otwarcie wystawy wyznaczono na 2 grudnia. W Materze będzie można podziwiać też 200 mniejszych praca Katalończyka.
Matera – czas zastygły
Materę, dawną stolicę regionu Bazylikata, zwanego także Lukanią, uważa się za jedno z najstarszych miast świata. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu w wykutych tutaj skalnych grotach mieszkali ubodzy ludzie. Drzwi były z powodu gorąca pootwierane. Przechodząc, zaglądałem do wnętrz, które nie miały żadnych okien, tylko drzwi dostarczające powietrza i światła. Czasem nie było nawet drzwi. Wchodziło się z góry po schodkach i zasuwało otwór. W owych ciemnych dziurach o ścianach z ziemi widziałem łóżka, nędzne graty i łachmany. Na podłodze leżały psy, barany, kozy i świnie. Każda rodzina ma do rozporządzania jedną taką jamę i sypiają tu wszyscy razem: mężczyźni, kobiety, dzieci i zwierzęta. W ten sposób żyje dwadzieścia tysięcy ludzi – tak opisywał swoje spotkanie z mieszkańcami grot w Sassi Carlo Levi, zesłany tam za działalność antyfaszystowską (Chrystus zatrzymał się w Eboli, tłum. A. Gontyna).
Dziś Matera to jedna z największych atrakcji turystycznych Bazylikaty. Nie jest już „hańbą Włoch”; zniknęła kłująca w oczy bieda. W kamieniach Matery zatrzymał się jednak miniony czas: rozpuścił się pod gorącym słońcem włoskiego Południa i wniknął w porowatą strukturę wapienia. Jest względny, miękki i hipnotyzujący. Salvador Dalí, książę surrealistów, byłby zachwycony, że jego prace pokazywane są w takiej scenerii. Jego życie było jednym wielkim happeningiem, podobnie, jak wystawa w Materze.
Arcydzieło i camembert
Przed obrazem Dalego zatytułowanym Uporczywość pamięci w londyńskim Museum of Modern Art tłoczą się zwiedzający. Większość jest zaskoczona rozmiarem malowidła, podobnie jak w wypadku dzieł sztuki takich jak np. Opłakiwanie zmarłego Chrystusa Andrei Mantengi czy Mleczarki Vermeera. Gdzieś w głębi duszy zdajemy się nosić przekonanie, że słynne arcydzieła powinny być słusznych rozmiarów. Tymczasem Uporczywość pamięci to prostokąt o bokach 24,1 na 33 centymetrów. Znają go wszyscy, także ci, którzy o Dalim raczej nie słyszeli. Namalowane na nim miękko rozpływające się zegary to jeden z motywów najchętniej wykorzystywanych w sztuce użytkowej – powstały nawet zegarki na rękę, które wyglądają tak, jakby wyjęto je z obrazów Dalego.
Obraz powstał pewnego wieczora w 1931 w Paryżu, gdy z powodu zmęczenia i migreny Dalí nie poszedł do kina z ukochaną żoną Galą i przyjaciółmi. Na zakończenie kolacji zjedliśmy doskonały camembert i kiedy już zostałem sam, przez chwilę siedziałem z łokciami opartymi o stół, rozważając problemy, jakie stawia »supermiękkość« tego rozpływającego się sera. Wstałem i poszedłem do pracowni, by zgodnie ze swoim zwyczajem raz jeszcze rzucić okiem na moją pracę. Malowałem wówczas obraz przedstawiający krajobraz z okolic Port Lligat, którego skały zdawały się oświetlone światłem kończącego się dnia. Na pierwszym planie naszkicowałem drzewo oliwne przycięte i bez liści – pisał potem Dalí w Moim sekretnym życiu (tłum. Krzysztof Jarosz). Artysta miał zgasić światło i, zgodnie z obietnicą daną żonie, położyć się spać, gdy nagle uświadomił sobie, co jeszcze znaleźć się na obrazie. Gdy Gala wróciła do domu, na sztalugach stało już gotowe malowidło. Kupił je potem marszand Julien Levy za sumę 250 dolarów. Tłumaczył Dalemu, że uważa jego twórczość za doskonałą, ale też „antypubliczną i niesprzedawalną”. Czyżby zawiodła go intuicja?
Hiszpański pejzaż
Uporczywość pamięci to modelowy przykład malarstwa surrealistycznego; krytycy prześcigają się w interpretacjach tego obrazu już od prawie 90 lat. Widzimy na nim pejzaż z rodzinnych stron Dalego, miejsce, gdzie spędzał wakacje. Właśnie zachodzi słońce. Klif i skały przedstawione są nieomal realistycznie. Morze ma jednak nienaturalnie gładką taflę, a sucha oliwka, o której pisał malarz, wyrasta z czegoś, co wydaje się blatem ogromnego stołu umieszczonego na plaży. Uwagę zwracają miękkie zegary – jeden zwisa z gałęzi oliwki, drugi spływa z blatu, trzeci leży na czymś, co może być widzianą z profilu twarzą z długimi rzęsami. Dalí zaprasza widza do sennego marzenia, w którym czas przestaje się liczyć, rozpływa się. Widać tu jego fascynacje teorią względności Alberta Einsteina i intuicyjną koncepcją czasu Henriego Bergsona. Wieloznaczność przedmiotów umieszczonych w rzeczywistości wyjętej z ram czwartego wymiaru jest tu jak najbardziej na miejscu. Gdy dodamy jeszcze, że artysta był gorącym zwolennikiem psychoanalizy Zygmunta Freuda i badaczem znaczenia snów, bestiarium Dalego znajduje swoje pełne uzasadnienie.
Zalety miękkości
Camembert nie bez kozery pojawił się w artystycznej eksplikacji Dalego. Wśród licznych obsesji artysty poczesne miejsce zajmowało jedzenie. Mawiał nawet: Wiem, co jem; nie wiem, co robię. Na jego obrazach pojawiały się liczne produkty spożywcze, m.in. sadzone jajka, chleb (antropomorficzny oczywiście), gotowana fasola czy homary. W Moim sekretnym życiu pisał zaś: Żuchwa jest naszym najlepszym narzędziem filozoficznego poznania (…). Uwielbiam camembert, który – jeżeli jest wystarczająco dojrzały – zaczyna się rozpływać i niezależnie od swojej woli przybiera formę moich słynnych miękkich zegarków. W pracy artystycznej często koncentrował się na opozycji miękkość-twardość. Ta pierwsza wychodziła poza stechnicyzowany świat; była wspomnieniem życia prenatalnego, gościnności i bezpieczeństwa matczynej macicy. Mechanizmy miały stać się moimi najgorszymi wrogami, nawet zegarki miały być miękkie albo przestać istnieć – pisał.
Dalí-człowiek to już dla nas czas przeszły. Jego twórczość nadal trwa, jest artystyczną teraźniejszością, otwartą na interpretacje. Pozostały też jego dzienniki, pisma, wywiady, w których kreował siebie. Bo Dalemu wierzyć do końca nie można. Mówił przecież: Wokół Dalego wszystko jest prawdziwe z wyjątkiem mnie. Co jest prawdziwe w wystawie we włoskiej Materze? Warto pojechać sprawdzić.
Obszerny materiał na temat Dalego znajdziecie w antologii śródziemnomorskiej Metamorfozy.