książki

Do perfekcji Vincenza Latronica. Portret pokolenia Y i dialog z Perekiem

Julia Wollner

Czy możliwe jest życie poza upiększającą narracją? Vincenzo Latronico w Do perfekcji nawiązuje do kultowych Rzeczy Georges’a Pereca, przepisując opowieść o pokoleniu zagubionym w świecie estetyki i iluzji. To nie tylko hołd dla francuskiego mistrza, ale i aktualna diagnoza egzystencjalnego impasu współczesnych trzydziesto- i czterdziestolatków.

Zwykle przed skreśleniem kilku zdań o przeczytanej książce nie zerkam do innych recenzji, aby nie sugerować się cudzymi opiniami. Tym razem jednak, zanim zasiadłam do napisania niniejszego tekstu poświęconego krótkiej powieści Do perfekcji (wł. Le perfezioni), przejrzałam komentarze pozostawione przez czytelników na popularnym portalu. Jedni wychwalają tekst Latronica, podkreślając, jak łatwo można się w nim przejrzeć; inni zarzucają autorowi niemałe przewinienia: bezkształtnych bohaterów, nadużywanie specjalistycznego słownictwa, pozostawienie odbiorcy tekstu z poczuciem niespełnienia.

Nie planuję bronić włoskiego autora z poczucia obowiązku – nie znam osobiście ani jego, ani innych jego publikacji. Nie kieruje mną także altruizm – staram się pisać tylko o książkach, do których jestem przekonana, o innych po prostu nie wspominając. Głos zabieram dlatego, że Latronico bardzo sprawnie odwołuje się swoim tekstem do innego dzieła, potęgując dzięki temu jego wymowę. Szkoda, by zadawane przez niego pytanie, wybrzmiewające podwójnie, bo w towarzystwie głosu innego, w dodatku wybitnego twórcy, pozostało niezrozumiane.

W 1965 ukazała się debiutancka powieść francuskiego pisarza Georges’a Pereca zatytułowana Rzeczy (fr. Les Choses. Une histoire des années soixante), za którą autor otrzymał prestiżową Nagrodę Renaudot. Niewielka książeczka opowiada o dwojgu młodych ludzi pochodzących z niezbyt majętnych domów, którzy, mieszkając i pracując w Paryżu, marzą o zdobyciu prestiżu i wysokiej pozycji społecznej. W opinii Sylwii i Jerôme’a o spełnieniu tego marzenia świadczyć będzie możliwość otaczania się przedmiotami, które na co dzień wybierają ludzie bogaci. To kolor zastawy stołowej, rodzaj kranów w łazience i drewno, z którego wykonany będzie blat ich stołu, pokażą światu, że doszli tam, dokąd chcieliby zmierzać. Skupieni na tytułowych rzeczach, nie potrafią jednak ani zaplanować rozwoju kariery, ani, co gorsza, cieszyć się chwilą i naprawdę przeżywać swojego życia.  Ils auraient voulu que quelque chose commence. Chcieliby, żeby coś się zaczęło. Sami nie zaczną niczego, bo nie dojrzeli do zmiany, choć rozumieją jej konieczność.

Vincenco Latronico, pochodzący z Rzymu, a wykształcony w Mediolanie pisarz mojego pokolenia (urodził się w 1984 roku) proponuje nam analogiczną historię, podmieniwszy dekoracje, wśród których rozgrywa się akcja powieści. Za swoją wersję nominowany został do Międzynarodowej Nagrody Bookera. Oto zamiast Paryża lat 60. mamy Berlin przed pandemią, zamiast dwojga Francuzów – parę młodych Włochów, Toma i Annę. Zamiast przeprowadzać ankiety jak Sylwia i Jerôme, pracują oni on line, tworząc strony internetowe i identyfikacje wizualne dla firm. Nie czytają już pisma „Express”, bo jego miejsce zajął Facebook i Instagram; modny w latach 60. dżin i mrożony poncz zastąpiło biologiczne wino i narkotyki przyjmowane w niewielkich dawkach. Algierska wojna o niepodległość (1954–1962), czyli brutalny konflikt między Francją a jej kolonią, została dawno zapomniana; nowi bohaterowie stykają się za to z kwestią migrantów przybywających masowo do niemieckiej stolicy. Stykają, bo trudno tu mówić o głębokim przeżywaniu i zaangażowaniu. Czy chodzi o kwestie obywatelskie i polityczne, czy o relacje ze znajomymi i przyjaciółmi, czy nawet o ich własny związek, zarówno Sylwia i Jerôme, jak i Tom i Anna ledwo dotykają istoty problemów. Brak im prawdziwego poczucia odpowiedzialności, a głębokie przeżywanie rzeczywistości zamienili na ślizganie się po jej powierzchni, życie z cieniami, które wypierają, ignorują lub próbują nieudolnie uchwycić.

Latronico bardzo sprawnie kreśli portret pokolenia Y, opisując jego codzienność, problemy i wyzwania, w szczególności zaś – towarzyszące mu nieustannie uczucie pustki i niespełnienia. Oczywiście nie każdy będzie się z tym portretem identyfikował; trudno jednak odmówić autorowi zmysłu obserwacji pewnych zjawisk i umiejętności ich nazywania. Na niemałe uznanie zasługują także bardzo wprawnie przeprowadzone zabiegi formalne. Podobnie jak Perec, włoski pisarz tworzy rozdziały w całości pisane w wybranym czasie lub trybie gramatycznym, aby podkreślić hipotetyczność sytuacji, jej znaczenie w życiu bohaterów lub niemożność jej zaistnienia. Kreśli długie, szczegółowe opisy wypełnione branżowym żargonem – od pojęć związanych z informatyką po wyposażenie wnętrz. Ich rozumienie nie jest wcale konieczne, by uchwycić sens opowieści, świetnie natomiast podkreśla skupienie postaci na pozorach, etykietach, konwenansach. Zakleszczeni w uścisku form, zlewają się z nimi w jedno, zmieniają w rodzaj konglomeratu pozbawionego indywidualnych cech.

 

Vincenzo Latronico, fot. Maria Rodenas Sáiz de Baranda
Vincenzo Latronico, fot. Maria Rodenas Sáiz de Baranda

 

Ze względu na specyfikę naszego magazynu warto też podkreślić, że w obu książkach ważną rolę pełni wyprawa na Południe, mające stanowić swoiste refugium i nadać sens egzystencji bohaterów. Sylwia i Jerôme decydują się na podróż do Tunezji; nie odnajdują tam jednak wymarzonej autentyczności. U Latronica podobną rolę spełnia Portugalia i Sycylia. Perec zawraca swoich bohaterów do Paryża, Latronico zostawia nas z bardziej otwartym zakończeniem – z jednej strony dającym nadzieję na zmianę, z drugiej – sugerującym, że nadzieja jest przecież matką głupich.

Georges Perec uważany był za mistrza eksperymentów formalnych; bardzo ceni się także jego obserwację socjologiczną oraz niesztampowe podejście do kwestii tożsamości, problemu braku i wyparcia. Latronico w pełni świadomie i bardzo sprawnie przepisał historię stworzoną przez francuskiego autora, umieszczając jego diagnozy w nowym kontekście. Trawestacja, której dokonał, nie ma w sobie nic z kopiowania; jest ponownym zadaniem bolesnego pytania o to, jak odnaleźć się w świecie iluzji, jak budować tożsamość, nie skupiając się na stylu, obrazie, narracji. Pytanie to zadał blisko 60 lat po Perecu, od czasu którego niewiele się zmieniło…albo zmieniło na gorsze. Pojawia się więc wątpliwość: czy jest to w ogóle wykonalne?

Vincenzo Latronico, Do perfekcji, tłumaczyła Katarzyna Skórska, Czarne 2025