Kilka miesięcy temu napisałam na swoim fejsbukowym profilu: “Szukam słów o wysokim indeksie glikemicznym”. Pojawiły się komentarze: “cannoli siciliani”, “tiramisu”, “podwójna porcja chałwy”. Zdziwiłam się: czyż nie było jasne, że chodzi mi o słowną pieszczotę, o pociechę, o odrobinę werbalnej czułości?

Jakoś nie przychodzi nam to zbyt łatwo, ta werbalna czułość. Co więcej, gdy ktoś używa wobec nas pieszczotliwych zwrotów, robimy się podejrzliwi – czyżby miał jakieś ukryte intencje? W południowej kulturze skracanie dystansu poprzez dobór odpowiednio ciepłych słów stanowi natomiast normę : dla Włocha spytanego o drogę już po kilku sekundach rozmowy jesteśmy “drodzy” (cari), a pani w izraelskim sklepie od progu tytułuje nas zaszczytnym motek (“kochanie”).
Jest w tym coś, co mnie wzrusza. Nie znając kogoś zupełnie, uznać, że jest warty kochania, że zasługuje na odrobinę ciepła – oto przejaw odwagi i otwartości. Zaakceptowanie tego ciepła świadczy zaś o tym, że czujemy się dobrze we własnej skórze. Taki cukier jej nie zaszkodzi i nie przyspieszy powstawania zmarszczek, więc na ten rok życzę Wam jak największej liczby słów o wysokim indeksie glikemicznym.