Jak stworzyć bestseller (jeśli jesteś neapolitańskim fotografem z XIX wieku)?
Karolina Dzimira-ZarzyckaTrochę fotografia, trochę obrazek. Popularna pamiątka z Neapolu, wielokrotnie reprodukowana, również w podkolorowanej wersji. Czym właściwie jest Tarantella Giorgia Sommera i dlaczego stała się tak znana?
Trochę fotografia, trochę obrazek. Popularna pamiątka z Neapolu, wielokrotnie reprodukowana, również w podkolorowanej wersji. Czym właściwie jest Tarantella Giorgia Sommera i dlaczego stała się tak znana?
Wykorzystaj nowatorską technikę
Gdy około 1870 roku Sommer tworzy Tarantellę, fotografia to wciąż nowa, rozwijająca się technika. Długi czas naświetlania nie pozwala jeszcze sfotografować wszystkiego i wszędzie. Trudno namówić dzieci, by zastygły w bezruchu na kilka sekund. Grupowy portret może zrujnować przypadkowe kichnięcie. Poza tym fotografia potrzebuje bezpośredniego dopływu światła, dlatego znakomite portrety powstają w jasnych atelier, ale już niekoniecznie w ciemnych wnętrzach mieszkalnych. A na zdjęciach robionych w plenerze najlepiej wychodzi niezwruszona architektura.
Wielu fotografów radzi sobie z tymi trudnościami przy pomocy fotomontażu. Ta wygodna, choć nieco pracochłonna technika pozwala im zapanować nad całym procesem i skomponować wizerunek zgodnie z własnym pomysłem – lub z zamówieniem. Fotograf robi więc szereg zdjęć w swoim studiu, portretując modeli osobno lub w niewielkich grupach. Z wywołanych odbitek wycina ich sylwetki, by wkleić je na nowym tle, zazwyczaj malarskim. W ten sposób może ustawić modeli w dowolny sposób, a nawet – dzięki domalowanym elementom – przenieść całą scenę do wystawnego wnętrza czy na leśną polanę. Całość fotografuje się później powtórnie, otrzymując oryginalną, łatwą do powielania, fotograficzno-malarską kompozycję.
Fotomontaż zatytułowany Tarantella (lub Napoli Tarantella) pozwolił Sommerowi puścić wodze fantazji. Autor zgromadził w jednym miejscu typy najbardziej włoskie spośród włoskich. Zręcznie posłużył się toposami i stereotypami, w których od lat zaklęci byli Włosi – przynajmniej w wyobrażeniu licznych turystów pielgrzymujących do kraju pod wiecznie błękitnym niebem, którzy chcieli oglądać malowniczy sztafaż, piękne modelki czy czarnookich młodzieńców.
Jak wskazuje tytuł, głównym tematem fotomontażu jest tarantella, ludowy taniec z południa Włoch. Podobno trujące ukąszenie tarantuli powodowało ruchy przypominające rytmiczne pląsy i stąd właśnie pochodzi jego nazwa. Tarantella to zarazem kwintesencja włoskiej egzotyczności, szczególnie rozpalająca wyobraźnię XIX-wiecznych przybyszów do Italii. Również polskich. Józef Kremer w Obrazkach z Capri, drukowanych w odcinkach w tygodniku „Bluszcz” w 1868 roku, relacjonuje swoje wrażenia z tanecznego wieczoru: „Tańcujące grono sobie odpoczęło – znów huknął, zagrzmiał tamburino i poruszyła się tarantella – ale zawrzała już podnieconym ogniem z łaski wina […]. Huczy tamburino, dźwięczą jego kółka i dzwonki – brzmi gitara, klekocą castagnety – a taniec coraz gorętszy, coraz silniej porywający szaleje, jakby wołał: nie ma jutra – zrzuć ze siebie troski – używaj obecnej chwili – furda świat”. Buzuje namiętność, szaleje młodość, kusi egzotyka włoskich tradycji.
Na statycznym fotomontażu nie widać do końca tej dynamiki, choć pozy pary w centrum sugerują taneczne ruchy. We wzniesionych rękach trzymają kastaniety, ich stopy odrywają się od ziemi. Obok stoi para przygrywająca na gitarze i tamburynie. Cały zespół ubrany jest w tradycyjne stroje z Kampanii. Głowy kobiet ozdabiają charakterystyczne, płasko złożone chusty, a mężczyzn kapelusze z piórkiem.
Turystów oczarowywał jednak nie tylko ludowy taniec i ozdobne stroje. Często dopatrywali się we współczesnych im Włochach symbolicznego odbicia, odblasku starożytnych Rzymian, a nawet całego świata antycznego. Stąd też tańczący marynarz jest dla Kramera „zbudowany jak Herkules”, a jego wygląd i pląsy „stały się obrazem owych faunów, i satyrów na kozich nóżkach, co ze śpiewem i tańcem wraz z bachantkami hulackiej pamięci zaciągnęli się do nieskończonego dworu a wesołej drużyny, bożka Bachusa”. Całość sama w sobie wydaje się już gotowym tematem dzieła sztuki, a może raczej jego żywą realizacją: „Odpoczywają tańcujący i dziewczęta – jeden z młodzieńców, a to najprzystojniejszy upadł właśnie u nóg najpiękniejszej dziewczyny, był to jej narzeczony. Warta była ta grupa pędzla, bo on usiadł z taką gracją, jak to na dobrych teatrach siada królewicz Hamlet u nóg Ofelii”.
Sięgnij po sprawdzone motywy
Tancerze i muzycy to jednak zaledwie fragment całej kompozycji. Otacza ich grono postaci, łatwo rozpoznawalnych i kojarzących się turystom z krajobrazem włoskiego miasta. Poszczególne portrety fotograficzne Sommer wykonał wcześniej, a w fotomontażu zestawił tak, by stworzyć złudzenie, że to grupa gapiów oglądających tarantellę.
Melancholijnie wpatrzony w tańczącą parę mnich to zapewne kapucyn. Jak wiadomo, motywy religijne – czy to historyczne kościoły i słynne sanktuaria, czy papieska siedziba w Watykanie – dla przybyszy z Europy nierozerwalnie łączyły się włoską ziemią.
Z założonymi rękami i nieco marsowym obliczem (a może tęsknie?) przygląda się zabawie umundurowany żołnierz. Na głowie nosi dumnie kapelusz z okazałym pióropuszem z czarnych piór głuszca, charakterystycznie przechylony na prawą stronę. To członek formacji bersalierów, oddziału włoskiej piechoty uczestniczącej w walkach o zjednoczenie Włoch.
Dość beznamiętnie patrzy na taniec dwóch lazzaroni. To dosłownie włóczędzy, żebracy, ale jednocześnie przedstawiciele grupy społecznej istotnej dla historii Neapolu. W ówczesnym wyobrażeniu lazzaroni symbolizowali często przedindustrialną wolność, spontaniczność czy gotowość do romantycznych zrywów.
W głębi, na drugim planie dostrzec można dwóch mężczyzn siedzących przy stoliku, popijających wino i grających w karty. Ta zwyczajna scenka należała do stałego repertuaru włoskich motywów. Sięgnął po nią choćby Aleksander Gierymski, malując Austerię rzymską; austeria to po prostu karczma, włoska osteria.
W tej niby ulicznej scenie nie mogło także zabraknąć dzieci, które przysiadły na ziemi i przyglądają się tarantelli. Na ich przykładzie można też zauważyć niedoskonałości fotomontażowej techniki. Przede wszystkim chłopczyk i dziewczynka nie patrzą właściwie w stronę tańczącej pary, a ich sylwetki są nieco nieproporcjonalne w stosunku do dorosłych.
Jeśli przedstawione postaci przypominały turyście współczesny Neapol, to Wezuwiusz widoczny na horyzoncie mógł się kojarzyć z historią Imperium Rzymskiego. Odkryte nieco ponad sto lat wcześniej ruiny Herkulanum i Pompejów cieszyły się dużym zainteresowaniem. Sommer wielokrotnie je fotografował, podobnie jak Wezuwiusza (udało mu się nawet uchwycić jego erupcję!). W tym przypadku dymiący wulkan został jednak domalowany, podobnie jak fragmenty zabudowań w tle czy ziemia, na której Sommer ustawił bohaterów swojej kompozycji.
Zaprojektuj modelowego odbiorcę
Południe Włoch, a zwłaszcza Neapol – z Wezuwiuszem w sąsiedztwie – realizowało aż z naddatkiem potrzebę malowniczości, poszukiwanej w XIX-wiecznej Italii zarówno przez artystów, jak i zwyczajnych turystów. Sommer w Tarantelli uchwycił takie wyobrażenie „włoskości”, które znakomicie odpowiadało potrzebom przeciętnego odbiorcy.
Tarantella spaja w sobie motywy, po które fotograf sięgał zresztą już wcześniej. Sommer znał się i na interesach, i na gustach swoich klientów, których przeważającą część stanowili właśnie turyści. Odwiedzając Italię, chcieli znaleźć odpowiednią pamiątkę, która po powrocie przypominałaby im włoskie podróże. Chętnie kupowali więc eleganckie fotografie Sommera, robione przez niego podczas licznych podróży po włoskich miastach. Albumy ze widokami ulic, zabytków czy ruin urozmaicały również portrety Włochów, dodające lokalnego kolorytu. Oprócz fotografowania mieszkańców Neapolu, Sommer sam inscenizował w swoim studiu „typowe” sceny uliczne, np. bardzo popularne i fantastycznie się sprzedające zdjęcie przedstawiające Włochów jedzących spaghetti.
Być może Sommerowi tak dobrze udało się utrafić w wyobrażenia turystów, ponieważ sam był modelowym przybyszem z daleka. Urodził się 2 września 1834 roku we Frankfurcie nad Menem, gdzie też kształcił się na fotografa. W wieku 23 lat przeniósł się do Włoch i otworzył dwa studia fotograficzne – wraz ze wspólnikiem w Rzymie, a później Neapolu. Tam też ostatecznie osiadł, zdobył szeroką popularność i zbił na fotografii pokaźny majątek. W Neapolu, gdzie założył też rodzinę, mieszkał aż do śmierci 7 sierpnia 1914 roku.
Tarantella to na pewno nie najlepsza praca Sommera, ale może w najpełniejszy sposób oddaje jego włoskie fascynacje? Może zrealizował przeznaczenie, które od zawsze zapisane były w jego nazwisku. Południowowłoski klimat zaklęty w niemieckim Sommer („lato”) splata się z włoskim sommare, a więc „sumować, dodawać”. W fotomontażu Giorgio Sommer dodał do siebie i scalił Neapol, Kampanię, Italię, włoskość – widziane przez przybysza i pokazywane przybyszom.