Język na jesień
Julia WollnerCzy udział w wyjazdowych kursach językowych we Włoszech, w Hiszpanii, Francji czy na Malcie może być zaskakującym i zupełnie nowym doświadczeniem?
Jako osoba, która spędziła życie zarówno na nauce, jak i na nauczaniu języków obcych (przez wiele lat pracowałam jako lektorka języka włoskiego i prowadziłam zajęcia dla studentów italianistyki na Uniwersytecie Warszawskim), wypróbowałam niezliczoną liczbę metod przyswajania wiedzy. Jako studentka, wykładowczyni, a później w ramach pracy dziennikarskiej, poznałam też bardzo wiele szkół, instytutów i innych placówek specjalizujących się w propagowaniu obcych języków i kultur. Jak EF przekona mnie i zaprzyjaźnionych ze mną studentów, że zgłębianie włoskiego w rzymskiej placówce EF, a także udział w innych oferowanych przez nich kursach – chociażby w Hiszpanii, Francji czy na Malcie – może być zaskakującym i zupełnie nowym doświadczeniem?
Szewc bez butów chodzi – to prawda stara jak świat (albo jak buty, jeśli wolicie). W pewnych kwestiach jestem zdecydowanie takim szewcem, choć buty, jak każda baba, uwielbiam pasjami. 🙂
Spędziwszy pół życia na przyswajaniu języków obcych, a następnie drugie pół na ich nauczaniu, miałam w ostatnich latach spory problem z odnalezieniem się na kursach, które podejmowałam, aby poznać lepiej języki takie, jak hiszpański, grecki czy hebrajski. Zamiast skupić się na wzbogacaniu słownictwa czy poszerzaniu znajomości gramatyki, załamywałam ręce nad brakiem interesującego scenariusza lekcji czy niemrawą atmosferą w grupie, a brak kompetencji niektórych nauczycieli przyprawiał mnie o ból brzucha. W życiorysie, w rubryce “zawód”, figuruje u mnie m.in. hasło “nauczyciel akademicki”, jednak nauczenie się przeze mnie czegoś nowego w materii lingwistycznej graniczy z cudem.
Z lekkim przerażeniem rozważałam więc propozycję firmy EF, organizującej wyjazdy edukacyjne do różnych krajów. Ja mam napisać coś pozytywnego o kursach językowych?! Wolne żarty, myślałam. Będąc jednak wielką miłośniczką butów, tfu! – języków, postanowiłam spróbować wziąć temat na mój dziennikarski warsztat. Umówiłam się na rozmowę z dwoma Kasiami, które zajmują się sprzedażą kursów EF. Biedulki, musiały znieść dosyć męczącą klientkę!… Oto, co mi powiedziały.
JW: Codzienność w krajach śródziemnomorskich zawiera w sobie wiele elementów nieprzewidzianych. Ich mieszkańcy są żywiołowi i spontaniczni, czym zwykle podbijają nasze serca, jednak warto pamiętać, że tak samo funkcjonują w pracy, a więc na przykład organizując kursy językowe dla obcokrajowców. Wtedy z podbijaniem serc bywa już różnie. 🙂 Mówiąc krótko, w szkołach we Włoszech czy Hiszpanii często brakuje dyscypliny i porządku, a czeka nas raczej coś na kształt corridy…Oczywiście dla kursanta ważne jest zanurzenie w miejscowej kulturze, ale mam wrażenie, że czasem warto byłoby pewne rzeczy ciut wypośrodkować…
Też jesteśmy tego zdania, bo pewne ramy dają poczucie bezpieczeństwa uczestnikom kursu. Nasza firma obejmuje w sumie 44 szkoły, uczymy 7 języków, wszędzie w ten sam sposób – standardy są identyczne bez względu na to, czy wybiera się kurs w ogromnej szkole w Nowym Jorku czy w kameralnej placówce w Rzymie czy w Maladze w Andaluzji. Zespoły w każdej szkole mają jasno określoną strukturę – zatrudnieni są koordynatorzy zajęć pozalekcyjnych, osoby wydelegowane do kontaktów z rodzinami goszczącymi itp. Staramy się przy tym ciągle rozwijać, oczywiście przede wszystkim w zakresie samej metodyki. Non-stop udoskonalamy stosowane przez nas metody nauczania, w czym partnerują nam wiodące uczelnie, takie jak Harvard i Cambridge. Jeśli zaś chodzi o podbijanie serc – kultura śródziemnomorska dokonuje tego tak czy owak. (śmiech)
Opowiedzcie proszę o tych metodach. Domyślam się, że celujecie w nowoczesnych technologiach, co z jednej strony wydaje mi się bardzo atrakcyjne, ale z drugiej strony trochę przeraża… Nad Morze Śródziemne jeździ się przecież przede wszystkim dla ludzi!
Dziesiejsze życie to życie z technologią, uważamy więc, że na naszych zajęciach nie może być inaczej. Jednak w centrum, w sercu EF pozostaje zawsze żywy człowiek! Wszyscy nasi nauczyciele przechodzą bardzo intensywne szkolenia; kształcimy zresztą także nauczycieli na zewnątrz. Aby prowadzić u nas zajęcia, nie wystarczy być rodzimym użytkownikiem języka.
Prawdą jest też, że rzeczywiście mocno stawiamy na nowoczesne technologie. Już 10 lat temu zrealizowaliśmy duży projekt z Apple i na co dzień pracujemy z ipadami, nie ograniczając się tylko do tablicy multimedialnej, która jest już dzisiaj standardem także w innych szkołach. Nasi klienci jako jedyni mają dostęp do platformy zwanej MyEF – jest to coś w rodzaju naszego własnego Facebooka, przez którego można zawierać znajomości przed rozpoczęciem kursu. W ten sposób staje się on przygodą na długo przez wylotem z kraju. Poza tym uczestnicy zajęć językowych szykują prezentacje i na wiele innych sposobów korzystają z nowoczesnych narzędzi. Wszystko jednak po to, aby lepiej komunikować się z drugą osobą, a cały proces odbywa się pod czujnym okiem naszych nauczycieli.
Gdy wspomniałyście o szkołach, którym do zatrudnienia lektora wystarczy jego paszport, przypomina mi się jeden z moich pierwszych nauczycieli włoskiego w liceum, niejaki Adriano z Milano – mechanik samochodowy. Był przesympatyczną osobą, ale nie bardzo wiedział, jak poradzić sobie z grupą nastolatków… W rezultacie albo nie robiliśmy nic, albo mozolnie rozwiązywaliśmy ćwiczenie za ćwiczeniem, wszystkie z jednej, nudnawej książki.
Coś takiego na pewno nie mogłoby zdarzyć się na naszych zajęciach. Korzystamy zresztą tylko z autorskich materiałów EF, a więc nie znajdziesz u nas podręczników znanych z każdej księgarni. Stosujemy metodę zwaną blended learning, nastawioną na komunikację – to ona jest u nas najistotniejsza. Zajęcia odbywają się w sporych grupach (średnia liczba uczestników to 15 osób, choć w Rzymie, o którym najwięcej tu rozmawiamy, grupy są mniejsze i liczą zwykle 6-8 osób); pracuje się jednak głównie w mniejszych zespołach projektowych.
Co to takiego? Brzmi bardzo poważnie…
Zależy nam, by język, którego uczymy, wykorzystywany był w prawdziwych, życiowych sytuacjach, a nie tylko w pisemnych – i nieciekawych! – ćwiczeniach, o których wspomniałaś. Stawiamy na tzw. project based learning – naukę przez uczestnictwo w różnego rodzaju przedsięwzięciach. Uczniowie szykują więc w grupach prezentacje, przygotowują wystąpienia, opracowują trasy wycieczek… Każde takie zadanie to właśnie mini-projekt, nad którym pracuje się z kolegami i koleżankami, często w naszych i-labach, czyli laboratoriach komputerowych. Zresztą przygoda z komputerem zaczyna się jeszcze przed wyjazdem do szkoły, bowiem to przez internet rozwiązuje się test poziomujący. Pierwszego dnia kursu odbywa się oczywiście rozmowa kwalifikacyjna, a całościowa ocena z tych dwóch etapów ewaluacji decyduje o przyporządkowaniu do grupy. Później, już w trakcie zajęć, co tydzień przeprowadzane są testy sprawdzające.
Czy nie jest to stresujące? Wasze kursy największą popularnością cieszą się przecież w wakacje, a jakoś ciężko połączyć mi myśl o klasówce z wizją przyjemnego urlopu…
Atmosfera, która panuje na zajęciach, wszystko wynagradza! Na każdym kroku podkreślamy, że błędy są nieuniknione, wręcz konieczne. Świadczą o tym, że trwa nauka, a więc postęp. Wielu naszych uczniów deklaruje zresztą, że są osobami nieśmiałymi, a u nas czują się jak ryba w wodzie.
Jesteście bardzo przekonujące, więc zapewne nawet największy malkontent będzie czytał dalej. Najpiękniejszego w moim mniemaniu języka świata – włoskiego – można się z Wami uczyć w w Wiecznym Mieście. Opowiedzcie proszę coś o samej szkole. Gdzie się znajduje, jak wygląda? Mnie marzyłoby się, by była to taka Italia w miniaturze…
I dokładnie tak jest. Nasze siedziby odzwierciedlają poniekąd atmosferę kraju, w którym się znajdują. Zawsze też są bardzo atrakcyjnie usytuowane – w centrum miasta lub z widokiem na morze, jeśli pozwala na to dana lokalizacja. Dla przykładu, szkoła w Nowym Jorku obejmuje gigantyczny kampus, jak na jedną z najbardziej intensywnie żyjących metropolii na świecie przystało. Szkoła w Rzymie znajduje się natomiast w samym sercu miasta, między Panteonem a Campo de’ Fiori, niedaleko Piazza Navona. Na naszą siedzibę wybraliśmy tam zabytkowy, siedemnastowieczny budynek o pięknych, stylowych i kameralnych wnętrzach, które doskonale wpisują się w miejscową estetykę. Otoczenie jest bardzo ważne – jest przecież, tak jak język, częścią danej kultury. A i tę staramy się pozwolić dogłębnie poznać. Po lekcjach językowych wybierać można z wielu zajęć dodatkowych. Organizowane są wieczory filmowe, pikniki, wspólne zwiedzanie miasta… Nauka zdecydowanie nie kończy się w szkole! Co więcej, zajęcia dodatkowe są naprawdę dopasowane do potrzeb uczestników. Pierwszego dnia pobytu każdy z nich zostaje zapytany o swoje hobby i pasje, a popołudniowe grupy tematyczne, tzw. spiny (special interest classes) łączą osoby o podobnych zainteresowaniach. Można także popracować nad kompetencjami receptywnymi, uczestnicząc w różnego rodzaju wykładach i odczytach.
Wszystko to brzmi bardzo ciekawie, ale jako adwokat diabła zapytam Was, co z uczniami, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z językiem? Ktoś, kto zna po włosku dziesięć słów, nie będzie przecież chodzić na wykłady akademickie.
Na wykłady akademickie nie, ale na pewno nie zaszkodzi mu otoczenie się językiem ze wszystkich stron. Jedna z nas pojechała do Rzymu, będąc na poziomie B1, znając podstawy gramatyki, ale bojąc się mówić. W szkole używano tylko języka włoskiego – i było świetnie! W internecie krąży zresztą film zrobiony przez Masterczułka – współpracującego z nami youtubera, który pojechał na kurs do Tokio. “Ja w ogóle nie znam japońskiego, a oni do mnie mówią tylko po japońsku!” – mówi ze śmiechem w jednym ze swoich klipów. Tak to rzeczywiście wygląda, ale warto podkreślić, że w każdej szkole wszyscy pracownicy znają oczywiście angielski. Jeśli zaistnieje prawdziwa konieczność, będą rozmawiać z nami w tym języku.
Zaczynam być zła, że już znam włoski i nie mam po co jechać do Waszej szkoły w Rzymie…
Czas na japoński więc! (śmiech)
Na pewno rozważę Waszą propozycję, choć wcześniej wzięłabym się chętnie za mój hiszpański! Zważywszy na fakt, że moi rodzice mieszkają w Hiszpanii, od razu nasuwa mi się pytanie o oferowane przez Was możliwości zakwaterowania. Czy można wziąć udział w kursie bez wynajmowania lokum? Nocleg to zresztą kwestia budząca wiele wątpliwości, bo jeden woli ciszę i samodzielne spędzanie wolnego czasu, inny szuka nowych przyjaźni i wieczornych rozmów. Ktoś ceni sobie luksusowe, hotelowe warunki, a ktoś inny woli przeznaczyć swoje środki na szał zakupów czy intensywne zwiedzanie…
Wyjaśnijmy wszystko po kolei.
Po pierwsze, można nie korzystać z opcji zakwaterowania, co jednak nie wpływa znacząco na cenę kursu.
Jeśli chcemy skorzystać z noclegu, do wyboru są dwie opcje: akademik – gdzie liczba miejsc jest ograniczona – lub pobyt u rodziny goszczącej. Rodziny są przez nas specjalnie rektutowane; muszą spełnić pewne standardy i wymogi, a nasi klienci oceniają współpracę z nimi w regularnych ankietach. Mamy świadomość, że zadowolenie z miejsca zamieszkania bardzo rzutuje na ogólny odbiór wyjazdu. Z wieloma rodzinami pracujemy po wiele lat. Są to bardzo różni ludzie, a biorąc pod uwagę nocleg u rodziny, trzeba pamiętać o społecznej sytuacji danego kraju. Tak jak w Wielkiej Brytanii może nie być to Anglik z parasolem, tak we Włoszech niekoniecznie będziemy mieszkać u Giuseppe odzianego w garnitur od Armaniego. (śmiech) Jedna z nas, podczas pobytu w Rzymie, gościła w mieszanej rodzinie: mężczyzna był Włochem, jego żona zaś pochodziła z Boliwii, choć mówiła doskonale po włosku. Takich małżeństw jest przecież w Italii bardzo wiele.
Warto pamiętać, że pobyt u rodziny nie jest pobytem w hotelu. Wchodzimy w czyjeś życie, w czyjąś codzienność i prywatność. Konieczna jest pewna delikatność; w zamian otrzymujemy możliwość niezwykłej wymiany doświadczeń. To bardzo istotna sprawa, do której warto mieć odpowiednie – otwarte! – nastawienie.
Wnioskuję więc, że Waszych klientów łączy jakiś wspólny mianownik, podobne podejście do życia.
Zdecydowanie tak. Na pewno są to właśnie osoby otwarte, ciekawe nowych doświadczeń, tęskniące do międzykulturowej wymiany, do poznania świata. Świata niewyidealizowanego, prawdziwego. O naszej ofercie opowiadamy regularnie na tzw. EF Roadshow, czyli spotkaniach, które organizujemy w różnych polskich miastach. Warto wziąć w nich udział, a później zaplanować wyjazd. Jeśli zrobimy to poza sezonem, unikniemy tłumów i zapewne jeszcze bardziej skorzystamy ze wszystkich dobrodziejstw oferowanych przez daną lokalizację.
Przypomnijcie więc proszę, jakie mamy możliwości, jeśli chodzi o języki śródziemnomorskie?
Nad Morzem Śródziemnym oferujemy kursy języka włoskiego, francuskiego i hiszpańskiego, a także kursy angielskiego na Malcie. Trwają one minimum dwa tygodnie; możliwe są także wyjazdy półroczne i roczne. Wspaniałym pomysłem jest też tzw. rok wielojęzykowy, podczas którego zgłębia się tajniki trzech języków w trzech różnych krajach. Można więc na przykład spędzić trochę czasu w Rzymie, trochę na Lazurowym Wybrzeżu i trochę w Andaluzji. Wszędzie także dostępna jest opcja roku akademickiego dla osób bardziej zaawansowanych.
Wielu naszych kursantów wraca do nas, wybierając kolejne szkoły, także dzięki możliwości zostania ambasadorem naszej marki. W przypadku tego typu współpracy dostaje się punkty za aktywność w promowaniu EF – można je później wymienić na wybrany kurs. Jedna z nas, po pobycie w Rzymie, pojechała jeszcze na kurs angielskiego w Brighton.
Rok nauki nad Morzem Śródziemnym – cóż za wspaniały pomysł! Zdecydowanie będę polecać go naszym Czytelnikom. Powiedzcie jeszcze tylko, w jaki sposób się z Wami kontaktować?
Serdecznie zapraszamy na naszą stronę ef.pl. Jesteśmy także do Waszej dyspozycji telefonicznie pod numerem (22) 825 0131, od poniedziałku do piątku, od 9:00 do 18:00.
Wspaniale! Bardzo Wam dziękuję za rozmowę, a Was, drodzy Czytelnicy, zapraszam do rozważenia udziału w tej fantastycznej językowej przygodzie.
Materiał powstał we współpracy z Education First – liderem na rynku edukacyjnym, łączącym naukę języków obcych z wymianą kulturową i oferującym, w rejonie basenu Morza Śródziemnego, kursy językowe we Francji, Hiszpanii, na Malcie i we Włoszech.