Kolej, mosty i greckie dzieciństwo
Michał GłombiowskiGdyby nie wiadukty kolejowe na greckim półwyspie Pilion, być może nigdy nie powstałby surrealizm.
Jeżeli chcecie sprawdzić, jak wygląda Grecja z perspektywy stałego lądu, powinniście pojechać na Półwysep Pilion. Najlepiej wybrać się jesienią lub wiosną, gdy nie ma tam tłumów Greków. Grecy całkiem nieźle rozeznają się w tym, co dobre, więc Pilion nie mógł ujść ich uwadze. Gdy potok obcokrajowców rozlewa się po Peloponezie, Chalkidiki, Cykladach i Dodekanezie, Grecy przyjeżdżają właśnie tutaj. Poza latem na Pilionie jest jednak spokojnie i wszystko toczy się leniwym, nieco sekretnym rytmem.
Oprócz wiosek z domami o łupkowych dachach, sadów jabłoni, kameralnych plaż i całego zatrzęsienia ziół i figowców Pilion ma coś jeszcze – kolejkę wąskotorową. Ta linia jest jednym z najbardziej niezwykłych przedsięwzięć inżynieryjnych, jakie powstały w Europie. Wymagała tytanicznej pracy i pomysłowości, pozwalającej górskie szczyty i skalne półki spiąć przemyślanymi mostami i zniwelować ogromne różnice wysokości. Jest jednak coś jeszcze – gdyby nie ta kolej, być może nigdy nie powstałby surrealizm.
Z 60 km linii łączącej Wolos z Milies pozostał dziś zaledwie odcinek z Milies do Ano Lechonia. Od Ano Lechonia tory odbijają ku północy, wbijając się w góry porośnięte gęstym niskopiennym lasem. Po drodze jest kilka stacji z budynkami z czasów belle epoque. Piliońska kolej jest dziś już na wpół martwa. Drewniane wagoniki ciągnięte przez żelazną lokomotywę wyruszają w trasę jedynie w weekendy i większe święta. Zamiast codziennym środkiem transportu są dziś atrakcją turystyczną.
![](https://lente-magazyn.com/wp-content/uploads/2019/03/Pilion.jpg)
Do weekendu było akurat daleko, zostawiliśmy więc samochód na końcowej stacji Milies i poszliśmy się przejść torami. W tym miejscu ponad wiek temu pociąg kończył bieg, dowożąc pasażerów z Wolos – jedynego większego miasta w okolicy. Taszcząc przywiezione dobra, mieszkańcy okolicznych wiosek rozlewali się falą po zboczach gór.
Opuszczając stację, minęliśmy żelazne obrotowe koło, dzięki któremu pociąg mógł ruszyć w drogę powrotną. Brak wolnej przestrzeni uniemożliwił inżynierom stworzenie pętli nawracających. Cała linia składa się z jednego tylko toru. Wjeżdżano więc lokomotywą na koło, które kilku mężczyzn obracało przy pomocy dźwigni, odwracając tym samym kierunek jazdy ciuchci.
![](https://lente-magazyn.com/wp-content/uploads/2019/03/Wolos.jpg)
Woda dzieciństwa
Szliśmy torami i rozmawialiśmy o Evariście de Chirico, któremu piliońska kolej wszystko zawdzięczała. W zasadzie bardziej rozmawialiśmy o jego synu. Evaristo był włoskim inżynierem i to on – na zlecenie ówczesnego premiera Grecji, Charilaosa Trikoupisa, któremu zamarzyło się opleść cały region Tesalii siecią nowoczesnej kolei – musiał wykombinować, jak poprowadzić pociąg po tych skalistych wzniesieniach, przeprowadzić przez głębokie jary i wąwozy i pokonać niemal 3-procentowe nachylenia terenu. Zajęło mu to 9 lat (1894–1903). Chirico wiedział, że w tak trudnym terenie nie uda mu się poprowadzić zwykłego pociągu. Zminiaturyzował więc całą linię, kładąc szyny w rozstawie zaledwie sześćdziesięciu centymetrów. Składy miały być lekkie, wąskie i krótkie. Stworzył szereg wieloprzęsłowych mostów i kamiennych wiaduktów, kazał też wykuć w skale półki, po których mógł puścić tory. Szliśmy jedną z nich, mając po prawej wysoką skalną ścianę, a po lewej gęstą od drzew przepaść.
Syn Evarista, Giorgio, spędził znaczną część dzieciństwa, towarzysząc ojcu nadzorującemu budowę kolei. Kiedy prace się zaczęły, miał sześć lat. Gdy masz sześć lat, trudno o lepsze miejsce do życia niż półwysep Pilion. W otoczeniu morza, gęstego lasu, szemrzących strumieni. W bliskości ojca, oskardów ryjących ziemię, drewnianych podkładów kolejowych, gigantycznych żelaznych mostów, przerw na obiad, pogawędek z robotnikami. No i kolejek, wagonów, lokomotyw. W skarbcu detali codziennego życia.
Mały Giorgio wybierał się z bratem, matką i dwojgiem pracowników kolei na wyprawy po okolicach. Dokazywał, bawił się, ale przede wszystkim patrzył. – Morze było jak lustro – wspominał. – Nigdy w innych krajach nie widziałem już tak pięknej wody.
Nie mógł już jej ujrzeć, bo to nie o miejsce, lecz o czas chodziło. O czas dzieciństwa. Moment życia, który ukształtował go jako człowieka i artystę. Niezależnie od starań, nie da się tego już później powtórzyć.
![](https://lente-magazyn.com/wp-content/uploads/2019/03/Pilion-woda.jpg)
Wzorzec czasu idealnego
Evaristo zdołał ukończyć budowę kolei i dwa lata później umarł. Dla Giorgia skończył się definitywnie pewien etap w życiu. Tak, jakby został mu wystawiony rachunek za wcześniejsze lata – pełne ekscytacji, cudownych zdarzeń, intensywności. Miał wtedy siedemnaście lat i żył już z pędzlem i ołówkiem w dłoni. Kilka lat później namalował obrazy z małymi pociągami w tle (Godzina ciszy, Nagrodzenie jasnowidza) i został twórcą malarstwa metafizycznego, które porzucił później dla surrealizmu. W jego twórczości zawsze już był obecny pewien rys melancholii, zrodzony prawdopodobnie z nieustannego poczucia słodkiej utraty. Tych kilka lat dzieciństwa na greckim Pilionie stało się wzorcem czasu idealnego, który jednak bezpowrotnie minął.
![](https://lente-magazyn.com/wp-content/uploads/2019/03/perle-pelion-trenino-pilio-aef4217fd69e656f81ff9147cc2a85bc.jpg)
Doszliśmy do żelaznego mostu nad jarem Taxiarhis. Szeroka konstrukcja umożliwiała torom zmianę kierunku – zataczając łagodny łuk, kierowały się teraz na południe. Poręcze wiaduktu były brązowe od rdzy. Potężne śruby wyglądały jednak na mocne i starannie zakręcone.
Patrzyliśmy na konstrukcję, myśląc o tym, że wysiłek inżyniera de Chirico poszedł na marne. Kilkadziesiąt lat po oddaniu linii do użytku, głównym środkiem transportu stały się taniejące samochody. Szybkie i zwrotne pojazdy wysłały powolną ciuchcię w niebyt. Pozostały mosty. Żelazne, solidne, spinające przeszłość z teraźniejszością, dzieciństwo ze śmiercią. Gdyby nie one, być może Giorgio de Chirico nigdy nie zostałby jednym z najwybitniejszych malarzy XX wieku.