artykuły kultura książki

Lena Pappa, Bez daty. Kartki z dziennika

Julia Wollner

Życie zostało nam dane, żebyśmy z nim coś zrobili. A nie po to, żebyśmy je zmarnowali jak papieros, który wypala się zapomniany na popielniczce. Zrób więc coś, cokolwiek, ale zrób. Nawet coś nieudanego będzie lepsze niż nic. (...) Żyj, na litość boską!

Zanim przeczytałam choćby tytuł, choćby nazwisko autorki, zanim uświadomiłam sobie, że Bez daty wydało jedno z moich ulubionych wydawnictw, już wiedziałam, że to książka, którą chcę mieć w swojej biblioteczce. Wiem, wiem, książek nie ocenia się po okładce… A jednak mnogość sygnałów, wystosowanych jakby specjalnie w moim kierunku, zrobiła swoje. W ciągu sekundy, zaraz po pierwszym spojrzeniu, wiedziałam, że mam przed sobą opowieść kobiecą, pełną uczuć, z jednym z moich ukochanych krajów w tle. Pozostawało tylko znaleźć wolny wieczór i rozpocząć lekturę. Nadchodziła majówka. Cóż za wspaniały splot okoliczności.

bez-daty-kartki-z-dziennika-9788364887369

Życie zostało nam dane, żebyśmy z nim coś zrobili. A nie po to, żebyśmy je zmarnowali jak papieros, który wypala się zapomniany na popielniczce. Zrób więc coś, cokolwiek, ale zrób. Nawet coś nieudanego będzie lepsze niż nic. (…) Żyj, na litość boską! – pisze Pappa i jest to jeden z fragmentów Kartek z dziennika, który każdy z nas powinien przeczytać i przemyśleć. Fragmentów tych jest znacznie więcej; niektóre poetyckie, niektóre do bólu pragmatyczne; jedne oryginalne, pełne inwencji, inne może ciut banalne, ocierające się nawet o szablonowość. Wszystkie jednak pisane są szczerą, płynącą z serca prozą – taką, która budować może tylko jeden gatunek literacki. Pamiętnik.

 

Lena Pappa, autorka nowej propozycji Książkowych Klimatów, nie jest narratorką tej osadzonej w powojennych Atenach opowieści. Jest nią rzekomo pewna jej przyjaciółka, która na kilkuset stronach swoich zapisków, powstałych na różnych etapach jej życia, dzieli się swoimi przemyśleniami i emocjami. Większa ich część dotyczy miłości i często bolesnych jej poszukiwań; druga, pisana już w wieku dojrzałym, opowiada o lęku przed śmiercią, o strachu, jaki budzi nieubłagany upływ czasu. Jest w tym potoku słów ciągłe pragnienie intensywnego doświadczania świata; jest niezwykła wprost żywotność. Jest też nieprzeciętna wrażliwość, momentami granicząca z egzaltacją; jest pewna powtarzalność czy nawet brak oryginalności. Czy mimo tej niewątpliwej ułomności warto sięgnąć po Bez daty?

 

Otóż warto, chociażby po to, żeby, przeczytawszy tę wcale niedoskonałą książkę, przypomnieć sobie swoje własne myśli. Myśli, które przychodzą nam do główy każdego dnia, spychane gdzieś na jej daleki tył, zagłuszane szumem obowiązków, hałasem codzienności, a nade wszystko – bezsensownym czekaniem na szczęście, na wielkie chwile, na Coś przez wielkie “c”. Myśli, które zapisane naszą własną ręką brzmiałyby równie nieoryginalnie, egzaltowanie, czasami nawet niedorzecznie.

A jednak byłyby najprawdziwsze i szczere. Nasze.

Zdjęcie główne: widok z sąsiedniego względem Akropolu wzgórza Filopapposa, gdzie narratorka, wzorem innych młodych ateńczyków, często umawiała się na romantyczne spacery (“Filopappos Hill”, fot. Nikos Patsiouris)