Morza brzeg i elegancja. Kilka słów o historii stylu marynarskiego
Izabela FrankowskaStyl marynarski pojawia się w prasie, na wybiegach i w sklepach rokrocznie. Wszystko zaś zaczęło się w XIX wieku...
W sklepach nieśmiało zaczynają pojawiać się zwiastuny wiosenno-letnich kolekcji. W poszukiwaniu wakacyjnych stylizacji warto sięgnąć do historii, będącej kopalnią przydatnych informacji i inspiracji. Nie od dzisiaj wiadomo przecież, że trendy w modzie wracają niczym bumerang, nawet po kilkuletniej nieobecności. Nasz dzisiejszy bohater – styl marynarski – pojawia się zaś w prasie, na wybiegach i w sklepach rokrocznie. Wszystko zaś zaczęło się w XIX wieku…
Oficjalny początek zainteresowania stylem wilków morskich datuje się na pierwszą połowę XIX stulecia, kiedy to powstał portret 4-letniego księcia Alberta (późniejszego Edwarda VII), ubranego przez królową Wiktorię w białą płócienną koszulę z trójkątnym granatowym kołnierzem, ozdobionym trzema białymi paskami. Według legendy miały one symbolizować morskie zwycięstwa najsłynniejszego angielskiego admirała – dwukrotnie pokonującego wrogą flotę francuską Horatio Nelsona. Sam kształt kołnierza także nie jest kwestią przypadku, bowiem miał on chronić górną część bluzy przed… długimi, niekoniecznie zadbanymi włosami żeglarzy! Splatane w warkocz i smarowane smołą (w celu usztywnienia fryzury, która miała zabezpieczać kark w przypadku uderzeń) nie wpływały pozytywnie na wygląd munduru, więc długi odpinany kołnierz w ciemnej kolorystyce miał za zadanie zapanowanie nad schludnym wyglądem. Na obrazie Franza Xavera Winterhaltera chłopiec ubrany jest również w białe, rozszerzające się ku dołowi spodnie, także stanowiące praktyczny element codziennego stroju marynarza (szeroki krój ułatwiał szybkie podwinięcie, a nawet zdjęcie w razie konieczności wskoczenia do wody), oraz czarny słomkowy kapelusz i wiązaną na supeł ciemnogranatową apaszkę.
Pomimo sporej popularności styl marynarski trafił do głównego nurtu mody kobiecej dopiero w kolejnym stuleciu, przed pierwszą wojną światową. Jego prekursorką stała się projektantka mody, Coco Chanel. Prostota i swoboda stroju marynarskiego stanowiły przeciwwagę dla modnej ówcześnie wyolbrzymionej konfekcji z piór, owoców i kwiatów, podpartej sztywnymi gorsetami deformującymi kobiecą sylwetkę. W 1913 roku Chanel otworzyła swój pierwszy butik w ośrodku wczasowym Deauville w Normandii. Najważniejszy punkt sprzedawanej tam kolekcji stanowiły długie, dżersejowe swetry zainspirowane ubraniami rybackimi. Były zakładane przez głowę, z trójkątnym dekoltem, głębokimi kieszeniami oraz szerokim paskiem w talii. Odpowiadały postępującej demokratyzacji i feminizacji ubioru, sprawiając, że bogate kobiety stawały się mniej zależne od pomocy służących wspierających je przy nakładaniu garderoby. Jej nowy styl, skromny i niezobowiązujący, ale przy tym niezwykle elegancki, podbił serca wczasowiczek. Sama Chanel była jego najlepszą wizytówką. Pojawiając się w 1918 roku na jednej z francuskich plaż w szerokich spodniach z lejącego materiału, jakby żywcem wyjętym z eleganckiej sypialni, ustaliła kanon mody nadmorskiej na kolejną dekadę. Wraz z dwurzędową białą marynarką spodnie te stanowiły podstawę wyposażenia walizki ówczesnej modnisi. Nic dziwnego, że jedno z miast Lazurowego Wybrzeża, Juan-les-Pins, zostało rychło okrzyknięte… Pyjamalandem.
Nic nie może równać się także z innym rewolucyjnym elementem stylu znad brzegu morza – bluzkami w biało-granatowe paski, klasykiem mody letniej. W XIX wieku produkowano je w bretońskiej manufakturze Tricots Saint James – stąd też pochodzi ich współczesna nazwa (bluzka bretońska). Szyte z czystej wełny oraz bawełny, w krótkim czasie stały się popularne w środowisku marynarzy i rybaków, głównie dzięki temu, że były dobrze widoczne na tle fal morskich. Egzemplarze wierne oryginałowi powinny posiadać dekolt łódkowy, konieczny dla łatwiejszego zdejmowania, oraz odpowiednio rozmieszczone paski: 21 białych, o szerokości 20 milimetrów, oraz 20-21 niebieskich, o szerokości 10 milimetrów – na tułowiu; 15 białych i 14-15 granatowych na rękawach. Podane liczby nie są przypadkowe – mówi się, że 21 pasków miało symbolizować morskie zwycięstwa Napoleona. Stylowa Gabrielle w trakcie jednego z rejsów na jachcie miała powiedzieć, że granatowy i biały są dla niej jedynymi możliwymi kolorami. Od tego momentu świat oszalał. Ernest Hemingway, Gerald Murphy, książę Windsoru Edward VIII czy Pablo Picasso to tylko niektóre sławne osoby, popularyzujące biało-granatowy urok nadmorskich kurortów, szczególnie tych położonych nad Morzem Śródziemnym. W kolejnych latach do tego zacnego grona dołączą James Dean, Audrey Hepburn, Brigitte Bardot, a także Kurt Cobain, Patti Smith i Kate Middleton.
Kolejny etap demokratyzacji stylu marynarskiego nastąpił w latach 60. minionego wieku za sprawą innego francuskiego projektanta – Yvesa Saint Laurenta. W swoich pierwszych kolekcjach, pochodzących z lat 1962-1966, świadomie odwoływał się on do morskiej historii Francji. Swoją uwagę skupiał jednak nie na zwykłym marynarzu, jak to miało miejsce u pani Chanel, a na wytwornych kapitanach. Ich mudury miały przede wszystkich spełniać rolę reprezentacyjną, rzadziej kierując się wymogami użyteczności czy praktyczności. Ich dosyć sztywny, szablonowy krój oraz kolorystyka nawiązująca do szat królewskich była łakomym kąskiem dla szalonego okularnika. Ze szczególnym upodobaniem zajął się on okryciami wierzchnimi – budrysówką i bosmanką, nadając im bardziej współczesne kształty. Świetnie prezentowały się one na słynnej i stylowej parze kochanków – Serge Gainsbourgu oraz Jane Birkin.
Ostatnie dziesięciolecia XX wieku również nie stroniły od marynarskich smaczków. Do głosu dochodziły coraz to nowe elementy: kalosze, rybackie peleryny, flanelowe blezery, wełniane długie skarpety, a także tradycyjne, szerokie spódnice pierwotnie wykorzystywane przez osoby trudniące się handlem rybami. W pewnym momencie Stary Kontynent utracił palmę pierwszeństwa na rzecz Stanów Zjednoczonych, z upodobaniem lansujących styl opalonego, jasnowłosego studenta należącego do Ivy League, spędzającego wolny czas jachcie taty-milionera. Nadmorska stylistyka uległa jeszcze większemu uproszczeniu, a marki odzieżowe, takie jak amerykańska GAP czy francuska Lacoste, promowały białe, proste bluzy, szorty lub spódnice do kolan oraz skórzane mokasyny. W najbliższym sezonie na pewno również będą one obecne. W końcu prostota i morza brzeg nigdy nie wychodzą z mody.