O świetle, słowie i tożsamości. Krakowska wystawa fotografii Iris Nesher “In the Dark Rooms”
Julia WollnerFotografie z cyklu "In the Dark Rooms" stanowią serię portretów kobiet słowa, na ciele których wypisano wyrazy uznane przez nie za najważniejsze. Ich autorka, Iris Nesher, opowiada nam o związku słowa, światła i tożsamości.
Kiedy zadaję sobie pytanie, jaki rzeczownik jest dla mnie najważniejszy, odpowiedź jest jedna: światło. W zasadzie: Światło, z wielkiej litery. Synonim życia, ducha, świętości, dobra, mądrości, inspiracji. Słońca i tej części świata, która jest najbliższa mojemu – i Waszemu – sercu.
Fotografia czyli pisanie Światłem
Światło to także najważniejsze tworzywo dla tych, którzy pracują pędzlem lub obiektywem. Nie inaczej jest w wypadku znakomitej izraelskiej artystki Iris Nesher. Ta urodzona we Włoszech, wykształcona w USA i mieszkająca w Tel Awiwie fotografka zapragnęła dowiedzieć się, jakie wyrazy czy zdania uznałyby za najważniejsze słynne izraelskie pisarki. Dzięki ich niezwykle intymnej współpracy powstał projekt stanowiący w moim odczuciu prawdziwą fuzję Światła i Słowa. Składające się nań prace już od jutra gościć będą w Muzeum Galicja.
Telefonując wczoraj do Iris, aby poprosić ją o osobisty komentarz do wystawy, nie mogłam nie rozpocząć naszej rozmowy od pytania o znaczenie jej tytułu, tłumaczonego na język polski jako “W ciemnych pokojach”. Czyżby intymność potrzebna do rozmowy słowem rodziła się w braku światła? – Tak – potwierdza autorka zdjęć. – Choć dziś pracuję głównie aparatem cyfrowym, to nadal wspominam z nostalgią czasy, kiedy długie godziny spędzałam w ciemni. Tam, ze światła i wody, wyłaniały się obrazy; było to także miejsce magicznej intymności, która jest ogromnie ważna w kontakcie fotografa z osobą portretowaną.
Pisarki, poetki i autorki scenariuszy, które pozowały do cyklu “In the Dark Rooms”, pochodzą z rozmaitych środowisk. Mamy tu kobiety różnych wyznań (żydówki, chrześcijanki, muzułmanki), z bardzo różnym zapleczem kulturowym. Iris nie tylko udało się wejść w bliską relację z nimi wszystkimi, ale także pokazać, jak bardzo to kulturowe zaplecze wyraża się w słowach, zawiera w języku. – Jestem przekonana, że używany przez nas język wpływa na to, jacy jesteśmy, i na odwrót. Język warunkuje nasze zachowanie, kształtuje wizję świata. Widzę to doskonale po sobie: urodziłam się w Mediolanie, wiele lat mieszkałam w Stanach, dziś moim domem jest Izrael; izraelska jest też moja tożsamość. Język każdego z tych krajów ma swoje przełożenie na moją ekspresję artystyczną.
Dać głos kobietom
W materiałach prasowych na temat wystawy znajduję określenie “kobieca kreatywność”. Pytam więc Iris, czy myśli ona, że jej artystyczna ekspresja, obok języka, warunkowana jest także płcią. Tym razem Nesher zdecydowała się przecież zrealizować swój projekt tylko i wyłącznie z kobietami. – Nie, twórcze podejście do życia, tworzenie sztuki nie zależy od płci – zaprzecza artystka. – Jednak zależało mi na tym, aby dać kobietom głos. W tej części świata, w której mieszkam, jeszcze ciągle trzeba pracować nad większą słyszalnością i widocznością kobiet.
Słowa przeciwne
Te kobiety, które wybrała do swojego projektu, mają do powiedzenia bardzo wiele, choć ich historie zdają się czasem ze sobą kontrastować. Dziennikarka i autorka scenariuszy Sarah Blau jako najważniejsze dla siebie słowo wskazała “kłamstwo”, twierdząc jednocześnie, że jest ono w codziennym życiu niezbędne, prawda zaś przeceniana. Kłamstwo jest spoiwem, które łączy z sobą drzazgi życia, leczy brzydkie rany, jakie zadaje prawda. Nawet w “Dekalogu” kłamstwo jest zakazane w sposób dziwny i niejednoznaczny: “Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.” Wiadomo było, że ludzkość nie zniosłaby uniwersalnie ujętego “Nie kłam” – napisała Blau w komentarzu do swojego portretu.
Na tej samej wystawie uderza jednak także zdjęcie przedstawiające Miriam Akavia (publikowane przez nas w artykule o niej, który znajdziecie w Lente#03). Urodzona w Polsce pisarka zapozowała Nesher, prezentując tatuaż z obozu koncentracyjnego, który przez całe życie ukrywała pod długimi rękawami. Pragnęła w ten sposób pokazać prawdę na temat swojego losu, jak również sprzeciwić się tym, którzy śmią negować istnienie holokaustu. Pokazanie wytatuowanego na przedramieniu numeru stało się więc jej osobistą walką o przetrwanie prawdy.
Tożsamość Światła
Jak twierdzi Iris Nesher, w wypadku cyklu portretów “In the Dark Rooms” mamy do czynienia z próbą zgłębienia więzi pomiędzy tożsamością i językiem. Zapytałam ją na koniec, czy pamięta, kim w mitologii greckiej była jej imienniczka Iris: posłanką bogów, opiekunką zorzy. – Dla mnie Iris była przede wszystkim tą, która niosła wieści. – odpowiada fotografka. Czyli jednak skupiasz się na przekazie werbalnym, Iris! – żartuję, ale artystka zaraz przypomina mi, że iris to także tęczówka oka.
Światło i Słowo są przecież nierozerwalne.
Wystawę zdjęć Iris Nesher “W ciemnych pokojach oglądać będzie można w Żydowskim Muzeum Galicja w Krakowie od 27.10.2016.